Reklama

Dynastia wojowników. Jak klan Nurmagomiedowów podbił światowe MMA?

Błażej Gołębiewski

Autor:Błażej Gołębiewski

17 stycznia 2025, 08:57 • 13 min czytania 18 komentarzy

Chabib Nurmagomiedow to bezapelacyjnie legenda UFC. Jego kuzyn, Abubakar, stał się niedawno częścią nowej organizacji zrzeszającej gwiazdy MMA, Global Fight League. Dwójka zawodników także spokrewnionych z Orłem z Dagestanu, Usman i Umar, w najbliższych dniach stoczy walki o mistrzowskie tytuły. Jeden broni pasa w Bellatorze, drugi będzie chciał go wyszarpać w federacji Dany White’a. A każdego z nich wychował Abdułmanap Nurmagomiedow, który stoi też za sukcesami między innymi Isłama Machaczewa. Czy można więc mówić w tym wypadku o najlepszym klanie w historii mieszanych sztuk walki? 

Dynastia wojowników. Jak klan Nurmagomiedowów podbił światowe MMA?

Największy z Orłów 

Nurmagomiedow. Nazwisko, którego fanom MMA nie trzeba przedstawiać, choć ci utożsamiają je przede wszystkim z jedną z największych gwiazd UFC – Chabibem. Ale klan z Dagestanu to nie tylko jego twarz, wszak nie można zapominać także o Abubakarze, Usmanie czy Umarze. I to właśnie dwaj ostatni w najbliższych dniach będą walczyć o tytuły mistrzowskie – pierwszy wystąpi za tydzień w Dubaju na gali PFL, broniąc pasa wywalczonego w Bellatorze (w 2023 stał się częścią PFL), drugi stanie przed szansą zdobycia mistrzostwa w UFC już w tę sobotę. 

Ale macki familii Nurmagomiedowów sięgają jeszcze dalej. Isłam Machaczew, którego starcie z Armanem Carukjanem na UFC 311 zaplanowano jako walkę wieczoru, również ma silne powiązania z rodziną Chabiba. Ta dwójka zna się zresztą doskonale, bo wychowywała się razem, a poznała w szkole, do której uczęszczał również Abubakar, kuzyn ostatniego z wymienionych. Wszystkich na dobre połączył jednak tak naprawdę Abdułmanap Nurmagomiedow. 

Ojciec Chabiba ze sztukami walki miał do czynienia od maleńkości. Te są przecież częścią kultury i tradycji w Dagestanie, gdzie się urodził. Zaczynał od zapasów, by później, już w trakcie odbywania służby wojskowej, trenować jeszcze judo oraz sambo. I to właśnie w dwóch ostatnich dyscyplinach zostawał mistrzem Ukrainy, gdzie w młodości przebywał. 

Reklama

Karierę zawodnika zakończył jednak dość szybko i bez żalu. W mgnieniu oka odnalazł się w nowej roli – szkoleniowca. Treningi z Chabibem zaczął, gdy ten miał zaledwie siedem lat. Skupiał się na swojej najbliższej rodzinie, stając ponadto w narożniku brata, Nurmagomieda. I doprowadził go do tytułu na mistrzostwach świata w sambo w 1992 roku.

Duetów rodzic-dziecko od lat nie brakuje w zawodowym sporcie. Ojciec czy matka prowadzący syna lub córkę to dziś nic nadzwyczajnego – ba, zupełnie normalnego i wręcz oczywistego w przypadku klanów mających już swoją historię w danej dyscyplinie. Czasem metody szkoleniowe docierają nie tylko do jednego z podopiecznych, ale i szerszej grupy, jak miało to miejsce choćby u legendarnego “Papaczenki”, czyli Anatolija Łomaczenki, ojca Wasyla. To właśnie pod jego skrzydłami rozwijało się jeszcze również dwóch znakomitych Oleksandrów: Gwozdyk i Usyk. Podobnie było w przypadku Abdułmanapa. 

