Reklama

Rośnie nam medalista olimpijski w pływaniu? Poznajcie Krzyśka Chmielewskiego

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

31 grudnia 2021, 13:51 • 6 min czytania 9 komentarzy

Na olimpijski medal w pływaniu czekamy od 18 sierpnia 2004 roku – w Atenach Otylia Jędrzejczak zdobyła złoto na 200 m delfinem. 71 dni wcześniej na świat przyszedł Krzysztof Chmielewski. To nadzieja polskiego sportu. Chłopak, który ma wszelkie dane ku temu, żeby w Paryżu, dwie dekady po wyczynie naszej zawodniczki, stanąć na podium igrzysk. Na jakim dystansie? Ha, przecież nie może być inaczej – właśnie na 200 m stylem motylkowym.

Rośnie nam medalista olimpijski w pływaniu? Poznajcie Krzyśka Chmielewskiego

W kończącym się właśnie roku Krzysiu rozbił bank. Najpierw w swojej koronnej konkurencji został w Rzymie mistrzem Europy juniorów. Potem awansował do olimpijskiego finału. Ok, zajął w nim ostatnie, ósme miejsce, ale w przypadku tak młodego chłopaka już sam występ w najważniejszym wyścigu czterolecia był olbrzymim sukcesem. Mało? To dodajmy jeszcze, że w grudniu na krótkim basenie (25m) Chmielewski pobił rekord Europy juniorów! Poprzedni należał do niejakiego Kristofa Milaka. Nie wiecie kto to? Najprościej opisać go dwoma słowami: pływacki potwór. Można też czterema: mistrz olimpijski z Tokio. Węgier to niesamowity talent, tymczasem 17-letni Krzysiek jest lepszy niż Milak gdy był w jego wieku.

– Kiedy miałem 17-18 lat, byłem mniej więcej o pięć sekund wolniejszy. Dlatego nie mam żadnych wątpliwości – to chłopak z olbrzymim potencjałem. I z odpowiednim mentalem do ścigania się z najlepszymi – mówi nam Paweł Korzeniowski, mistrz świata na 200 m motylkowym z Montrealu (2005). Pytany o największy atut Krzyśka, odpowiada bez wahania: niesamowite serducho do walki i katorżniczej pracy.

Dokładnie to samo mówi nam Andrzej Skorykow, od lat związany z pływaniem prezes i trener Warsaw Master Team:

– Widziałem jak Krzysiek trenuje i z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że niewielu zawodników w historii polskiego pływania harowało tak ciężko. No ale przy swoim trenerze nie miał wyboru – Grzegorz Olędzki to człowiek, u którego albo robisz coś na maksa, albo cię nie ma. Co ciekawe, jest to facet… spoza środowiska pływackiego – to były lekkoatleta i kajakarz. Jak związał się z naszym sportem? Kiedyś pracował w szkole, w której dostał grupkę maluchów z zadaniem nauczenia ich pływania. Pośród nich był Krzysiek, z którym współpracują od tamtego czasu. W związku z tym, że Grzesiek ma taką przeszłość, wiele osób ze środowiska go nie akceptuje, nabija się z niego. Ja nie należę do tej grupy. Uważam, że skoro gość ma wyniki, to znaczy, że wie, co robi i że trzeba go szanować.

Reklama

O podejściu Olędzkiego do sportu najlepiej świadczą poniższe historie.

Kiedyś na treningu zdolna juniorka spisywała się jego zdaniem poniżej oczekiwań.

– Po co tu przyszłaś?

– Popływać.

– Jeśli chcesz, „popływać”, idź do kasy i kup sobie bilet na tor lub zjeżdżalnię. U mnie się nie pływa, tylko ciężko trenuje.

***

Reklama

Trenerzy juniorów zazwyczaj oszczędnie gospodarują ich siłami na zawodach. Tymczasem Chmielewski startował na 200 m motylkiem po tym, jak wcześniej przepłynął… 3800 m na innych dystansach, co oczywiście zdziwiło innych szkoleniowców. „Trening męczy, starty nie” – zwykł mawiać Olędzki. I znowu wyszło na jego – Krzysiek wywalczył wtedy olimpijską kwalifikację!

