Końcówka września przyniesie jeszcze parę niszowych imprez, ale i tak nie ma wątpliwości – wielkie lekkoatletyczne emocje dobiegły praktycznie końca. To zatem dobra pora na podsumowania i prześledzenie, kto w tym roku robił szczególne wrażenie. Przed wami nasz ranking najlepszych lekkoatletów sezonu 2022.
Kogo zabrakło?
Paru znakomitych zawodników niestety nie załapało się do tego zestawienia.
Paweł Fajdek sięgnął w lipcu po piąty tytuł mistrza świata w rzucie młotem. Ale niestety – późniejsza impreza w Monachium nie poszła po myśli zawodnika Grupy Sportowej ORLEN. Trudno było zatem znaleźć dla niego miejsce w tak napakowanym gwiazdami rankingu.
Grant Holloway został natomiast w tym roku mistrzem globu zarówno pod dachem, jak i na stadionie. I na dodatek wyrównał halowy rekord świata. Gdybyśmy mogli umieścić go na jedenastym miejscu w rankingu, to byśmy to zrobili. Ale zdecydowaliśmy się na stworzenie „TOP10”.
Noah Lyles, Michael Norman, Alison Dos Santos oraz Ryan Crouser – oni również sięgnęli po złoto MŚ w Eugene. Byli w ostatnich miesiącach w znakomitej formie. Ale – mamy wrażenie – nieco gorszej, niż zawodnicy, których przedstawimy wam poniżej.
10. Shelly-Ann Fraser-Pryce
Zaczynamy od weteranki i legendy lekkoatletyki. Jamajka przygotowała już kapitalną formę na ubiegłoroczne igrzyska. Mogliśmy mówić, że to był jej „łabędzi śpiew”. Że medale w Tokio idealnie zwieńczyły jej karierę. Ale Shelly-Ann miała inne plany. I na tegoroczny sezon zbudowała jeszcze wyższą dyspozycję, wracając na sprinterski tron.
Podczas mistrzostw globu w Eugene na dystansie 100 metrów nie sprostała jej ani Shericka Jackson, ani Elaine Thompson-Herah. 35-latka zdobyła też srebro na 200 metrów oraz srebro w sztafecie 4×100 (nieco rozczarowujące, bo jednak Jamajki były murowanymi faworytkami do złota).
Mimo swojego wieku Fraser-Pryce startowała często i na całym świecie. Przegrała tylko jeden bieg na setkę (we wrześniu, w Belgii) i aż siedmiokrotnie (!) schodziła na tym dystansie poniżej bariery 10.70. To pokazuje, że znakomicie biegała nie tylko podczas imprezy docelowej. Była po prostu szalenie regularna, o czym mogliśmy się przekonać też na Memoriale Kamili Skolimowskiej w Chorzowie.
9. Naffisatou Thiam
Osoby śledzące zmagania Adrianny Sułek mogły się przekonać, jak mocna jest Belgijka. W tym roku wygrała rywalizację wieloboistek na mistrzostwach świata oraz mistrzostwach Europy. Zabrakło jej tylko jednego krążka – z halowych mistrzostw globu. Tej imprezy jednak nie potraktowała priorytetowo, niemal kompletnie rezygnując zresztą z występów na hali (nie licząc dwóch… biegów na 60 metrów przez płotki).
Oczywiście, z perspektywy czasu decyzja Thiam okazała się słuszna. Na mistrzostwach Starego Kontynentu nie miała sobie równych, pozostałe wieloboistki biły się o drugą pozycję (którą ostatecznie wywalczyła Polka). W Eugene natomiast musiała się trochę napocić, bo znakomitą formę na tę imprezę przygotowała Anouk Vetter (kapitalne wyniki w kuli oraz oszczepie). Holenderce i tak jednak zabrakło osiemdziesięciu punktów do dwukrotnej mistrzyni olimpijskiej.
