Ucięcie wsparcia od Allianz, odbudowa po bałaganie, ligowy prime time Adama Nawałki, spadek z ligi w 15/16, szybki powrót, pokazywanie światu zdolnej młodzieży, praca u podstaw Marcina Brosza i czarujący Igor Angulo. Górnik Zabrze nie miał lekko i choć nie nawiązuje swoją wielkością do dawnych czasów, dał radę przetrwać to burzliwe dziesięciolecie.
A więc dziś, zgodnie z deklaracjami, jedziemy z kolejną częścią cyklu „XI dekady”. Na wstępie przypomnijmy, że wybraliśmy już najlepsze składy…
- napakowanej gwiazdami Legii Warszawa, która w minionej dekadzie rozwaliła system (KLIK!),
- tracącej swój blask Wisły Kraków, która wciąż miała w swoich szeregach topowych piłkarzy (KLIK!).
W Górniku biedy też nie ma, nasza jedenastka mogłaby powalczyć o poważne cele. Umieściliśmy w niej aż pięciu piłkarzy, których możemy zamknąć w ramkę „młody, wybijający się Polak”. I bardzo nas to cieszy, bo zabrzanie – trochę z konieczności – postawili na młodych zawodników i należy ich za to pochwalić – za efekty, a nie tylko sam zamysł. Dorzuciliśmy do nich kilka zasłużonych postaci, ale nie uprzedzajmy faktów. Zapraszamy – XI dekady Górnika, pozycja po pozycji.
ŁUKASZ SKORUPSKI – 57 meczów
– Jeśli prawdą jest, że dobry bramkarz musi być szalony, to mój imiennik będzie fachowcem wysokiej klasy – wieścił na łamach „Przeglądu Sportowego” Łukasz Mazur, ówczesny prezes Górnika. I miał rację. Młody Skorupski był jednym z najlepszych fachowców w lidze i zapracował po trzech sezonach na transfer do AS Roma. Na poziomie Serie A utrzymuje się do dziś.
Górnik miał ogólnie szczęście do dobrych bramkarzy, bo Chudy czy Steinbors także zasługują na wspomnienie. Ale to Skorupski był w pewnym momencie wręcz najlepszym bramkarzem ligi. Jeszcze grając w Górniku, debiutował w reprezentacji Polski. Postrzegano go jako prostego chłopaka, który nie do końca radzi sobie z szumem wokół niego i złym towarzystwem. Uważano go jednocześnie za oazę spokoju (na boisku) i gościa, któremu szybko podpalał się lont (poza nim). Ciężko było za nim nadążyć. Przydarzyła mu się słynna „Lorneta z Meduzą”, gdy po udział w bójce w nocnym lokalu usłyszał zarzut udziału w pobiciu, za co groziły mu trzy lata więzienia. Ogarnął się, a 157 meczów w Serie A nie wzięło się znikąd.
REZERWOWI (BRAMKARZE):
- Pavels Steinbors – 57 meczów
- Martin Chudy – 71 meczów
PAWEŁ OLKOWSKI – 94 meczów, 3 gole, 13 asyst
O ile – uprzedzając fakty – na lewej stronie znaleźliśmy kilka równorzędnych kandydatur (choć nie tak mocnych jak Olkowski), o tyle zawodnik Gaziantep FK pozostał w zasadzie bez konkurencji. Najmocniejsi „rywale” Olkowskiego to Mateusz Wieteska i Boris Sekulić. Piłkarze solidni, ale umówmy się – ani nie bronią się stażem, ani poziomem.
Olkowski rozegrał w Górniku trzy sezony , po czym wyjechał – z lepszym czy gorszym skutkiem – podbijać Europę. Pewnie jego kariera mogła potoczyć się lepiej, ale wstydu nie ma – 13 występów w reprezentacji, sporo lat w FC Koeln, pełny sezon w Championship. Już w Górniku jawił się jako uniwersalny piłkarz, który obsadzi i prawą obronę, i prawe skrzydełko, a w razie konieczności zagra także na lewej stronie.
ADAM DANCH – 183 mecze, 9 goli, 6 asyst
Miał potencjał na zostanie ikoną współczesnego Górnika i spędzenie w nim całej kariery. Tak się nie stało, bo w pewnym momencie kibice Torcidy zaczęli zarzucać mu, że… wraz z rodziną obstawia mecze Górnika. Mecze, w których bierze udział. Mecze, na których końcowy wynik ma wpływ.
Kibice połączyli fakt odstawienia Dancha i nagłej poprawy gry zabrzańskiej drużyny, poszła plotka, która zaczęła nieść się po Śląsku szeroko. Danch od początku nie miał sobie nic do zarzucenia, więc zgodził się na badanie wariografem, które wykazało, że mówi prawdę i meczów nie obstawia. Był to absurdalny koniec w klubie piłkarza, który przecież ma duże zasługi. I zawsze był solidnym obrońcą, który wiedział też, co zrobić z piłką przy nodze, bo miewał mecze także w linii pomocy. W Górniku – biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki – rozegrał 303 mecze, przeżył dwa spadki.
