Reklama

Skocznie, trasy narciarskie i sztuczna hipoksja w górach – odwiedziliśmy COS-OPO w Zakopanem

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

16 grudnia 2021, 16:39 • 27 min czytania 1 komentarz

To jedna z siedmiu tego rodzaju placówek w Polsce. Jej obiekty w pewnym stopniu są dostępne dla każdego, kto tylko wykupi bilet by z nich skorzystać, lub je zobaczyć. A jednak samo miejsce pozostaje owiane tajemnicą, gdyż przez profil swojej działalności, na stołówce prędzej spotkamy w nim olimpijczyka, niż przeciętnego Kowalskiego wraz z żoną i dwójką dzieci. Odwiedziliśmy Centralny Ośrodek Sportu – Ośrodek Przygotowań Olimpijskich w Zakopanem. Poznajcie wszystkie zakamarki miejsca, w którym trenują najlepsi z najlepszych sportowców w kraju.

Skocznie, trasy narciarskie i sztuczna hipoksja w górach – odwiedziliśmy COS-OPO w Zakopanem

[Nie]zwykły hotel

Przekraczając ściany COS-OPO w Zakopanem możemy poczuć się… cóż, po prostu jak w dobrej klasy hotelu. Można nawet dojść do wniosku, że skoro placówka z pozoru niczym nie wyróżnia się od zwykłego miejsca noclegowego, to w jakim celu istnieje? Przecież jeżeli dany związek sportowy albo klub chciałby wysłać swoich zawodników do Zakopanego, to mnóstwo hoteli również oferuje komfortowy nocleg, siłownię czy basen. Ale Centralny Ośrodek Sportu posiada w zanadrzu znacznie więcej udogodnień, stworzonych specjalnie z myślą o wyczynowym sporcie. Wszystkie te „atrakcje” są dostępne dla każdego, ale w bardzo ograniczonej skali, ze względu na niewielką liczbę miejsc dla klientów indywidualnych.

Z tego też względu Centralne Ośrodki Sportu osłonięte są pewną aurą tajemniczości. Niby każdy wie, że trenują w nich zawodowi sportowcy – głównie olimpijczycy, ale nie tylko oni. Większość kibiców kojarzy nazwy takich miejscowości, jak Wałcz czy, osławiona też w piłkarskim środowisku, Spała, która była jednym z ulubionych miejsc zgrupowań drużyn prowadzonych przez Oresta Lenczyka. Ale dlaczego COS-y są tak tajemnicze? Wynika to ze struktury dysponowania miejscem przez same placówki. Pierwszeństwo w rezerwacji pobytu w takim ośrodku otrzymują kadry związków sportowych. Ustalają one plan przygotowań do sezonu z odpowiednim wyprzedzeniem.

Najczęściej przebywają u nas sportowcy ze związków narciarskich, zapasów, lekkiej atletyki, judo, towarzystw wioślarskich, kajaków, piłki ręcznej, koszykówki, pływania, narciarstwa, boksu czy podnoszenia ciężarów – mówi dyrektor COS-OPO Zakopane, Sebastian Danikiewicz.

Reklama

Oczywiście, wspomniane przez Danikiewicza grupy, to nie wszyscy goście zakopiańskiego ośrodka. Gdybyśmy mieli wymieniać ich szczegółowo i z nazwisk, byłaby to wyliczanka długa niczym lista świątecznych zakupów. Za murami ośrodka przebywali siatkarze, żużlowcy, judocy, zawodnicy MMA (na przykład Jan Błachowicz), pływacy i wielu przedstawicieli innych sportów. A pamiętajmy, że większość dyscyplin posiada sekcje męskie, damskie i różne grupy wiekowe. Nie zapominajmy też o paraolimpijczykach – centralne ośrodki sportu kładą duży nacisk na dostępność dla niepełnosprawnych sportowców. W Zakopanem formę często przygotowuje Jacek Czech – multimedalista mistrzostw świata i Europy w pływaniu oraz uczestnik igrzysk paraolimpijskich.

Dodajmy, że same związki sportowe często w trakcie sezonu korzystają z więcej niż jednego COS-u. Kiedy odwiedziliśmy placówkę w Zakopanem, akurat gościły w nim polskie kajakarki. Swój najważniejszy obóz przygotowawczy na terenie Polski kajakarze czy wioślarze odbywają w Wałczu, gdzie do dyspozycji posiadają profesjonalny tor regatowy. Ale w stolicy polskich Tatr często przebywają w ramach przygotowań przed sezonem, gdzie powoli budują formę na cały rok.

Reklama

Następne w kolejności dostępu do COS znajdują się kluby sportowe, które równie chętnie korzystają z takiej możliwości. Oczywiście, fajnie byłoby przygotować się do sezonu – czy też rundy wiosennej, jak w przypadku klubów piłkarskich – w ciepłym klimacie. Ale spoglądając na liczbę samych zespołów z piłki kopanej, szybko dojdziemy do wniosku, że niewiele z nich stać na kilkutygodniowy pobyt w zagranicznych kurortach.

Danikiewicz: – Rozwój Ośrodka to wymierna korzyść dla sportowców na tym najwyższym, mistrzowskim poziomie, ale oczywiście nie tylko. Trenują u nas chętnie na różnych obiektach kluby z Zakopanego i okolic, więc także one odczuwają komfort użytkowania profesjonalnej bazy.