Thiam co prawda w przeszłości miała lepsze sezony. Mówimy w końcu o wieloboistce, która jako jedna z czterech w historii przebiła magiczną barierę 7000 punktów (w 2017 roku). Belgijka wciąż była jednak ostatnio znakomita i – patrząc na jej wiek, wciąż tylko 28 lat – powinna być też główną faworytką do zdobycia kolejnych złotych medali MŚ oraz igrzysk olimpijskich. Choć oczywiście konkurencja – w której znajduje się też Sułek – na pewno będzie chciała pokrzyżować jej plany.
8. Gudaf Tsegay
To prawdopodobnie najmniej kojarzona zawodniczka w naszym zestawieniu. Etiopka biega bowiem na niespecjalnie medialnych dystansach, jakimi są 1500 oraz 5000 metrów. Trzeba jednak przyznać, że ma za sobą znakomity rok, podczas którego sięgnęła po złoto i srebro mistrzostw świata, a także złoto halowych mistrzostw globu.
Wrażenie robi też, jakie zawodniczki pokonywała. To Tsegay wygrała bieg w Eugene na 5000 metrów, w którym z podium minęła się Sifan Hassan, jedna z najlepszych lekkoatletek ostatnich lat. Na tej samej imprezie jej wyższość (tyle że na 1500 m) musiały też uznać Laura Muir oraz Sofia Ennauoi. Na hali Etiopka natomiast nie tylko zdobyła złoto, ale pobiła rekord HMŚ, wbiegając na metę… 5 sekund przed rywalkami.
25-latka, która była już medalistką igrzysk w Tokio, weszła zatem na naprawdę wysoki poziom. W przyszłym roku okaże się, czy to był szczyt jej możliwości, czy wspomniana Hassan zyska niezwykle mocną rywalkę na długie lata.
7. Femke Bol
22-letnia Holenderka znalazła się w naszym rankingu, mimo tego, że… nie została w tym roku mistrzynią świata. Wzięliśmy jednak uwagę to, z jakimi dominatorkami przegrywała podczas imprez w Belgradzie oraz Eugene. Najpierw musiała uznać wyższość Shaunae Miller-Uibo (płaskie 400 m), a potem Sydney McLaughlin (400 m przez płotki). Obie biegaczki jeszcze zobaczycie w tym rankingu. Doceniliśmy też wszechstronność Bol – bo równie dobrze radziła sobie w rywalizacji płotkarek i sprinterek. Była też perłą w koronie holenderskiej sztafety.
Nie do przecenienia jest również, że Femke zgarnęła w tym roku aż siedem medali! HMŚ przyniosły jej dwa srebra, mistrzostwa świata również, a mistrzostw Europy przywiozła już trzy złote krążki. Ten dorobek mógłby być jeszcze okazalszy, gdyby nie dyskwalifikacja sztafety Holenderek podczas drugiej z tych imprez.
Tak więc: Femke Bol biegała w tym roku niezwykle często, szybko i regularnie. A jej indywidualne czasy na dwóch dystansach wybijały się w historycznych tabelach (52.27 to w końcu czwarty wynik wszech czasów na 400 metrów ppł). Trudno nam było zatem nie umieścić jej w tym rankingu, choć oczywiście można się kłócić, czy nie powinna się znaleźć za plecami Tsugay oraz Thiam.
6. Shaunae Miller-Uibo
To nie był najlepszy w karierze sezon bahamskiej biegaczki. Nie zbliżyła się do swojej życiówki na 400 metrów, nie nokautowała rywalek aż tak, jak podczas igrzysk olimpijskich w Tokio. Ale jej dokonania na przestrzeni paru miesięcy i tak są imponujące.
Przede wszystkim – Miller-Uibo ugrała złoty dublet, wygrywając rywalizację na 400 metrów podczas halowych mistrzostw świata oraz mistrzostw świata na stadionie. Z ośmiu finałowych biegów na tym dystansie nie wygrała tylko jednego (w Katarze była trzecia z czasem 51.84). Generalnie nie może mieć sobie nic do zarzucenia. Na ten moment żadna biegaczka w stawce nie jest w stanie jej zagrozić – wypada chyba czekać, aż Sydney McLaughlin przerzuci się z płotków na bieganie na płaskim. Wtedy dopiero Shaunee zyska godną rywalkę.