CZYTAJ TEŻ: NIEŚMIERTELNY ŁOMACZENKO. CO SPRAWIA, ŻE UKRAINIEC WCIĄŻ WRACA NA SZCZYT?

Nurmagomiedow senior zaczął prowadzić nie tylko syna, ale też jego kuzynów. Wyrobił sobie w Dagestanie markę, przez co trafiali do niego kolejni uczniowie. Grupa była jednak bardzo starannie wyselekcjonowana, bo Abdułmanap nie tolerował w swoim sadzie “zgniłych jabłek”. Mówił o tym Chabib w jednym z wywiadów dla Gorilla FC. 

Gdyby mój ojciec dostał o drugiej w nocy telefon z policji, że jeden z jego zawodników został przez nich złapany, odpowiedziałby krótko: to już nie jest mój zawodnik. Każdy z nas musiał spełniać jego wymagania. Jeśli tego nie zrobiłeś, byłeś usuwany z drużyny, bo w tej ekipie, w tym pudełku, nie mogło być ani jednego zepsutego pomidora – tłumaczył obrazowo Chabib. 

Reklama

Mówił też później, że tacy po prostu są ojcowie w Dagestanie, że trudno od nich usłyszeć “kocham cię, synu”. Rygor tłumaczono również oczywiście wojskowym podłożem, które stało za Abdułmanapem. Jako żołnierz nabrał dyscypliny, którą potem wykorzystywał w swojej grupie. I to właśnie ona w połączeniu z brakiem tolerancji dla wszelkich występków dawała niesamowite rezultaty uczniów Nurmagomiedowa. Wszak ten w całym swoim życiu wyszkolił… osiemnastu mistrzów. W MMA, sambo, a nawet zapasach. 

W 2016 roku stanął na czele zespołu założonego przez swojego syna. Eagles, czyli Orły, wzbijały się już wówczas dość wysoko. Najwyżej szybował oczywiście Chabib, który w tamtym momencie legitymował się bilansem 24-0, rozpoczynając swój marsz po wielką chwałę w UFC. Ale w grupie znajdowały się też inne znane lub co najmniej interesujące nazwiska, w tym wspomniany wcześniej Isłam Machaczew. Nie brakowało oczywiście kuzynów Chabiba, czyli Usmana i Umara, a także Abubakara. Największym z Orłów pozostawał jednak ich mentor – Abdułmanap. 

“Zrozumiałem, że jest moim prawdziwym przyjacielem” 

O szkoleniu młodego Chabiba Nurmagomiedowa krążą już istne legendy. Kiedy miał dziewięć lat, zmierzył się w pojedynku zapaśniczym z… niedźwiedziem. Ale tak po prostu wyglądały (i wyglądają po dziś dzień) metody treningowe w Dagestanie. Czyli jednocześnie miejscu, w którym islamskie bojówki werbują nastoletnich chłopaków w swoje szeregi, by ci walczyli w imię dżihadu. 

CZYTAJ TEŻ: DAGESTAN – KAUKASKA WYLĘGARNIA WOJOWNIKÓW MMA

Przed taką przyszłością chciał chronić przede wszystkim własne dzieci Abdułmanap Nurmagomiedow. Jedną z kondygnacji dwupiętrowego budynku, który zamieszkiwała rodzina, przerobił na siłownię i salkę do trenowania sztuk walki. Tam zaczął szkolić lokalnych zawodników, do których krótko później dołączył zafascynowany treningami Chabib. 

Metody szkoleniowe Abdułmanapa były dla niego sporym wyzwaniem. Senior rodu najpierw nauczył bowiem swojego syna zapasów, a potem największy nacisk położył na judo. W ten sposób młody Chabib, wspinając się na wyżyny umiejętności, miał zasłużyć na keikogi, czyli specjalne kimono. Potem do treningów Abdułmanap dołożył ukochane sambo, które uważał za fundament przygotowania zawodników do rywalizacji w mieszanych sztukach walki. 

