Urodził się w Izraelu, futbolu uczył się na Cyprze, z Ukrainą wywalczył młodzieżowe mistrzostwo świata, a o wyjazd na seniorski mundial walczył z Gruzją. Heorhij Citaiszwili wszedł do Ekstraklasy w świetnym stylu, bo kolejne przeprowadzki nie robią już na nim wrażenia. Najważniejsze jest to, że dopiął swojego celu — gra profesjonalnie w piłkę.
– Ciężki jest tylko moment, w którym zmieniasz kraj. Przeprowadzasz się do miejsca, gdzie nie znasz języka, musisz zmienić szkołę — mówi nam Gruzin, gdy pytamy o to, jak znosił zmiany w życiu. Heorhij jest synem Klimentiego, 43-letniego byłego napastnika gruzińskiej młodzieżówki. Na przełomie XX i XXI wieku wychowanek Dinama Zugdidi wyjechał z ojczyzny do Rishon LeZion, gdzie przyszedł na świat jego syn. Potem Citaiszwili senior trafił na Cypr, a junior podążył jego śladem. Zawsze pilnie przyglądał się temu, co robi papa.
– To dobry wzór. Widzisz, jak być profesjonalistą, prowadzić życie sportowca. Jak trenować i pracować na swój sukces — opowiada nam Heorhij. – Nie jest łatwo z powodu przeprowadzek, ale z drugiej strony teraz nie mam problemów z adaptacją w nowym miejscu, bo żyliśmy w tylu krajach, że przywykłem do tego, jak sobie z tym radzić.
Dziś, gdy Citaiszwili junior gra w piłkę w Krakowie, brak problemów z aklimatyzacją jest widoczny jak na dłoni. Po 274 minutach w lidze Gruzin ma na koncie dwie asysty i asystę drugiego stopnia, a jego umiejętności techniczne budzą powszechne uznanie.
Spis treści
- Heorhij Citaiszwili - kim jest piłkarz Lecha Poznań?
- Kecbaja, Kinkladze i Citaiszwili. Gruzińskie legendy pomogły piłkarzowi Wisły Kraków
- Citaiszwili w Dynamie Kijów. Od juniora do mistrza świata
- Citaiszwili w seniorskiej piłce: dużo wiatru, mało liczb
- Citaiszwili - Heorhij czy Giorgi? Z Ukrainy do Gruzji
Heorhij Citaiszwili – kim jest piłkarz Lecha Poznań?
Heorhij — czy też, bardziej po gruzińsku, Giorgi — technikiem jest od urodzenia. To rzecz, która wyróżniała go już w akademii Anorthosisu Famagusta. To tam mocno pracował nad tym, żeby mijać rywali jak tyczki. – Na Cyprze pracowaliśmy jedynie nad techniką, wszystkie ćwiczenia wykonywaliśmy z piłką. Plusem było to, że tam zawsze jest dobra pogoda, minusem, że to mały kraj. Podobnie jest z Grecją: to mały kraj, mają dobrych piłkarzy, ale ciężko im wyjechać ze swojej ligi. Tak samo jest z Cypryjczykami — tłumaczy nam skrzydłowy Wisły Kraków.
Ciekawe jest jednak to, że talent Citaiszwilego juniora do dryblingu nie jest powiązany z jego tatą. Klimenti jest od syna wyższy i silniejszy. Na boisku grał na innej pozycji, wykorzystywał też zupełnie inne atuty. – Mój tata miał całkowicie inny styl gry. Był typowym napastnikiem, silnym, strzelającym sporo bramek — opowiada Heorhij. Z twierdzeniem „strzelał sporo bramek” można polemizować, Klimenti nigdy królem strzelców nie był. Faktycznie był jednak waleczną „dziewiątką”, co potwierdza nam jego klubowy kolega z Anorthosisu — Łukasz Sosin.
– To był mój rywal w ataku, bardzo pracowity zawodnik. Starał się pokazywać charakter i przydatność, nie oddawał łatwo miejsca w składzie. Wybiegany walczak, który nigdy nie odstawiał nogi i nadrabiał braki cechami wolicjonalnymi.
Sosin i Heorhij wspomnieli o pewnym ważnym wydarzeniu. Citaiszwili senior najlepszy moment przeżył w meczu z Trabzonsporem. Jego bramka na 3:1 w końcówce spotkania okazała się golem na wagę awansu do kolejnej rundy eliminacji Ligi Mistrzów. I niby to tylko eliminacje, ale kiedy Cypryjczycy grają z Turkami, takie spotkania mają szczególną rangę.
