Reklama

„Temat opaski jest wyolbrzymiony”. Tak mówi ten, który go zaczął

Jakub Białek

05 września 2025, 11:06 • 4 min czytania 41 komentarzy

Nic mnie tak nie zaskoczyło w Rotterdamie jak Robert Lewandowski, który mówi dziennikarzom, że temat opaski kapitańskiej został bardzo wyolbrzymiony. Zaraz, zaraz, a czy to nie Robert Lewandowski… zrezygnował z grania w reprezentacji Michała Probierza po tym, jak ten zabrał mu kapitańską opaskę?

„Temat opaski jest wyolbrzymiony”. Tak mówi ten, który go zaczął

Napastnik Barcelony stwierdził: – Temat opaski jest trochę… Nie trochę, jest bardzo wyolbrzymiony. Oczywiście, to duma być kapitanem, ale problemem ta opaska nigdy nie była i pewnie nigdy w tej reprezentacji nie będzie. Mieliśmy z chłopakami dyskusję na ten temat. Nigdy to nie było problemem. Wolałbym, żebyśmy wszyscy się skupili na tym, jak ta reprezentacja może grać lepiej, a nie na tematach zastępczych, których szukamy.

Reklama

Skoro opaska nie była i nie będzie problemem, to dlaczego Robert Lewandowski zrezygnował z gry w kadrze Probierza?

Lewandowski o opasce

Oczywiście, nie można sprowadzać całej tej historii do samego kawałka materiału, bo jest w nim jeszcze wiele wątków pobocznych. Sam styl komunikacji selekcjonera (nocny telefon), niekonsekwencja w słowach (wcześniej Probierz zgodził się na absencję Lewego) czy całokształt (ogólny brak chemii obu panów). Ale przecież wszystko zaczęło się od opaski. Opaski, która została Lewandowskiemu zabrana.

Jeśli opaska jest tematem zastępczym, to wykreowanym przez samego Roberta Lewandowskiego. To on – poprzez swoją bezkompromisową decyzję – zaprosił całą Polskę do dyskusji. To, jak bardzo kwestia ta rozgrzała Polaków, widzieliśmy chociażby po rekordowych wejściach na naszą stronę. Teraz kapitan twierdzi, że cała historia ma zbyt duże rozmiary. To mniej więcej tak, jakby Michał Probierz stwierdził, że zdecydowanie za dużo mówi się o bazach treningowych, a Kamil Grabara krytykował zawodników, którzy mają dużo do powiedzenia w wywiadach. Nie róbmy z ludzi wariatów.

Z wizerunkowego punktu widzenia doskonale rozumiem, że kadra chce wszelkimi sposobami wyciszyć czerwcową aferę. Wiem, w jakim celu Jan Urban jasno zaznaczył, że nie będzie już odpowiadał na pytania związane z opaską, a pytanie w tej kwestii na konferencji prasowej zostało skasowane. Nie rozumiem jednak tego, że akurat Lewandowski dziwi się, że temat opaski okazał się większy niż myślał, gdy pokazywał czerwoną kartkę byłemu selekcjonerowi.

To zupełnie naturalne, że ta sprawa stała się na kilka dni tematem numer jeden w kraju.

Mieliśmy przejść obojętnie wobec tego, że kapitan rezygnuje z kadry?

Narracja zdominowana przez wynik

Pomeczowa wypowiedź Lewandowskiego nie odbiła się dużym echem, bo Matty Cash w kluczowym momencie zmieścił piłkę tuż obok słupka. Gdyby posłał ją w trybuny, jak przy dwóch poprzednich próbach, toczylibyśmy właśnie klasyczną dyskusję o tym, że kadra wciąż idzie donikąd i rozbijali każdą kwestię związaną z meczem na czynniki pierwsze. To nie były dobre zawody Biało-Czerwonych, ale szczęście Jana Urbana polega na tym, że znacznie łatwiej zapomnieć o tym, gdy na tablicy świetlnej widać 1:1. Na swój sposób to niesamowite, jak bardzo narracja w piłce potrafi być zdeterminowana przez końcowy rezultat.

Mankamentów można wyliczać wiele. Sam Lewy słabo wypadł (biegał, przesuwał, ale z przodu dał niewiele). Cash? Bohater, wiadomo, ale do momentu strzelenia gola – jeden z najgorszych na boisku. Atak pozycyjny? Prawie go nie było. Kontry? Z potencjałem, ale szarpane. Stałe fragmenty? Nie zagroziliśmy. I tak dalej, i tak dalej.

Przypomnimy sobie o tym wszystkim dopiero przy kolejnej porażce.

Wiśniewski – odkrycie Urbana

Wypowiedź Lewandowskiego przebiła inne naprawdę duże zaskoczenie czwartkowego wieczoru – występ Przemysława Wiśniewskiego. Żaden z selekcjonerów nigdy nie popatrzył na niego serio. W Ekstraklasie nie zachwycał. Przez trzy lata we Włoszech tylko jedną rundę spędził w Serie A. Spezia bije się w górnej części tabeli, ostatnio otarła się o awans, ale to jednak zaplecze włoskiej elity, a obrońcy przyjeżdżający na kadrę z klubów z wyższej klasy, jak Walukiewicz czy wcześniej Wieteska, nie byli wcale gwarancją jakości.

Na pewno Przemkowi pomogło, że po prostu go miałem [w Górniku] i wiedziałem, na co go stać – nie ukrywa Jan Urban. Dla niego to pierwsza odważna autorska decyzja w reprezentacji. Wszyscy kolejni selekcjonerzy – poza Fernando Santosem, który nie powołał żadnego nowego piłkarza – chcieli zaprosić do kadry kogoś takiego. Brzęczek stawiał na Recę, Sousa zaczął od wymiany Glika na Helika, Michniewicz dawał szanse Żurkowskiemu, a Probierz szybko obdarzył wielkim zaufaniem Piotrowskiego. Każda nieoczywista decyzja buduje autorytet selekcjonera jako kogoś, kto widzi więcej niż inni. O ile oczywiście wypali.

Ta Urbana, jak na ten moment, ładnie się obroniła.

Wiśniewski był najlepszy na boisku.

WIĘCEJ KORESPONDENCJI Z ROTTERDAMU:

Fot. FotoPyK

41 komentarzy

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Piłka nożna

Reklama
Reklama