Reklama

Bohaterowie złotej ery Piasta. XI dekady

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

23 stycznia 2021, 15:16 • 9 min czytania 9 komentarzy

Piast Gliwice zaliczył w minionej dekadzie swój złoty okres. Mistrzostwo, wicemistrzostwo i brązowy medal – takich wyników nie osiągnął jeszcze nigdy. A wszystko w drugiej części dziesięciolecia, więc siłą rzeczy zobaczycie w naszej XI dekady głównie piłkarzy, których jeszcze nie pokrył kurz. 

Bohaterowie złotej ery Piasta. XI dekady

Kogo wybieraliśmy w poprzednich odcinkach naszego cyklu? Szybka przypominajka:

I lecimy z wyborami. Jedenastu najlepszych z najlepszych w okresie 2011-2020, Piast Gliwice.

JAKUB SZMATUŁA – 173 mecze, mistrzostwo Polski

Mimo że wielu postrzegało go jako idealnego zmiennika, wykręcił najwięcej meczów spośród wszystkich bramkarzy Piasta, w którym spędził całą dekadę. Kiedyś wyliczyliśmy, że przez całą kadencję Szmatuły, Piast ściągnął trzynastu golkiperów. W mistrzowskim sezonie rozegrał dwanaście meczów, wydatnie przyczyniając się do tego sukcesu. Nie pękł na robocie – gdy wskoczył do bramki w końcówce sezonu, obronił choćby rzut karny w meczu z Jagiellonią. Złoty medal może nosić więc z dumą.

Reklama

Gdyby nie ten fakt, być może zastanawialibyśmy się nad Frantiskiem Plachem bądź Dariuszem Trelą – przez lata solidnym wyrobnikiem, który w Piaście przeżywał swój najlepszy okres. Co godne podkreślenia, żaden z tej dwójki nigdy nie zaliczył tak udanego sezonu, jak Szmatuła w rozgrywkach 15/16, gdy został wybrany bramkarzem sezonu. Zasłużenie, proszę pana, zasłużenie.

REZERWOWI (BRAMKARZE):

  • Frantisek Plach – 87 meczów, mistrzostwo Polski
  • Dariusz Trela – 74 mecze

MARTIN KONCZKOWSKI – 117 meczów, 3 gole, 19 asyst, mistrzostwo Polski

Przykleiła się do niego łatka fachowca od dośrodkowania na pełnym biegu, a on sam robi wszystko, by… jej nie odklejać. Swego czasu sam zapowiadał, że chce być kimś więcej niż tylko solidnym ligowcem, czego efektem było choćby przesunięcie na skrzydło. Z Ekstraklasy nigdy nie wyjechał, co nie znaczy, że mamy go nie doceniać. Ligowa klasa średnia to zjawisko wymierające wśród polskich zawodników, a Konczkowski jest jednym z jej reprezentantów. Zawsze solidny, zawsze na równym poziomie. Rywalizował o miejsce w XI dekady głównie z Marcinem Pietrowskim i Adrianem Klepczyńskim, a więc uznajemy jego obecność w tej drużynie za bezdyskusyjny werdykt.

JAKUB CZERWIŃSKI – 92 mecze, 2 gole, 0 asyst, mistrzostwo Polski

Gdyby nie kontuzja, która przytrafiła mu się, gdy był w formie życia, pewnie już by go w Piaście nie było. Czerwiński to jeden z głównych autorów mistrzostwa. Nie zgadzaliśmy się z wyborem Sedlara na najlepszego obrońcę tamtego sezonu – to Polak był szefem defensywy i basta.

W Legii średnio sobie poradził, przy doborze jedenastki Pogoni bardzo mocno się nad nim zastanawialiśmy, ale chyba i on sam zgodziłby się, że najwyższy poziom prezentuje właśnie w Gliwicach. Nasze noty za ten okres mówią bardzo dużo:

  • 17/18: 4,95
  • 18/19: 5,58
  • 19/20: 5,84
  • 20/21: 5,45

Kozak. Gdyby nie metryka, z pewnością znalazłby się na celowników klubów z poważniejszych lig.

