Klubowe Mistrzostwa Świata FIFA w Stanach Zjednoczonych nie są z pewnością najbardziej ekscytującym turniejem w historii futbolu, ale stanowią jednak całkiem interesującą płaszczyznę do porównania topowych klubów z różnych zakątków świata. Nie tylko w kontekście czysto sportowym, ale również pod kątem przyjętej struktury właścicielskiej. Okazuje się bowiem, że Amerykanie to nie tylko gospodarze całej imprezy, ale też nacja najliczniej reprezentowana wśród wiodących udziałowców poszczególnych klubów.

Patrząc właśnie z perspektywy gabinetów, zdecydowanie najdziwniejsze starcie czeka nas jednak w nocy z niedzieli na poniedziałek, gdy Manchester City zmierzy się z Al-Ain. Będzie to bowiem de facto potyczka wewnątrz dynastii Al Nahajjan, co – o dziwo – kompletnie nie przeszkadza Gianniemu Infantino, mimo że FIFA wykluczyła przecież z udziału w Klubowych Mistrzostwach Świata meksykański Club Leon, mający tego samego właściciela co inny uczestnik zawodów – CF Pachuca.
Przyjrzyjmy się bliżej tej skomplikowanej, międzynarodowej układance.
Klubowe Mistrzostwa Świata. Kto kontroluje najsilniejsze drużyny globu?
Najpierw – z kronikarskiego obowiązku – podzielmy uczestników turnieju zgodnie z ich przynależnością do kontynentalnych federacji.
- UEFA – 12 drużyn
- Chelsea FC, Manchester City (Anglia), Real Madryt, Atletico Madryt (Hiszpania), Inter Mediolan, Juventus FC (Włochy), Bayern Monachium, Borussia Dortmund (Niemcy), FC Porto, SL Benfica (Portugalia), Paris Saint-Germain (Francja), Red Bull Salzburg (Austria)
- CONMEBOL – 6 drużyn
- Palmeiras, Flamengo, Fluminense, Botafogo (Brazylia), River Plate, Boca Juniors (Argentyna)
- CONCACAF – 5 drużyn
- Inter Miami, Seattle Sounders, Los Angeles FC (Stany Zjednoczone), Monterrey Rayados, CF Pachuca (Meksyk)
- CAF – 4 drużyny
- Al-Ahly (Egipt), Wydad AC (Maroko), ES Tunis (Tunezja), Mamelodi Sundowns (Republika Południowej Afryki)
- AFC – 4 drużyny
- Al-Hilal (Arabia Saudyjska), Al-Ain (Zjednoczone Emiraty Arabskie), Ulsan HD (Korea Południowa), Urawa Red Diamonds (Japonia)
- OFC – 1 drużyna
- Auckland City (Nowa Zelandia)
Na papierze zatem, przewaga Europy podczas Klubowych Mistrzostw Świata, co nie powinno nikogo zaskakiwać, jest miażdżąca. Zgodnie z ideą FIFA, Stary Kontynent wysłał do Stanów Zjednoczonych więcej drużyn niż federacje CONMEBOL oraz CONCACAF razem wzięte. Choć jeśli już spojrzymy na poszczególne kraje, to najliczniej reprezentowana na turnieju jest akurat Brazylia, dalej USA, a dopiero później kraje europejskie oraz Meksyk i Argentyna.
Układanka prezentuje się jednak nieco inaczej, gdy dokonać podziału na podstawie powiązań właścicielskich poszczególnych klubów.
Europejskie potęgi – kto za nimi stoi?
Zacznijmy od dwóch potęg brytyjskiego futbolu – Chelsea i Manchesteru City. Za londyńczykami stoi grupa inwestycyjna BlueCo, której twarzą został amerykański biznesmen Todd Boehly, wcześniej kojarzony przede wszystkim z holdingiem Eldridge Industries, mającym swoją siedzibę na Florydzie. Z kolei wspomniani na wstępie Obywatele znajdują się od wielu już lat w rękach City Football Group, kontrolowanej przez szejka Mansoura ibn Zajida Al Nahajjana, jednego z najwyższych rangą członków rodziny królewskiej emiratu Abu Zabi. – To jeden z najbardziej wpływowych polityków w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Biorąc pod uwagę jego biznesowe, rodzinne oraz właśnie polityczne powiązania, szybko stało się jasne, że Manchester City pod nowym kierownictwem przepoczwarzył się w istocie w „klub państwowy”, będący użytecznym narzędziem wpływu w rękach władz ZEA – pisaliśmy przed laty na Weszło.
Od producenta pornosów po arabskiego księcia. Kto rządzi w Premier League?