A piłka nożna – choć stanowi liczną grupę – jest tylko wierzchołkiem góry lodowej. Są kluby żużlowe, lekkoatletyczne, zespoły sportów walki i wiele innych. Chętnych do skorzystania z usług ośrodka nie brakuje. Do tego dochodzi masa drużyn ze sportów halowych, takich jak piłka ręczna, siatkówka czy koszykówka. Te w okresie jesienno-zimowym grają mecze w sezonie, ale chętnie korzystają z ośrodka latem. To powoduje, że Centralny Ośrodek Sportu jest oblegany w zasadzie przez cały rok. Choć zdarzają się okresy, w których jest bardziej dostępny dla indywidualnego klienta.

Jak zatem wyglądają koszty pobytu w ośrodku? Zależy od tego, kto się do niego zgłasza. Polskie związki sportowe są traktowane na preferencyjnych warunkach. Jak już wspomnieliśmy, mają one pierwszeństwo rezerwacji dla swoich podopiecznych pobytu w COS. Dodatkowo otrzymują nielimitowany dostęp do wszystkich obiektów w ofercie ośrodka. Szkoły mistrzostwa sportowego i kluby za swój pobyt muszą zapłacić nieco więcej.

Najbardziej wykosztują się klienci indywidualni, i tu już możemy posłużyć się konkretnymi kwotami. Cena za pokój jednoosobowy – w zależności od sezonu – wynosi od 180 do 220 złotych, poza sylwestrem. Przywitanie nowego roku w COS Zakopane to koszt 270 złotych za noc. Pokój trzyosobowy można zarezerwować w kwocie 380-470 złotych. Ponadto klient indywidualny bezpłatnie może skorzystać z godziny na pływalni lub siłowni. Za wszystkie inne rzeczy, takie jak wyżywienie, różne formy odnowy biologicznej, dodatkowe godziny na siłowni, czy też korzystanie z innych obiektów, zwykły Kowalski musi dopłacić. Stąd też trudno oszacować kwotę, którą musielibyście przeznaczyć na jedną dobę pobytu w zakopiańskim ośrodku. Może to być równie dobrze 200, jak i 600 złotych, jeżeli zdecydowalibyście się wykorzystać część odnowy biologicznej po spędzeniu dłuższego czasu na basenie, siłowni czy lodowisku.

Magia zaczyna się w środku

Odkrywając kolejne części Centralnego Ośrodku Sportu w Zakopanem zupełnie nie dziwi nas to, że obecność klientów indywidualnych jest w nim ograniczona. Jesteśmy przekonani, że najbardziej zapaleni sportowcy-amatorzy poczuliby się w takim ośrodku jak w raju. Lecz z całym szacunkiem do nich, mówimy jednak o sporcie amatorskim, w którym przygotowanie do startów bez specjalistycznego sprzętu i opieki w zupełności wystarczy. A udostępnianie tego miejsca dla rodzin z dziećmi, które korzystałyby na przykład wyłącznie z pływalni oraz sauny, byłoby marnotrawieniem jego potencjału. Pomijając fakt, że dzieciaki chyba również nie byłyby zadowolone z basenu długiego na dwadzieścia pięć metrów i gdzieniegdzie głębokiego na prawie cztery metry, ale za to bez żadnej zjeżdżalni. Z tym że usługi COS Zakopane różnią się od oferty standardowego hotelu. Zresztą, choć porównanie do hotelu samo się nasuwa, to formalnie COS nie jest tego rodzaju placówką.

Jednym z głównych miejsc, w którym zgromadzeni w ośrodku sportowcy spędzają swój czas, jest hala wielofunkcyjna. Obiekt działa od września 2016 roku i jest przystosowany do praktycznie każdego rodzaju sportu, jaki w takim budynku można sobie wyobrazić. Na boisku można rozgrywać mecze siatkówki, piłki ręcznej czy koszykówki. Główne pomieszczenie jest na tyle przestronne, że siatkarze mogą tam grać treningi w warunkach meczowych. Ale to jeszcze nie wszystko. Kiedy nie ma potrzeby gry meczu treningowego na pełnowymiarowym boisku, hala może zostać podzielona na trzy części tak, żeby poszczególne grupy mogły przeprowadzić trening nie przeszkadzając sobie nawzajem.

Wysokość hali jest spora, ponieważ na jednej stronie umieszczono ściankę wspinaczkową na czternaście metrów. Trenować na niej mogą zarówno alpiniści, jak i oczywiście wspinacze sportowi, którzy reprezentują Polskę na igrzyskach. Pamiętajmy, że ta dyscyplina utrzymała się w programie igrzysk w Paryżu, a nawet została rozdzielona na dwie konkurencje.

Ale to jeszcze nie wszystko. Budynek ma kilka poziomów. Na parterze znajdują się szatnie, siłownia i sala do fitnessu, zaś na pierwszym piętrze umieszczono salę w której do zawodnicy mają do dyspozycji sześć pól zapaśniczych, ring bokserski oraz rozmieszczone przy drabinkach worki treningowe. Mało? Na kolejnym poziomie umieszczone są pola do judo, ale równie dobrze trenować mogą na nich na przykład zawodnicy taekwondo. W kolejnym pokoju znajduje się bieżnia o długości sześćdziesięciu metrów. Posiada cztery tory i kończy się piaskownicą do skoku w dal czy trójskoku, więc lekkoatleci uprawiający te dyscypliny mogą trenować je bez względu na warunki.

A to dopiero hala. Zaledwie część ośrodka. Kolejny sektor zajmują pokoje do odnowy biologicznej. Sauna czy jacuzzi to nic niezwykłego. W kwestii wykorzystania hydroterapii placówka w Zakopanem posiada wanny do masażu wirowego, przydatne na przykład do leczenia stanów pourazowych mięśni. Na stanie znajduje się też komora kriogeniczna, a możliwy jest też zabieg krioterapii miejscowej.