Wprowadzony przez niego reżim był w tamtym okresie wycieńczający dla Chabiba. Ale to właśnie jako nastolatek zauważył on, że wszystko to, co robi jego ojciec, jest dla niego tak naprawdę ogromną korzyścią. Spędzali ze sobą praktycznie całe dnie, a to z kolei przyczyniało się do budowania naturalnej więzi – już nie tylko między wymagającym szkoleniowcem i jednym z podopiecznych, a tatą i synem. 

Zrozumiałem, że ojciec jest moim prawdziwym przyjacielem. To stało się, gdy miałem jakieś 15, może 16 lat. Wcześniej ciągle się zastanawiałem, czemu mnie aż tak naciska. Czemu mam tyle treningów, o co chodzi z tymi niedźwiedziami, zwierzętami, wiecznym wyścigiem, rywalizacją w wielu dyscyplinach. Walczyłem ze wszystkimi i wszędzie jako amator, wykorzystując przede wszystkim sambo i judo. Ale później to wszystko zrozumiałem. I bardzo zżyłem się z moim ojcem – powiedział Chabib w wywiadzie dla kanału PBD Podcast. 

Abdułmanap po latach szkolenia starszego syna mógł cieszyć się wreszcie z jego angażu do legendarnego UFC. Nie oznaczało to jednak dalszej współpracy duetu w Stanach Zjednoczonych. Bo kiedy Chabib bez problemu otrzymał wizę do USA jako sportowiec, to już Abdułmanapa potraktowano po prostu jak mieszkańca republiki, w której dominował islam. Dlaczego było to takim problemem? Rządzący wtedy Donald Trump zaostrzył procedury przyznawania wiz wjazdowych do kraju. W szczególności trudno było je uzyskać obywatelom państw czy regionów, w których przeważają muzułmanie. A właśnie do tej grupy zaliczał się senior rodu.

Chabib doczekał się jednak wreszcie swojego ojca z powrotem w narożniku. Abdułmanap stanął w nim podczas pojedynku Nurmagomiedowa z Dustinem Poirierem, który odbył się w Abu Zabi. I według wielu ekspertów było to starcie, w którym Orzeł z Dagestanu zaprezentował się najlepiej w całej karierze, zwyciężając poprzez efektowne duszenie zza pleców, a do tego broniąc i unifikując pas mistrzowski UFC w wadze lekkiej. Ten zaś szybko zniknął z bioder zawodnika i znalazł się na barkach Abdułmanapa Nurmagomiedowa. Bo to właśnie w taki sposób swoje zwycięstwo zadedykował ukochanemu ojcu Chabib. 

Po dominację w światowym MMA 

“The Eagle” wzniósł się wówczas na sam szczyt. Miał już na rozkładzie choćby Conora McGregora, stał się ponadto pierwszym rosyjskim mistrzem UFC, wizytował u Władimira Putina. Ale w ekipie prowadzonej przez Abdułmanapa nie tylko on jawił się jako wyjątkowy zawodnik mieszanych sztuk walki. Potencjał na bycie czempionem mieli wszyscy Nurmagomiedowowie z grupy Orłów spokrewnieni z Chabibem, czyli Abubakar, Usman i Umar. Razem z nimi trenował też Machaczew, w pewnym sensie również stając się częścią wyjątkowej rodziny z Dagestanu. A w zasadzie klanu, który postanowił zawładnąć światowym MMA. 

Urodzony w 1988 roku Chabib sporo czasu spędzał z rok młodszym kuzynem, Abubakarem. Na jego talencie także poznał się Abdułmanap, choć – podobnie jak w przypadku syna – potrzebne było tu wprowadzenie zmian w szkoleniu. Abubakar, który początkowo trenował zapasy, szybko przerzucił się na sambo. I to właśnie w nim okazał się piekielnie mocny, najpierw sięgając w 2013 roku po mistrzostwo Rosji, by w kolejnych latach wywalczyć nawet brązowy medal mistrzostw świata. 

