Chrobry Głogów awansował do baraży o Ekstraklasę i ma szansę na pierwszy w historii awans do tej klasy rozgrywkowej. Na Dolnym Śląsku szykowali się na to od lat, powoli przekształcając ligowego średniaka w klub, który stać na walkę o coś więcej. O tym, jak zmienił się Chrobry i o efektach tych zmian opowiada nam Zbigniew Prejs, dyrektor klubu z Głogowa.
Po ostatnim meczu (4:0 z Zagłębiem – przyp.) nastroje w Głogowie są chyba fantastyczne?
Oczywiście. Fajny mecz, pewne zwycięstwo. Na jego fali trzeba jechać na Arkę i podjąć walkę. Założenia z tego roku zrealizowaliśmy: powalczyliśmy o Pro Junior System, Dominik Piła zadebiutował w reprezentacji U-20. Mówiłem, że celem jest baraż i nawet gdybyśmy przegrali, to do ostatniej kolejki byliśmy w grze. Trochę jakości, zaangażowanie i jesteśmy w wymarzonym miejscu. Mamy stabilny klub, trzeba mieć też cele sportowe, a te zrealizowaliśmy.
Czasami gdy klub z drugiego szeregu walczy o awans czy baraże pojawiają się teorie, że komuś awans jest nie na rękę. Obaliliście je w pół godziny, strzelając cztery gole Zagłębiu Sosnowiec.
Walczyliśmy przez cały rok, nie tylko o te baraże. Nasze rezerwy są najmłodszym zespołem w czwartej lidze, grając tylko młodzieżowcami i dwoma starszymi chłopakami, którzy nadal mają szansę dołączyć do pierwszego zespołu, jesteśmy liderem rozgrywek z trzema punktami przewagi. Chcemy walczyć o awans do trzeciej ligi. CLJ U-15 ma dwa punkty przewagi, chcemy się utrzymać. U-17 ma sześć punktów przewagi nad drugim zespołem, chcemy powalczyć i tu. Siedem lat w SMS-ie, ponad 230 uczniów, 136 w internacie. W granicach 700 w całej akademii. Bez zaangażowania właściciela i dyrektora szkoły, tak skutecznego rozwoju szkolenia by nie było. Mamy 34 zespoły, gramy w ponad 20 ligach, nie myślimy tylko o pierwszym zespole, bo jesteśmy spółką miejską, żyjemy głównie dzięki 3 milionom z miasta. Szanujemy te pieniądze, jesteśmy dużo większą firmą niż pierwsza liga. Świadczymy wiele usług, jest coś za coś. Społeczeństwo daje nam coś w podatkach, my mu to zwracamy. Chcemy, żeby dzieci się u nas rozwijały, bez różnicy, czy przyjdą do nas na tydzień, pięć czy dziesięć lat. Klub z 65-tysięcznego miasta, o budżecie między 5 a 6 milionów ma mieć funkcję społeczną, ale też musi cenić pieniądze, walczyć o jak najwyższe cele i na tym zarabiać. Otrzymaliśmy pieniądze z systemu solidarnościowego za Adriana Benedyczaka, w Ekstraklasie gra teraz Krzysztof Kubica, Czesław Michniewicz powołał do gry Kamila Pestkę i Mateusza Wieteską. Oni wszyscy byli u nas przez rok, ale się pokazali.
Jak pan tak wylicza sukcesy w piłce młodzieżowej, to można być pod wrażeniem, bo operujecie w trudnym regionie. Dolny Śląsk jest najeżony klubami.