Dlaczego jednak 28-latka nie znalazła się w tym rankingu wyżej? Zabrakło jej… lepszych czasów. Trudno oczekiwać, żeby pobiła rekord świata Marity Koch (będący pewnie najbardziej wyśrubowanym wynikiem w lekkoatletyce), ale też ani razu nie biegała w tym sezonie poniżej 49 sekund. A dobrze wiemy, że ją na to stać.
5. Tobi Amusan
Nigeryjka jest jedną ze słabiej rozpoznawalnych postaci w naszym rankingu i trudno się temu dziwić. Sezon 2022 był dla niej pierwszym w karierze, podczas którego błyszczała pełnym blaskiem. Wcześniej przebiła się przez różne szczeble, mijała się z medalami dużych imprez i raczej znajdowała się poza radarem.
To w sezonie 2022 się zmieniło, bo Tobi to już nowa rekordzistka świata na 100 metrów przez płotki z wynikiem 12.12 s. Co ciekawe – jeszcze szybciej pobiegła w finale mistrzostw świata w Eugene (12.06), ale jej wynik nie przedostał się do historycznych tabel przez zbyt mocny wiatr. Amusan zdobyła wówczas złoto, była też najlepsza w rywalizacji płotkarek w Diamentowej Lidze, a także dołożyła laury mniej prestiżowych imprez – mistrzostw Afryki oraz Igrzysk Wspólnoty Narodów.
Nigeryjska lekkoatletka nie dominowała co prawda tak mocno, jak choćby Armand Duplantis, bo jednak nie we wszystkich mityngach zajmowała pierwsze miejsce. To sprawiło, że w naszym rankingu zajęła „zaledwie” piątą pozycję. Krytycy mogą też powiedzieć, że jej historyczne wyniki wzięły się z technologicznego postępu, super-butów, jakimi dysponują biegaczki. Cóż, nie ma co ukrywać, że poziom rywalizacji płotkarek w tym roku był najwyższy w historii.
Ale jednak to Tobi Amusan w tej piekielnie mocnej stawce zazwyczaj okazywała się najlepsza.
4. Jakob Ingebrigtsen
Norweg nie mógł się znaleźć wyżej w tym rankingu, ponieważ – w przeciwieństwie do zawodników na miejscach 1, 2 i 3 – nie zanotował perfekcyjnego sezonu. Nie pobił rekordu świata na stadionie (choć zrobił to na hali, na dystansie 1500 m), nie wygrał też wszystkich biegów, w których brał udział.
Jego medalowa pula z tego roku i tak robi jednak piorunujące wrażenie. Zacznijmy wyliczankę: Jakob w marcu zdobył srebrny medal na dystansie 1500 metrów podczas HMŚ w Belgradzie. Potem pojawił się na mistrzostwach świata, z których przywiózł złoto (5000 m) oraz ponownie srebro (1500 m). No i zakończył wszystko zdominowaniem mistrzostw Starego Kontynentu, sięgając po dwa złota (5000 oraz 1500 m).
Zdarzało się zatem, że ktoś był mocniejszy od Norwega. Najpierw zaskoczył go Samuel Tefera, potem Jake Wightman. Ale jednak Ingebrigtsen i tak sporo wygrywał. Należy też docenić jego wszechstronność i kondycję – nie każdy potrafi podczas jednych zawodów wziąć udział w rywalizacji na dwóch dystansach i zdobyć dwa medale.
22-latek w sezonie 2022 roku doszlifował swoje CV. Jest już nie tylko mistrzem olimpijskim, ale mistrzem świata oraz wielokrotnym mistrzem Europy. A nic nie wskazuje na to, żeby w kolejnych latach nie zanotował progresu.
