Reklama

Komunikat z Łęcznej: Ja jeszcze żyje, Ekstraklaso

redakcja

Autor:redakcja

16 kwietnia 2022, 15:20 • 3 min czytania 5 komentarzy

Już mieliśmy pisać, że najciekawszym wydarzeniem meczu pomiędzy Górnikiem Łęczna a Radomiakiem Radom był łączony wywiad, bo w przerwie przed kamerami Canal+ stanęli Leandro i Leandro (wiemy, jak to brzmi, ale takie to było spotkanie), jednak przełamanie Górnik Łęczna to rzecz zdecydowanie warta podkreślenia. Beniaminek z Lubelszczyzny popadł ostatnio w taki marazm, że powrót na zaplecze wydawał się coraz pewniejszy, ale trzy punkty wyrwane Radomiakowi ciągle pozwalają marzyć o pozostaniu w tzw. elicie. 

Komunikat z Łęcznej: Ja jeszcze żyje, Ekstraklaso

W dzisiejszej zapowiedzi wywoływaliśmy do tablicy Bartosza Śpiączkę. Snajper łęcznian pokazał się w Ekstraklasie ze świetnej strony, bo chyba nikt nie zakładał, że wykręci dwucyfrówkę (sezon wcześniej nie dał rady w I lidze), ale też ostatnio mocno się zaciął. Od przewrotki przeciwko Warcie minęły już ładnie ponad dwa miesiące, w trackie których Śpiączka siedem razy wychodził na ligowe boisko i nic. Do dziś – niemal cały ósmy występ upłynął mu pod znakiem walki z Cichockim i Rossim, ale w końcu dostał swoją szansę i wykorzystał ją, strzelając w długi róg.

Górnik Łęczna – Radomiak Radom. Klops Nascimento

Na burę w tej sytuacji zasłużył Filipe Nascimento. Trochę zaskoczył nas Dariusz Banasik, że posadził go ławce kosztem Łukasika i Luizao, ale być może szkoleniowiec Radomiaka bał się właśnie takich klopsów, po których chłop prędzej nadawałby się do włoskiej knajpki niż do klubu piłkarskiego. Sytuacja w sumie niegroźna, ale w środku pola Janusz Gol potraktował go jak profesor uczniaka. Pomocnik Górnika zabrał piłkę rywalowi, potem posłał ją w uliczkę i niewiele mogli zrobić i bramkarz gości, i stoperzy.

Dla Górnika ten gol to jak możliwość złapania oddechu, gdy trwa rozpaczliwa próba uniknięcia utonięcia. Pięć porażek z rzędu (szósta w Pucharze Polski), tylko jeden gol strzelony w tym czasie, odejście trenera, punktujący rywale w walce o pozostanie w lidze – chyba nie trzeba mocniej podkreślać powagi sytuacji. I może to nie tak, że łęcznianie dziś na te trzy punkty mocno zasłużyli, bo nie stworzyli więcej groźnych sytuacji od rywala. Ale umiejętność rozstrzygania na swoją korzyść meczów na styku to też ważna rzecz, gdy myśli się o roli przynajmniej stałego bywalca w Ekstraklasie.

Reklama

O Radomiaku trzeba za to powiedzieć jedno – drugi z beniaminków robi tak wiele, żeby wypaść z walki o czwarte miejsce, że aż wstyd dla Ekstraklasy, że dalej się on w niej liczy. I gdyby udało się dowieźć ten piąty remis z rzędu, nasza optyka byłaby w sumie dość podobna. Gdzieś całkowicie uleciała z radomian ta płynność i pewność w dość prostej grze, która sprawiała problemy niemal każdej ekstraklasowej ekipie. Pewnie jest do odnalezienia, ale mamy coraz więcej wątpliwości, czy akurat w tym składzie personalnym, mając rzecz jasna na myśli piłkarzy.

Górnik Łęczna – Radomiak Radom. Klopsy Mauridesa

Zawalił Nascimento, ale jeszcze mocniej zawalił Maurides. Fajny piłkarz, potrafi nieźle popracować na Angielskiego, ale snajper z niego taki jak z Radomia wspaniały ośrodek turystyczny. Do siatki po raz ostatni trafił w grudniu, a dziś zmarnował dwie świetne szanse, żeby kupić swojej drużynie trochę spokoju. Najpierw nie potrafił dostawić łepetyny po dobrej wrzutce Machado, później jakoś koślawo machnął szuflą i fatalnie dobił strzał Leandro. Nie tylko on miał okazje, bo choćby Angielski sieknął w Gostomskiego, a Cichocki obok bramki, ale on miał takie, że szanujący się napastnik przynajmniej jedną musi strzelić.

Cztery punkty straty do bezpiecznej lokaty ma dziś Górnik Łęczna. Zagłębie i Śląsk będą miały okazje, by ją powiększyć, ale i tak w Łęcznej atmosfera przy świątecznych stołach powinna być o niebo lepsza.

Więcej o Radomiaku: 

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

5 komentarzy

Loading...