Reprezentacja Polski w 2021 roku przeżywa swój rozkwit w ofensywie. Pobiła rekord zdobytych bramek. Jednocześnie biało-czerwoni rozkleili się w tyłach do tego stopnia, że bramki pakuje im Andora i San Marino. Kadra Paulo Sousy w 2021 roku zremisowała z Hiszpanami i Anglikami po dobrych meczach. Jednocześnie ta sama drużyna pokonała tylko Andorę, San Marino i Albanię. I tak to właśnie jest z naszym zespołem za kadencji portugalskiego trenera vel siwego bajeranta. Ciągła huśtawka nastrojów.
Ostatnie miesiące z życia reprezentacji Polski to starcia zwolenników Paulo Sousy i jego przeciwników. Oczywiście to nic nowego – przeważnie jest tak, że dany trener, a zwłaszcza selekcjoner, ma swoich fanów i krytyków. Być może nie zawsze te obozy były tak wyraźne, bo w od marca do listopada zdarzało się, że ci, którym nie pasował jakiś aspekt pracy Portugalczyka byli z miejsca szufladkowani jako krytycy postępu i progresu, często także z powodu rzekomo utraconych wpływów/informacji. Z drugiej strony zdarzało się też, że ci, którzy byli zadowoleni z jakiegoś aspektu pracy Portugalczyka, wpadali do worka pt. “wszystko, co zagraniczne jest lepsze”. Często zarzucano im też ślepą wiarę i omamienie pięknymi hasłami.
A prawda tym razem wydaje się leżeć gdzieś pośrodku. Bo jak już wspomnieliśmy, od kilku miesięcy bujamy się od jednego brzegu do drugiego. Sousa nie potrafi ustabilizować kursu łodzi, którą steruje. Wszystko, co wypracuje, za moment znika przez kolejny błąd. Przesadzamy? To łapcie konkretne argumenty.
Strzelamy każdemu, topowa ofensywa w Europie
Ciężko nie zachwycać się tym, jak wygląda reprezentacja Polski w ofensywie. Mówimy zupełnie poważnie, bo może nie zawsze było idealnie, może nie każdy mecz to było jechanie z przeciwnikiem do spodu, ale jednak rekordowe 37 goli nie wzięło się z niczego. W 2021 roku strzelaliśmy każdemu, kto akurat przechodził z tragarzami. Średnio 2,47 goli na mecz. Rozkład bramek z podziałem na rywali wyglądał tak.
- San Marino – 12
- Andora – 7
- Albania – 5
- Węgry – 4
- Anglia, Islandia, Szwecja – 2
- Hiszpania, Rosja, Słowacja – 1
Anglia, Niemcy, Holandia – to lista skuteczniejszych krajów w eliminacjach mundialu. Równo z nami finiszowali Duńczycy. Nasze statystyki w ofensywie wyglądają jeszcze lepiej gdy prześledzimy listę europejskich reprezentacji pod kątem znalezienia najskuteczniejszego zespołu w 2021 roku. Czyli licząc eliminacje, mecze towarzyskie, finały Ligi Narodów oraz EURO 2020 – niektórzy zanotowali wszystkie cztery kategorie spotkań. Otóż w minionych 12 miesiącach w piłce reprezentacyjnej na Starym Kontynencie było zaledwie sześć skuteczniejszych drużyn. Anglia, Niemcy, Holandia, Dania, Włochy oraz Belgia. Z tym że tacy Belgowie czy Włosi mają na koncie także więcej spotkań, a ich średnia jest niższa niż Polaków.
Możemy więc uznać, że mieliśmy piątą najlepszą ofensywę w Europie. Przed Hiszpanią, Portugalią czy Francją. Zerknijcie na składy tych ekip i na naszą kapelę. Tak, jest za co chwalić.
Strzela nam każdy, nawet amatorzy
Niestety to, jak czarowaliśmy z przodu, przykryła dziurawa defensywa. To, że strzelili nam piłkarze z Andory i San Marino – i to podczas tych samych eliminacji – stało się już memem, symbolem przeciekającej łajby. Natomiast gdy spojrzymy na problem szerzej, wcale nie jest lepiej. Spośród zespołów, które dostały się do baraży, tylko Turcja straciła więcej bramek w eliminacjach (16). My i Macedonia Północna daliśmy sobie wbić 11 sztuk, pozostałe ekipy zeszły poniżej dwucyfrówki. Jeśli dodamy do tego zespoły, które wpadły do baraży z Ligi Narodów, wyprzedzi nas jeszcze Austria (17), Czesi bronili lepiej (9).