– Drużyna była witana z honorami na całym Cyprze, wielką fetą. Dla nich wygrana z zespołem Turcji była wielką rzeczą — mówi Sosin. – Cypr i Turcja są w konflikcie, część wyspy jest okupowana przez Turków, więc kiedy strzelił gola tureckiej drużynie, cały kraj świętował i był mu wdzięczny — dodaje Citaiszwili junior.
O rodzinie piłkarza Wisły Kraków opowiadamy nie bez powodu. Zarówno Klimenti ze swoimi gruzińskimi kolegami z Anorthosisu, jak i dziadek Heorhija mieli ogromny wpływ na jego karierę.
TRZY LATA TRIUMWIRATU. JAK ZARZĄDZANA JEST WISŁA KRAKÓW?
Kecbaja, Kinkladze i Citaiszwili. Gruzińskie legendy pomogły piłkarzowi Wisły Kraków
– Chodziłem na wszystkie treningi i mecze mojego taty. Nigdy nie powiedział mi, że muszę grać w piłkę, ale obserwowałem jak gra, kochałem piłkę i postanowiłem zacząć treningi. Zawsze bawiłem się z piłką, wtedy po prostu zacząłem też grać w zespole — wspomina młody Gruzin.
Gra w zespole wychodziła mu na tyle dobrze, że przerastał swoich klubowych kolegów. Na Cyprze mieliśmy wtedy małą gruzińską kolonię. Klimentiego do Famagusty ściągnął Temur Kecbaja, legenda Newcastle i grający trener w Anorthosisu. W zespole grał także Georgi Kinkladze, kolejny gruziński piłkarz z przeszłością w Premier League. Heorhij wspomina, że to koledzy taty byli największymi gwiazdami w drużynie. Okazali się także ważnym impulsem dla jego rozwoju.
– Kecbaja i mój tata to dobrzy znajomi, często ze sobą rozmawiają. Temur jest teraz trenerem Anorthosisu i zanim trafiłem do Wisły Kraków, namawiał mnie, żebym przeszedł do jego zespołu. Anorthosis zastrzegł numer 14, z którym występował Temur Kecbaja. Kiedy grałem w akademii tego klubu, zawsze nosiłem “14” na plecach. Kiedy Kecbaja zakończył karierę, powiedział mi, że jeśli kiedyś zagram w seniorskiej drużynie, będę mógł przejąć ten numer. Jestem jedyną osobą, która może grać z “14”, nikt inny nie ma na to pozwolenia — mówi nam piłkarz Wisły.
– Razem z Kinkladze byli moimi idolami. Kiedy miałem możliwość przejścia do akademii Dynama Kijów, obaj namawiali mojego tatę, żeby pozwolił mi przenieść się na Ukrainę. Mówili, że to duża i dobra akademia, wielki klub — dodaje Heorhij Citaiszwili. Dzięki gruzińskim gwiazdom młody chłopak podjął ważną decyzję. Chciał grać w piłkę i przeprowadził się na Ukrainę. Najpierw zaimponował trenerom, potem nauczył się samodzielnego życia w Kijowie.
– Każdego lata w topowych klubach odbywają się obozy i nabory, testy dla nowych zawodników. Pojechałem na taki obóz do Kijowa, ćwiczyłem tam przez kilka miesięcy. Po pięciu miesiącach jeden z trenerów zobaczył, jak gram i stwierdził, że muszę zostać w akademii. Zamieszkałem w internacie, miałem wtedy 11 czy 12 lat. Zostałem na Ukrainie sam, bez rodziców i rodzeństwa. Rozłąka jest trudna, ale jeśli chcesz być profesjonalnym piłkarzem, musisz być na to gotowy. Trzeba być silnym, dać coś od siebie.
SZALONY MNICH, CYPRYJSKA LEGENDA. HISTORIA KECBAJI
Citaiszwili w Dynamie Kijów. Od juniora do mistrza świata
Citaiszwili junior nie ukrywa, że początki w Kijowie były trudne. Szybko okazało się, że po wyjściu ze swojej bańki nie jest już tak kapitalnym piłkarzem, jak w młodzieżowych zespołach Anorthosisu. Teraz musiał podciągnąć się do poziomu rówieśników z Ukrainy, żeby utrzymać miejsce w akademii.
