Reklama

Renesans Fiorentiny, renesans Piątka?

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

06 stycznia 2022, 19:57 • 11 min czytania 13 komentarzy

Krzysztof Piątek nie ma nic do stracenia. Cieszynka z pistoletami nie robi już na nikim wrażenia. Gromkie „Pio, pio, pio” przebrzmiało. Sześćdziesiąt milionów sumarycznie wydane na niego przez Milan i Herthę, to nie tylko nocne zmory księgowych obu klubów, ale też smutny dowód efemeryczności osobliwego wynaturzenia, jakim był sezon 2018/19 w wykonaniu polskiego napastnika. Teraz dwudziestosześciolatek wraca do Serie A, udaje się na wypożyczenie do Fiorentiny i spróbuje znów nakierować ścieżkę swojej kariery na właściwe tory. Co go czeka w stolicy Toskanii?

Renesans Fiorentiny, renesans Piątka?

To wyjątkowo niewygodna prawda, ale ostatni raz Viola liczyła się w Serie A jeszcze za czasów florenckiej kadencji Paulo Sousy. „Gra była piękna, a wyniki dobre”, podsumowywał w rozmowie z nami włoski dziennikarz David Fabbri. Portugalczyk zaimplementował sporo innowacyjnych pomysłów taktycznych, rozwinął lub stworzył kilku piłkarzy z Federico Chiesą na czele, namieszał w ligowej stawce i… odszedł skonfliktowany z władzami klubu, które twierdziły, że oczekiwania transferowe i koncepcyjne Sousy rozmijały się z faktycznymi możliwościami Fiorentiny. W następnych latach toskański klub popadł w marazm i stagnację.

  • 2017/18: 8. miejsce w tabeli,
  • 2018/19: 16. miejsce w tabeli,
  • 2019/20: 10. miejsce w tabeli,
  • 2020/21: 13. miejsce w tabeli.

Ani Stefano Pioli, ani Vincenzo Montella, ani Giuseppe Iachini, ani Cesare Prandelli nie zbudowali na Stadio Artemio Franchi niczego trwałego, choć były ku temu możliwości. Ten sezon ma być przełomem.

Z żebrakami na szczyt. Sousa zbudował graczy i ostatni sukces Fiorentiny

Co wymyśli Italiano?

Rocco Benito Commisso, właściciel klubu, ma pieniądze i ambicje, żeby Fiorentina znów stała się wielkim i ważnym klubem na piłkarskiej mapie Włoch. Ładna historia. Godna tradycja. Urocza lokacja. Fanatyczni kibice. Tylko przez lata nie powstał tu porządny zespół. W czerwcu wymyślono więc, żeby powierzyć drużynę w ręce Gennaro Gattuso, który zbudował sobie przyzwoitą reputację i solidne doświadczenie trenerskie w Milanie i Napoli. Po dwudziestu dniach współpracy wszystkie strony wycofały się rakiem.

Reklama

Wybuchł konflikt między Gattuso a władzami klubu. Kością niezgody okazała się strategia transferowa Voli. Gattuso i jego agent Jorge Mendes mieli swoje pomysły na działania podczas mercato, ale ich koncepcje znacząco różniły się od tych forsowanych przez pion sportowy. Kilka spotkań obu stron pokazało, że o żadnym kompromisie nie będzie mowy. Wszystkie sensowne argumenty ginęły w natłoku przekrzykiwań, aż w końcu uznano, że najlepiej będzie jak najszybciej się rozstać. W Toskanii zapanował chaos i bałagan, ale do startu sezonu pozostało na tyle dużo czasu, że Fiorentina spokojnie mogła znaleźć sobie nowego sternika. Padło na Vincenzo Italiano.

Czy to nazwisko z pierwszych stron gazet? Nie.

Czy to nazwisko z drugich stron gazet? Nie.

Z trzecich, czwartych, piątych? Pewnie też nie.

Ale Vincenzo Italiano nikomu nie wydawał się dziwacznym wytworem fantazji władz Violi, a całkiem ciekawym nazwiskiem z trenerskiej karuzeli na Półwyspie Apenińskim. Przebijał się przez wszystkie szczeble poważnej włoskiej piłki. W Serie D prowadził Vigontinę i Arzignano, a w Serie C – Trapani. Z Spezia Calcio najpierw zrobił awans z Serie B do Serie A, a następnie utrzymał się w elicie w całkiem przyzwoitym stylu, zajmując piętnaste miejsce w stawce. Italiano sam nazywa to „kompletną podróżą”. Nic nie dostał za darmo. Przez dwie dekady był bardzo solidnym piłkarzem, ale jako trener rozwijał się stopniowo, wraz ze swoimi pracodawcami, konsekwentnie trzymając się przy tym ustawienia 1-4-3-3.