Tracimy chłopców na rzecz innych klubów, ale nie można ograniczać im przejścia gdzieś indziej, jeśli to jest rozwojowe. Zagłębie Lubin i Śląsk Wrocław skautują naszych piłkarzy, ale i my to robimy. Zagłębie co roku robi mocny przesiew, jak ktoś odpada, to my go bierzemy. Jak w „Piśmie Świętym” – czasami kamień odrzucony przez budujących staje się kamieniem węgielnym. Oni, prowadzeni dłużej i spokojniej, dają jakość naszej akademii. Nie wolno stanąć w narożniku, wystawić ręce przed siebie i się bronić. Musimy mieć swoją strategię, pracować dłużej i spokojniej, ale w ten sposób też możemy mieć dobre grupy.
Zarabiania na piłkarzach, o którym pan wcześniej wspomniał, w Głogowie długo brakowało. Nawet na tych odbudowanych tutaj, bo mieliście dużą skuteczność w zewnętrznych ruchach, ale nie przekładało się to na zyski z transferów.
Zawsze braliśmy piłkarzy z wolnego transferu na rok, więc nie było za bardzo możliwości, żeby się zabezpieczyć. Coś za coś. Ale niech pan popatrzy na opłaty transferowe: zapłaciłem rok temu 38 tysięcy, a w tym roku 111 tysięcy. Przedłużyłem kontrakty Roberta Mandrysza, Mavroudisa Bougaidisa, Olivera Prażnowskiego, Mikołaja Lebedyńskiego, mamy na kolejny rok Rafała Leszczyńskiego, Mateusza Bochnaka. Wyszło drożej, ale kręgosłup jest zachowany. W tej opłacie menadżerskiej, jeśli klub dobrze przygląda się zawodnikom, jest wartość. Jeżeli brałem zawodników i miałem opłaty ok. 40 tysięcy zł, a teraz było jej ponad 100 tysięcy, to jakość jest inna. Statystyk i obserwacji się nie przekłamie, mamy dużo lepszych zawodników i większą jakość w grze.
Zmieniacie też podejście, nie chcecie tak łatwo odpuszczać zawodników.
Nie, chcemy unikać takich sytuacji, że mamy dwóch stoperów, którym kończą się kontrakty. Staramy się dawać kontrakty na dwa, trzy lata, wtedy się spokojnie pracuje. Zabezpieczamy się wyższymi kwotami odstępnego. Wiadomo, że jest ryzyko, zawsze jest, ale to się opłaca. Bez ryzyka się nie zarobi. To trwało, trzeba było to budować tak jak akademię, planować strategiczne posunięcia co do pewnej grupy zawodników. Oczywiście łatwo się opowiada, jak wszystko wychodzi, byłoby trudniej, gdybyśmy walczyli o utrzymanie, czy byli w środku tabeli. Mamy fajny czas, osiem lat w pierwszej lidze, bez skandali. Jesteśmy wypłacalni, dobrze zarządzani, oby tak dalej.
Wyrobiliście sobie opinię dobrego pracodawcy, do którego zawodnicy chcą trafić.
Nie ci z górnej półki, ale stać nas przy mądrym gospodarowaniu budżetem na dwa duże wzmocnienia. Jaką jakość dał nam Michał Rzuchowski, który przyszedł do nas dopiero we wrześniu? Na średniactwie daleko się nie zaleci, pierwsza liga jest mocna, a co będzie w następnym roku? Spadły kluby o dużym znaczeniu, awansowały te z historią, kibicami i aspiracjami, zostanie kilka takich z ambicjami. Sztuką będzie się utrzymać na zapleczu Ekstraklasy. Przy obecnym systemie 12 drużyn walczy o awans, sześć o utrzymanie, walka trwa do końca. My po ostatnim meczu mogliśmy skończyć na dziewiątym miejscu.
Byłoby lekkie rozczarowanie?
Bardzo duże, nie ukrywamy tego. Bałem się tego, że nie dowieziemy baraży, bardziej niż porażki. Zaraz byłyby oskarżenia, że zarząd, dyrektor, piłkarze odpuścili, bo budżet jest mały. Walczyliśmy o całą pulę, zawodnicy mają obiecane premie za awans, nie cyrkujemy. Chrobry idzie na wojnę, walczymy o historyczne osiągnięcie dla Głogowa. Robimy wszystko, żeby pomóc chłopcom w tej walce.