– Pomiędzy Cyprem a Ukrainą jest ogromna różnica. Kiedy trafiłem do Dynama, czułem, że jestem słabszy fizycznie od zawodników z ich akademii. Dobrze radziłem sobie z piłką, miałem technikę, drybling, ale fizycznie odstawałem. Kecbaja i Kinkladze tłumaczyli mi, że w Dynamie urosnę pod tym względem, że tam przywiązują dużą uwagę do budowy ciała. Pamiętam pierwsze treningi w Kijowie, poszliśmy biegać do lasu. Biegliśmy przez jakieś 40 minut, byłem w szoku. Wszyscy Ukraińcy byli dobrze zbudowani, to silni zawodnicy. Ja jestem drobny, ale po dziewięciu latach w Dynamie jestem wybiegany i wytrenowany, to moja mocna strona, tym nadrabiam braki fizyczne — mówi nam skrzydłowy.
Progres przyszedł jednak bardzo szybko. Po kilku latach Heorhij jeździł już na zgrupowania reprezentacji kraju. Najpierw do lat 16, potem do lat 17, 18, 19, 20 i w końcu 21. Jest w tym jednak pewien haczyk, bo Citaiszwili nie grał dla kadry Gruzji. Dorastając w Kijowie, przyjął ukraińskie obywatelstwo i to w barwach tej drużyny odnosił sukcesy w młodzieżowej piłce. W zasadzie ciężko się temu dziwić. Skrzydłowy jedyną styczność z ojczyzną miał podczas wakacji, niemal całe życie spędził poza granicami Gruzji. W dodatku Dynamu zawdzięczał wiele. Mówi się, że jest pupilkiem Surkisów, właścicieli klubu. W stolicy Ukrainy jest ceniony nie tylko za to, co robi na boisku.
– Jak pytałem o niego trenerów i ludzi z Dynama, to słyszałem, że oni go po prostu kochają. Jest bardzo lubiany przez sztab, także administracyjny. Nie robił żadnych większych problemów. Każdy ma do niego duży respekt. Na dzień dobry kupił rodzicom mieszkanie, więc tak na pierwszy rzut oka jest to osoba myśląca, ogarnięta życiowo. Ma zasady, których się trzyma, choć ma też typowo gruziński charakter — opowiada nam Piotr Senka (“BuckarooBanzai” na Twitterze), który z bliska obserwuje akademię i całe Dynamo Kijów. Ekspert przytacza też ciekawą anegdotę z wypożyczenia do Odessy.
– Kiedy do Odessy przyszedł bardzo wymagający trener, Roman Grygorczuk, przestawił go na bok obrony i na wahadło po przeciwnej stronie boiska. Zgodził się na to, nie miał żadnego problemu. Wyłania się obraz gościa, który dużo myśli. Kiedyś powiedział taką rzecz, że starszy piłkarze mówią, że młodzież patrzy w komórki, myśli o ciuchach i dziewczynach. A ja pamiętam, gdy jako dziecko wchodziłem do szatni ludzi, którzy nas dzisiaj krytykują i ich jedyną rozrywką było picie i palenie. Dlaczego ci goście mają nas teraz krytykować?
Zanim jednak o tym, jak Citaiszwili spisywał się w Czarnomorcu czy seniorskiej drużynie Dynama, warto przyjrzeć się bliżej jego okresowi w młodzieżówce kijowskiego klubu. Ukraińcy grali w Lidze Mistrzów, gdzie Heorhij rywalizował z Matthijsem de Ligtem czy Nicolo Zaniolo. Strzelał Interowi, strzelał także reprezentacji Francji U-19 z Moussą Diabym, dziś gwiazdą Bayeru, który nie był w stanie go upilnować. W 2020 roku skrzydłowy był nominowany do nagrody Golden Boy. Wtedy był już młodzieżowym mistrzem świata i autorem bramki w finale. Bardzo ładnej bramki, dodajmy.
Przypomnienie, że Tsitaishvili już strzelał bramki na polskich boiskach. Konkretnie w Łodzi w finale MŚ U20 z Koreą. Zresztą nie był to byle jaki gol. Oby sobie w Wiśle radził równie dobrze. pic.twitter.com/wKMzptVamf
— Mateusz Opioła (@MattChuck29) April 4, 2022
W piłce młodzieżowej Citaiszwili był gwiazdą. Na mistrzostwach świata U-20 w Polsce był drugim najczęściej faulowanym piłkarzem turnieju, łapał się do TOP 10 i pod względem liczby dryblingów oraz pojedynków i pod względem ich skuteczności. Był szósty, jeśli chodzi o prostopadłe podania.
