Wraz z końcem poprzedniego sezonu Ekstraklasy wiadome było, że Pogoni nie przystoi zrobienie kroku w tył. Że rozwój klubu na każdej płaszczyźnie obliguje do stawiania jak najwyższych celów bez wymyślania alibi. Apetyt urósł w miarę jedzenia i zarówno my jak i kibice powinniśmy z marszu wymagać powtórzenia sukcesu, jakim był brązowy medal. Trochę się jednak pozmieniało. Teraz atmosfera wokół Szczecina nabiera większego kolorytu m.in. po transferze Kamila Grosickiego. Ot, teraz trzeba porozmawiać o mistrzostwie Polski, którego wizję zdobycia Pogoń sobie przybliżyła. Jej działania to przykład narzucania sobie presji, acz nie musi ona występować w znaczeniu negatywnym.
Hasła o rozwoju ze szczecińskiego obozu słyszymy od dawna. To rozumie się samo przez się, że przy mądrym zarządzaniu klubem wchodzisz na szczyt, z którego głupio byłoby schodzić. Tym bardziej że to dość świeże uczucie, pewne novum, którym niewątpliwie dla Pogoni jest podium Ekstraklasy. Można było się spodziewać, że ta ekipa ruszy po podobne osiągnięcie w tym sezonie, skoro na papierze jest zespołem o wcale nie mniejszym potencjale niż rok wcześniej. Ale, jak już zostało wspomniane, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Pogoń daje wyraźny sygnał, że gra o pełną pulę, a poczynione ruchy transferowe tylko to nastawienie potwierdza. Wzrośnie zatem poziom presji i dowiemy się, czy podopieczni trenera Runjaicia wyrobili sobie do tej pory gen zwycięzców.
500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!
W Szczecinie nikt z ambicjami się nie kryje
Pamiętamy, że jeszcze nie tak dawno temu Pogoń była postrzegana jako klub, który potrafi zakręcić się w czołówce, ale na finiszu brakuje jej pazura. Czegoś, co zawsze charakteryzowało Legię, ostatnio chyba jako jedyną w lidze, która – niezależnie czy powinie jej się noga, czy nie – nigdy nie odpuszcza. Co roku przyświeca jej jeden cel, który trzeba zrealizować i koniec, kropka. Mowa tutaj o regularności, przeobrażeniu w maszynkę, na której ciąży presja wygrywania w każdym spotkaniu. W poprzedniej kampanii jeszcze nie można było powiedzieć, okej, dopiero na rundę wiosenną już tak, że coś takiego w ekipie “Portowców” występuje. Dzisiaj natomiast, kiedy słyszymy z ust Kamila Grosickiego hasło “gramy o mistrza”, postrzeganie trzeciej drużyny w Ekstraklasie trochę się zmienia. Pogoń się przeobraża, zaczyna stawiać siebie w roli zespołu, od którego trzeba wymagać zdecydowanie więcej.
Oczywiście dzisiaj klubów, które otwarcie mówią o ataku na Legię, jest kilka. Są to przede wszystkim Lech i Raków, a dodając do tego ścisłego grona Pogoń, śmiało możemy powiedzieć, że każda z tych ekip nie musi wstydzić się swoich zamiarów. Pokazuje bowiem, że jest mocna, a ewentualna słabość obecnego mistrza Polski, wynikająca z ran zebranych podczas gry co trzy dni, może tę rywalizację między nimi tylko podsycić. Ba, sprawi, że zwiększą się szanse na urzeczywistnienie marzeń. Pogoń je ma, Pogoń otwarcie o nich mówi, acz muszą mieć tam świadomość, że każda wpadka będzie teraz oceniana z jeszcze większą mocą.
To też będzie kluczowy test dla piłkarzy. Poprzedni sezon był wprowadzeniem do tego, co czeka szczecinian przy utrzymaniu kursu, jakim jest wejście do polskiej elity na stałe. Zasadne będzie teraz pytanie, czy drużyna Runjaicia sprosta temu wyzwaniu. Bo czym innym jest zachowawcze i ogólnikowe mówienie o tym, że gra się o najwyższe cele. Że chodzi o zwyczajne pójście za ciosem, ponowne wejście do pucharów i “co będzie dalej, to się okaże”. Tak więc mimo że Pogoń w swej postaci niespecjalnie zmieniła się na nowy sezon, to jednak diabeł tkwi w szczegółach. A tym będzie zmiana nastawienia, przygotowanie się na większe ciśnienie zewsząd niż dotychczas. Po części na własne życzenie, ale to prędzej czy później w historii tego klubu musiało się wydarzyć.
Fot. FotoPyk