Jeżeli z jakichś powodów nie przepadacie za rehabilitacją z użyciem wody – w jakimkolwiek stanie skupienia by się ona nie znajdowała – to w Zakopanem nie zostajecie na – nomen omen – lodzie ze swoimi obolałymi mięśniami. Ośrodek posiada urządzenia do leczenia urazów za pomocą fizykoterapii – pola magnetycznego, elektroterapii, ultradźwięków i kilku innych rzeczy.

Na wyposażeniu placówki w stolicy polskich Tatr znajduje się też bieżnia antygrawitacyjna. Od standardowych bieżni różni się ona tym, że pozwala przeprowadzić trening biegowy w warunkach odciążenia masy ciała. Dzięki temu urządzeniu można biegać nawet z kontuzją kończyny dolnej. Oczywiście, w granicach rozsądku, nikt nie wchodzi na to ustrojstwo ze złamaniem otwartym w piszczelu. Ale na przykład w przypadku skręconego stawu skokowego czy urazu kolana, nie do końca sprawną kończynę da się odciążyć na tyle, by była zdolna wytrzymać obciążenie związane z bieganiem.

Jednak jednym z największych atutów COS Zakopane jest system AirZone. Umożliwia on trenowanie w pomieszczeniu ze zmienionym składem powietrza, imitującym na przykład warunki tlenowe, jakie panują w wysokich górach. Obniżone stężenie tlenu – czyli hipoksja – wpływa na poprawę kondycji zawodnika miedzy innymi przez wzrost poziomu hemoglobiny i erytropoetyny we krwi. Jeżeli zastanawialiście się, dlaczego większość lekkoatletów w ramach przygotowań wyjeżdża do Kenii czy też RPA, to położenie tych krajów na odpowiedniej wysokości na poziomem morza stanowi jeden z głównych powodów.

„Po co symulować trening wysokogórski w stolicy polskich Tatr?!” – możecie zapytać. A po to, że chociaż nasze góry są piękne, to jednak są też po prostu za niskie. W wymienionych krajach Afryki sportowcy mogą przebywać na wysokościach ponad trzech tysięcy metrów nad poziomem morza. To dobrych kilkaset metrów wyżej, niż sięga wierzchołek Rysów. Tymczasem w stosunkowo niewielkiej – chociaż dobrze wyposażonej – salce treningowej w Zakopanem zawodnicy mogą odwzorować warunki tlenowe, panujące na wysokości sześciu tysięcy metrów. Równie dobrze mogliby trenować nie na szczycie Rysów, ale Kilimandżaro!

Z tak ekstremalnej hipoksji korzystają na przykład alpiniści, w ramach przygotowań do zdobywania kolejnych szczytów. Pozostałym sportowcom – takim jak na przykład lekkoatleci – w zupełności wystarcza „zaledwie” trzy i pół tysiąca. Ale technologia AirZone jest już znana w Polsce, a klub fitness z hipoksją z powodzeniem funkcjonuje w Warszawie. Jednak Centralny Ośrodek Sportu w Zakopanem poszedł jeszcze dalej. Znajduje się w nim dwadzieścia miejsc noclegowych, wyposażonych w AirZone. To oznacza, że niektórzy zawodnicy mogą poczuć się zupełnie tak, jakby przebywali w wysokich górach przez zdecydowaną większość doby.

Na zewnątrz widać wielkie inwestycje

Centralny Ośrodek Sportu w Zakopanem to nie tylko obiekty, które znajdują się bezpośrednio przy głównym budynku. To cały kompleks sportowy, na który składa się między innymi stadion lekkoatletyczny wraz z boiskiem do piłki nożnej. W sezonie letnim to na tym obiekcie można zobaczyć trening większości sportowców odwiedzających COS. Nieopodal stadionu mieści się boisko „Plato”. Usytuowane 928 metrów nad poziomem morza, jest najwyżej położonym obiektem tego rodzaju w Polsce.

Oczywiście, dostosowanie ośrodka do takiej klasy wymagało sporego zasobu czasu i pieniędzy. Tylko w ostatnich czterech latach – zgodnie z danymi dostępnymi na stronie COS – dwanaście z trzynastu inwestycji modernizacji lub rozbudowy zakopiańskiej placówki kosztowało blisko 72 miliony złotych. A przecież hala wielofunkcyjna o której już mówiliśmy, została oddana do użytku we wrześniu 2016 roku. Do rosnących standardów sportowych trzeba było dostosować również warunki mieszkaniowe. Stary internat zmodernizowano wraz z końcem 2012 roku. Natomiast dwa lata temu do użytku oddano nowy budynek mieszkalny, który zwiększył pojemność COS o 89 miejsc. Obecnie ośrodek posiada ich 266, ale… to i tak za mało. Zapotrzebowanie jest ogromne, zatem najbliższe lata już uwzględniają dobudowanie kolejnego internatu tak, aby pomieścić większą liczbę gości.

Znaczną część kosztów inwestycji ze wspomnianych 72 milionów pozyskano z Funduszu Rozwoju Kultury Fizycznej oraz środków budżetowych Ministerstwa Sportu i Turystyki. A więc są to państwowe pieniądze. Państwowe, czyli pochodzące z naszych kieszeni, poprzez odprowadzanie podatków. Z tego względu zapewne interesuje was, czy tak ogromnej kasy nikt nie przejadł i na co konkretnie ona poszła.

