Reklama

Selekcjoner Santos z mocnym przekazem: nie kupujcie biletów na mecz z Niemcami

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

27 kwietnia 2023, 21:27 • 6 min czytania 219 komentarzy

Tego jeszcze nie grali. PZPN poinformował trzy dni temu, że zagramy w czerwcu z Niemcami na Narodowym. Odwieczny rywal. Mocna ekipa. Pożegnanie Kuby Błaszczykowskiego, do którego ma przy okazji dojść. Generalnie: święto. Zapanowała lekka podjarka. Choć kibice kręcili nosem widząc ceny wejściówek (najtańsze: 140 złotych), ruszyli na zakupy. Widząc, co ma im do powiedzenia Fernando Santos, chyba żałują. Portugalczyk stwierdza w TVP Sport, że ten mecz nie ma sensu. Sugeruje wystawienie rezerw. Nie dość, że wygrana nie da mu punktów, to jeszcze przeszkodzi w przygotowaniach do meczu z Mołdawią .

Selekcjoner Santos z mocnym przekazem: nie kupujcie biletów na mecz z Niemcami

Z Mołdawią.

Kurwa, z Mołdawią.

To nie jest teza wyrwana z kontekstu. Santos powtarza ją kilka razy i uparcie broni swojego stanowiska. Nie chce grać z Niemcami, chce skupić się na Mołdawii. Polecamy całą wypowiedź portugalskiego szkoleniowca dla „TVP Sport”.

Reklama

A jeśli nie chce wam się oglądać, wypowiedź Santosa można streścić następująco: mecz został zaplanowany, więc trzeba grać. Trudno. Najważniejsze jest starcie z Mołdawią. Niemcy nas do niego nie przygotują, bo grają inną piłkę. To prawie pewne, że wystawię zmienników. Muszę oszczędzać zawodników. Gra na sto procent z Niemcami grozi tym, że nie zakwalifikujemy się na Euro 2024. Koncentruję się wyłącznie na Mołdawii. Gdyby nie Mołdawia, to super, fajnie, chętnie bym zagrał z Niemcami. A tak? No nie bardzo. Ten mecz tylko mi przeszkadza.

Prowadzący rozmowę Jacek Kurowski zapytał w pewnym momencie z niedowierzaniem: – I nie zgodziłby się pan na mecz z Niemcami, gdyby ktoś pana o to zapytał?

– Nie – odpowiedział Santos i powtórzył to słowo jeszcze kilka razy, by po chwili dodać, że nadchodzący mecz nie ma żadnego sensu. Gdyby ktoś zapytał go o zdanie, stanowczo odradzałby ten pomysł. Jednocześnie oczywiście „szanuje, że ten mecz zostanie zorganizowany” i „potraktuje go poważnie” (Robertem Gumnym?).

Nie, to się nie dzieje. Powiedzcie, że to się nie dzieje.

Nie wiemy, od kiedy Mołdawia jest potęgą światowego futbolu i trzeba się do niej specjalnie przygotowywać, ale coś nas najwyraźniej ominęło jak główną bohaterkę filmu „Good Bye Lenin”. Zajrzeliśmy w odpowiednie miejsca i… rzeczywiście. Ta drużyna to jedna, wielka plejada gwiazd, która może (musi?) wykopać nas z udziału w mistrzostwach Europy.

Reklama

Jedźmy po kolei. Ion Nicolaescu. Na co dzień Beitar Jerusalem. Rok temu warty 90 tysięcy euro. Czarodziej. Gwiazda. Grał wcześniej w Dunajskiej Stredzie, a co z polskim zespołem zrobiła Dunajska Streda? No właśnie, pamiętamy. Ioan-Calin Revenco zaliczył w tym sezonie cztery asysty w mołdawskim Petrocub. To mówi samo za siebie. Dorian Railean, nieustraszony bramkarz, ma w swoim życiorysie takie marki jak Unirea Dej, Comuna Recea czy FC Sfintul Gheorghe Suruceni. Lewandowski pokonywał największych bramkarzy świata, ale naprzeciw takiego kozaka jeszcze nie stał. Do takiego starcia trzeba się uczciwie przygotować. Przez tydzień. Albo dwa.

Nasi piłkarze wyglądają przy swoich rywalach niezwykle blado. Jakaś Barcelona. Jakiś Juventus. Jakieś Napoli. Co to w ogóle jest? Mołdawia niebywale wystrzeliła także w rankingu FIFA. Jest już na 171. miejscu (i gna jak szalona!). Jak tak dalej pójdzie, awansuje do pierwszej dziesiątki nigdy, co jest kolejnym dowodem na to, jak bardzo trzeba uważać na drużynę Sergheia Clescenco. Polska w strachu. Łaaaaaa.

To właśnie na takie okoliczności wymyślono hasło „wielopoziomowa katastrofa”. No bo…

Co mają sobie pomyśleć piłkarze? Przecież doskonale wiedzą, że to właśnie z takich meczów jak ten z Niemcami możesz wynieść najcenniejsze lekcje. A Santos na to: nie, nie, żadna to lekcja, na Mołdawię nic nie wyciągniemy. Skąd w ogóle pomysł, że mecz z Niemcami ma być skrojony jedynie pod Mołdawię? Nie można wybiec w przyszłość nieco dalej? Skoro Niemcy źli, to może szanowny pan trener byłby zainteresowany spotkaniem z Maltą? Albo Gujaną? Akurat sąsiadują z Mołdawią w rankingu FIFA. Z takiego sparingu kadrowicze wynieśliby znacznie więcej, prawda?