HEORHIJ CITAISZWILI NA MISTRZOSTWACH ŚWIATA U-20 | |
Średnia/90 minut lub % | |
Strzały | 2,53 |
Pojedynki i dryblingi | 7,84 |
Skuteczność pojedynków i dryblingów
|
58,06% |
Wywalczone rzuty wolne | 3,79 |
Prostopadłe podania | 2,02 |
Progresywne biegi | 1,77 |
Wygrane pojedynki ofensywne | 6,08 |
Zresztą: to nie był jego pierwszy sukces w młodzieżówce, bo wcześniej zdobył medal EURO U-19. Problem w tym, że to pokolenie ukraińskich piłkarzy świata na razie nie podbiło. Nazwiska znane dziś szerszej publiczności to w zasadzie tylko Andrij Łunin i Władysław Suprjaha. Co poszło nie tak?
Citaiszwili w seniorskiej piłce: dużo wiatru, mało liczb
– Pierwszy mecz w seniorskiej drużynie zagrałem w wieku 17 lat, czułem wtedy, że fizycznie trochę odstaję, za to pod względem technicznym byłem bardzo pewny siebie. Nie było dla mnie problemem minięcie kogoś dryblingiem. Treningi z pierwszym zespołem Dynama pozwoliły mi zrobić jeszcze większy progres, zacząłem grać w młodzieżowych reprezentacjach Ukrainy, wygraliśmy mistrzostwo świata U-20. Kiedy coś wygrasz i robisz postępy, jesteś zadowolony i chcesz, żeby to trwało. Drobne kontuzje mi w tym przeszkadzały — tłumaczy to sam zainteresowany.
Heorhij Citaiszwili ma już na koncie debiut w Lidze Europy, trzykrotnie był na ławce w Lidze Mistrzów. Razem z Dynamem sięgnął po cztery trofea, ale nie miał w nie większego wkładu. W jednym z wywiadów zauważył, że błędem mogło być to, że nie zdecydował się na wypożyczenie już w wieku 17-18 lat. Tak, żeby jak najszybciej zacząć grać z seniorami, zbierać doświadczenie w poważnym futbolu. Zainteresowanie wzbudzał zawsze, choć w Kijowie do tej pory odrzucali „zalotników”. Surkisowie mieli olać nawet ofertę transferu definitywnego do MLS, mimo że Gruzin nie odgrywał znaczącej roli w drużynie.
– Tuż przed wojną zostawili go jako jednego z niewielu w Czarnomorcu Odessa. Jak przychodził Mircea Lucescu, a Wiktor Cyhankow był kontuzjowany, to trener chciał zrobić z niego gwiazdę i motor napędowy. Okazało się, że młodzieżową gwiazdą został Ilia Zabarny, który zaczął grać w reprezentacji Ukrainy w wieku 18 lat. Citaiszwili z każdym miesiącem grał coraz mniej. Występował w sparingach, ale na koniec został wypożyczony najpierw do Połtawy, potem do Czarnomorca — wyjaśnia nam Senka.
Citaiszwili junior cierpiał na bolesny brak konkretów. Do Ekstraklasy przyszedł jako gość, który w ponad 40 meczach seniorskiej kariery wypracował dwa gole i dwie asysty. Kiepski bilans jak na kogoś, kto po młodzieżowym mundialu był typowany do zrobienia dużej kariery. Zresztą: nie bez podstaw, bo ta w postaci wyszkolenia jest na poziomie wybitnym.
– Jeśli chodzi o boisko, to jest to samolub, ale nie jeździec bez głowy. Piłkarz, który lubi dryblować i jak ma do wyboru drybling i podanie, to wybierze drybling. Umie zrobić sobie przestrzeń, obiec rywala, wejść między strefy. Przykładowo wchodzi między pomocników i napastników, żeby ciągnąć akcję do przodu. Problemem jest wykończenie czy rozegranie piłki z sensem, ale w Wiśle ma już kilka takich podań. Wchodzi w drybling z myślą o uderzeniu, wiele z tych strzałów powoduje zagrożenie — charakteryzuje piłkarza Wisły Senka.
Jesienią, gdy Citaiszwili uporał się z kontuzją, zaczynał się rozkręcać w Czarnomorcu Odessa. Był drugim piłkarzem VBET Ligi pod względem liczby dryblingów i pojedynków, siódmym jeśli chodzi o strzały, ósmym w zestawieniu progresywnych biegów i 11. w klasyfikacji dośrodkowań. Pojawił się również w zestawieniu najczęściej faulowanych zawodników w lidze (28. miejsce). Jak już wspomniał Senka, Gruzin nie miał problemów z przestawieniem się na grę na nowej pozycji, choć zdecydowanie lepiej czuje się w ofensywnej roli.