Osoby z którymi rozmawialiśmy dzielą inwestycje poczynione w ramach tej kwoty na dwa rodzaje. Są te niewielkie, polegające na usprawnieniu placówki. Przy czym niewielki wydatek w tym przypadku oznacza do jednego, góra dwóch milionów złotych. To na przykład remont sali judo (blisko 1,3 miliona złotych), czy modernizacja zaplecza gastronomicznego, która kosztowała niecałe 340 tysięcy.

Z kolei do prawdziwie dużych inwestycji z pewnością zaliczymy obiekt, którego nie widzieliśmy, gdyż… został usunięty. Chodzi o lodowisko oraz tor lodowy. Do tej pory obie nawierzchnie wprawdzie nadawały się do treningów, lecz stały pod chmurką, na co sami sportowcy często narzekali. W 2023 roku ma się to zmienić, a w Zakopanem powstanie arena lodowa z prawdziwego zdarzenia – zadaszona oraz z trybunami. Będzie to drugi tego typu obiekt w Polsce – pierwszy znajduje się w Tomaszowie Mazowieckim. Jeżeli Zakopane zrealizuje swój plan, stolica polskich Tatr za dwa lata również będzie mogła gościć zawodników na wydarzeniach najwyższej rangi – takich jak zawody Pucharu Świata.

– Ośrodek doskonale służy nie tylko sportowcom uprawiającym dyscypliny zimowe. Dzięki stale modernizowanej infrastrukturze jest bazą treningową przez cały rok. Nasze inwestycje w to się zresztą wpisują. W obiekcie nowego toru lodowego znajdą swoje miejsce bieżnia lekkoatletyczna, profesjonalna ścianka do wspinaczki na czas czy siłownia z prawdziwego zdarzenia pod kątem podnoszenia ciężarów – mówi nam dyrektor COS-OPO w Zakopanem, Sebastian Danikiewicz.

Ponadto, projekt przewiduje sporych rozmiarów zaplecze, na które składać się będą sale treningowe, szatnie czy magazyny. Ale najpierw plany finansowe pomysłodawców zweryfikowała rzeczywistość.

Otóż kiedy w sierpniu tego roku ogłaszano przetarg na realizację projektu, budżet całej inwestycji ustalono na 50 milionów złotych. Oczywiście, większość kwoty miałoby pokryć Ministerstwo Sportu. Zaznaczamy, że to tylko nasz domysł, ale taka suma zapewne wzięła się stąd, że za podobną cenę powstał obiekt w Tomaszowie Mazowieckim.

Lecz był on realizowany w latach 2016-2017. Od tego czasu realia się zmieniły – również z powodu pandemii. Chociażby ceny za materiały budowlane dziś są o wiele wyższe. Z pięciu ofert, które wpłynęły do COS, najtańsza szacowała wykonanie zadania na 116 milionów złotych, a najdroższa na 204. Wobec tego ówczesny Minister Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu, Piotr Gliński, zdecydował o zwiększeniu dotacji rządowej na projekt do kwoty 97,4 miliona złotych netto. Według planów, ta suma powinna pokryć koszty inwestycji.

– Obecnie skupiamy się na przeprowadzeniu we właściwy sposób inwestycji budowy zadaszonego toru lodowego. Po utrzymaniu niezbędnych pozwoleń rozpoczniemy też budowę kolejnego internatu sportowego, który pozwoli przyjąć w naszym ośrodku dodatkowe 80 osób – twierdzi Danikiewicz.

To jest kompleks na skalę naszych możliwości. A te są spore

Najsłynniejszym obiektem, którego właścicielem jest Centralny Ośrodek Sportu w Zakopanem, jest zdecydowanie Wielka Krokiew. Chluba polskich skoków narciarskich i najbardziej rozpoznawalna skocznia w naszym kraju. W latach 2016-2017 skocznia w końcu doczekała się gruntownej przebudowy. Zmieniono w niej praktycznie wszystko. Położono nowy, betonowy rozbieg, który wyposażono w nowoczesne tory najazdowe. Kąt nachylenia progu w nowej konstrukcji zwiększył się do jedenastu stopni. W następnej fazie rozebrano cały zeskok, którego drewniany szkielet teraz opiera się na betonowych żebrach. Bula skoczni uległa spłaszczeniu, a wszystkie te zmiany prowadziły stworzenia bardziej nowoczesnego profilu obiektu. Sama skocznia nieco się rozrosła – obecnie jej punkt konstrukcyjny wynosi 125 metrów, a rozmiar 140 metrów.

Koszty modernizacji zamknęły się w dwunastu milionach złotych. To sporo, ale dodajmy, że COS-OPO ma pomysł na to, by obiekt na siebie zarabiał. Wyciąg na górę skoczni jest otwarty dla turystów. Cena biletu wynosi 20 złotych i zapewniamy, że chętnych nie brakuje. Ponadto, COS sprzedaje produkty sygnowane marką Wielka Krokiew HS-140. A może chcielibyście zareklamować się w okolicach obiektu? Oczywiście, że da się to zrobić, zresztą nie tylko na terenie słynnej skoczni – inne miejsca, którymi zarządza COS, również posiadają tę opcję. Ale umieszczona po lewej lub prawej stronie zeskoku skoczni, taka forma promocji kosztuje 50 tysięcy złotych rocznie. Innymi słowy, ośrodek chce i potrafi zarabiać na swojej najbardziej znanej konstrukcji.

