Valencia w koszykarskiej Eurolidze, a do tego dwie inne hiszpańskie ekipy w pozostałych europejskich rozgrywkach postanowiły, że najbliższe mecze rozegrają bez kibiców. Zmierzą się w nich bowiem z izraelskimi klubami, co mogłoby zagrażać bezpieczeństwu wszystkich na hali. Taką decyzję sugerowały im wcześniej odpowiednie służby. Takie podejście stoi też w zgodzie ze słowami CEO Euroligi, który mówił niedawno, że „bezpieczeństwo fanów i zawodników jest najważniejsze”. Pytanie brzmi: czy o takie zapewnienie bezpieczeństwa mu chodziło?

Mecze z izraelskimi ekipami za zamkniętymi drzwiami. „Klub wybiera mniejsze zło”
W koszykarskiej Eurolidze grają obecnie dwa izraelskie kluby – Maccabi Tel Awiw oraz Hapoel IBI Tel Awiw, który dołączył do tych rozgrywek przed trwającym sezonem (za sprawą zwycięstwa w Eurocupie w sezonie 2024/25). Warto tu dodać, że nie grają u siebie (już trzeci sezon z rzędu) – mecze domowe rozgrywają odpowiednio w Belgradzie i Sofii, choć pierwotny plan zakładał m.in. występy na Cyprze, czego jednak im odmówiono po analizie potencjalnych zagrożeń.
Lepiej radzi sobie na ten moment Hapoel, który po trzech meczach ma na koncie dwie wygrane (z Barceloną i Anadolu Efes, przegrał za to… z Maccabi). To właśnie on wyjdzie dziś o 20:30 na parkiet w Walencji, by tam zmierzyć się z gospodarzami tego spotkania. Pewnym jest już jednak, że zostanie ono rozegrane bez udziału fanów.
Niedawny mecz Hapoelu z Maccabi rozgrywany w Sofii.
Decyzja Valencii to tak naprawdę kontynuacja tego, co wcześniej postanowiły już dwa inne kluby. BAXI Manresa oraz La Laguna Tenerife – występujące odpowiednio w koszykarskiej Lidze Mistrzów (trzeci poziom rozgrywek klubowych w Europie) oraz Euro Cupie (drugi) – przedwczoraj wystosowały oświadczenie, w którym informowały, że to jedyna możliwa do podjęcia decyzja i ich mecze odbędą się bez udziału kibiców. Gracze z Teneryfy zagrali zresztą już wczoraj i pokonali 108:85 ekipę Bnei Herzliya.
W tym samym oświadczeniu informowano też, że kluby rozważały możliwość całkowitego odwołania spotkań, wiązałoby się to jednak z naruszeniem regulaminów rozgrywek i potencjalnymi sporymi karami finansowymi, a nawet wykluczeniem z dalszego udziału czy to w Lidze Mistrzów czy Euro Cupie. Przed tym samym dylematem stanęła też Valencia, która ledwie dzień później podjęła identyczną decyzję, tyle że na najwyższym możliwym poziomie, czyli w Eurolidze.
„Valencia Basket wyczerpała wszystkie możliwości zapewnienia posiadaczom karnetów możliwości obejrzenia meczu Euroligi na Roig Arena. Jednak, biorąc pod uwagę ryzyko i rekomendacje sił porządkowych oraz delegacji rządowej, klub jest zobligowany postawić jako priorytet bezpieczeństwo zarówno fanów, jak i jego pracowników, podejmując decyzję, by mecz odbył się za zamkniętymi drzwiami. Klub rozumie, że w obecnej sytuacji, żadna decyzja nie zadowoli wszystkich, ale w tym przypadku uważa za słuszne postawić sobie jako priorytet bezpieczeństwo całej Rodziny Taronja ponad wszystko inne. Dlatego wybiera mniejsze zło” czytamy w oficjalnym oświadczeniu zespołu.
Wykluczenie izraelskich klubów? „To trudne pytanie”
Jakiś czas temu – gdy głośno zrobiło się o tym, że UEFA może wykluczyć izraelskie kluby z rozgrywek pod swoją egidą – temat ten został też poruszony w kontekście Euroligi. Jej CEO, Paulius Motiejunas, został zapytany o tę sytuację na konferencji w Dubaju. I tak naprawdę niczego nie obiecał, ale też nie wykluczył potencjalnego zawieszenia izraelskich drużyn.
– To trudne pytanie i to takie, którego zawsze staramy się unikać, czyli polityczne. Oczywiście, na bieżąco analizujemy sytuację. Nasze podejście było zawsze takie, że patrzymy na to, co robią inne ligi sportowe i organizacje. To zrobimy też teraz. Będziemy obserwować, monitorować sytuację i odpowiednio reagować – mówił. Jednak gdy zapytano go, czy opcjonalne działanie UEFA wpłynęłoby jakoś na decyzję Euroligi, od razu nieco się od tego odżegnał:
– UEFA to piłka nożna. Zobaczmy, jak się to rozniesie. Oczywiście jednak, jeśli tak duża organizacja sportowa podejmie jakąś decyzję, to będzie to znaczące. To nie tak jednak, że ktoś podejmie decyzję, a my od razu pójdziemy jej śladem, jednak gdy inne organizacje zaczną reagować, porozmawiamy z klubami. Najważniejsze jest dla nas bezpieczeństwo klubów, zawodników i fanów – stwierdził.
Jak widać – to bezpieczeństwo oznacza, że część klubów zagra swoje mecze za zamkniętymi drzwiami. A wydaje się, że nie o to w sporcie chodzi.
Hiszpania już wyraziła swoje zdanie
Decyzje samych klubów nie mogą jednak dziwić.
Hiszpańscy fani byli jednymi z protestujących najbardziej zażarcie w świecie sportu przeciwko Izraelowi. Ostateczny dowód na to otrzymaliśmy w trakcie kolarskiej Vuelty, gdy z powodu propalestyńskich protestów doszło nawet do przerwania kilku etapów – w tym ostatniego, z metą w Madrycie. Wszystko to było spowodowane faktem, że w peletonie znalazł się też zespól Israel-Premier Tech, który co prawda nie miał nic wspólnego z rządem Izraela, ale jak przyznawał jego właściciel – miał na celu promowanie tego kraju na świecie.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: VUELTA PRZERYWANA PROTESTAMI. PELETON TONIE W MORZU PALESTYŃSKICH FLAG
Doszło nawet do incydentów, w których mogli ucierpieć kolarze, a także starć ze służbami porządkowymi. Stąd nie dziwi, że mecze rozgrywane z izraelskimi zespołami obciążone są w tym kraju obawami o bezpieczeństwo – nie tak dawno temu Hiszpanie dostali żywy dowód na to, że tamtejsi fani nie akceptują obecności Izraela w sporcie.
I trudno przypuszczać, by zawarty trzy dni temu rozejm, kończący wojnę, wiele w tej kwestii zmienił.
Czytaj również na Weszło:
- Mistrzostwa świata bez Izraela. Nie pomogła apelacja
- Propalestyński marsz przed meczem Norwegia – Izrael
- Włoski klub nie zagra z izraelskim! „Dlaczego mielibyśmy podawać im ręce?”
- Izraelskie media: „Nie jesteśmy sami! Oto przyjaciele Izraela w UEFA”
- Prezes tureckiej federacji apeluje: „Izrael musi zostać wykluczony”
Fot. Newspix