Co mają sobie myśleć kibice? Ceny biletów są jakie są, na co ma wpływ fakt, że PZPN musiał zapłacić Niemcom za przyjazd trzy miliony złotych. Najtańsza wejściówka to 140 złotych. Kibice jakoś przeboleją. Szarpną się. Na taki mecz? Głupi by się nie szarpnął. Przecież to sparing tylko z nazwy. Już sama nazwa rozpala: Niemcy. Odwieczne boje. Historyczny wieczór na Narodowym w 2014. Kapitalny mecz Polaków na turnieju we Francji. Klagenfurt. Dortmund. Nie trzeba nikomu tłumaczyć, jak istotne to starcie.

Nikomu, poza…

Zamiast Lewandowskiego będzie Piątek. Zamiast Zielińskiego będzie Kozłowski. Zamiast Szczęsnego będzie Skorupski. Ty kibicu płać, a pan trener ma mecz w dupie.

Co ma sobie pomyśleć Jakub Błaszczykowski? Przez całe życie powtarzał, że nigdy nie zakończy kariery reprezentacyjnej. Tak bardzo kocha kadrę, że nawet na emeryturze będzie wyczekiwał powołania. Zmienił perspektywę. Pomogły mu w tym liczne urazy. Dostanie takie pożegnanie, na jakie zasłużył. Jest legendą. Absolutną legendą. 108-krotnym reprezentantem. Dla wielu symbolem oddania dla barw narodowych. I teraz słyszy, że najlepiej, jakby to wszystko, co przygotowała dla niego federacja, się nie odbyło. Jeśli interesuje go benefis, niech wynajmie remizę w Truskolasach.

Wreszcie – co ma sobie pomyśleć PZPN? Umawia prestiżowy sparing, płaci za niego sporą sumę, chce uczynić z tego dnia święto, a trener wyjeżdża: eee, dajcie spokój, to już lepiej pograć w karty. To oczywiste, że selekcjoner ma prawo mieć swoje zdanie na różne tematy i federacja powinna wziąć je pod uwagę. Tutaj akurat umawiała mecz zanim jeszcze Santos zasiadł na stołku. To dobrodziejstwo inwentarza, które musi przyjąć. Zamiast tego marudzi. Na miejscu piłkarskiej centrali bylibyśmy zaniepokojeni. Od paru dni grzejesz mecz towarzyski z Niemcami, przedstawiasz go jako coś bardzo atrakcyjnego, prestiżowego, a tu wyjeżdża jeden z głównych bohaterów i ogłasza, że on to w sumie ma wywalone na to spotkanie. Skoro już ten przeklęty PZPN go zmusza, to zagra. Ale rezerwami. Może głębokimi, może nie.

Jaki obraz wyłania nam się teraz z relacji na linii federacja – sztab szkoleniowy? Jedni sobie, drudzy sobie. A to przecież niejedyna rzecz, która miała wyglądać inaczej. Santos miał zamieszkać w Polsce, by szybciej i lepiej poznać naszą kulturę. Nie wiemy, gdzie mieszka, ale nauka, jak widać, idzie mu opornie. Miał zatrudnić w sztabie polskiego asystenta, ale nie zatrudnił. Miał jeździć na polską ligę, lecz nie jeździ. Miał być ambasadorem polskiej piłki, angażować się, spotykać, jeździć, żyć, a siedzi pochowany w szafie i wychodzi dopiero wtedy, gdy może bronić powagi meczu z Mołdawią i kpić sobie ze starcia z odwiecznym rywalem.

Tylko czyj jest to problem: Santosa czy federacji? Chyba jednak federacji, skoro to ona wychodzi w tej konfiguracji na niezbyt poważny organ. To przecież w gestii PZPN powinno być ułożenie sobie relacji z selekcjonerem. To Santos jest podwładnym Kuleszy, a nie odwrotnie. Nawet, jeśli obaj panowie mają odmienne zdanie, to wszelkie spory powinny zostać wewnątrz budynku przy Bitwy Warszawskiej. Centrala powinna ulepić sobie selekcjonera tak, by ten mówił w mediach dokładnie to samo, co ona. A już na pewno nie przedstawiał zdania diametralnie odmiennego niż linia PZPN-u. To pryncypialna reguła poważnych firm. A nasz związek chyba za taką chce się uważać.

A Santos…

Czy PZPN w ogóle z nim rozmawia?

A może te rozmowy wyglądają tak, jak small-talk Kuleszy z prezesem albańskiej federacji?

Zgrzyt jest ewidentny. Wcale nam nie chodzi o to, by Santos zlekceważył eliminacyjnego rywala, zwłaszcza że ten potrafił urwać punkty Czechom, którzy nas zlali. Naszym zdaniem można pogodzić i jedno, i drugie. I przygotować się na Mołdawię, i zagrać z Niemcami. Zastanawia nas tylko, co Santos chciał ugrać swoją wypowiedzią, w której śmieje się w twarz kibicom i sabotuje działania PZPN, a przy tym powątpiewa w swoich piłkarzy i lekceważy legendę polskiej piłki.

Po co? Chyba tylko po to, by sympatycy polskiej piłki chcący wybrać się na Narodowy stwierdzili: nie warto.

WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE:

Fot. FotoPyK

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
2
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?
Boks

Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik
5
Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Komentarze

219 komentarzy

Loading...