A jest lekki niedosyt, że nie udało się wywalczyć piątego miejsca? Różnica nieduża, a teraz trzeba jechać do Gdyni.
Nie. Bałem się, że jak będziemy mieli pewny awans do baraży, to coś odpuścimy. Byłem zadowolony, że gramy mecz o wszystko u siebie. Mówiłem sobie: po co grać w barażach, jeśli mamy ten mecz przepchać? Chcieliśmy pokazać, że jesteśmy godni gry o Ekstraklasę, pewnie wygrać, a nie liczyć na szczęście. Nie kalkulowałem czy to będzie czwarte, piąte czy szóste miejsce. Chciałem, żeby była gra do końca, tak jak było. Do meczu z Arką wszyscy będą tym żyć i się cieszyć, poranek w Głogowie będzie uśmiechnięty. Hutnicy i górnicy będą mieli o czym mówić jadąc do pracy. Śląsk się utrzymał, Zagłębie się utrzymało, Miedź awansowała, a teraz jeszcze Chrobry ma szansę. Nie ma czym się martwić, można się tylko cieszyć!
Jaki konkretnie był wasz budżet na ten sezon?
Zakładaliśmy budżet sięgający 6 milionów złotych. Fizycznie nie mamy takiego zabezpieczenia, tylko założenie, że trzeba to będzie wygospodarować większymi przychodami – mając w szufladce, że zdobędziemy premię za Pro Junior System i spokojnie sobie poradzimy. Od trzech lat balansowaliśmy w granicach 5 – 5,5 milionów. Mówię tu o całym pionie sportowym: z wyjazdami, leczeniem itd. Bez utrzymania boisk, bo na obiekty mamy dodatkowy milion. Z miasta dostajemy trzy miliony, więc jeśli chcemy mieć wyższy budżet, musimy to wypracować i włożyć do wspólnego garnka. Mam swoje paragrafy, wewnętrznie kontrolujemy budżet pionu sportowego.
IVAN DJURDJEVIĆ W CHROBRYM – JAK ROZWIJAŁ SIĘ TRENER I ZESPÓŁ?
Pod względem finansowym plasujecie się też na szóstym miejscu w lidze czy niżej?
Pewnie niżej, nie wszyscy podają rzetelne dane. Niektórzy podają tylko to, ile kosztuje pierwszy zespół. Mamy bardzo poważnie prowadzoną spółkę, podajemy wszystko. Jakby pan mi powiedział, żebym pokazał ile poszło na leczenie, na wodę, na transport grup młodzieżowych, to momentalnie mam ten wynik. Nie ma tu żadnego zakłamania, nawet po przecinku. Jak na coś brakuje, to muszę przenieść z innego celu, zabezpieczyć środki, żeby nie było za moment długów.
Jesteście jednym z niewielu klubów z „czystym” przodem koszulki. Ktoś się odzywa?
Na nieszczęście jeszcze nie. Staramy się, ale nie mamy takiego potencjału kibicowskiego, nie sprzedajemy wielu koszulek. Może ostatnie mecze nam w tym pomogą. Sam pan mówił o silnym regionie dolnośląskim: tak samo jest, jeśli chodzi o przemysł. Monopolistą jest kombinat, innym spółkom trudno jest tu zaistnieć, bo nie dorównają mu finansowo. Kombinat ma swój klub, którym jest Zagłębie i trudno jest znaleźć tak silną spółkę, która byłaby w stanie wyłożyć duże pieniądze na sponsoring. Żyjemy z małych, lokalnych sponsorów i rozsądnego zarządzania. Z pierwszej ligi dostajemy 850 tysięcy, z Ekstraklasy możemy dostać 8,5 miliona, to byłby przeskok.