Umiejętności te sprawdzały się oczywiście również w MMA. Po występach dla organizacji WSOF i PFL, Abubakar Nurmagomiedow wreszcie zadebiutował w UFC. I to od razu na gali w Moskwie, gdzie przed własną publicznością zmierzył się z doskonale znanym polskim kibicom Davidem Zawadą. Co ciekawe, Niemiec, który kilkukrotnie bił się dla KSW, poradził sobie z Abubakarem. Ale już kolejne dwie walki w UFC padły łupem Dagestańczyka. Ostatni raz zobaczyliśmy go w klatce federacji Dany White’a w 2023 roku, kiedy to pokonał go Brazylijczyk polskiego pochodzenia, Elizeu Zaleski dos Santos. 

Abubakar Nurmagomiedow

Abubakar Nurmagomiedow i Elizeu Zaleski dos Santos. Fot. Newspix

Nie oznacza to jednak końca kariery Abubakara. Podpisał on bowiem kontrakt z Global Fight League, czyli nową organizacją, w której znalazły się największe nazwiska w MMA, w tym między innymi: Tyron Woodley, Junior dos Santos, Fabrício Werdum, Luke Rockhold, Andrei Arlovski czy legendarny Wanderlei Silva. 

Oczekując na występ Abubakara Nurmagomiedowa, w akcji można obecnie oglądać kolejnych dwóch kuzynów Chabiba szkolonych pod okiem jego ojca. Mowa o Usmanie i Umarze, których w najbliższych dniach czekają walki o mistrzowskie pasy. Pierwszy z wymienionych od listopada 2022 roku pozostaje czempionem w organizacji Bellator, dzierżąc tytuł najlepszego zawodnika wagi lekkiej. Drugi aspiruje dopiero do takiego miana, ale w UFC. “Młody Orzeł” – bo pod takim pseudonimem walczy Umar, nawiązując do swojego słynnego kuzyna – w sobotę stanie naprzeciw Meraba Dwaliszwilego, chcąc zabrać mu pas kategorii koguciej. 

Usman i Umar, czyli nowe pokolenie Nurmagomiedowów 

W świecie sztuk walki, ale i zasadniczo całego sportu, nie brakuje rodzinnych powiązań między zawodnikami. Także i w MMA oglądać mogliśmy – i w dalszym ciągu możemy – walczących braci. Jeśli chodzi o wojowników z dynastii Nurmagomiedowów, to taki duet stanowią Usman i Umar. Kuzyni Chabiba są od niego młodsi kolejno o osiem i dziesięć lat, tworząc nowe pokolenie legendarnej familii fighterów z Dagestanu. 

Obaj są przepełnieni wzajemnym szacunkiem. Usman zapytany o to, który z braci jest lepszy, bez wahania odpowiada, że Umar, a Umar – że to Usman ma większe umiejętności. Kiedy młodszy z nich zdobył wreszcie mistrzowski pas w Bellatorze, w trakcie wywiadu po walce zadzwonił do niego sam Chabib. Usman podziękował za wsparcie nie tylko jemu, ale i jego ojcu, nazywając ich architektami sukcesu, który osiągnął w oktagonie. 

Usman Nurmagomiedow

Usman Nurmagomiedow w walce z Brentem Primusem. Fot. Newspix

A ten, jeśli chodzi o Bellator, jest naprawdę spory, bo Nurmagomiedow, będący od dłuższego czasu czempionem wagi lekkiej, za nieco ponad tydzień stając do swojej czwartej już obrony tytułu. Choć oficjalnie trzeciej, bo ze względu na obecność zakazanej substancji w leku na receptę przyjmowanym przez Usmana, jego starcie z Brentem Primusem uznano w ostateczności za nieodbyte. Pierwotnie pojedynek wygrał Rosjanin. 