Reklama

Vincenzo Italiano i Dusan Vlahović

I tak też od samego początku gra jego Fiorentina. Jego pierwsze pół roku w toskańskim klubie to udany okres. Szósta ofensywa i ósma defensywa w lidze. Siódme miejsce w tabeli. Tyle samo punktów, ile szósta Roma. Dwa punkty mniej niż piąty Juventus. Sześć punktów straty do miejsca premiowanego awansem do Ligi Mistrzów, siedem punktów straty do podium. Świetna pozycja startowa przed rundą wiosenną. Ba, ekipa Vincenzo Italiano zaskakująco rzadko wtapia. Jesienią przegrywała przeważnie z silnymi – z Romą, z Interem, z Juventusem, z Napoli, z Empoli. Jedyna wpadka to 0:1 z Venezią z połowy października. Poza tym: jest naprawdę, ale to naprawdę stabilnie.

– Czuję się naprawdę chciany, ceniony. Władze we mnie wierzą, mają do mnie zaufanie. W takich okolicznościach łatwiej jest brać na siebie odpowiedzialność za cały projekt, bo chce się ten cały kredyt spłacić. To fantastyczny klub, taki z najwyższego poziomu, ale czasami o tym się zapomina. Podjąłem się tego wyzwania, ponieważ uważam, że jest to zespół wysokiej jakości, z wieloma wspaniałymi graczami, którzy być może nie osiągnęli jeszcze swojego pełnego potencjału i to było dla mnie największe wyzwanie – mówił szkoleniowiec.

Vincenzo Italiano będzie dwunastym trenerem Krzysztofa Piątka od czasu jego wyjazdu z Polski. Ale chyba też pierwszym tak pewnym swojej koncepcji i pozycji w klubie. Genua zmieniała szkoleniowców jak rękawiczki. Milan kończył kadencję Gennaro Gattuso, nie przekonał się do Marco Giampaolo i dopiero uczył się Stefano Pioliego. Hertha padała ofiarą własnej żądzy potęgi. Wyciągnięty z rezerw Ante Cović nie miał żadnej złotej formuły. Jürgen Klinsmann roił wizje o Big City Clubie, a żegnał się postem na Facebooku. Alexandra Nouriego zwolniony po czterech meczach. Pół roku Bruno Labbadia to bida i nędza. Pal Dardai uratował sezon, ale na tym kończyły się pozytywy. A na koniec Tayfun Korkut po prostu nie życzył sobie dalszej pracy z Krzysztofem Piątkiem.

Dlaczego Berlin wstydzi się Herthy?

Teraz Piona może ciut więcej obiecywać sobie po współpracy z Vincenzo Italiano. Tym bardziej, że Włoch potrafi stworzyć komfortową przestrzeń dla swojego napastnika.

Być zmiennikiem Dusana Vlahovicia

Krzysztof Piątek będzie we Fiorentinie pełnił rolę zmiennika Dusana Vlahovicia. Kojarzycie to nazwisko? Pewnie tak, bo to jeden z większych talentów światowej piłki z ostatnich lat, ale jeśli nie, to najwyższy czas, żeby zrozumieć fenomen dwudziestojednoletniego Serba. Akcje Vlahovicia rosną mniej więcej od momentu, w którym zaczęły spadać akcje Krzysztofa Piątka.

Dusan Vlahović i Krzysztof Piątek - statystyki

Gwiazda napastnika Fiorentiny rozbłysła 16 grudnia 2020 roku. Od rozgrywanego tamtego dnia meczu z Sassuolo Dusan Vlahović strzela seryjnie – trzydzieści sześć goli na boiskach Serie A przez następne dwanaście miesięcy. Niedawno wyrównał rekord Cristiano Ronaldo, jeżeli chodzi o liczbę goli zdobytych w Serie A w trakcie jednego roku kalendarzowego. Jego sylwetkę przybliżał Michał Kołkowski. Zacytujemy parę fragmentów.

21 lipca 2016 roku Zagłębie Lubin niespodziewanie wyeliminowało po serii rzutów karnych Partizan Belgrad w 2. rundzie eliminacji do Ligi Europy. W ekipie Piotra Stokowca wystąpił wtedy Krzysztof Piątek, który kilka lat później wyrósł – choć niestety na bardzo krótki czas – na jedno z najgorętszych nazwisk włoskiej Serie A. Natomiast w serbskim zespole 50 minut rozegrał 16-letni Dusan Vlahović. Teraz to ten drugi błyszczy formą strzelecką na włoskich boiskach i coś nam się wydaje, że sufit ma zawieszony znacznie wyżej niż Polak.