A skoro o „klubach państwowych” mowa, to przejdźmy płynnie do Paris Saint-Germain. Aktualni triumfatorzy Ligi Mistrzów znajdują się pod kontrolą grupy Qatar Sports Investments, sterowanej przez Nassera Al-Khelaifiego, zaufanego człowieka emira Kataru. Natomiast Inter Mediolan od roku należy do amerykańskiego funduszu inwestycyjnego Oaktree Capital Management (wcześniej pakiet kontrolny udziałów był w posiadaniu Chińczyków z Suning Holdings Group).
Zatem za 1/3 europejskich uczestników KMŚ stoi obecnie zagraniczny kapitał. A co z pozostałymi zespołami? Cóż, pieczę nad Juventusem trzyma nadal rodzina Agnellich (poprzez ulokowany w Amsterdamie holding inwestycyjny Exor), a Red Bull Salzburg stanowi ważną część austriackiego konglomeratu o wiadomej nazwie. Jeśli zaś chodzi o Atletico Madryt, to większościowy pakiet akcji należy do Atletico HoldCo – spółki założonej przez Miguela Angela Gil Marina oraz Enrique Cerezo. Istotnymi dla Los Colchoneros inwestorami są jednak także Idan Ofer (miliarder z Izraela, założyciel Quantum Pacific Group) oraz kalifornijski Ares Management.
Bayern Monachium cieszy się wsparciem potężnych partnerów (Adidas, Audi, Allianz), lecz zasada 50+1 wyklucza możliwość przejęcia kontroli nad klubem przez tego czy innego inwestora. Borussia Dortmund działa jako spółka komandytowo-akcyjna. Porto i Benfica – sportowe spółki akcyjne – przyciągają zewnętrznych inwestorów, lecz w obu przypadkach pozycja klubu macierzystego pozostaje silna, czy wręcz dominująca (w przypadku Smoków).
No i na dokładkę zostaje nam Real Madryt – stare, dobre stowarzyszenie sportowe, w którym prezesa wybierają socios.

Todd Boehly
Amerykanie rozpychają się łokciami. Również w Brazylii
W porządku, a jak w takim razie mają się sprawy poza Starym Kontynentem?
Status stowarzyszenia sportowego zachowało Palmeiras, gdzie w fotelu prezesa zasiada Leila Pereira, będąca również szefową firmy pożyczkowej Crefisa (założonej przez jej męża, José Roberto Lamacchię), strategicznego partnera klubu. To jedyna kobieta stojąca na czele drużyny uczestniczącej w Klubowych Mistrzostwach Świata. – Istnieje opinia, że jesteśmy słabszą płcią, ale to nie jest prawda. Potrafię się bronić. Jeśli ktoś mnie uderza, oddaję – tylko że znacznie mocniej. Odpowiadam, kontynuuję swoją pracę i przedstawiam sukcesy Palmeiras – opowiada Pereira w wywiadzie dla „The Guardian”. – Chciałabym, by w świecie futbolu było więcej kobiet. Mam nadzieję, że mogę być dla nich inspiracją, by poszukać tu dla siebie miejsca. Mnie to wszystko nie spadło z nieba. Pracowałam na swoją pozycję latami.
Stowarzyszeniami są także Flamengo (kilka miesięcy temu wybory na prezesa wygrał Luiz Eduardo Baptista), Fluminense, River Plate i Boca Juniors. Natomiast w Botafogo skorzystano przed paroma laty ze zmian w brazylijskim prawie i dokonano przekształcenia struktury właścicielskiej. W efekcie dziś większościowym udziałowcem klubu jest Amerykanin John Textor, znany również ze swojej działalności w takich klubach jak Olympique Lyon, Crystal Palace czy RWD Molenbeek.
“Sądziłem, że tego nie dożyję”. Jak Crystal Palace wywalczyło pierwsze trofeum w historii
Jeśli chodzi o ekipy ze Stanów Zjednoczonych, zaskoczenia być nie może – wszystkie znajdują się w rękach rodzimych biznesmenów. Przy zastrzeżeniu, że Major League Soccer działa w ramach modelu jednopodmiotowego, a więc właściciel przejmuje prawa do zarządzania organizacją, a nie sam klub jako taki.
- Los Angeles FC – klubem steruje konsorcjum inwestorów, na czele którego stoją Bennett Rosenthal (Ares Management), Brandon Beck (Riot Games) oraz Larry Berg (25 North), za ich plecami znajdziemy zaś cały tłum biznesmenów i celebrytów z Kalifornii.
- Ciekawostkowo można dodać, że klub z Miasta Aniołów jest bezpośrednim, strategicznym partnerem (w gruncie rzeczy: właścicielem) między innymi dwóch znanych europejskich drużyn – Grasshopper Club ze Szwajcarii oraz Wacker Innsbruck z Austrii.