PAWEŁ BOCHNIEWICZ – 92 mecze, 5 goli, 3 asysty
Kolejny z młodych zawodników, który wypromował się w Górniku. Patrząc przez pryzmat całej dekady, zabrzanie zrobili świetną robotę, pokazując Polsce kilka twarzy, które stały się potem „towarami na eksport”. Sprzedaż Bochniewicza do Heerenveen spektakularna może nie była, ale ma swoją wartość – to trzeci największy transfer wychodzący w historii klubu.
Najpierw było półroczne wypożyczenie z Udinese, potem roczne, a na koniec wykup. Opłacało się. Bochniewicz w zasadzie od początku pełnił kluczową rolę w defensywie Górnika, był żelaznym kandydatem do jedenastki, a z czasem także i liderem zespołu. W jego grze nie było może fajerwerków, ale bardzo rzadko odcinało mu też prąd. Po prostu – pewniak.
RAFAŁ KOSZNIK – 98 meczów, 8 goli, 13 asyst
Lewa obrona to pozycja, na której mieliśmy największy dylemat. Nikt nie wybijał się na tyle, by uchodzić za oczywisty wybór. Widzimy co najmniej trzech gości, którzy – poza Kosznikiem – mogli aspirować do wyróżnienia:
- Seweryn Gancarczyk,
- Mariusz Magiera,
- Erik Janża.
Stawiamy jednak na Kosznika, który w Górniku awansował ze statusu „ligowy dżem” na „czołówka na swojej pozycji w lidze”. Imponował zwłaszcza w grze do przodu. Adam Nawałka widział w nim nawet „international level”, lecz ten pomysł – od początku brzmiący absurdalnie – nie przetrwał próby czasu. To swoją drogą symptomatyczne – zarówno Kosznika, jak i Janżę czy Magierę, kojarzymy głównie z tym, jak dobrze radzili sobie z przodu.
REZERWOWI (OBROŃCY):
- Ołeksandr Szeweluchin – 120 meczów,
- Przemysław Wiśniewski – 84 mecze, 3 gole, 5 asyst
- Dani Suarez – 94 mecze, 10 goli, 3 asysty
- Seweryn Gancaczyk – 63 meczów, 1 gol, 8 asyst
- Erik Janża – 51 meczów, 0 goli, 10 asyst
- Mariusz Magiera – 79 meczów, 9 goli, 15 asyst
PREJUCE NAKOULMA – 92 mecze, 24 gole, 12 asyst
Gdyby ktoś nakręcił kiedyś serial o Ekstraklasie, musiałaby się w nim znaleźć postać Nakoulmy. Chociaż scenarzyści kręciliby pewnie nosem, że to zbyt przerysowana postać. Młody chłopak przyjeżdża z Afryki do wioski na wchodzie Polski, by szybko stać się gwiazdą Ekstraklasy, odejść do ligi tureckiej, a później trafić do wymarzonej Ligue 1. Będąc przy tym gościem kompletnie odklejonym od realiów i zarazem generatorem wielu barwnych anegdot. No sami powiedzcie – można zbudować na nim ciekawą fabułę.
Pierwsze wspomnienie Nakoulmy z Górnika? Oczywiście „będę go zjadł”. Gdy odpalił gazicho, nie było w lidze piłkarza, który mógłby go dogonić. To była prosta gra – wypuścić piłkę przed siebie i biec, ile fabryka dała. Tak zresztą strzelił swoją najładniejszą bramkę na polskich boiskach – biegł od połowy z futbolówką na pełnej prędkości, a gdy błędnik kryjącego go „Żewłaka” oszalał, huknął na bramkę. Szkoda, że nie wrócił do polskiej ligi na koniec kariery – obecnie od lipca nie ma klubu.
RADOSŁAW SOBOLEWSKI – 84 mecze, 11 bramek, 3 asysty
Kończył karierę spadkiem z ligi, a więc w sposób nieprzystający do jego zasług na polskich boiskach. Choć samemu nie mógł pomagać w walce o utrzymanie, bo w końcówce sezonu wyleciał z powodu urazu. Gdy trafiał do Górnika w wieku 37 lat, można było stawiać pewne znaki zapytania. Zwłaszcza, że jego rola w Wiśle malała, nie miał tam już pewnego miejsca. No i sam wiek, zastanawiano się – czy piłkarz leciwy, spełniony, może coś jeszcze wykrzesać z siebie w Górniku?
Może, bo w Zabrzu od samego początku grał profesurę. Szybki rzut oka na nasze noty. Sezon 13/14? 5,59. 14/15? 5,23. 15/16? 4,82. Jak na ligowe realia oraz wiek „Sobola” – to bardzo dobre oceny. W wieku 38 lat stał się najstarszym strzelcem bramki dla Górnika. Wśród kibiców zyskał ogromny szacunek.