(…)

Ibra to jego największy piłkarski idol i wzór do naśladowania.

Porównania do weterana z Milanu początkowo trochę Serbowi ciążyły. Zresztą po części z jego winy – we włoskich mediach krążyły bowiem opinie, jakoby Vlahović zdecydowanie zbyt prędko poczuł się graczem światowego formatu. Miał nawet samego siebie tytułować „serbskim Ibrą”. Ta buńczuczność była trochę groteskowa, gdy w Serie A notował długie serie występów bez gola na koncie. Dzisiaj jednak podobne porównania już nie wzbudzają rozbawienia. Tym bardziej że kolejni trenerzy Fiorentiny – Montella, Iachini, Prandelli, a obecnie Vincenzo Italiano – podkreślają szalone wręcz zamiłowanie Vlahovicia do ciężkiej harówy na treningach. Serb, podobnie jak jego idol, jest na co dzień tytanem pracy. – Bramki tylko dodatkowo go mobilizują – chwalił swojego podopiecznego Italiano. – Nie mogę się doczekać, by zobaczyć go na treningu, kiedy w lidze trafi do siatki. Od razu wiem, że będzie pracował jeszcze mocniej.

Serbska maszyna do strzelania goli. Dusan Vlahović nie przestaje zadziwiać

Jaki to typ napastnika? Silny, szybki, wybiegany, pracowity, typowy egzekutor, lis pola karnego. Zaglądamy w jego statystyki od sezonu 2018/19 – trzydzieści dwa gole strzelone z obrębu pola karnego, siedem goli strzelonych z obrębu piątki, cztery gole strzelone spoza pola karnego. Liczby Piątka w tych rubrykach wyglądają bliźniaczo podobnie – trzydzieści dwa gole strzelone z obrębu pola karnego, pięć goli strzelonych z obrębu piątki, jeden gol strzelony spoza pola karnego.

Co jasne, klarowne i oczywiste – Piątek nie ma szans na wygranie rywalizacji z Dusanem Vlahoviciem. W tej chwili Serb to napastnik w gazie, w sztosie, dużo lepszy, dużo skuteczniejszy i duuużo bardziej perspektywiczny. Ba, to jeszcze mało. Raczej nie będzie tak, że Piątek dostanie wiele szans występowania obok młodszego kolegi z ataku. Raz, że Vincenzo Italiano rzadko decyduje się na inne ustawienie niż z jednym napastnikiem. Dwa, że sam Dusan Vlahović głośno chwalił sobie odejście od formacji z dwoma snajperami i wielokrotnie wspominał, że najlepiej czuje się jako osamotniona dziewiątka.

Nic jednak straconego. Jeszcze niedawno Rocco Benito Commisso chciał uczynić swoją gwiazdę najlepiej opłacanym piłkarzem w historii klubu, ale Dusan Vlahović patrzy już znacznie wyżej – zamierza grać w największych klubach Europy. Mówi się o zainteresowaniu czołowych marek z Anglii, Hiszpanii, Francji, Niemiec… Latem nie będzie go we Florencji, a Viola zarobi na nim grube miliony. I tu też pojawia się szansa dla Piątka. Ale najpierw Polak musi udowodnić swoją wartość podczas półrocznego wypożyczenia.

Piątek nie będzie sam

Problemy Krzysztofa Piątka z ostatnich kilkunastu miesięcy najłatwiej sprowadzić do prostej konkluzji: Polak to efemeryda, one season wonder, wszyscy się na niego nabraliśmy, ale jego wielkie pięć minut minęło. Kiedy jednak kopało się głębiej, kiedy nie sprowadzało się całej opowieści o jego karierze tylko i wyłącznie do osoby samego Piątka, zawsze okazywało się, że rzeczywistość nie jest tak czarno-biała, jak mogłoby się to wydawać.

Dwudziestosześciolatek nigdy nie był i nigdy nie będzie napastnikiem, potrafiącym samodzielnie wykreować sobie sytuację strzelecką. Na standardy europejskie charakteryzuje się przeciętną techniką, przeciętną grą tyłem do bramki, przeciętną wizją gry, przeciętną umiejętnością operowania w ataku pozycyjnym. Nie wchodzi w dryblingi, nie jest jakiś piekielnie szybki. Piątek nie przekiwa dwóch przeciwników. Piątek nie poklepie sześć razy na jeden kontakt z rozgrywającym. Ale za to Piątek odnajduje się w polu karnym, ma GPS-a nakierowanego na piłkę w szesnastce. I – cokolwiek nie napiszemy o ostatnich trzech rundach w jego wykonaniu – dalej można spodziewać się po nim chociaż tych kilku wciśniętych bramek. Tego się przecież nie zapomina. Nawet, jeśli już nigdy nie nawiąże do wyczynów z pierwszego zagranicznego półrocza.