Reklama

HEBERT – 121 meczów, 7 goli, 4 asysty

Gdy Hebert opuścił dwa mecze w sezonie wicemistrzowskim, Piast stracił w nich siedem bramek. To wiele mówi o tym, jak ważną postacią był dla tej drużyny. We wspomnianym sezonie 15/16 show kradli Vacek, Nespor czy Mraz, lecz nie można zapominać o zasługach Heberta, który był cichym bohaterem tamtego sukcesu. Gdy tylko przez 4,5 był zdrowy, grał. I nie zawodził, będąc przy tym dobrym duchem szatni.

Swoją drogą – jest teraz wolnym zawodnikiem, więc nie zdziwimy się, jeśli któryś polski klub skusi się na jego usługi. Zwłaszcza, że na wypożyczeniu w Wiśle wyglądał nieźle, a i sam Hebert ewidentnie polubił Polskę. Jedynym mankamentem jest to, że nie grał przez pół roku. Jak słyszeliśmy, w jego japońskim klubie JEF Chiba przestali na jego liczyć (ani razu nie znalazł się w kadrze meczowej) i jednocześnie nie pozwolili na to, by znalazł sobie nowy klub. Dziwne zachowanie Japończyków, w efekcie czego Hebert do końca stycznia jest uwiązany z nimi kontraktem.

PATRIK MRAZ – 64 mecze, 4 gole, 19 asyst

Swoją polską przygodę zaczął od przyjścia na kacu na trening, co skończyło się wielką aferą we Wrocławiu, a skończył na bezbarwnej grze w drużynach spadkowiczów – Sandecji i Zagłębiu Sosnowiec. Jeśli odsączymy od całego obrazu początek i koniec, pozostaną nam dwa sezony w Górniku Łęczna (oba niezłe) i dwa w Piaście (jeden rewelacyjny, drugi średni).

Idealnie wkomponował się w 3-5-2 preferowane przez Latala. Piłkarze Piasta mogli grać wówczas z zamkniętymi oczami – wiadomo było, że Vacek rozrzuci na lewą stronę do Mraza, a ten pośle świetną wrzutkę do Nespora. Noga chodziła mu regularnie jak stempel na poczcie.

REZERWOWI (OBROŃCY):

  • Adrian Klepczyński – 131 meczów, 3 gole, 8 asyst
  • Uros Korun – 143 mecze, 4 gole, 4 asysty, mistrzostwo Polski
  • Aleksandar Sedlar – 88 meczów, 10 bramek, 0 asyst, mistrzostwo Polski
  • Marcin Pietrowski – 138 meczów, 2 gole, 10 asyst, mistrzostwo Polski
  • Mikkel Kirkeskov – 96 meczów, 2 gole, 4 asysty, mistrzostwo Polski
  • Damian Zbozień – 50 meczów, 4 gole, 3 asysty
  • Kornel Osyra – 64 mecze, 4 gole, 4 asysty

RADOSŁAW MURAWSKI – 133 mecze, 4 gole, 1 asysta

Murawski czy Dziczek? Dziczek czy Murawski? Mieliśmy lekki dylemat, ale tylko lekki, bo choć dużym argumentem Dziczka był złoty medal, to Murawski broni się…

  • większym stażem,
  • opaską kapitańską w bardzo młodym wieku,
  • transferem w tym samym kierunku (choć do słabszego klubu, ale Dziczek też nie poszedł od razu do Serie A, a na wypożyczenie).