SZYMON ŻURKOWSKI – 84 mecze, 9 bramek, 10 asyst
We Włoszech przepadł, co jest sporym zaskoczeniem, bo swoją grą w Górniku pokazywał, że ma wszystko, by poradzić sobie na zachodzie. Przede wszystkim – przygotowanie fizyczne. Zapierdzielał jak koń, w wielu meczach miał najwięcej przebiegniętych kilometrów, a kibice takich piłkarzy uwielbiają. A do tego bronił się piłkarsko – podejmował wiele prób dryblingu (często skutecznych), wygrywał pojedynki, a do tego – co nie zawsze jest domeną młodych – był regularny. Miał dryg do piłki kombinacyjnej, łączył brudną robotę z polotem. Wydawało się, że wyjeżdża jako piłkarz ukształtowany, gotowy.
Więc niech to, że nie idzie mu na włoskiej ziemi nie przesłoni nam tego, jaką furorę robił w Górniku. W sezonie 17/18 wybraliśmy go najlepszym środkowym pomocnikiem ligi i był to werdykt, który nie budził żadnych kontrowersji.
RAFAŁ KURZAWA – 118 meczów, 10 bramek, 37 asyst
Niewiele zapowiadało, że zapisze na polskich boiskach taką piękną kartę. Debiutował w Górniku jeszcze przed spadkiem, ale pełnił głównie rolę uzupełnienia składu – nieco zagubionego, nie pokazującego zbyt wiele atutów. W pierwszej lidze grał regularnie, zyskał pewność siebie, a po powrocie do Ekstraklasy… rozbił bank.
Bo tak należy mówić o szesnastu asystach w jednym sezonie, którymi zapracował na powołanie na mundial i transfer do Ligue 1. Inna sprawa, że zachodnia kariera kompletnie mu nie poszła. Ale wtedy, w sezonie 17/18, był panem piłkarzem. Gwiazdą ligi. Gdy komuś rozwiązał się krawat, potrafił poprawić go lewą nogą.
REZERWOWI (POMOCNICY):
- Aleksander Kwiek – 90 meczów, 11 goli, 13 asyst
- Mariusz Przybylski – 131 meczów, 7 goli, 2 asysty
- Krzysztof Mączyński – 77 meczów, 2 bramki, 5 asyst
- Szymon Matuszek – 141 meczów, 11 bramek, 3 asyst
- Roman Gergel – 81 meczów, 19 bramek, 11 asyst
- Damian Kądzior – 44 mecze, 11 bramek, 9 asyst
- Łukasz Madej – 105 meczów, 9 goli, 14 asyst
IGOR ANGULO – 154 mecze, 88 goli, 21 asyst
Wybór oczywisty jak to, że po wtorku przyjdzie środa. Poprowadzenie do awansu, tytuł króla strzelców I ligi, tytuł króla strzelców Ekstraklasy, 88 goli i 21 asyst w 154 meczach – coś jeszcze w ogóle trzeba dodawać?
Miał już swoje lata, ale przestawało mieć to znaczenie w momencie, gdy jego głowa działała dwa razy szybciej od innych. Samej Wiśle Płock i Jagiellonii strzelił po dziewięć bramek. Z Legią i Lechem miał dublety. Ciężko wymieniać go w gronie klubowych legend – w Zabrzu to postaci naprawdę wielkiego kalibru – ale przecież Hiszpan to szósty najlepszy strzelec w historii całego Górnika. Osiągnął ten status w cztery sezony. Pozostanie zapamiętany na bardzo długo.
JESUS JIMENEZ – 96 meczów, 28 bramek, 18 asyst
Przesunięcie Jimeneza na atak sprawiło, że strata Angulo boli nieco mniej. Od kiedy trafił do Ekstraklasy, notuje porządne liczby, a w zeszłym sezonie był jednym z lepszych skrzydłowych w całej lidze. Choć nie jest to sielankowa historia, bo w swojej pierwszej rundzie w Górniku był arcybeznadziejny (średnia not u nas – 2,63!). Dostał jednak drugą szansę – i całe szczęście. Gdy przełamał się w meczu z Unią Hrubieszów, rozwiązał worek z konkretami (golami i asystami).
No i zapracował na to, by znaleźć się w XI dziesięciolecia. Przyznajemy jednak bez bicia – trochę pomógł Jimenezowi fakt, że nie bardzo ma z kim konkurować. Milik jako piłkarz Górnika grał w reprezentacji, ale raz – był w Zabrzu krótko, dwa – ligową gwiazdą nie był, trzy – podobnie jak Jimenez, miał bardzo dyskusyjne wejście w ligę. Zachara czy Wolsztyński? Nie ma sensu szerzej komentować, znaleźli się na ławce rezerwowych raczej z braku laku.
REZERWOWI (NAPASTNICY):
- Arkadiusz Milik – 40 mecze, 12 bramek, 4 asysty
- Mateusz Zachara, – 66 bramek, 21 goli, 9 asyst
- Łukasz Wolsztyński – 110 meczów, 17 bramek, 18 asyst
CAŁA JEDENASTKA:
Tradycyjnie – zapraszamy was do opiniowania naszego werdyktu w komentarzach, podawajcie swoje propozycje na poszczególnych pozycjach. A my widzimy się z kolejną jedenastką we wtorek.
Fot. FotoPyK