– Zawsze byłem ofensywnym piłkarzem, ale grałem na różnych pozycjach. Trenowałem na “dziesiątce” i obu skrzydłach, głównie na prawej stronie. W Czarnomorcu Odessa czy reprezentacji Gruzji ustawiano mnie też na lewym wahadle w systemie z trójką obrońców. Bardzo lubiłem być playmakerem, typową “dziesiątką”, ale długo nie grałem na tej pozycji. Przywykłem już do skrzydła, lubię ścinać do środka — przyznaje Citaiszwili.
Citaiszwili – Heorhij czy Giorgi? Z Ukrainy do Gruzji
W Wiśle Kraków jest jeszcze lepiej. Oczywiście bierzemy poprawkę na to, że skrzydłowy zbyt wiele sobie nie pograł, ale gdyby porównać jego wyniki z osiągnięciami innych zawodników, okaże się, że żaden piłkarz Ekstraklasy nie notował tak wielu progresywnych rajdów (4,72), a tylko pięciu jest częściej faulowanych (3,76). Oczywiście najbardziej istotne jest to, że do efektowności w końcu doszła efektywność. Tak dobrej passy, jak na starcie przygody z „Białą Gwiazdą”, Citaiszwili w seniorskiej piłce jeszcze nie miał.
– Przychodząc do Wisły Kraków nie byłem w optymalnej formie fizycznej, brakowało mi rytmu meczowego. Po kilku spotkaniach czuję się już lepiej. W przeszłości miałem trochę problemów, także z urazami. Brakowało mi stabilizacji i gry, teraz jest już lepiej, czuję, że to mój dobry czas — zaznacza sam zainteresowany.
Szanse na to, że pozostanie w Ekstraklasie, są niewielkie. Niedawno interesował się nim Ferencvaros, a Dynamo Kijów wycenia go na grubo ponad milion euro. Jeśli miałby osiąść w Polsce, w grę wchodzi zapewne tylko ponowne wypożyczenie. Citaiszwilemu marzy się większa kariera, przebicie się do składu ukraińskiej drużyny. Choć samo to, że gra profesjonalnie w piłkę, jest dużym wyczynem. Widział zawodników, którzy umieli więcej, ale osiedli na laurach.
– Najlepszymi piłkarzami w Dynamie w moim okresie byli Andrij Jarmolenko i Wiktor Cygankow. Mieliśmy wielu utalentowanych, bardzo zdolnych piłkarzy. Nie przypomnę sobie wszystkich, bo część z nich nie gra już nawet w piłkę — mówi i zahacza o temat idola, Leo Messiego, do którego bywa porównywany w swojej ojczyźnie. – Ciężko powiedzieć, że wzoruję się na nim w jakimś konkretnym szczególe. Trudno jest powtarzać na boisku to, co robi Messi, bo to piłkarz z innej planety. Nie możesz robić czegoś, czego nie umiesz. Nie jestem aż tak dobry, żeby go kopiować!
W Gruzji mają jednak nadzieje, że w ich skali Citaiszwili takim Messim będzie. No właśnie, w Gruzji, bo w dorosłej karierze Gio dokonał kolejnego zwrotu. Przyjął gruziński paszport i zdecydował się na reprezentowanie kraju przodków. Jak przyznał, skłonił go do tego dziadek, którego marzeniem było zobaczyć swojego wnuka w narodowych barwach. Gruzini liczą, że razem z Citaiszwilim, Chwiczą Kwaracchelią i kilkoma innymi młodymi zdolnymi, ich futbol w końcu wstanie z kolan, a zespół narodowy wywalczy awans na wielką imprezę.
Droga do tego daleka, ale gdy się uda, to i my będziemy mogli z satysfakcją stwierdzić, że przyłożyliśmy do tego rękę podczas pobytu Gio w Polsce – w Krakowie i Poznaniu.
WIĘCEJ O WIŚLE KRAKÓW:
- ONDRASEK: KRAKÓW TO MÓJ DOM, WISŁA TO MÓJ KLUB
- Kliment: Mówili mi, że z Wernerem nikt nie ma szans
- Największe kompromitacje w walce o spadek
fot. Newspix