No i być może poziomem, choć ten w przypadku obu piłkarzy był bardzo porównywalny. Mimo że Murawski grał z dziewiątką na plecach, odpowiadał głównie za defensywę – asekurację, wślizgi, czytanie przeciwników. Jak dla wielu zawodników z tej jedenastki, najlepszy był dla niego sezon 15/16, gdy według naszych not był w dziesiątce najlepszych pomocników w lidze. Gdy jeszcze grał w Ekstraklasie, zastanawialiśmy się, czy będzie w przyszłości stanowił o sile reprezentacji. Dziś jest dość daleko od niedoszłego efektu naszych rozważań, ale sam fakt, że mieliśmy takie rozkminy, to pewien dowód na to, jak dobrze szło mu w Piaście.

GERARD BADIA – 199 meczów, 31 goli, 38 asyst, mistrzostwo Polski

W Gliwicach śmieją się, że Badia będzie kiedyś prezydentem miasta. Dobry duch szatni, przeuroczy rozmówca i jeden z motorów napędowych Piasta w ostatnich latach. Ze świecą szukać obcokrajowca, który będzie potrafił tak pokochać ekstraklasowy klub. Jednym z dowodów na to jest choćby wywiad Canal+ sprzed kilku miesięcy, w którym Hiszpan wylał, co leżało mu na wątrobie, gdy myślał o swoich kolegach pędzących za kolejnymi kontraktami.

Nie był pierwszoplanową postacią mistrzostwa (choć i tak bardzo wartościowym ogniwem), lecz gdyby nie Badia, Piast prawdopodobnie nawet nie miałby szansy na ten tytuł. Sezon wcześniej bronił się przecież przed spadkiem, a Hiszpan był wówczas prawdziwym liderem pogrążonej w marazmie drużyny. Potrafił sam wygrywać mecze – jak choćby ze Śląskiem Wrocław, gdy walnął hat-tricka i asystę (skończyło się 4:3). Uwielbienie zyskał także za to, że lubi ustrzelić Górnika – w sześciu meczach z zabrzanami ma na swoim koncie trzy gole i asystę. Ikona ostatnich lat? Bez dwóch zdań.

JOEL VALENCIA – 65 meczów, 9 goli, 7 asyst, mistrzostwo Polski

Valencia to ciekawa historia. Gdybyśmy oceniali go przez pryzmat pierwszego sezonu, miałby wszystko, by znaleźć się w szrotowej jedenastce Piasta Gliwice. Był zagubiony, nie notował liczb (tylko trzy gole przez cały sezon), zastanawialiśmy się, dlaczego ten gość jest holowany przez trenera. Dopiero kolejny sezon dał nam na to odpowiedź.

Kluczem okazało się przesunięcie go na dziesiątkę. Został wybrany najlepszym piłkarzem całych rozgrywek – być może trochę na wyrost, ale z drugiej strony nie było wówczas w Piaście piłkarza, który szczególnie wybijałby się ponad resztę. Szkoda, że nie zachował się zbyt elegancko przy transferze do Brentford, gdy mocno pracował na to, by doszło do niego jak najszybciej. My oceniamy jednak boisko. A tu Valencia mógł konkurować tylko z Vassiljevem, który po pierwsze – miał nieco gorsze liczby (choć i te nie są największą siłą Ekwadorczyka), po drugie – zanotował bardzo blady powrót na śląską ziemię.

JORGE FELIX – 74 mecze, 25 goli, 9 asyst, mistrzostwo Polski

Kolejna historia w stylu „ustaw skrzydłowego na dyszce i masz pana piłkarza”. Felix podążył podobą drogą, co Valencia, choć on w swoim pierwszym sezonie nie był aż tak blady. Ba, był nawet całkiem niezły, choć z kilometra dało się dostrzec, że ma jeszcze pewne pokłady potencjału do uwolnienia. Stało się to w zeszłym sezonie, gdy – pod nieobecność Valencii i Dziczka – wziął na siebie odpowiedzialność za środek pola. Choć był bardziej typowym finisherem niż rozgrywającym, o czym świadczy chociażby liczba bramek. Analogii do Valencii jest niestety więcej – także odbił się od kolejnego klubu. W przypadku Felixa to o tyle zawstydzające, że nie mówimy o Brentford, które swoje ambicje ma, a Sivassporze, w którym – jeśli weźmiemy pod uwagę tylko ligę – zaliczył do tej pory 111 minut. Żenująco mało, toteż nie mieliśmy wątpliwości, by uznać jego turecką przygodę za spore rozczarowanie.

