Reklama

Powołania z Ekstraklasy. Komu dawali szansę nasi selekcjonerzy?

Antoni Figlewicz

06 września 2025, 18:48 • 6 min czytania 3 komentarze

Może i złapaliśmy się wszyscy za głowy, gdy Jan Urban na lekko podmęczonych Holendrów postanowił wpuścić trzech muszkieterów z Ekstraklasy, ale ostatecznie wyszło na to, że nasze obawy były całkiem bezpodstawne. Wchodzący w końcówce Grosicki, Kapustka i – przede wszystkim – Wszołek dali radę. Zrobili w Rotterdamie nawet trochę dobrego dla renomy piłkarzy powoływanych do kadry z polskich boisk. A tych jest w gruncie rzeczy całkiem sporo.

Powołania z Ekstraklasy. Komu dawali szansę nasi selekcjonerzy?

Jeszcze przed meczem z Oranje zastanawiałem się, którzy z ekstraklasowych piłkarzy najczęściej w ostatnim czasie przebijają się do kadry. Jeden wybór wydaje się oczywisty – Kamil Grosicki mimo niedawnego pożegnania z reprezentacją wcale nie ma zamiaru rezygnować z gry dla niej i bez względu na upływ lat nadal regularnie jest powoływany na zgrupowania Biało-Czerwonych. Nie stanowi może o sile zespołu narodowego, ale też regularnie dostaje swoje szanse na zaliczenie kolejnych występów.

Reklama

Na liście powoływanych (i grających!) reprezentantów Polski z Ekstraklasy znaleźli się też jednak inni piłkarze, których mamy prawo wspominać całkiem nieźle. Nie zakopywałem się za bardzo w odległej przeszłości – okiem rzuciłem na wybory personalne ostatnich pięciu selekcjonerów, więc te akurat wyliczenia tyczą się niespełna pięciu ostatnich lat.

Tak już mamy z tymi trenerami kadry, że trzeba się spieszyć ich kochać…

Ekstraklasowe powołania do kadry. Grosicki i spółka

Skoro już o selekcjonerach, to może od nich zacznijmy. Każdy miał jakichś swoich faworytów i ulubieńców, zdarzały się też powołania nietypowe – Michała Probierza będziemy pamiętać z zaproszenia na zgrupowanie Mateusza Kowalczyka, a choćby Fernando Santos zapisał się w naszych głowach ściągnięciem do kadry Bena Ledermana. Panowie nawet nie zadebiutowali z Orzełkiem na piersi, ale dali chociaż okazję do zastanowienia się nad symboliką takich ruchów. Nietypowych, ale próbujących dowodzić, że selekcjonerzy są otwarci na nowe nazwiska.

Lederman zamiast Krychowiaka. Czy to symbol nowego otwarcia w reprezentacji Polski? [CZYTAJ WIĘCEJ]

Choć akurat trener Santos nie będzie wspominany jako ten, który dopuścił się jakiegokolwiek nowego otwarcia. Zresztą, choć za jego kadencji w sześciu rozegranych przez Polaków meczach pojawili się ligowcy, to byli to:

  • Kamil Grosicki (w sumie 31 minut w drużynie Portugalczyka),
  • Paweł Wszołek (45 minut),
  • Bartosz Slisz (25 minut).

Wszyscy znani, lubiani, już powoływani wcześniej. Nic odkrywczego czy kompletnie zaskakującego. W ogóle za kadencji Santosa polscy Polacy z Polski, jak gotów byłby ich nazywać przedstawicieli Ekstraklasy Robert Podoliński, występowali w kadrze najrzadziej. Średnio w każdym meczu pod wodzą siwowłosego Portugalczyka przedstawiciele naszej ligi spędzali na boisku niespełna siedemnaście minut. Nieco mniej niż w meczach kadry Czesława Michniewicza – która grała przecież sporo spotkań o dużej wadze i niewiele miała miejsca na eksperymenty.

I o wiele mniej w porównaniu z drużynami Paulo Sousy, Michała Probierza, a także – tu mała próbka, ale takie są fakty – Jana Urbana.

Średni czas spędzony na boisku przez piłkarzy z Ekstraklasy w meczu reprezentacji Polski pod wodzą danego selekcjonera (od marca 2021 roku, malejąco, bez czasu doliczonego):

  • Michał Probierz – 67 minut i 34 sekundy,
  • Jan Urban – 57 minut,
  • Paulo Sousa – 49 minut i 8 sekund,
  • Czesław Michniewicz – 17 minut i 4 sekundy,
  • Fernando Santos – 16 minut i 50 sekund.

Ciekawą może być obserwacja kolejnych decyzji kadrowych aktualnego selekcjonera, bo teraz wiemy jeszcze za mało o wadze Ekstraklasy w drużynie prowadzonej przez Jana Urbana. Ale gdyby tak się poważnie nad tym zastanowić, są szanse na spory skok, a wszystko najprawdopodobniej wynika ze zbliżenia poziomów naszej piłki ligowej i reprezentacyjnej. Ale też z transferów Urbańskiego, Piątkowskiego czy dobrej gry piłkarzy już świadczących o jakości ligi, a przy okazji mających polski paszport.

Kto gra najwięcej. Ekstraklasa jest ważna dla kadry?