W Milanie i Hercie nie szło mu nie tylko dlatego, że pewnych rzeczy nigdy nie przeskoczył jako piłkarz, ale też dlatego, że oba kluby cierpiały na nadzwyczajną wręcz impotencję i bezzębność drugiej linii. Statystyka expected goals od jego wyjazdu z Polski wynosi 38.75 xG przy… 38 strzelonych golach. To znamienne, bo ile razy mówiło się o tym, że Milan za jego czasów dopiero szukał własnej tożsamości? Ile razy Hertha zmieniała charakter z ofensywnego na defensywny i defensywnego na ofensywny, kupowała i sprzedawała piłkarzy? Ile razy od ludzi, którzy nieco częściej od nas odpalają mecze Serie A i Bundesligi, słyszeliśmy, że tamten Milan i tamta Hertha nie kreowały sytuacji swoim napastnikom? Odpowiemy krótko: setki razy.

W Fiorentinie nie powinno być tego problemu. Od roku Viola jest budowana wokół jednego człowieka, wokół napastnika – Dusana Vlahovicia. Trzech środkowych pomocników i dwóch ultra-ofensywnych skrzydłowych ma pracować na liczby Serba. Po to, żeby miał, z czego żyć Fiorentina właśnie zapłaciła czternaście milionów Lille i sprowadziła Jonathana Ikone. Po to latem za dwadzieścia trzy miliony przyszedł Nicolas Gonzalez. Na skrzydle śmiga doświadczony Jose Callejon, a w pomocy o minuty walczą Lucas Torreira, Alfred Duncan, Sofyan Amrabat, Giacomo Bonaventura, Erick Pulgar, Youssef Maleh czy Riccardo Saponara. Trochę młodości, trochę doświadczenia, a już na pewno – duże aspiracje.

Piątek powinien być spokojny o ewentualne sytuacje strzeleckie.

Renesans Fiorentiny, renesans Piątka?

Krzysztof Piątek na szale strzeleckim z pierwszego sezonu w Serie A będzie mógł bujać się do końca poważnej piłkarskiej kariery. Tym bardziej, że Włosi szczerze wierzą, że życie napastnika zaczyna się po trzydziestce. Może nikt już nie wyda na niego grubych milionów, może nikt nie zaproponuje mu już pysznej pensji, może dzieciaki nie będą już składać rąk w pistolety, a prezenterzy telewizyjni drzeć się „Pio, pio, pio”, ale sympatyczną renomę Piątek już sobie zapewnił. Pytanie tylko, czy takie bumelowanie kogokolwiek zadowala? No nie, na pewno nie.

Dlatego też angaż we Fiorentinie postrzegamy jako wielką szansę dla Polaka na obudowanie pozycji w świecie futbolu. Tak, nie w świecie calcio, a w świecie futbolu. Viola rozpościera skrzydła po kilku chudych latach. Nadchodzą czasy, w których najwięksi na włoskim rynku wcale nie są niepokonani. Ba, wszyscy najpotężniejsi – Inter, Milan, Juventus, Atalanta, Roma, Lazio i Napoli – mają swoje problemy. Fiorentina startuje z drugiego szeregu, bez wielkiej presji, ale z obiecującymi możliwościami. Dysponuje milionami od biznesowego rekina. Znalazła ambitnego szkoleniowca, który wie, jak pchnąć ją do przodu. Zbudowała solidną kadrę. Ma w składzie wielką gwiazdę, za którą zaraz zarobi krocie. Co więcej, cały system gry skupiony jest wokół tej gwiazdy, której… naturalnym zmiennikiem powinien być Piątek, bo przecież nie świrus Aleksandr Kokorin, który jesienią otrzymał zaledwie 104 minuty na udowodnienie swojej przydatności.

Idealny scenariusz wygląda więc tak, że Piątek przez następne pół roku korzysta z naoliwionego ofensywnego system ekipy Vincenzo Italiano, strzela kilka goli, zapracowuje na transfer (latem Fiorentina może wykupić go z Herthy za kilkanaście milionów euro) i wskakuje w buty Dusana Vlahovicia. Brzmi świetnie, aż się rozmarzyliśmy, ale na razie: spokojnie, jak mawia klasyk. Wszelkie złote wizji kariery Piątka z ostatnich lat brutalnie zweryfikowała bowiem rzeczywistość. Jeszcze długa droga przed jakimkolwiek odrodzeniem.

Czytaj więcej:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

13 komentarzy

Loading...