Skorykow:

– Kiedy to się stało, rozradowany pobiegłem do Grześka, żeby złożyć mu gratulacje. Spojrzał na mnie z politowaniem i powiedział „Andrzej, uspokój się. Sam bilet na igrzyska nic jeszcze nie znaczy, sęk tkwi w tym, żeby się na nich pokazać z dobrej strony”. Aż zrobiło mi się głupio – zdałem sobie sprawę, że wyszło ze mnie takie polskie podejście, za bardzo minimalistyczne. No ale potem wyszło na jego – finał to znakomity wynik zważywszy na fakt, że Krzysiek jest na razie taki drobny, o głowę niższy od swoich konkurentów. No i jeszcze coś – to chłopak… bez dobrze rozwiniętego lewego mięśnia piersiowego. Taki się urodził, nie muszę chyba mówić, że to poważny kłopot jak na pływaka poruszającego się po wodzie motylkiem, czyli stylem, w którym ten mięsień pełni istotną rolę. Mimo to świetnie daje sobie radę.

– Mawia się, że nasze ciało jest tak mocne, jak jego najsłabsze ogniwo. Krzysiek ma spory „defekt”, którego nie można wyeliminować, można co najwyżej skorygować, a i tak leci po wodzie jak maszyna. Dla mnie to fenomen na skalę światową – tłumaczy Wojciech Kobylarczyk, trener Polonii Warszawa.

Z kolei Paweł Korzeniowski w rozmowie z nami mówi, że jego zdaniem to nie jest wielki problem. Nasz mistrz zastanawia się za to nad czym innym: czy bodźce treningowe Olędzkiego, którego niektórzy koledzy w środowisku nazywają „przedstawicielem radzieckiej szkoły treningu”, w kolejny latach nadal będą działać na Chmielewskiego?

– Na jednym z obozów chłopaki pływali rano po osiem kilometrów, wieczorem też, a pomiędzy tym wszystkim biegali 10-15. Nie wiem, czy da się trenować jeszcze więcej. Czy to podejście nadal będzie się sprawdzać, przekonamy się w 2022 roku. Moim zdaniem będzie to kluczowy czas dla Krzyśka. Jeśli wykona kolejne kroki do przodu, będzie kandydatem do olimpijskiego medalu. Życzę mu go z całego serca, bo to dobry, poukładany chłopak.

Kobylarczyk:

– Faktycznie, u Olędzkiego chłopaki od małego pływali sporo. A Grzesiek jeszcze z roku na rok dokładał im treningu. Nie jest jednak tak, że ich zajeżdża, zapewniam – oglądam czasem ich zajęcia. Robi to wszystko z głową, z tego co wiem, ma rozpisany cały cykl do igrzysk w Paryżu. Dlatego wierzę, że Krzysiek nadal będzie szedł do przodu.

Skorykow:

– To tym bardziej możliwe, że przecież będzie się jeszcze rozwijał fizycznie, może urosnąć. Nie zdziwię się, jak za jakiś czas popływa jeszcze na wysokim poziomie choćby na 1500 m kraulem. Ma predyspozycje do dłuższych dystansów, pamiętam jak przyjeżdżał na zawody open water do Garwolina i wygrywał je, jak chciał.

Powoli dochodzimy do końca tego tekstu, więc to dobry moment, żeby poinformować was o czymś jeszcze: Krzysiek ma brata bliźniaka. Również pływaka. Także bardzo utalentowanego. Dowód? Michał na wspomnianych wcześniej mistrzostwach Europy juniorów na 200 m delfinem był… drugi.

– Niesamowita sytuacja, pierwszy raz od 1967 roku zdarzyło się, żeby dwóch braci na tej imprezie stanęło na jednym podium. A skoro rozmawiamy o ich rywalizacji – przed olimpijskimi kwalifikacjami trener Olędzki szukał sposobu na Krzyśka, który czasem za wolno zaczyna. Powiedział mu więc tak: „jeśli Michał będzie pierwszy po stu metrach, to już odpuść, daj mu wygrać.” Poskutkowało, Krzysiek od razu zaczął mocno i został zwycięzcą – śmieje się Skorykow.

Kto wie, może podczas IO w Paryżu będziemy śledzić rywalizację braci Chmielewskich o olimpijskie podium? Do tego jeszcze daleka droga, ale sami widzicie, że w przypadku tych chłopaków przebycie jej wcale nie wydaje się być zadaniem z gatunku mission impossible…

KAMIL GAPIŃSKI

Fot. Newspix.pl, livetming.pl

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

9 komentarzy

Loading...