Jednak dla przyszłości polskich skoków narciarskich być może większe znaczenie mają młodsze siostry Wielkiej Krokwi. Chodzi o Kompleks Średniej Krokwi, na który składa się pięć skoczni, niemalże w całości zbudowanych od podstaw. Należą do nich K95, K64, K37, K23 i najmniejsza, K15, nazwana pieszczotliwie „Adaś”. Inwestycja kosztowała aż 52 miliony złotych, a każda osoba z którą rozmawialiśmy na temat otwartego w lipcu kompleksu, powtarzała magiczną formułę – to jeden z najnowocześniejszych zespołów skoczni na świecie.

O budowie samych skoczni, jak i całego ich zaplecza, nieco więcej opowiedział nam Przemysław Gawęda, współwłaściciel Pracowni Reżyserii Architektury Archigeum z Bydgoszczy, która jest odpowiedzialna za stworzenie projektu: – W pierwszej kolejności przystąpiliśmy do obiektu pod kątem stricte inżynierskim, analizując to, co zastaliśmy. Czyli oględziny konstrukcji, o których wiedzieliśmy, że w większości zostaną usunięte. Mowa tu na przykład o wieży sędziowskiej czy rozbiegach. Pod większą analizę zostawiliśmy jedną rzecz – konstrukcję największej skoczni kompleksu. Ona została wykonana z żelbetu, na początku lat dziewięćdziesiątych. Ustaliliśmy, że ten element będzie służył jako podbudowa do nowej konstrukcji i powiększenia skoczni do K95. Największym wyzwaniem było przeanalizowanie zbocza zeskoku. Mamy tam do czynienia z byłym kamieniołomem, czyli zboczami, które były formowane w sztuczny sposób.

Oczywiście, aby taki kompleks mógł funkcjonować jako jeden z najnowocześniejszych na świecie, trzeba było stworzyć do niego całą infrastrukturę. I tak obok skoczni działa wyciąg krzesełkowy, który wozi zawodników na górę. Z kolei na dole znajduje się całe zaplecze szatniowo-administracyjne obiektu. Oprócz tego jest pomieszczenie dla trenerów, sędziów, garaż na ratrak i magazyny na armatki śnieżne oraz inne urządzenia, które mają pomóc w funkcjonowaniu całej infrastruktury. Ten kompleks jest wyposażony we wszystko, co jest potrzebne do stałego utrzymania w gotowości. Czyli sprawnego przygotowania skoczni zarówno na lato, jak i zimę. Istotnie, na żywo sprawia wrażenie bardzo nowoczesnego zespołu skoczni, wybudowanego w oparciu o najnowsze wytyczne FIS.

Oczywiście, zawsze można znaleźć mankamenty wynikające z tego, że skocznie działają od niedawna. Jednak nam również trudno było nie odnieść wrażenia, że to inwestycja kompletna. Zwłaszcza, że w trakcie realizacji plan zagospodarowania zespołu uległ modernizacji.

– Istotnym elementem, który na początku nie był w planie, a ostatecznie udało się go zrobić, jest sala gimnastyczna pod przeciwstokiem skoczni K23 i K37. Daje ona możliwości samemu kompleksowi na wynajem takiej sali dla dzieci i młodzieży, ale korzystają z niej również skoczkowie. Posiada ona odpowiednią wysokość do przeprowadzenia imitacyjnego treningu. Oprócz tego można tam organizować szereg wydarzeń o charakterze kulturalnym – mówi nam Gawęda.

Pierwszy raz na śniegu

Dość teorii na temat tego, jak dobry jest to kompleks. Odwiedzając COS-OPO w Zakopanem mieliśmy okazję przekonać się, jak skocznie sprawdzą się w praktyce. Ale spokojnie, my na nich nie skakaliśmy.

W sobotę odbyły się tam zawody inaugurujące sezon zimowy – Ski Jumping Winter Tatra Cup. Młodzi adepci sztuki latania rywalizowali na dwóch skoczniach – K37 i K23. Większa z nich była areną zmagań dziewczynek z roczników 2008-2009 i chłopców z roczników 2010-2011. Z kolei na mniejszej konstrukcji skakały dziewczynki urodzone w 2010 roku i później oraz chłopcy z 2012 roku i młodsi.

I wiecie co? Jeżeli spotkaliście się kiedykolwiek z opinią, że skoki to sport, który uprawia garstka zapaleńców, takie zawody skutecznie zbijają ten argument. Pod skocznie przyjechała prawie setka dzieciaków! Były kluby z Zakopanego, Wisły, Bystrej, Chochołowa, pojawili się również zawodnicy ze Słowacji.

Bo musicie wiedzieć, że wieść o tym, że w Zakopanem powstał nowy zespół skoczni, szybko rozniosła się po świecie. Od lipca – czyli otwarcia kompleksu – stolicę polskich Tatr odwiedzali skoczkowie z krajów wiodących prym w tej dyscyplinie, takich jak Austria, Niemcy, Norwegia czy Słowenia. Ale pojawiały się też państwa, które nie kojarzą się zbytnio ze skokami narciarskimi, jak Ukraina, Francja, czy nawet Chiny. Ludzie chcą tu skakać, a do listopada – czyli przez pięć miesięcy funkcjonowania skoczni – COS zanotował ponad 6600 osobowejść na trening. Nie licząc ekip zagranicznych oraz kadry narodowej, aktualnie ze skoczni korzysta od piętnastu do dwudziestu klubów, w zależności od okresu.

Ale powróćmy do zawodów. Kiedy przyszliśmy na kompleks przed zaplanowanymi o 15:00 zawodami, panowała bardzo sielankowa atmosfera, której zakopiańska zima tylko dodawała uroku. Po dzieciakach nie było widać ani trochę stresu. Jedna grupka grała sobie w dziadka, inna rzucała się śnieżkami, a kolejni uczestnicy zbliżającego się konkursu ochoczo do niej dołączali.