Choć od początku kadencji Paulo Sousy selekcjonerzy powołali w sumie 31 piłkarzy z Ekstraklasy, jednego występu w kadrze doczekało się wówczas tylko 19 z nich. A może aż 19? Reprezentacja Polski od wielu lat swoją siłę opiera na zawodnikach grających na co dzień zagranicą, a i piłkarze wchodzący do drużyny narodowej jako nasi polscy ligowcy zwykle później doczekują transferu do jakiejś mocniejszej zachodniej ligi. Tak było w wypadku Bartosza Slisza, który – w sumie nieco zaskakująco – w okresie od marca 2021 roku spędził na boisku w barwach reprezentacji najwięcej minut (324) ze wszystkich piłkarzy mających status ekstraklasowicza.

Bartosz Slisz

Tuż za jego plecami uplasował się Tymoteusz Puchacz, którego Paulo Sousa zabrał na Euro jeszcze przed transferem do Unionu Berlin. No i tym samym u portugalskiego selekcjonera obrońca zaliczył podczas turnieju mistrzowskiego i dwóch meczów towarzyskich tuż przed nim 321 minut gry. A potem już nie mógł być nazywany ligowcem…

Podium zamyka… nie, nie Kamil Grosicki. Na trzecim miejscu plasuje się Bartosz Salamon , bo od początku 2021 roku na boisku meldował się z Orzełkiem na piersi w trakcie czterech zgrupowań, łącznie reprezentując nasz kraj przez 305 minut, w tym podczas ostatnich mistrzostw Europy.

Salamon: Czuję się winny straty obu bramek [O MECZU Z HOLANDIĄ NA EURO 2024]

Minuty spędzone na boisku przez piłkarzy z Ekstraklasy w meczach kadry narodowej (od marca 2021 roku, malejąco, bez czasu doliczonego):

  1. Bartosz Slisz – 324,
  2. Tymoteusz Puchacz – 321,
  3. Bartosz Salamon – 305,
  4. Kacper Kozłowski – 224,
  5. Taras Romanczuk – 220,
  6. Jakub Kamiński – 201,
  7. Mateusz Skrzypczak – 180,
  8. Kamil Grosicki – 175,
  9. Paweł Wszołek – 166,
  10. Kamil Piątkowski – 147,
  11. Patryk Dziczek – 127,
  12. Maxi Oyedele – 94,
  13. Michael Ameyaw – 42,
  14. Bartosz Kapustka – 35,
  15. Filip Marchwiński – 22,
  16. Artur Jędrzejczyk – 18,
  17. Bartłomiej Wdowik – 12,
  18. Antoni Kozubal – 9,
  19. Mateusz Łęgowski – 4.

Przy czym warto zaznaczyć, że dopiero ósmy w stawce Grosicki zaliczył w tym czasie występy w trakcie aż ośmiu różnych zgrupowań. Zwróćcie też uwagę na pozycje zajmowane przez wszystkich wymienionych piłkarzy – żadnego napastnika i żadnego bramkarza, paru walczaków do rwania w końcówce. Do tego obraz mnóstwa kombinacji ze środkiem pola i widoczne próby wzmocnienia przeciekającej defensywy. Wypisz wymaluj nasza reprezentacja.

Kamil Grosicki i Paweł Wszołek

Dlaczego wejście Pawła Wszołka z Holandią było tak dobre i ważne? [CZYTAJ WIĘCEJ]

Ilu ich mamy? Powołania z Ekstraklasy względem reszty kadry

Pięć ostatnich kadencji selekcjonerów, to chyba odpowiednia próbka do sprawdzenia, jak ważni dla naszej kadry mogą być piłkarze reprezentujący Ekstraklasę. Pod tym względem na przestrzeni ostatnich lat nie zmieniło się mimo wszystko wiele – zwykle trenerzy zapraszali na zgrupowanie trzech, czterech czy pięciu ligowców. Tylko raz zdarzyło się, że Paulo Sousa nie znalazł wśród grających w Polsce nikogo zasługującego jego zdaniem na powołanie, ale lepiej tego manewru Portugalczyka nie powtarzać – w jego wypadku była to ostatnia okazja do skompletowania kadry na mecze reprezentacji Polski. Niby odszedł sam, ale to może jakaś przestroga, nauczka?

Często jest jednak tak, że jak już trener decyduje się na konkretne nazwiska, to po to, żeby faktycznie sprawdzić nowych kandydatów na potencjalne filary kadry. Tak było ze Skrzypczakiem, podobnie w przypadku Ameyawa, Oyedele czy – tu akurat z niezłym ostatecznym efektem – starszego od wyżej wymienionych Romanczuka. Bardzo potrzebnego reprezentacji w momencie, w którym niezwykle trudno było wskazać kogokolwiek lepszego na pozycję zajmowaną zwykle przez piłkarza Jagiellonii.

Taras Romanczuk

To zresztą doskonały przykład ligowca, którego oczekiwalibyśmy w reprezentacji. Jego niezłe występy, renoma Grosickiego, ta niezła zmiana Wszołka z Holandią. Na takich filarach powinniśmy budować nasz odbiór zawodników powoływanych do kadry z Ekstraklasy. To znaczy – fajnie by było, żeby zawsze wyglądało to co najmniej przyzwoicie. Niełatwa to sztuka, ale przed Janem Urbanem, miejmy nadzieję, jeszcze wiele spotkań, w których i z przedstawicieli naszej piłki klubowej uda się wyciągnąć 110%. To może być o tyle prostsze, że dystans między pnącą się ku górze Ekstraklasą a słabszą niż przed kilkoma laty reprezentacją w naturalny sposób musi się zmniejszać.

CZYTAJ WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI NA WESZŁO:

Fot. Newspix

3 komentarze

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Piłka nożna

Reklama
Reklama