- Seattle Sounders – głównym udziałowcem jest Adrian Hanauer, inwestujący także w inne organizacje sportowe ze Seattle.
- Inter Miami – kluczowym udziałowcem, architektem i generalnie twarzą całego projektu jest rzecz jasna Brytyjczyk David Beckham, jednak to bracia-miliarderzy Jose i Jorge Mas (zarządzający koncernem inżynieryjno-budowlanym MasTec) posiadają większościowy pakiet akcji.
Kluby meksykańskie także działają w oparciu o krajowy kapitał. Za ekipą Monterrey Rayados stoi rozległy holding FEMSA (mający swą siedzibę właśnie w stolicy stanu Nuevo Leon), kojarzony przede wszystkim z rozlewniami napojów, sklepami spożywczymi oraz dystrybucją paliwa czy leków. Natomiast CF Pachuca jest częścią szerszej inicjatywy o nazwie Grupo Pachuca, na czele której stoi wszechstronny biznesmen Jesus Martinez Patino. Meksykanin pod szyldem swojej grupy zgromadził drużyny sportowe (z Ameryki Łacińskiej i nie tylko), akademie piłkarskie, ale też bary szybkiej obsługi, centra handlowe czy kliniki medyczne.
Jako się rzekło, niewiele brakowało, by w Klubowych Mistrzostwach Świata wystąpiło dwóch reprezentantów Grupo Pachuca – nie tylko CF Pachuca, ale również Club Leon. Protest do FIFA w tej sprawie złożyły jednak władze kostarykańskiego LD Alajuelense, które liczyły na udział w turnieju w miejsce jednej z meksykańskich ekip. Koniec końców Club Leon wyleciał z imprezy, ale nie zastąpili go Kostarykańczycy, tylko Los Angeles FC, które wygrało baraż z Club America.
– Dokonaliśmy takich samych ruchów, jak Manchester City i Girona, które zagrały w ostatniej edycji Ligi Mistrzów. Nie rozumiem, czemu wtedy było to dopuszczalne, a w naszym przypadku zakończyło się wykluczeniem z rozgrywek – zżymał się Jesus Patino na antenie ESPN.
![]()
John Textor
Kto bawi się w futbol w Azji i Afryce?
Pora jeszcze rzucić okiem na Afrykę i Azję.
W południowoafrykańskiej ekipie Mamelodi Sundowns sprawa jest jasna – właścicielem klubu jest Patrice Motsepe, a więc miliarder rodem właśnie z RPA, który zbił niebagatelny majątek głównie dzięki działalności w branży wydobywczej i energetycznej. Motsepe osiągnął również dominującą pozycję na krajowej, czy wręcz na kontynentalnej scenie futbolowej. Jest bowiem nie tylko właścicielem Sundowns, ale także prezesem Afrykańskiej Konfederacji Piłkarskiej (CAF). Z kolei Esperance Sportive de Tunis funkcjonuje na zasadach stowarzyszenia, lecz prezes Hamdi Meddeb szuka nowych rozwiązań, by przyciągnąć do klubu kapitał. W grudniu 2024 roku ES Tunis poprzez spółkę Taraji Holding zostało pierwszym tunezyjskim klubem notowanym na giełdzie. Działacze wiążą z tym posunięciem wielkie nadzieje i szeroko zakrojone plany, obejmujące na przykład budowę wielkiego centrum rozrywkowo-wypoczynkowego, które miałoby zarabiać nie tylko na siebie, ale i na klub.
Stowarzyszeniami są także egipskie Al Ahly (prywatyzacja klubów sportowych jest szeroko dyskutowanym tematem w tamtejszych mediach, ale na razie kończy się na parlamentarnych debatach) oraz marokański Wydad AC, gdzie duże wpływy (z racji na kontrolę nad infrastrukturą sportową) posiadają z kolei przedstawiciele miasta Casablanca. Saudyjski Al-Hilal także jest w pewnym sensie klubem państwowym, dotowanym w 75% ze specjalnego funduszu Public Investment Fund, w ramach którego Mohammed bin Salman i jego świta realizują różnego rodzaju przedsięwzięcia, w tym na przykład przejęcie Newcastle United. PIF w praktyce finansuje największe transfery topowych saudyjskich klubów (Al-Hilal, Al-Nassr, Al-Ittihad, Al-Ahli), ale w ramach ich budżetów, a nie jako zewnętrzny sponsor.