Z budżetem, o którym pan mówi, wasze miejsce to sukces ponad stan. Udało się wyprzedzić bogatszych.
Jest jeden handicap – nie mamy długów. Mamy też własne obiekty, czterech fizjoterapeutów, lekarza, pięć osób pracujących na zewnątrz. Mamy kriokomorę, saunę, baseny, leczenie – tego wszystkiego nie musimy szukać, nasze grupy mają tam zajęcia, regenerację. Dużo oszczędzamy na tym, że mamy bogate zaplecze i może nam ono służyć usługami i obiektami. Gdyby pan to policzył w rachunku usług, to byłyby to bardzo duże pieniądze.
PREJS: CHROBRY PŁACI TYLE, ILE MOŻE. INNI GRAJĄ NIEUCZCIWIE
Jakie są podstawy waszego sukcesu? Domyślam się, że padnie tu słowo cierpliwość. W trzecim roku pracy w Chrobrym Ivan Djurdjević wykręcił najlepszy wynik punktowy.
Tak zakładaliśmy, dlatego trochę wstrzymaliśmy się z przedłużeniem kontraktu, co kosztowało nas decyzję o odejściu trenera, który stwierdził, że może rozwijać się w klubie z większym potencjałem. Cierpliwość to cecha charakteru ludzi, którzy Chrobrym zarządzają. Nasze możliwości finansowe nie pozwalają na głupoty. Warto dobrze wyskautować trenera. U nas ma on pełne zaufanie, tworzy autorski zespół. Staramy się potem realizować jego zapotrzebowanie, on wie, na co sobie może pozwolić. Wspieramy go, nie możemy też żądać od niego wyników na miarę budżetu płacowego rzędu 6 milionów złotych, gdy my przeznaczamy na wypłaty 4 miliony. Znamy proporcje i rzetelnie oceniamy nasze możliwości. Staramy się to robić i póki co, po ośmiu latach w 1. lidze, to wychodzi. Mamy swoje małe, skromne sukcesy.
To na co zwróciliście uwagę w przypadku Ivana Djurdjevicia?
Zatrudniłem go jako człowieka. Jak trenerowi wychodzi, to wszyscy go noszą na rękach i nie potrzebuje wsparcia. Jak nie wychodzi to bije się w niego i w dyrektora, który go zatrudnił. Pracowałem trzy lata z Ireneuszem Mamrotem, dwa z Grzegorzem Nicińskim i wybrałem trenera, który będzie się z nami uczył. Miałem marzenia, żeby zrobić silną akademię i uważałem, że Ivan Djurdjević razem ze swoim asystentem Maciejem Stachowiakiem pracowali w dużej akademii. Liczyłem, że pomogą mi rozwinąć ten aspekt, bo nie nastawiałem się, że po czterech miesiącach pracy z pierwszym zespołem – bo tyle pracował w Lechu Poznań – niesamowicie rozwinie pierwszoligową drużynę. Zakładaliśmy, że to będzie trudne, choć nie aż tak trudne, jak się okazało, bo mocno się obiliśmy o rzeczywistość, wszyscy widzieli nas w roli spadkowicza, ale pokazaliśmy, że warto być spójnym i robić swoje. Djurdjević miał charakter, nazwisko i coś do udowodnienia jako trener. Chciałem, żeby pomógł nam w klubie peryferyjnym, ale takim ze strategią i ambicjami. Każda strona dała coś drugiej. Ivan wybił się u nas najmocniej, moim zdaniem obejmie mocny zespół i to będzie dla nas satysfakcja, bo wszyscy będą wspominać, że tutaj był.
Jest to też dobra reklama waszego klubu, bo trenerzy patrzą na was i widzą, że warto u was pracować. Jest komfort i zaufanie.