3. Yulimar Rojas
U charyzmatycznej Wenezuelki zmienia się niewiele. Zdominowała kolejny sezon trójskoku i znowu pobiła absolutny rekord świata. Tym razem dokonała tego na hali, zgarniając przy okazji złoto HMŚ, a potem okazała się też najlepsza na mistrzostwach globu w Eugene. A więc generalnie – zdobyła wszystko, co było do zdobycia. Nie mogła więcej.
Nikt nie może mieć wątpliwości, że mamy do czynienia z najlepszą trójskoczkinią w historii. Rojas od igrzysk w Rio de Janeiro, z których jako 20-latka przywiozła srebrny krążek, przegrała tylko siedem zawodów trójskoku i tylko raz wypadła z czołowej dwójki. Zazwyczaj, kiedy jej rywalki marzą o granicy 15 metrów, ona spokojnie ją przekracza. I wygrywa konkurs z przewagą nawet metra nad resztą stawki – co w jej konkurencji jest po prostu przepaścią.
Czy jest jeszcze coś, czego Yulimar Rojas może dokonać? Zapewne w kolejnych sezonach postara się o wyśrubowanie swojego rekordu globu (może nawet powyżej 16 metrów). Istnieje też szansa, że częściej będziemy ją widywać w skoku w dal. Bo to kolejna konkurencja, do której ma naturalne, niesamowite predyspozycje.
2. Sydney McLaughlin
Żadna kobieta na świecie nie biega tak sprawnie na dystansie 400 metrów, jak Amerykanka. I mówimy zarówno o rywalizacji płotkarskiej, jak i prawdopodobnie tej po płaskim. Bo kiedy McLaughlin musiała pomóc koleżankom w sztafecie 4×400, to wykręciła wprost fenomenalny międzyczas, wynoszący 47.91!
To była wisienka na torcie, pokaz mocy podczas mistrzostw świata w Eugene. Najgłośniejszym echem odbiło się oczywiście to, co Sydney zrobiła w finale biegu na 400 metrów przez płotki. Nie tylko zdobyła złoty medal, nie tylko zdystansowała mocną Femke Bol, ale po raz kolejny w karierze ustanowiła rekord świata.
I to jaki rekord! 50.68 to wynik wprost nie z tej ziemi. Przecież jeszcze niedawno gorszą życiówkę na 400 metrów (tak, płaskie 400 metrów) miała… Natalia Kaczmarek. McLaughlin płotki po prostu nie przeszkadzają. Ona wprost nad nimi lata, ma fenomenalną technikę oraz zdolności motoryczne.
Nie byłoby przesadą powiedzieć, że McLaughlin to talent, który na bieżni pojawia się raz na kilkanaście lat. Oglądajmy jej występy i podziwiajmy.
1. Armand Duplantis
Wiedzieliśmy, że Armand Duplantis musi znaleźć się w pierwszej dwójce tego rankingu. Pytanie, które należało postawić, brzmiało: czy powinien być wyżej niż fenomenalna Sydney McLaughlin? Uznaliśmy, że owszem. Zadecydowało parę czynników.
Przede wszystkim – Szwed aż trzykrotnie bił w tym roku rekord świata (Amerykanka zrobiła to dwa razy). Oczywiście najwyższą formę prezentował podczas najważniejszych imprez, podobnie jak Sydney, ale też startował zdecydowanie częściej. Płotkarka tymczasem miała dość spokojny sezon – tylko raz zdecydowała się na start poza terytorium USA.
Zwycięzcą naszego rankingu jest zatem fenomen tyczki, który zanotował złoty hattrick. Był najlepszy na halowych mistrzostwach świata, mistrzostwach globu na stadionie oraz mistrzostwach Europy. Nikt nie miał do niego startu.
Dominacja Armanda Duplantisa zapewne przeciągnie się na jeszcze kolejny sezon. I następny, i następny, i możemy tak wyliczać. Przecież to zaledwie 22-letni chłopak, który już jest najlepszym zawodnikiem w historii swojej konkurencji…
Fot. Newspix.pl