Jak pewnie doskonale wiecie, są w życiu pojedynki, których wygrać po prostu nie można. Walki, do których przystępuje się z pozycji Marcina Najmana. Starcia, po których można odczuwać satysfakcję z powodu samego podjęcia rękawic. Coś takiego było dziś udziałem piłkarzy Piasta Gliwice i Korony Kielce, którzy rywalizowali o widzów z El Clasico. I ujmijmy to tak – mogli wypaść gorzej.
Naprawdę, od oglądania nie bolały oczy. Korona co prawda nie przywiozła do Gliwic formy z ostatniego meczu, a podopieczni Latala dalej cierpią na amnezję i nie potrafią nawiązać do czasów “Piastelony”, ale gdybyśmy mieli ułożyć wszystkie mecze tego sezonu w kolejności od najlepszego do najgorszego, to ta potyczka załapałby się chyba do grupy mistrzowskiej.
Dość długo tytuł “gracza meczu” w kieszeni miał Zbigniew Małkowski. Z co najmniej trzech powodów.
Po pierwsze: obronił strzał Badii z 9. metra po dobrym dograniu z lewej strony Jankowskiego.
Po drugie: obronił strzał Żivca po ładnym dograniu Badii.
Po trzecie: zdążył po tym uderzeniu obronić dobitkę Jankowskiego.
Ofensywny tercet Piasta kontra 38-letni bramkarz Korony, rezultat: 0-3. A musimy to podkreślić – mówimy o naprawdę groźnych sytuacjach. Wspomnianej trójce brakowało skuteczności, ale przynajmniej próbowała grać tak, jakby chciała zaprzeczyć dość powszechnej opinii, że wzmocnieniem obecnej ofensywy Piasta byliby nawet Daniel Sikorski, Collins John czy – by nie grzebać za bardzo w historii – Steeven Langil po całonocnym paleniu.
Korona próbowała odpowiadać, ale…
– słabszy dzień miał Palanca,
– Kiełb podejmował złe decyzje,
– próby Markovicia były na oko jakieś 25 razy gorsze niż przed tygodniem,
– istnieje podejrzenie, że Abalo jednak wybrał oglądanie klasyku, bo co chwilę znikał.
Najaktywniejszym zawodnikiem Korony z przodu był… lewy obrońca Rafał Grzelak. Jeszcze w pierwszej połowie oddał taki strzał, po którym Szmatuła naprawdę musiał się wysilić.
Ale wróćmy do starcia tercetu Żivec-Badia-Jankowski vs Zbigniew Małkowski. Doświadczony golkiper zatrzymał jeszcze dwie próby po akcjach tych piłkarzy, dzięki czemu – no i z braku lepszego kandydata – miano MVP zostaje przy nim, choć ostatecznie raz skapitulował. Głupią stratę w środku zaliczył Marković, ładną akcję przeprowadził Żivec, a nieskuteczny Badia w końcu znalazł sposób na przeciwnika, którego nieco zmylił przyjęciem piłki.
1-0 to sprawiedliwy wynik, bo Piast był jednak drużyną lepszą. Ale Korona miała piłkę meczową. W końcówce kolejną ładną akcję w ofensywie przeprowadził Grzelak, dośrodkował w pole karne na głowę Przybyły, a ten trafił w poprzeczkę.
Wstydu nie było. Ale jeśli komuś przeszła przez głowę myśl, by ze względu na El Clasico obejrzeć to spotkanie z odtworzenia, to znamy kilka tysięcy lepszych sposobów na wykorzystanie tego czasu.
Fot. 400mm.pl