Na zaspie obok budynku socjalnego skoczni, trener Kazimierz Długopolski przeprowadzał ze swoimi podopiecznymi rozgrzewkę, polegającą na imitacji techniki skoku. Czekające w kolejce dzieci wybijały się z nasypanej górki śniegu i symulowały swój „lot” na uniesionych ramionach szkoleniowca. Wraz z upływającymi minutami kolejni zawodnicy przebierali się w swoje kombinezony, odbierali plastrony, uruchomiono wyciąg i można było rozpocząć skakanie.

Przed zawodami istniało kilka delikatnych obaw. To było pierwsze oficjalne skakanie na tych konstrukcjach na śniegu, a mieliśmy dopiero początek grudnia. We wcześniejszych latach organizatorom o takiej porze często nie pozostawało nic, jak tylko skapitulować i odwoływać zawody. Ale tym razem wszystko było dopięte na ostatni guzik. A kiedy zaszło słońce – co nastąpiło dość szybko – konkurs przebiegał przy sztucznym oświetleniu. Wtedy dopiero widać było, jak te dzieciaki jarają się zawodami. W końcu miały okazję poczuć się niczym ich idole, skacząc w scenerii jak z konkursu wieczornego.

Słówko należy napisać również o triumfatorach zmagań. W kategorii dziewczynek z roczników 2008-2009 zwyciężyła Słowaczka Ella Wittmannova ze Ski Club Selce, a w rocznikach 2010 i młodszych najlepsza okazała się Julia Fender z LKS Klimczok Bystra. Wśród chłopców zarówno w starszej jak i młodszej grupie na najwyższych stopniach podium stanęli zawodnicy KS Rutkow-ski: Rafał Luberda i Wojciech Bobak.

Być może niektórym z was zrobiło się już mdło od ilości lukru względem nowo powstałej konstrukcji. Ale serio, szukaliśmy kogoś kto znajdzie jakikolwiek poważny mankament Kompleksu Średniej Krokwi. Kto powiedziałby, że coś mu się nie podoba i widzi niedociągnięcia, jakich z czasem nie dałoby się poprawić. I nie znaleźliśmy takiej osoby.

Trener Łukasz Rutkowski, poza oczywistą dumą z postawy swoich podopiecznych, tak ocenił nowy kompleks: – Obiekty są bardzo profesjonalnie przygotowane i przede wszystkim bezpieczne dla młodych zawodników. Dziś nie wydarzyło się nic takiego, o co można by mieć zarzut względem organizatorów. Długo czekałem na te skocznie. Razem z posłem Janem Dudą, którego jestem asystentem, jeździliśmy do ministerstwa w czasach, kiedy ciężko było aby Zakopane otrzymało ten kompleks skoczni. Sam argumentowałem, że był przecież worek medali, które zdobyliśmy na mistrzostwach świata czy igrzyskach olimpijskich. To było krzywdzące, że przy takich wielkich sukcesach Zakopane nie posiada fajnych obiektów sportowych. W końcu jestem bardzo dumny, że mogłem dołożyć swoich starań, udało się i mamy na czym trenować. Mogę tylko pozazdrościć młodym adeptom skoków narciarskich.

O wrażeniach z konkursu porozmawialiśmy z Jarosławem Koniorem – wiceprezesem Polskiego Związku Narciarskiego ds. narciarstwa klasycznego i Szkół Mistrzostwa Sportowego: – Pierwsze zimowe zawody na nowo otwartych skoczniach COS w Zakopanem odbyły się w bajkowej scenerii, przy pięknej pogodzie. Frekwencja była bardzo liczna i co najważniejsze – skoki były bardzo bezpieczne. W poprzednich latach początkiem grudnia rzadko udawało nam się podejmować sportową rywalizację. W tym roku się to udało dzięki temu, że mamy takie obiekty. Na razie współpraca z COS układa się bardzo dobrze. Cieszę się z tego, że obiekty już są przygotowane i możemy prowadzić cykl szkoleniowy w warunkach zimowych z najmłodszymi rocznikami. Mam nadzieję, że lada dzień ruszy największa skocznia kompleksu – HS106 – i będziemy mogli tu trenować nawet do późnej wiosny.

Sztuka dogadania się

Chociaż Kompleks Średniej Krokwi jak dotąd jest największą inwestycją zrealizowaną przez COS, to nie sposób pominąć powstałych w 2019 roku tras do biegów narciarskich i nartorolkowych. Zimowych jest pięć i posiadają one długość od 1,3 do 3,75 kilometra. Natomiast w lecie dostępna jest pętla o długości 2,5 kilometra, która jest w całości oświetlona. Trasy są chętnie wykorzystywane przez odwiedzających – według danych COS Zakopane, w ostatnim okresie zimowym – czyli od listopada do kwietnia – odnotowano na nich ponad 21 tysięcy osobowejść, z czego ponad 15 tysięcy było udziałem stowarzyszeń sportowych oraz zawodowców. Zresztą dzień przed zawodami w skokach, w ramach Małopolskiej Ligi Szkolnej odbyły się na nich zawody Cross Country Tatra Cup, w których wzięło udział prawie trzystu młodych biegaczy i biegaczek.

W czym tkwi problem? Same trasy są bardzo dobrej jakości i posiadają homologację FIS. Ale niestety, są za krótkie by zorganizować na nich imprezę rangi mistrzostw świata seniorów. Wszystko dlatego, że federacja wymaga, by do biegów narciarskich jedna z pętli posiadała długość pięciu kilometrów. A takiej zarządzający trasami COS nie posiada.