Nie ukrywam, że po Zagłębiu szepnąłem trenerowi, żeby się jeszcze zastanowił. Niech się martwi! Prowadzimy rozmowy, nie pora na nazwiska. Zawodnicy mają się skoncentrować na grze, trenera wybiorę ja z prezesem. Ale nie miałbym nic przeciwko temu, żeby trener zmienił decyzję.
Co w takim razie trener odpowiedział?
Nie chcę się bawić w takie odczyty. Byłem trochę zaskoczony, chcieliśmy, żeby trener został z nami jeszcze na rok. Po rozmowach i argumentach, że to dobry moment, że każdy swoje zrobił i się rozwinął, zaakceptowałem to. Razem z asystentem dobrze to wyważyli, wierzyli w awans do baraży i w to, że ich akcje wzrosną. Każdy ma swoje pięć minut i musi je wykorzystać. Mieliśmy fajne trzy lata, to młody szkoleniowiec, który ma szansę wejść na wyższy poziom. Sympatia do trenera Djurdjevicia została, pewnie przebiera już w ofertach i moje zapytanie będzie odebrane bardziej grzecznościowo niż jako oferta pracy, ale nie mamy do siebie żadnych uwag. Łączy nas coś więcej niż zwykła relacja dyrektor-trener.
Mówił pan, że nie czas na nazwiska, ale może pan chociaż potwierdzi, że w gronie tych nazwisk są Dominik Nowak i Enkeleid Dobi?
Tak.
To jeszcze jeden temat odnośnie trenera Djurdjevicia. Nie było obaw, że po oficjalnym ogłoszeniu decyzji potoczy się to tak, jak w przypadku Pogoni Szczecin i Kosty Runjaicia? Oni spuścili z tonu.
Przy rozmowie o przedłużeniu kontraktu trener Djurdjević powiedział, że musi być fair wobec piłkarzy. Nie byłem zwolennikiem takiego ogłoszenia, ale on powiedział, że budował szatnię i nie chce dwuznaczności i po spotkaniu ze mną ogłosi to zawodnikom. W następnym dniu poszło to plotkarską drogą w Polskę, więc musieliśmy wydać wspólny komunikat. Nie miałem możliwości manewru, musieliśmy zrobić to tak, żeby to wyglądało na poważny klub.
Na mecz z Zagłębiem przyszło ok. 1500 osób, to nie jest imponująca liczba. Macie plan na to, jak zwiększyć zainteresowanie piłką w Głogowie?
Wynik sportowy i rozbudowa stadionu. Musimy ją zrobić, jeśli awansujemy, złożyliśmy deklarację budowy nowocześniejszego obiektu. Nasz stadion jest fajny, lokalny, ale nie na te czasy. Muszą być nowoczesne łazienki, sklepiki, catering i wtedy możemy powalczyć o wygodnego kibica, jakim jest mieszkaniec Głogowa, pracujący często w kombinatach i w spółkach zależnych, dobrze zarabiający i przez to wymagający. Nasza pula usług jest widocznie za słaba.
Sporo na waszym obiekcie się działo, dostosowaliście go do warunków pierwszoligowych, ale we wniosku na Ekstraklasę pojawił się Grodzisk Wielkopolski. Jak długo musielibyście tam grać w przypadku awansu?
Jeżeli awansujemy, to w tym roku przystąpimy do projektowania i uzyskania pozwolenia na budowę. Nie będzie prowizorki, że postawimy brakującą trybunę na 1500 miejsc. Postawimy budynek przy ul. Wita Stwosza z krzesełkami z widokiem na stadion. To będzie wielofunkcyjny budynek, który będzie nam służył, bo przy rozbudowanej akademii nie mieścimy się już w obecnym. Chcemy mieć parter „piłkarski”, biura na pierwszym piętrze, pomieszczenia komentatorskie na drugim. Może też nowoczesna siłownia pod nasze usługi, nowoczesna salka konferencyjna, której nam w Głogowie brakuje, z parkingiem. Zrobimy to tak, żeby funkcjonowało to przez lata i przydało się nie tylko nam, ale i miastu. Jako Chrobry jesteśmy właścicielem obiektów i 14 hektarów powierzchni, ale stuprocentowym właścicielem Chrobrego jest miasto, więc będzie to rozważna inwestycja, która przyczyni się wszystkim. To będzie inwestycja rzędu 40-60 milionów. Trzy lat temu robiliśmy już wizualizację rozwoju, wiemy, czego chcemy. Nie wejdziemy na wariata – będzie projekt, kosztorys, pozwolenia, żeby nie było problemów z wykonawcą. Zapłacimy więcej za papiery, ale będzie rzetelność, a nie jak z niektórymi stadionami, że wpisano 100 milionów, a trzeba wydać 150.