NAJLEPSI BRAMKARZE, KTÓRYCH POKONALI REPREZENTANCI SAN MARINO
W większości grup eliminacyjnych skuteczniejszą defensywą mogły się pochwalić nawet zespoły z trzecich miejsc. Żeby nie być gołosłownym: na 10 grup zdarzyło się tam w ośmiu przypadkach. Łącznie 25 drużyn w eliminacjach mundialu straciło mniej bramek niż reprezentacja Polski. Porównywaliśmy naszą ofensywę z resztą Europy, więc spójrzmy na to jak bronimy. Niech będzie, że nadal trzymamy się grona ekip, które zagrają w barażach. Będą tam Włosi, którzy dali sobie wpakować tylko dziewięć sztuk, ale to wyjątek. Większość przekroczyła dychę, a najgorzej bronili:
- Turcy – 25 straconych bramek
- Austriacy i Ukraińcy – 23
- Macedończycy i Polacy – 20
- Czesi i Walijczycy – 19
Niby spore grono podobnych durszlaków. ALE. Teraz weźmy pod uwagę liczbę spotkań i wyciągnijmy średnią. Dla biało-czerwonych to 1,33 straconych bramek na mecz w 2021 roku. Turcja to 1,56 – lider. Wyprzedza nas także Austria (1,44), równo z nami idzie Macedonia (1,33), ale reszta się oddala. Ukraina to 1,27, Walia 1,19, Czechy 1,12. Gdybyśmy wzięli pod uwagę wszystkie kraje, pewnie bylibyśmy gdzieś w środku stawki, bo wiadomo, że gorzej broniła większość rzadziaków, która zajęła miejsca od czwartego w dół (choć np. Słowenia, Gruzja, Bośnia i Albania dały sobie strzelić tylko jednego gola więcej, Węgrzy – dwa). Ale wśród czołowych zespołów, do których się zaliczamy, jesteśmy na dnie.
Czołowa ofensywa w Europie i jedna z najgorszych defensyw. O stałych fragmentach gry już nie wspominamy, żeby nie dobijać…
JAK BRONIMY PO STAŁYCH FRAGMENTACH GRY? SOUSA GORSZY OD BRZĘCZKA
Zarządzanie meczem na topowym poziomie, zbudowanie zawodników
10 meczów z 15 z bramkami lub asystami rezerwowych zawodników. Łącznie 14 goli lub ostatnich podań z ławki. To statystyki, które jednoznacznie każą nam stwierdzić, że Paulo Sousa podczas meczów wie, co robić i jak pomóc drużynie wejściem zmiennika. Jokerzy wprowadzani z ławki w znacznym stopniu wpływali na wyniki poszczególnych spotkań. Ratowali Polakom skórę, doprowadzając do remisu w pięciu przypadkach. Z:
- Anglią
- Węgrami
- Islandią
- Szwecją
- Anglią
KAROL ŚWIDERSKI – ŻOŁNIERZ PAULO SOUSY
Do tego to akcja dwóch zmienników przesądziła o bardzo ważnym zwycięstwie z Albanią w rewanżowym starciu eliminacji mistrzostw świata. Coś takiego nie może być przypadkiem i nim nie było. Paulo Sousa skorzystał w dużej mierze z tego, że zbudował sobie dwóch napastników, którzy dotychczas w kadrze nie znaczyli nic. Zarówno Adam Buksa jak i Karol Świderski zadebiutowali za kadencji obecnego selekcjonera. Obaj są najskuteczniejszymi zmiennikami (Buksa – 4 gole z ławki, Świderski – 3 gole i asysta). Zbudowanie Buksy i Świderskiego ma też szerszy kontekst niż same zmiany. Każdy z nich strzelał ważne bramki: Buksa dał nam prowadzenie z Albanią, Świderski poza trzema punktami w rewanżu z tym rywalem, dał nam choćby nadzieję w drugim starciu z Węgrami.
Ale takich “zbudowanych” było więcej. Karol Linetty? Chłop ma w kadrze pięć goli i asystę, cztery z sześciu bramek wypracował za Sousy. Przemysław Frankowski wszystkie cztery asysty w kadrze zaliczył u Sousy. Kacper Kozłowski został najmłodszym piłkarzem w historii EURO. Kamil Jóźwiak pięć z siedmiu konkretów w kadrze dał u niego. Nawet Robert Lewandowski, który u Jerzego Brzęczka zaczął notować słabsze liczby, po zmianie kapitana biało-czerwonej łodzi zanotował najlepszy turniej w karierze, strzelił także najwięcej bramek dla kadry w roku kalendarzowym.
To są konkrety, które pokazują, że Paulo Sousa nie jedzie na tym, co kadra miała bez niego.
PAULO SOUSA I ZARZĄDZANIE MECZEM. ZAWSZE TO MIAŁ?
Błędne decyzje w kluczowych momentach
Świetni zmiennicy, wynalezieni i zbudowani piłkarze — to jedna strona medalu. Druga to błędy, kluczowe błędy w kluczowych momentach w kluczowych kwestiach. Wszyscy pamiętamy, od czego zaczęły się dla nas eliminacje. Paulo Sousa na wstępie odsunął Kamila Glika i choć zdawało się, że faktycznie możemy potrzebować kogoś lepszego w rozegraniu i szybszego, szybko okazało się, że Glik jest w kadrze fundamentem nie do ruszenia. Sousa naprawił swój błąd jeszcze w tym samym meczu, potem obrońca Benevento miał już pewny plac.