Wprawdzie PZN podjął się organizacji Mistrzostw Świata Juniorów w Narciarstwie Klasycznym w 2022 roku, do czego długość tras się nadaje. Lecz ostatecznie odbędą się one w Zakopanem… w dwóch trzecich. W stolicy polskich Tatr zobaczymy oczywiście skoki narciarskie oraz zmagania w kombinacji norweskiej. Ale biegi zostały przeniesione do Lygny w Norwegii. Wszystko ze względu na inwestycję COS we wspomnianą wcześniej arenę lodową, którą ośrodek traktuje priorytetowo. Otóż pętle okalają między innymi obszar lodowiska, a tam za chwilę wjedzie ciężki sprzęt i zrobi się wielki plac budowy. Ośrodek zapewnił, że postępująca budowa nie wpłynie na istniejące trasy, ale FIS postanowił dmuchać na zimne i przenieść biegi narciarskie do Norwegii. Kombinacja norweska uniknęła podobnego losu, gdyż do jej przeprowadzenia wymagana jest pętla o długości 2,5 kilometra.

Pozytywną wiadomością jest to, że w dalszym ciągu można korzystać z wyznaczonych tras, a dyrektor Sebastian Danikiewicz zdradza plan ich rozbudowy: Na lata 2022-2023 planowana jest budowa mostu łączącego Średnią Krokiew z Wielką Krokwią. Cel tej inwestycji to uzyskanie trasy biegowej długości 5 km na terenie ośrodka.

Ale co do samych terenów ośrodka… ten formalnie nie należy do COS, a do Tatrzańskiego Parku Narodowego, który użycza swoich gruntów ośrodkowi sportowemu. To między innymi obszar, na którym mieszczą się skocznie, tor lodowy, korty tenisowe, stadion lekkoatletyczny czy trasy narciarskie. Mało tego, część konstrukcji zarówno Wielkiej Krokwi jak i Kompleksu Średniej Krokwi po prostu znajduje się w granicach parku narodowego. Wobec tego, aby obiekty zarządzane i wybudowane przez ośrodek działały sprawnie, konieczna jest współpraca obu podmiotów. A te relacje czasami bywają napięte.

Tak było chociażby w 2019 roku, kiedy Centralny Ośrodek Sportu sprzedał Hotel Imperial. Budynek został postawiony jeszcze przed II wojną światową, natomiast od 1949 roku był nieprzerwanie związany z COS, gdyż mieściła się tam siedziba nowo powstałego Ośrodka Wyszkolenia Sportowego. W kolejnych latach budynek pełnił głównie rolę internatu dla sportowców. Jednak od 2013 roku Imperial – pomimo świetnej lokalizacji – stał pusty, powoli zamieniając się w ruinę. Ośrodka nie było stać na kosztowny remont, więc postanowiono sprzedać dobrze usytuowany budynek. Jako chętny zgłosił się Tatrzański Park Narodowy, który we wrześniu 2018 wystosował list intencyjny do COS w tej sprawie. Zawarta w nim propozycja była następująca: zakopiański ośrodek przekazałby działkę z hotelem TPN-owi, a w zamian pozyskałby tereny parku, na których znajdują się wspomniane przez nas obiekty sportowe.

Jakież było zaskoczenie dyrektora parku, Szymona Ziobrowskiego, kiedy Centralny Ośrodek Sportu w lipcu 2019 roku uznał, że list uległ przedawnieniu. Następnie COS sprzedał działkę z budynkiem prywatnemu inwestorowi za ponad 14 milionów złotych. Atmosfera pomiędzy oboma instytucjami zaczęła robić się bardzo gęsta. W wypowiedzi dla RMF24 Ziobrowski stwierdził, że umowa użyczenia terenów wykorzystywanych przez COS, która wkrótce wygasała, może zostać zamieniona na umowę dzierżawy. Innymi słowy, ośrodek musiałby płacić za użytkowanie gruntów z infrastrukturą sportową. Ostatecznie to COS wyszedł zwycięsko z tej próby sił. Istotnie sprzedano budynek prywatnemu inwestorowi, który do 2023 roku planuje uruchomić tam pięciogwiazdkowy hotel.

2019 rok ogólnie nie był dobrym czasem w relacjach na linii ośrodek-park. Jedną z głośniejszych spraw była próba zorganizowania imprezy sylwestrowej pod Wielką Krokwią. Wprawdzie w tej kwestii decydujący głos posiadały Telewizja Polska oraz władze miasta, ale COS przygotowywał się do takiej opcji. Podpisując nawet umowę wynajmu obiektu. Jednak po sprzeciwie Tatrzańskiego Parku Narodowego oraz głosach niezadowolenia, które słychać było w całym kraju, zrezygnowano z tego pomysłu. Naszym zdaniem – na całe szczęście. Wielka Krokiew to obiekt sportowy. Nie wiadomo jak pod naporem dziewięćdziesięciu tysięcy ludzi – bo mówiono nawet o takich liczbach – zachowałaby się drewniana podbudowa zeskoku. Nie mówiąc już o innych szkodach, które taki tłum mógłby spowodować. A przecież pod koniec stycznia do Zakopanego miały zawitać zawody Pucharu Świata.

Ale oczywiście równie ważne były argumenty, które przytaczał TPN. Impreza odbyłaby się w bezpośrednim sąsiedztwie parku narodowego. Miejsca pięknego, z cudowną przyrodą, której ochrona stanowi konieczność. A trudno znaleźć nam przykład zachowania będącego większym przeciwieństwem do poszanowania przyrody, niż wpuszczenie pod sam park narodowy tysięcy pijanych ludzi na zabawę do białego rana.