JAK WYGLĄDA ZAPLECZE KLUBÓW W 1. LIDZE? CHROBRY JEDNYM Z NAJLEPSZYCH
Drugie miejsce w Pro Junior System to coś, czym można się pochwalić.
Spore pieniądze, na pewno je fajnie wykorzystamy – na rozwój, bazę, usprawnienie całej spółki. Jeśli nie awansujemy, nie będziemy zwiększać budżetu na piłkarzy, chcemy się trzymać swoich żelaznych zasad.
Opłacało się zatrzymać Dominika Piłę, ale jest lekka gorycz, bo jednak odejdzie za darmo.
Ekwiwalent wyniesie 50-60 tysięcy złotych, a zimą mogłem go oddać za 100-150 tysięcy. Co by to dało?
A nie można było wcześniej przedłużyć z nim umowy?
Miał trzyletni kontrakt, gdy go podpisywaliśmy, nie było przepisu o młodzieżowcu w Ekstraklasie. Kiedy się pojawił, to menedżer nie chciał przedłużyć umowy, bo wiedział, że Dominik się wybije. Zrobiłem tyle, ile było można, zabezpieczyłem go na okres bycia młodzieżowcem. Nie straciliśmy na tym, wypracował nam 3/4 punktów do PJS, więc nie mamy do niego żadnych uwag. Nie udało się dogadać, ale to nie byłyby dla nas nie wiadomo jakie zyski.
Można przypuszczać, że kilku podobnych piłkarzy się w Głogowie pojawi?
Są Maksym Iwanowicz i Eryk Pieczarka. Mamy długą listę młodych chłopaków. To byłoby nieszczęście, gdyby okazało się, że wychowaliśmy tylko Dominika. Oznaczałoby to, że to nie jest system, tylko przypadek. Jeśli będą następni, to będzie to oznaczało, że system działa. Budowałem go i mam nadzieję, że on się sprawdzi.
To jaki to system?
Bawimy się na pierwszym poziomie, aż przechodzimy do szóstej, siódmej klasy SMS-u. Wtedy staramy się, żeby mieć grupę 24 chłopaków, z czego część ściągamy z zewnątrz, do internatu. Mają sześć jednostek treningowych, trenują na naszych obiektach, autobus ich przywozi i odwozi, mają wsparcie psychologów i pedagogów, zabezpieczenie medyczne. Baseny, sauny – jak mówiłem. Obozy są, wprowadzamy skauting, oglądamy chłopaków, którzy walczą w naszych ligach, zapraszamy ich na testy. Jest praca trenerów, transferowanie coraz lepszych chłopaków. Gramy w silnej lidze, mamy silnej sparingi i turnieje, dbamy o ich rozwój, żeby nie pogubić ich po drodze przez zachowanie w szkole czy kontuzje. W każdej grupie selekcyjnej jest dwóch trenerów, jest dwóch trenerów bramkarzy. Na poziomie grup młodzieżowych mamy dwóch fizjoterapeutów i dwóch trenerów od zajęć motorycznych i specjalistycznych – dla poszczególnych pozycji. To ogromna liczba ludzi, struktura, z której Chrobry może być dumny. Przez siedem lat swojej pracy zmieniłem szkolenie w klubie. Zbudowaliśmy silne podstawy, szkolimy trenerów. To ich duże zaangażowanie i inicjatywa dały nam te CLJ-ki, bo nasz klub nie ma wielkich pieniędzy na ich pracę. To ich pasja i ambicja.