– To próba dywersyfikacji gospodarki i uczynienia z futbolu istotnej gałęzi życia ekonomicznego kraju, źródła stałych przychodów oraz zabieg spod znaku soft power. Piłka nożna to niezwykle silne narzędzie oddziaływania i przyciągania ludzkiej uwagi – tłumaczył na łamach Weszło profesor Simon Chadwick. – 70 procent populacji Arabii Saudyjskiej to osoby poniżej 35. roku życia. To kraj generacji „Z”. Władze królestwa nie chcą więc, żeby ta młoda społeczność się zradykalizowała i, nie daj Boże, zapragnęła wziąć przykład z innych krajów i zorganizowała kolejną odsłonę „Arabskiej Wiosny”. To swego rodzaju kontrakt społeczny: damy wam wszystko, czego chcecie. Najlepsze imprezy, najlepsze kino, najlepszy sport — ale nie podważajcie naszej władzy. To także zabezpieczenie przyszłości królewskiej rodziny w aspekcie ekonomicznym. Bogactwo Arabii Saudyjskiej to ropa naftowa i gaz, więc gospodarka kraju jest oparta na bardzo wąskim i konkretnym sektorze. Trzeba ją przekształcić tak, żeby ludzie nie czuli się zagrożeni z powodu tego, że zasoby naturalne się skończą i kraj pogrąży się w kryzysie
Szaleństwo czy wybitny plan? Jak i po co Arabia Saudyjska chce przejąć futbol
Jeżeli natomiast mowa o Al-Ain, to sytuacja jest jeszcze bardziej klarowna, ponieważ patronem klubu jest prezydent Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Muhammad ibn Zajid Al Nahajjan. W tym ujęciu nadchodzące starcie Manchesteru City z Al-Ain (dojdzie do niego w 2. kolejce fazy grupowej) urasta do rangi derbów Abu Zabi.
Pozostają nam zatem zespoły z Korei Południowej i Japonii, bo nowozelandzkie Auckland City można w całej tej wyliczance pominąć jako organizację w zasadzie półprofesjonalną. Za Maciejem Skorżą i jego Urawa Red Diamonds stoi (poprzez spółkę celową) konsorcjum Mitsubishi Heavy Industries, co wprost wynika z klubowych tradycji. Mówimy wszak o drużynie przyzakładowej, znanej przed laty pod nazwą Mitsubishi Motors FC. Z kolei Ulsan HD (drużyna Miłosza Trojaka) podlega pod przedsiębiorstwo… HD Hyundai Heavy Industries, jednego z największych na świecie producentów statków i ciężkiego sprzętu. W tym przypadku także mamy do czynienia z głębokim przywiązaniem klubu do przemysłowych korzeni. Ulsan HD zaczęło działalność jako Hyundai Horang-i (Hyundai Tigers).
Kwon Oh-gap (właściciel Ulsan HD) jest także szefem koreańskiej ekstraklasy.

Donald Trump i Muhammad ibn Zajid Al Nahajjan
Era soccera?
Mamy więc do czynienia z naprawdę barwną właścicielską mozaiką, w ramach której zarysowuje się jednak najwyraźniej wpływ wielkiego amerykańskiego biznesu. A przecież w KMŚ nie występują Arsenal, Liverpool, Olympique Marsylia, Olympique Lyon, Atalanta, Roma czy Milan – ekipy również napędzane funduszami zza oceanu. Czyżby zatem klubowy mundial, zorganizowany z tak wielką pompą przez FIFA i dodatkowo nadmuchiwany medialnie przez samego Donalda Trumpa, miał inicjować amerykańską dominację w światowej piłce? Ale nie na boisku, tylko w gabinetach, biurach, zarządach i tak dalej, i tak dalej?
Będzie o to niełatwo, dopóki swoje ambicje mają naftowi mocarze z Bliskiego Wschodu, no i – coraz mniej liczni, ale jednak – europejscy przedsiębiorcy. Najważniejsza jednak pozostaje roztropność w zarządzaniu i odporność na przedłużające się kryzysy. Często bowiem to właśnie kluby żyjące grubo ponad stan skazane są w ostatecznym rozrachunku na łaskę i niełaskę amerykańskich funduszy inwestycyjnych i ich procesów restrukturyzacyjnych.
Z pozoru – nic w tym strasznego. Wielkie marki otrzymują kroplówkę finansową, utrzymują się na powierzchni, czasem nawet przeżywają ponowny rozkwit. Gdyby jednak biznesmeni z USA faktycznie uzyskali dominujący wpływ na światową piłkę, to niewątpliwie futbol zmieniłby się nie do poznania. Niekoniecznie na lepsze.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Najlepszy polski trener. Fenomen Macieja Skorży w Japonii [REPORTAŻ]
- “Był moim pierwszym nowoczesnym trenerem”. Luka Elsner i jego historia
- Gdzie jest sufit Wieczystej? „Będziemy w stanie walczyć o Ekstraklasę”
- “Będzie najlepszy w Polsce”. Kim jest Edward Iordanescu, nowy trener Legii?
fot. NewsPix.pl