I to właśnie jeden z ważniejszych aspektów współpracy ośrodka z parkiem. Z jednej strony wybudowane obiekty powstały po to, by szkolić przyszłych mistrzów i podnosić poziom sportu w Polsce, a obecnym czempionom zapewnić jak najlepsze warunki do treningu. Jednak pierwsza literka w skrócie „COS”, nie pochodzi od słowa „Caritas”. Ośrodek musi zarabiać pieniądze na swoich inwestycjach. Z drugiej, należy robić to z możliwie jak największym poszanowaniem do okolicznej fauny i flory, która stanowi wspólne dobro wszystkich. A niewiele jest w naszym kraju miejsc, w których światy sportu i dzikiej przyrody aż tak bardzo na siebie nachodzą.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Valentin Kalika (@valentinkalika)

Zaczęliśmy od kwestii, w których wystąpiły różnice pomiędzy obiema stronami, ale teraz czas na pozytywy. Choć sprzedaż hotelu Imperial oraz akcja „Sylwester pod Wielką Krokwią” były bardzo głośne, to na co dzień COS i TPN potrafią się porozumieć. Dzięki dobrej współpracy pomiędzy oboma podmiotami udało się zrealizować wiele projektów. Tak było chociażby w przypadku przebudowy powstania Kompleksu Średniej Krokwi. Zespół skoczni stanowi dobry przykład tego, jak taka kooperacja powinna przebiegać.

Przemysław Gawęda: – Początkowo myślałem, że współpraca z TPN-em będzie dosyć skomplikowana ze względu na dziedzictwo parku. Ale okazała się bardzo owocna i merytoryczna. Część skoczni znajduje się na obszarze parku, a tego typu infrastruktura nie może znajdować się w bezpośrednim oddziaływaniu drzew. Chodzi o igliwie oraz zanieczyszczenia, jakie powstają w związku z nim, oraz dość silny wiatr. Trzeba było tak to zagospodarować, żeby walące się drzewa nie uszkodziły ani kolejki linowej – bo to są wielomilionowe inwestycje – oraz by nie zanieczyszczały torów czy samego obiektu.

Oczywiście, wspomniane drzewa trzeba było wyciąć. Jednak jeżeli przed oczyma stanęła wam wizja ogromnych maszyn karczujących tatrzański las niczym Amazonkę, uspokajamy – w Zakopanem wycięto tylko to, co było konieczne do usunięcia. Ponadto w ramach rewanżu odbyły się kompensacje, czyli dodatkowe nasadzenia drzew, by równowaga w przyrodzie została zachowana.

– TPN był bardzo pomocny. Wszystko odbywało się pod ścisłą kontrolą leśniczych. Pojawiali się na skoczniach za każdym razem, kiedy zaszła taka potrzeba. Z racji faktu, że część obiektu znajduje się na terenie parku, stworzyliśmy wygrodzenie skoczni. Chcieliśmy ograniczyć napływ zwierzyny tak, aby zwierzaki nie podchodziły za blisko konstrukcji i nie wpadały w miejsca, które mogłyby stanowić dla nich zagrożenie. Oczywiście nie zakłóca to ani migracji i swobodnego przemieszczania się zwierząt, a współgra z ochroną zarówno skoczni, jak i samej zwierzyny – mówi Gawęda.

Zatem jak widać, sport i poszanowanie dla środowiska mogą iść ze sobą w parze. Ale to jeszcze nie wszystko. Pod koniec czerwca bieżącego roku COS-OPO Zakopane podpisał nową umowę użyczenia gruntów od Tatrzańskiego Parku Narodowego. Tak, kolejny raz jest to użyczenie, a nie dzierżawa. Zatem ośrodek przez najbliższe dwadzieścia lat będzie mógł korzystać nieodpłatnie z terenów, na których znajdują się wspomniane obiekty sportowe. Dodajmy też, że umowa użyczenia terenów pod Wielką Krokwią oraz Zespołem Średnich Skoczni to osobny dokument. Ten został podpisany pięć lat temu, więc mówimy tu o całej reszcie terenów TPN, którymi zarządza COS.

Ośrodek Przygotowań Olimpijskich jest uprawniony do modernizacji i remontów boisk czy stadionów. Oczywiście, przy ścisłej współpracy z parkiem oraz w poszanowaniu praw z zakresu ochrony przyrody. W przypadku rozwiązania umowy TPN jest zobowiązany do zapłaty wartości nakładów, które COS poczynił na użyczonych terenach. Suma będzie określona w chwili zwrotu gruntów… chyba że po dwudziestu latach dojdzie do zawarcia kolejnej umowy, która będzie uprawniać COS do korzystania z gruntów. Zatem przyszłość Centralnego Ośrodka Sportu rysuje się w bardzo jasnych barwach.

SZYMON SZCZEPANIK

Fot. materiały COS-OPO Zakopane

Przeczytaj też:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

LIVE: Sobota z Ekstraklasą! Czy Pogoń wskoczy na podium?

redakcja
0
LIVE: Sobota z Ekstraklasą! Czy Pogoń wskoczy na podium?

Inne sporty

Polecane

Zniszczoł: Nie widzę swojego limitu, chcę być najlepszy na świecie [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
9
Zniszczoł: Nie widzę swojego limitu, chcę być najlepszy na świecie [WYWIAD]

Komentarze

1 komentarz

Loading...