Coraz większą renomę w świecie MMA ma również Umar Nurmagomiedow. Szybko wspinał się po szczeblach kariery, pokazując, że dysponuje sporymi umiejętnościami i nazwisko nie jest jego jedynym powiązaniem ze słynnym klanem z Dagestanu. Kiedy Merab Dwaliszwili sensacyjnie pokonał Seana O’Malleya i zdobył pas kategorii koguciej, od razu mówił, że chciałby dać rewanż Amerykaninowi. Inny rywal? Być może Deiveson Figueiredo, ewentualnie Petr Yan. Umar Nurmagomiedow? “Nie zasługuje na walkę ze mną” – grzmiał wściekły Gruzin po pytaniu na konferencji prasowej, czy boi się Dagestańczyka. 

Ostatecznie jednak udało się zestawić te dwa wielkie nazwiska ze sobą. I już w tę sobotę zobaczymy, czy stajnia Eagles MMA będzie mogła dopisać kolejny tytuł mistrzowski w UFC, bo przecież Umar, podobnie jak i Usman, wywodzi się oczywiście ze szkoły Abdułmanapa Nurmagomiedowa. Trenerowi przypisuje mu się ponadto sukcesy między innymi Isłama Machaczewa, którego też zobaczymy na gali UFC 311.

Isłamem i Umarem opiekuje się dziś nie kto inny, jak Chabib. A we wszystkim pomaga mu wieloletni mistrz wagi muszej, jeden z najlepszych zawodników w historii organizacji Dany White’a, Demetrious Johnson. Prywatnie Amerykanin to przyjaciel… Abubakara Nurmagomiedowa, z którym połączyło go zamiłowanie do gier komputerowych. 

Co ciekawe, w UFC słynne dagestańskie nazwisko pojawia się jeszcze przy jednym zawodniku – Saidzie. Oczywiste stały się więc domysły kibiców, czy to kolejna już postać z wojowniczej familii. Wszelkie wątpliwości rozwiał jednak zarówno sam Said, jak i Chabib, tłumacząc w wywiadach, że choć znają się i prywatnie są dobrymi przyjaciółmi, to mimo wspólnego nazwiska nie są ze sobą jakkolwiek spokrewnieni.


Tak czy siak, klan Nurmagomiedowów stał się kluczowym elementem światowego MMA. A o projekcie, który przez wiele lat był przewodzony przez Abdułmanapa, mówi się w kategorii jednego z najlepszych, lub nawet najlepszego teamu w historii mieszanych sztuk walki i nie tylko.

Eagles MMA. Najlepszy zespół i najlepszy trener w dziejach? 

Gdyby tylko mógł, Chabib dalej bacznie trenowałby pod okiem swojego ojca. Ba, zapewne miałby już na koncie kolejne walki w UFC, gdzie przecież śmiało mógłby dominować po dziś dzień. Tak się jednak nie stało, bo największy mentor Orła z Dagestanu, jego przyjaciel, a wreszcie ukochany ojciec, któremu zawsze chciał zaimponować, a który przez lata imponował jemu, zmarł w 2020 roku. 

Problemy zaczęły się w momencie, gdy na całym świecie szalał zbierający coraz większe żniwo COVID-19. Seniora rodu Nurmagomiedowów dopadło obustronne zapalenie płuc związane z zarażeniem wirusem SARS-CoV-2. Najpierw hospitalizowano go w placówce w Machaczkale, ale stan Abdułmanapa z dnia na dzień tylko się pogarszał. Chabib, chwytając się już wszystkiego, by uratować ojca, zapewnił mu przelot prywatnym odrzutowcem do kliniki w Moskwie. Tam jednak legendarny trener z Dagestanu zmarł w wieku 57 lat. 