Wygląda to rozsądnie. Myślę, że jeśli udałoby wam się awansować, to nawet gdybyście walczyli o utrzymanie, nie byłoby tak, że Chrobry zacznie się bawić w masowe ściąganie piłkarzy i przepalanie pieniędzy, żeby tylko utrzymać się w lidze.
Kręgosłup zespołu zostaje. Damy godne podwyżki, ściągniemy pięciu-sześciu piłkarzy na poziom Ekstraklasy po 25-35 tysięcy złotych, żeby to były wzmocnienia. Będziemy trzymać budżet, bo dla nas wstydem nie będzie spadek. Będziemy chcieli się oczywiście utrzymać, ale nie pozwolimy sobie na to, żeby spaść i mieć długi.
Znajomy ze środowiska powiedział mi, że jeśli Chrobry awansuje, to zdobędzie najmniejszą liczbę punktów w historii Ekstraklasy.
Trzeba się z tym spotkać i zderzyć, co tu gdybać? Jak przyjdzie do walki to będziemy liczyć punkty. Nie jeden nas już spuszczał z 1. ligi, a walczymy o Ekstraklasę. Kto przypuszczał, że Legia przegra 17 spotkań? Albo że Wisła Kraków spadnie?
Pewnie nikt.
Teraz porównanie: czy jeśli Chrobry spadłby z najmniejszą liczbą punktów, a obok niego spadłyby Wisła Kraków i Bruk-Bet, to byłby to wielki wstyd? Ktoś musi walczyć o mistrzostwo, ktoś musi spaść, ktoś awansować. Dziwię się, że zarządzający klubami tego nie wiedzą i robią głupie ruchy, żeby się utrzymać. Potem są siedmiomilionowe długi. Kto wchodzi do tej bajki, ten wie, że raz będzie walczył o sukces, raz o utrzymanie.
W przypadku braku awansu trzeba się spodziewać exodusu zawodników?
Nie. Dwaj bramkarze mają kontrakty na kolejny sezon. Bougaidis, Prażnowski, Bochnak, Mandrysz, Lebedyński, Machaj, Kolenc też je mają. Może odejść Rzuchowski, Piła, Dennis van der Heijden i Marcel Ziemann. Na pewno będę chciał przedłużyć umowy z Michałem Michalcem i Michałem Ilków-Gołębiem, bo oni swoje dają, zwłaszcza gdy powalczymy o trzecią ligę w rezerwach.
Jeśli awansujecie, to ci piłkarze zostaną?
Na pewno nie Holender. Z Rzuchowskim rozmawialiśmy i będziemy rozmawiać. Ziemann zawsze marzył o tym, żeby grać w lidze niemieckiej i podobno ma taką możliwość. Jeśli odejdzie, to tam, bo tam mieszka jego rodzina. Ale wciąż jest to do dogadania. Nie mamy się czego bać, mamy silny kręgosłup.
Nie ma strachu, jest optymizm.
Po co się bać? Jesteśmy poukładani, boisko nas zweryfikuje.
WIĘCEJ O 1. LIDZE:
- Najlepsi snajperzy-weterani i młodzi napastnicy w 1. lidze
- Krzepisz: Po treningach z Milikiem inaczej oglądało się mundial [WYWIAD]
- Twierdza Głogów i rekord Leszczyńskiego. Najlepsi gospodarze w 1. lidze
- Odrodzony – Łukasz Zjawiński odżył w Nowy Sączu
- Jak dorastał Hubert Adamczyk?
- Szydełko: Polska piłka skorzysta na większym ruchu na karuzeli
fot. Newspix