Ale ok, to było pierwsze zgrupowanie, zrozumiane, wybaczone. Gorzej, że i później łatwo wyliczać selekcjonerowi ważne pomyłki w kwestii doboru składu, czy decyzji w trakcie meczów.
- Pozostawienie Grzegorza Krychowiaka na boisku w meczu ze Słowacją – błąd, do którego przyznał się sam Sousa. W tym meczu możemy też wytknąć obsadę prawej strony, która doprowadziła do bramki Maka
- Ci, którzy obserwowali zgrupowanie w Opalenicy, sugerowali zresztą, że Polska zignorowała pierwszego rywala i mocniej szykowała się na drugi mecz grupy, jakby zakładając pewne trzy punkty na start – to wręcz kardynalny błąd
- Wejście Płachety ze Szwecją – okrzyknęliśmy je najgorszą zmianą Sousy. Zmianą, która dała Szwedom wygraną
- Absurdalne kombo, które doprowadziło do problemów w barażach – Lewandowski, Zieliński, Glik i Krychowiak nie zaczęli meczu z Węgrami, do tego niezdarne tłumaczenie tej decyzji
Oczywiście możemy tu dodać pomniejsze problemy. Taktyka miliona wrzutek ze Szwedami, która zakończyła się średnio zabawną komedią. Uparte stawianie na Tymoteusza Puchacza, który sporo razy to zaufanie zawiódł, zresztą: nawet nie gra w klubie, a przecież ustaliliśmy przy okazji Kamila Grosickiego, że to wyklucza sens gry w kadrze. Można też przyczepić się do zabicia rywalizacji o bluzę numer jeden wśród bramkarzy, bo jakoś od tego czasu zaczęły się także problemy Wojciecha Szczęsnego.
Ale ok, to już nieco naciągane sprawy, rzucamy je trochę na doczepkę. Pierwsze trzy argumenty w zupełności wystarczą, żeby obronić tezę, że w ważnych momentach Paulo Sousa potrafił przekombinować, przeliczyć się i nie skończyło się to dla nas dobrze.
SOUSA POMYLIŁ MECZE. MYŚLAŁ, ŻE Z WĘGRAMI GRAMY SPARING
Biel, czerń i ciągłe skrajności
I tak to właśnie u nas wygląda: od ściany do ściany. Gramy odważniej niż kiedyś z silniejszymi rywalami. Do bólu skutecznie opracowaliśmy dośrodkowania, po kilku meczach mówiliśmy: tak, w grze widać progres. Jednocześnie po wielu meczach zastanawialiśmy się, jak to możliwe, że tak dobrzy piłkarze są kompletnie zagubieni przy stałych fragmentach gry.
Sousa ignorował tych, którzy chcieli, żeby wziął do sztabu Polaków i przekazał im know-how, a jednocześnie mówił o potrzebie szkolenia lepszych piłkarzy w naszym kraju.
Sousa ignorował Ekstraklasę, krytykował ją, a jednocześnie chciał organizować specjalne zgrupowanie dla piłkarzy naszej ligi.
Paulo Sousa plusy równoważył minusami, a problemy maskował korzyściami.
Paulo Sousa dostarczał argumentów swoim krytykom i obrońcom.
Pełno w nim właśnie takich skrajności. Biel albo czerń, bez szarości. Albo jesteśmy na szczycie, albo szorujemy po dnie. Albo wśród najlepszych, albo wśród gamoni. Od ściany do ściany.
STANOWSKI PO POLSKA – WĘGRY: SABOTAŻ
Dobrze dla niego byłoby jednak, gdyby w końcu pokazał trochę stabilizacji. Gdyby po lepszym okresie, po udanym zgrupowaniu, nie przychodziło takie, które sprawia, że wątpliwości wracają. Tak będzie lepiej nie tylko dla nas i naszej kadry, ale też dla niego. Przecież opinia idzie w świat, ktoś to ocenia i komentuje. Do czego prowadzi palenie za sobą mostów pokazuje inny klient tego samego menedżera – Ricardo Sa Pinto. Sousa nie chciałby chyba iść tą drogą, a przecież choćby we Francji jakiś most spalił.
Po prostu zdrowiej dla wszystkich będzie, gdy selekcjoner skończy tę zabawę w “Dr Jekyll & Mr Hyde” i albo zamknie buzie krytykom albo wytrąci argumenty z rąk obrońców. Nam pozostaje liczyć, że spełni się ten pierwszy scenariusz, bo oznacza on kawałek fajnej historii do napisania.
CZYTAJ TAKŻE:
- DEFENSYWA, ZAŚLEPIENIE 3-5-2, TRUDNY CHARAKTER. O KLĘSKACH PAULO SOUSY
- ANALIZA PROBLEMÓW REPREZENTACJI POLSKI W DEFENSYWIE
- ZA CO WARTO POCHWALIĆ PAULO SOUSĘ?
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix