Reklama

Vuelta przerywana protestami. Peleton tonie w morzu palestyńskich flag

Sebastian Warzecha

12 września 2025, 09:37 • 10 min czytania 22 komentarzy

Setki, a momentami nawet tysiące palestyńskich flag. Tak wygląda otoczenie trasy, na której kolarski peleton przemierza… Hiszpanię. Tamtejsi fani – a nawet osoby z rządu – solidaryzują się bowiem z Palestyną i zgodnie uważają, że w peletonie nie powinien mieć miejsca zespół Israel-Premier Tech. Organizatorzy Vuelty zostali już zmuszeni do skracania niektórych etapów, ale ekipy – która zaczęła ukrywać się pod nazwą IPT – nie wykluczyli. Protesty w efekcie nie tylko nie słabną, ale wręcz przybierają na sile. Skąd w Hiszpanii ta solidarność z Palestyną? Dlaczego zespół, który jest prywatną własnością miliardera, ma Izrael w nazwie? I co na to wszystko sami zawodnicy?

Vuelta przerywana protestami. Peleton tonie w morzu palestyńskich flag

Vuelta a España i protesty. Hiszpania solidaryzuje z Palestyną

Jazda indywidualna na czas z Valladolid do Valladolid. Tak miał wyglądać dzisiejszy etap hiszpańskiej Vuelty – jednego z trzech największych wyścigów kolarskich świata. I wyglądał. Tyle że skrócono go o kilkanaście kilometrów, w obawie przed protestującymi kibicami. Protestującymi nie w związku z tym, co dzieje się w ich ojczyźnie.

Reklama

Na Vuelcie bowiem niemal od samego początku królują – obok hiszpańskich – palestyńskie flagi. A to w związku z tym, że w peletonie jeździ zespół o wdzięcznej nazwie Israel-Premier Tech. To właśnie tę ekipę przyblokowano na 5. etapie wyścigu. W czasie 10. dnia rywalizacji na trasę wbiegli protestujący i doprowadzili do kraksy. Dzień później, gdy etap rozgrywano w Kraju Basków, anulowano go na trzy kilometry do mety, w obawie o bezpieczeństwo, a w Bilbao tłumy osób czekały na kolarzy przy mecie. Z flagami Palestyny w rękach.

Problemy pojawiły się też na kolejnych etapach. Dwa dni temu znów trzeba było skrócić rywalizację o kilka kilometrów, a ucięty etap wygrał Egan Bernal. Członkowie ekipy Israel-Premier Tech informowali, że ich autobus został obrzucony różnymi przedmiotami – choć żaden nie niósł za sobą przesadnego niebezpieczeństwa. W efekcie, jak wspomnieliśmy, skrócono dzisiejszą czasówkę, ale też wysłano na trasę wyścigu dodatkowych funkcjonariuszy, a nawet żandarmerię.

***

O tym, dlaczego Izrael należy wykluczyć ze świata piłki nożnej, ale też sportu, dowiecie się z komentarza Jakuba Białka. Zachęcamy do obejrzenia:

***

Choć rząd Hiszpanii robił to raczej niechętnie – on też jest bowiem solidarny z Palestyną. Skąd w tym kraju takie poparcie dla palestyńskiej sprawy? O co chodzi z sytuacją w peletonie? I czy Vuelta dojedzie do samego końca?

Nie reprezentacja, ale sportswashing

Israel-Premier Tech to nie państwowy klub. Trzeba to ustalić. Izrael jako kraj nie ma z nim – przynajmniej na papierze – nic wspólnego. Zespół stworzył multimiliarder Sylvan Adams. Żyd, sam o sobie mówił, że pochodzi z syjonistycznego domu. Jego rodzice przeżyli Holokaust, on sam przez lata mieszkał w Kanadzie, ale w końcu (w 2015 roku) przeprowadził się do Izraela. Od dawna angażuje się w działania rozmaitych żydowskich organizacji.

To wszystko nie zbrodnia. Podobnie nie jest nią nazwanie swojego zespołu od kraju, który uważa się za swoją ojczyznę.

Jednak Adams budzi kontrowersje. I to spore. Pod koniec sierpnia izraelskim mediom mówił, że „Izrael sromotnie przegrywa wojnę informacyjną przeciwko Hamasowi”. Twierdził, że jego kraj musi poważniej podejść do tej sytuacji, a przy okazji dodawał, że „w fizycznej wojnie dokonaliśmy cudów”, ale „w tej komunikacyjnej jest inaczej, a to rozpętało falę antysemitzmu na całym świecie”. Sugerował też, że ta „wojna komunikacyjna” to dzieło Katarczyków, rzucających na jej potrzeby setki milionów dolarów.

Niedługo potem Izrael wymierzył swoje rakiety właśnie w Katar.

Adams niemalże wprost powiedział, że wspiera działania swojego państwa w strefie Gazy, które większość organizacji pozarządowych już od dłuższego czasu określa mianem ludobójstwa, a w ostatnich miesiącach przychyla się do tego też część rządów państw Zachodu. Trudno jednak dziwić się postępowaniu miliardera – ten nawet jeszcze zanim przeprowadził się do Izraela, twierdził, że to jego kraj, ukochane miejsce na ziemi.

Sylvan Adams

Sylvan Adams sam jeździ na rowerze. W 2023 roku został mistrzem świata Gran Fondo w kategorii wiekowej 65-69 lat. Fot. Wikimedia/Cs-Wolves

A po przeprowadzce ten przekaz tylko zintensyfikował. W wywiadzie udzielonym w zeszłym roku portalowi Israel21c, mówił:

Dorastałem w domu, w którym kochano Izrael. Domu oddanym zapewnieniu bezpieczeństwa Izraelowi. Gdy wyemigrowałem do Izraela, podjąłem decyzję o poświęceniu życia na potrzeby promowania Izraela, który znam i kocham, a który jest źle odbierany za granicą z powodu działań mediów i hejterów.

W jego wypowiedziach nieustannie przewija się motyw wspaniałego Izraela, który wszyscy naokoło chcą znieważyć czy zniszczyć. Powtarzał, że on sam chce służyć krajowi, pokazywać go na świecie z jak najlepszej strony, wzmocnić jego międzynarodową pozycję. Mówił o inwestycjach w system edukacji i opiekę zdrowotną. O działalności charytatywnej. O wzmacnianiu żydowskiej diaspory na świecie. Ale też – no właśnie – o wojnie komunikacyjnej.

A częścią tej wojny jest też zespół Israel-Premier Tech. Jeśli ktoś chce oddzielać sport od polityki, to nie tutaj. Nie z Adamsem u sterów tej drużyny, bo trudno ten rozdział zachować, gdy właściciel ekipy wprost przyznaje, że to ważne, by Izrael miał swoich reprezentantów na świecie. Choć więc nie jest to zespół należący do państwa, finansowany jego środkami, to tak naprawdę stanowi jego reprezentację, dba o dobry PR.

To po prostu sportswashing w „najlepszym” wydaniu.

Hiszpania solidarna z Palestyną

Israel, pod różnymi nazwami, w peletonie – najpierw na poziomie „drugiej ligi”, a potem na najwyższym, w World Tourze – jeździ od 2017 roku (zespół istnieje dwa lata dłużej, ale wcześniej nie miał tego członu w nazwie). Początkowo jego obecność nie budziła protestów, choć powody by się znalazły. Wobec przedłużenia się wojny w strefie Gazy i okrucieństw izraelskiej armii – zaczęła. Choć nikt nie podjął do tej pory przesadnie radykalnych kroków.

Aż peleton zawitał do Hiszpanii. Kraju, który Palestynę wspiera od lat.

Powstawały nawet opracowania naukowe na ten temat. Hiszpania, która przecież szczyci się swoją chrześcijańską przeszłością, jest bowiem solidarna z Palestyną, krajem muzułmańskim, nie od dziś. Żeby to zrozumieć, wielu cofa się do czasów Francisco Franco, który raz, że z Żydami – łagodnie rzecz ujmując – nie sympatyzował, a dwa, że mocno zbliżył się do niektórych państw północnej Afryki – też muzułmańskich – i z nimi współpracował.

Arabskie monarchie zaopatrywały Hiszpanię w ropę czy jedzenie, wspierały też ten kraj w jego staraniach o dołączenie do Organizacji Narodów Zjednoczonych. Ba, wspomogły nawet zakończenie izolacji Hiszpanii, na którą naciskały Stany Zjednoczone po drugiej wojnie. Jako pierwsza głowa państwa po światowym konflikcie, do Hiszpanii zawitał Abdullah I, król Jordanii. W związku z tym wszystkim powstało na Półwyspie Iberyjskim sporo więzi z krajami muzułmańskimi, zawiązały się współprace i sympatie. Równocześnie rozwijał się – w dużej mierze za sprawą Kościoła – antysemityzm.

Efekt był taki, że Hiszpanom było znacznie bliżej do Palestyny, niż Izraela okupującego część terytorium swojego sąsiada.

Gdy więc wybuchła trwająca wciąż wojna i niedługo potem zaczęło się systematyczne niszczenie strefy Gazy oraz zabijanie jej ludności, Hiszpania stanęła po stronie Palestyńczyków. Również na najwyższych szczeblach władzy, bo krajem rządzi aktualnie Hiszpańska Socjalistyczna Partia Robotnicza, współpracująca między innymi z Hiszpańską Partią Komunistyczną, Sumar (jedną z głównych lewicowych partii kraju) czy pomniejszymi ugrupowaniami z Kraju Basków oraz Katalonii. Wszystkie one – w różnym stopniu, ale jednak – popierają Palestynę i jej starania o międzynarodowe uznanie.

Sama Hiszpania zresztą już to uznanie zapewniła – w maju 2024 roku. Namawia też do tego inne państwa Europy (i nie tylko). Wsparła również wniosek o otwarcie sprawy o ludobójstwo, złożony przez RPA przeciwko Izraelowi. Inna sprawa, że możliwe, że podobnie byłoby nawet gdyby krajem rządzili politycy z innych opcji – Hiszpanie w końcu uznali Izrael dyplomatycznie jako jedno z ostatnich państw w Europie (w 1986 roku). I do dziś są dalecy od wspierania tego kraju.

Co widać na trasach Vuelty.

Kolarze (częściowo) rozumieją, rząd wspiera

Jak wyglądały protesty – już wspomnieliśmy. Warto jednak zaznaczyć, że miały swój efekt. Część kolarzy zaczęła domagać się wykluczenia ekipy Israel-Premier Tech z dalszego uczestnictwa w wyścigu. Sami organizatorzy musieli z kolei postawić się po jednej ze strony – i wybrali zespół, nie fanów, co tych ostatnich tylko bardziej rozwścieczyło, a protesty jeszcze się nasiliły. Na jednym z nich naliczono ponad 1000 osób trzymających palestyńskie flagi – czy to duże, czy malutkie chorągiewki.

Zwykłych ludzi, reagujących na krzywdę innych. Nie hejterów, nie podstawionych, opłaconych agentów.

Vuelta. Bilbao. Palestyna

Protesty na mecie – do której peleton ostatecznie nie dojechał – etapu w Bilbao. Fot. Newspix

Protesty były tak duże – i doprowadziły do kilku incydentów czy kraks – że zaczęto obawiać się o bezpieczeństwo kolarzy. Stąd skrócone etapy, stąd też plotka, że wyścig może darować sobie ostatni dzień rywalizacji – z metą w Madrycie. Plotka, dodajmy, szybko ukrócona przez organizatorów, którzy powiedzieli, że nie rozważają takiego scenariusza. No i oni może faktycznie nie, ale kolarze to robią.

Już w środę odbyło się głosowanie zawodników na temat tego, czy chcą kontynuować rywalizację. Wygrała opcja, że tak, choć głosów na nie wcale nie było – zgodnie z doniesieniami mediów – tak mało. Zawodnicy zgodnie uznali też, że jeśli protesty znów zakłócą wyścig, będą domagać się neutralizacji danego etapu, bo nie chcą ścigać się do „nieokreślonej linii mety”, bo skracanie rywalizacji w jej trakcie nie jest – ich zdaniem – uczciwe. Zdania samych kolarzy na temat protestów, są oczywiście różne. Jedni je wspierają, inni ignorują, innych protestujący denerwują.

Aczkolwiek Jonas Vingegaard, największa gwiazda wyścigu oraz jego lider, w pewnym sensie protestujących wsparł. Dyplomatycznie, ale jednak:

Myślę, że oni uważają, że ta sprawa nie zyskuje wystarczająco wiele uwagi i są zdesperowani. Dlatego to robią, protestują. To nieco przykre, że dzieje się to akurat na Vuelcie, ale sądzę, że wynika to właśnie z desperacji. Mówiąc szczerze – wszyscy odczuwamy to, co tam [w Palestynie] się dzieje. To straszne. A ludzie, którzy protestują, po prostu chcą wyciągnąć ten problem do mediów. Mają swój powód, chcą zostać usłyszani.

I zostali. O protestach i kontrowersjach na Vuelcie informowały już media na całym świecie. Ba, na jednym z etapów protestującym udało się podobno zagłuszyć łączność radiową zespołów i nadawać na niektórych kanałach propalestyńskie komunikaty. Przede wszystkim jednak – na protesty zwrócili uwagę rządzący Hiszpanią. Wypowiadał się o nich na przykład José Manuel Albares, minister spraw zagranicznych tego kraju, który wyraził swoje wsparcie dla wykluczenia zespołu Israel-Premier Tech z wyścigu.

Zdecydowanie bym to poparł. Rozumiem protestujących. Ale to, niestety, nie decyzja hiszpańskiego rządu, nie mamy na to wpływu, decyduje Międzynarodowa Unia Kolarska – twierdził. Przyrównywał jednak sytuację do tej z rosyjskimi sportowcami, po agresji tego kraju na Ukrainę. – Nie możemy utrzymywać normalnych relacji z Izraelem, jakby nic się nie działo. Musimy wysłać wiadomość do Izraela i tamtejszego społeczeństwa.

Protesty poparła też Pilar Alegria, minister sportu Hiszpanii, która również uważa, że izraelskie zespoły powinno się wykluczyć ze sportu. Właśnie tak, jak zrobiono to z rosyjskimi. – To podwójne standardy, które trudno wytłumaczyć – powiedziała na antenie radia Cadena SER. W tej samej rozmowie protesty nazwała „logicznymi”, twierdząc, że rozumie, z czego wynikają.

Na Vuelcie wiele się jednak – nawet mimo tych głosów – nie zmieniło. No, poza nazwą zespołu najbardziej zainteresowanego sytuacją.

Israel się maskuje. Ale czy zdoła się ukryć?

Choć Sylvan Adams jeszcze kilka dni temu utrzymywał, że Israel-Premier Tech nazwy nie zmieni i nie ma tego w planach, to ledwie… dobę później zmiana faktycznie nastąpiła. Jeszcze nie w pełni – to dalej ekipa z „Israelem”, ale na pozostałe etapy Vuelty postanowiono usunąć to jedno słowo ze strojów zawodników. Z kolei w innych wyścigach tego sezonu – który zmierza ku końcowi – zespół najpewniej będzie występować jako „IPT”. Z kolei od przyszłego sezonu człon „Israel” ma zostać usunięty, a pozostawione w nazwie samo „Premier Tech”.

Marnej jakości rebranding. I trudno wierzyć, że zadziała.

Vuelta. Israel-Premier Tech

Bus zespołu (a obok jego rowery) Israel-Premier Tech, z logiem ekipy wzorowanym na gwieździe Dawida. Fot. Newspix

Fani kolarstwa bowiem doskonale już wiedzą kim jest i jakie poglądy ma Adams. Wiedzą też, że jego zespół miał na celu promowanie Izraela. I dopóki w Palestynie będzie dziać się ludobójstwo, dopóty protesty zapewne nie osłabną. A że organizatorzy Vuelty zareagowali na nie głównie krytyką, wzmocnieniem ochrony i postawili się po stronie Adamsa oraz jego zespołu, to… no cóż, zobaczymy, czy wyścig faktycznie do Madrytu dojedzie bez większych problemów.

I czy w samej stolicy Hiszpanii będziemy w stanie doliczyć się palestyńskich flag, czy też będzie ich po prostu za dużo.

SEBASTIAN WARZECHA

Fot. Newspix

Czytaj również na Weszło:

22 komentarzy

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Kolarstwo

Boks

Plebiscyt na Najlepszego Sportowca Polski – poznaliśmy nominowanych!

Szymon Janczyk
28
Plebiscyt na Najlepszego Sportowca Polski – poznaliśmy nominowanych!
Reklama
Reklama