TOMASZ PODGÓRSKI – 138 meczów, 23 gole, 28 asyst

Wybraliśmy Tomasza Podgórskiego z dwóch powodów. Po pierwsze – to dobry piłkarz, jeden z liderów Piasta. Chcieliśmy także zmieścić w tej jedenastce kogoś, kto – poza Szmatułą – pamięta pierwszą część minionej dekady. Podgórski miał swój udział przy awansie do Ekstraklasy oraz duże zasługi w sezonie 12/13, który Piast zakończył na czwartym miejscu. Odszedł z klubu przed jego złotą erą, o ile tak możemy mówić o trzech medalach w ciągu pięciu lat.

Trochę dziwiło nas, że po odejściu z Gliwic nie stanowił już takiej wartości w polskiej lidze. Zaliczył bezbarwny sezon w Ruchu, a potem zszedł poziom niżej do Podbeskidzia. Dla niego była to duża zmiana, bo w Piaście spędził aż dwanaście lat. Gorsze czasy Podgórskiego mógł zwiastować ostatni sezon przy Okrzei, który był bezbarwny. Dziś jest trochę zapomniany, a przecież mówiło się, że ma wszystko, by zostać klubową ikoną.

REZERWOWI (POMOCNICY):

  • Patryk Dziczek – 71 meczów, 5 goli, 2 asysty, mistrzostwo Polski
  • Tom Hateley – 88 meczów, 7 goli, 12 asyst, mistrzostwo Polski
  • Tomasz Jodłowiec – 84 mecze, 6 goli, 12 asyst, mistrzostwo Polski
  • Konstantin Vassiljev – 52 mecze, 7 goli, 6 asyst
  • Sasa Zivec – 109 meczów, 15 goli, 11 asyst
  • Kamil Vacek – 33 mecze, 5 goli, 8 asyst
  • Martin Bukata – 65 meczów, 6 goli, 3 asysty

KAMIL WILCZEK – 70 meczów, 29 goli, 6 asyst

Koronę króla strzelców Ekstraklasy ubierał w wieku 27 lat. Późno, ale jak widać nawet w tym wieku można się wybić i pograć zagranicą przez kilka ładnych lat. Gdy wracał do Gliwic, niewiele zwiastowało taką eksplozję. Na przestrzeni jednego roku strzelił przecież więcej bramek (20) niż w całej swojej dotychczasowej ekstraklasowej karierze (18), na którą złożyły się trzy sezony w Zagłębiu i 1,5 w Piaście. Najgroźniejszym konkurentem dla Wilczka był Ruben Jurado (14 bramek w szczytowym okresie). Parzyszek, Papadopulos i Kędziora byli zbyt nierówni, a Nespor grał zbyt krótko, bo tylko jeden sezon. Udany, ale nie tak spektakularny, jak piłkarz Kopenhagi.

REZERWOWI (NAPASTNICY):

  • Wojciech Kędziora – 83 mecze, 29 goli, 12 asyst
  • Ruben Jurado – 123 mecze, 38 goli, 8 asyst
  • Martin Nespor – 33 mecze, 11 goli, 6 asyst
  • Michal Papadopulos – 80 meczów, 16 goli, 5 asyst, mistrzostwo Polski
  • Piotr Parzyszek – 85 meczów, 23 gole, 7 asyst, mistrzostwo Polski

CAŁA JEDENASTKA:

Zgoda? Brak zgody? Dajcie znać w komentarzach.

Fot FotoPyK

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

9 komentarzy

Loading...