Reklama

Szok w Łodzi. Arka zlała Widzew

redakcja

Autor:redakcja

25 lutego 2022, 22:56 • 3 min czytania 22 komentarzy

Zanosiło się na ciekawy, wyrównany mecz na szczycie 1. ligi. Ale w sumie – mecz zwyczajny. Tymczasem w drugiej połowie defensorzy Widzewa Łódź i napastnicy Arki Gdynia uznali, że chcą jednak dokonać czegoś nieoczekiwanego. Efekt? Żółto-niebiescy zaliczają niezwykle imponujące wejście w rundę wiosenną, podczas gdy łodzianie muszą z pokorą przyjąć na głowę zimny prysznic. 2:5. To robi wrażenie.

Szok w Łodzi. Arka zlała Widzew

Widzew – Arka. Sekret w stałych fragmentach

Trzeba powiedzieć, że od samego początku oglądało się to spotkanie po prostu kapitalnie. Było wszystko – tempo, odważna gra z obu stron, zacięta walka o dominację w środku pola. No i efektowne gole. Już w szóstej minucie ekipie gości prowadzenie dał Adam Deja. Pomocnik Arki Gdynia przypomniał, dlaczego niemal odruchowo bywa nazywany zawodnikiem, który „potrafi uderzyć z dystansu”. Trafił do siatki w spektakularnym stylu.

Mocna kandydatura do bramki sezonu.

Reklama

Arka zresztą na tym nie poprzestała. Kilka chwil później mogła podwyższyć prowadzenie, ale akcję nie najlepiej rozegrał Karol Czubak. Abstrahując jednak od błędu gracza żółto-niebieskich, zastanawiająca była postawa Widzewa w defensywie. Olbrzymie odległości między formacjami, a także poszczególnymi formacjami. Co tu dużo mówić, łodzianie nie wyglądali na odpowiednio zorganizowanych w tyłach. Sprawiali wrażenie zespołu, który może zostać z łatwością rozerwany jednym dobrym otwierającym podaniem. Być może trener Janusz Niedźwiedź uznał po prostu, że najlepszą obroną jest atak. Bo należy też zaznaczyć, że gospodarzy stracony gol nie załamał – szybko się otrząsnęli po tym ciosie i zaczęli kreować zagrożenie pod bramką Arki.

Świetną szansę po stałym fragmencie gry zmarnował choćby Paweł Zieliński. Niebezpieczny był Dominik Kun. Ale na wyrównujące trafienie przyszło łodzianom zaczekać aż do 38. minuty. I znów bramka padła po bezpośrednim uderzeniu z rzutu wolnego. Tym razem zaimponował Radosław Gołębiowski. Choć w jego przypadku bardziej należy chwalić spryt i precyzję niż soczystość strzału, tak jak to było w przypadku gola dla Arki.

Widzew – Arka. Szok w drugiej połowie

Zanosiło się zatem w Łodzi na wyrównaną, zajadłą walkę o trzy punkty. Miała swoje argumenty Arka, miał je i Widzew. Z tym większym zdumieniem obserwowaliśmy rozwój wypadków po przerwie. Kiedy w 50. minucie Hubert Adamczyk wykorzystał (choć ledwo-ledwo) rzut karny, naturalnie jeszcze nie było powodu, by pogrzebać szanse gospodarzy na trzy punkty. Ale pięć minut później było już 1:3. A zaraz potem 1:4. Defensywa Widzewa, chwiejna już w pierwszej połowie, w drugiej odsłonie spotkania posypała się jak domek z kart. I należy tutaj oddać honor Ryszardowi Tarasiewiczowi, ponieważ gdynianie perfekcyjnie wykorzystali słabości swoich oponentów. Chciał Widzew otwartego futbolu, chciał grać wysoko ustawioną linią defensywy?

No to został wypunktowany. Większa skuteczność żółto-niebieskich w wyprowadzaniu kontrataków i byłoby jeszcze boleśniej.

Oczywiście nie jest tak, że gospodarze po utracie czwartego gola zupełnie siedli. Przeciwnie, ambitnie rzucili się do odrabiania strat. Na niespełna 20 minut przed upływem podstawowego czasu gry gola po uderzeniu z niezwykle ostrego kąta zdobył Fabio Nunes, generalnie pod bramką Kacpra Krzepisza działo się sporo. Tyle, że bez konkretów. Tymczasem Arka? Sześć strzałów celnych, pięć bramek. Łodzian dobił bowiem Christian Aleman, który efektowną podcinką wykorzystał drugi w dzisiejszym spotkaniu rzut karny. Inna sprawa, że można mieć pewne wątpliwości, czy ta jedenastka się przyjezdnym należała.

Reklama

Tak czy owak, Arka trzy punkty zgarnęła dziś zasłużenie. Zawodnicy Tarasiewicza zamordowali oponentów intensywnością w kontratakach. Świetne zawody rozegrał wspomniany Adamczyk, mnóstwo kłopotów rywalom sprawiał Czubak, napracowali się Milewski i Deja. Widzew na tak duże lanie być może nie zasłużył, ale ma nad czym myśleć trener Niedźwiedź, bo tak wesołą twórczość w defensywie zdoła skarcić nie tylko Arka.

WIDZEW ŁÓDŹ – ARKA GDYNIA 2:5 (1:1)

(R. Gołębiowski 38′, F. Nunes 72′ – A. Deja 6′, H. Adamczyk 50′, K. Czubak 55′, O. Kobacki 57′, C. Aleman 53′)

WIĘCEJ O 1. LIDZE:

fot. FotoPyk

Najnowsze

1 liga

Komentarze

22 komentarzy

Loading...