Był to cios dla całego środowiska MMA. Największy oczywiście dla Chabiba, który po śmierci taty wygrał jeszcze jedną – a zarazem ostatnią w swojej karierze – walkę w UFC. Po pokonaniu Justina Gaethje uklęknął na środku klatki i zaczął płakać, by chwilę później ogłosić przejście na sportową emeryturę. 

Chcę to dziś powiedzieć. To była moja ostatnia walka. Nie ma mowy, żebym wrócił tu bez mojego ojca. Kiedy UFC zadzwoniło do mnie z propozycją, rozmawiałem o tym trzy dni z mamą. Obiecałem jej, że to będzie ostatni pojedynek i słowa dotrzymam. Dzisiaj zawalczyłem po raz ostatni – wyznał wyraźnie wzruszony i zmęczony tuż po starciu z Gaethje, rzucając rękawice na środek klatki. 

Dziś próbuje kontynuować dzieło Abdułmanapa, pomagając kuzynom czy wspomnianemu Machaczewowi. Również i na niego śmierć seniora rodu Nurmagomiedowów miała ogromny wpływ. Kiedy Isłam sięgnął po tytuł mistrza UFC wagi lekkiej, po walce z Charlesem Oliveirą podkreślił ogromne przywiązanie do swojego mentora i zarazem wpływ, jaki wywarł na jego całą karierę. 

Ten pas jest dla mojego trenera, Abdułmanapa Nurmagomiedowa. Wiele lat temu powiedział mi: po prostu ćwicz ciężko, a zostaniesz czempionem. I dziś chcę oddać ten pas Chabibowi. On i jego ojciec mnie ukształtowali, stworzyli mnie, wiem to – wyznał, przekazując swoje trofeum stojącemu tuż za nim Orłowi z Dagestanu. 

Ręka Abdułmanapa Nurmagomiedowa wychowała wielu czempionów, w tym mistrza świata i Europy w zapasach w stylu wolnym, Abasgadżego Magomiedowa, a także Magomiedchabiba Kadimagomiedowa, który w tej samej dyscyplinie na igrzyskach olimpijskich w Tokio zdobył srebrny medal. Poprowadziła do tytułu w UFC zarówno Chabiba, jak i Islama Machaczewa. I wreszcie przyczyniła się do tego, że sukcesy w Bellatorze święci Usman Nurmagomiedow, a Umar w wieku 29 lat będzie miał szansę zostać kolejnym czempionem wywodzącym się ze słynnego dagestańskiego klanu. 

Stojący na jego czele przez wiele lat Abdułmanap dziś uważany jest za jednego z najlepszych szkoleniowców w dziejach sportów walki. Jeszcze w 2015 roku mówił, że Rosja za pięć lat będzie mieć tyle samo zawodników w UFC, co Brazylia, snując plany całkowitego podbicia amerykańskiego rynku swoimi podopiecznymi. I w dużej mierze to się udało, bo przecież Eagles MMA to team, który “wyprodukował” kolejnych mistrzów, również zapisując się w historii dyscypliny. Pozostaje tylko żałować, że twórca sukcesu Orłów nie może podziwiać efektów swojej pracy i asystować Usmanowi, Umarowi czy choćby Isłamowi, dopingując ich w narożniku.

Choć wielu twierdzi, że nadal to robi – ale głosem syna.

BŁAŻEJ GOŁĘBIEWSKI

Fot. Newspix

Czytaj więcej o MMA:

Uwielbia boks, choć ostatni raz na poważnie bił się w podstawówce (i wygrał!). Pisanie o inseminacji krów i maszynach CNC zamienił na dziennikarstwo, co było jego marzeniem od czasów studenckich. Kiedyś notorycznie wyżywał się na gokartach, ale w samochodzie przestrzega przepisów, będąc nudziarzem za kierownicą. Zachował jednak miłość do sportów motorowych, a największą słabość ma do ich królowej – Formuły 1. Kocha też Real Madryt, mimo że pierwszą koszulką piłkarską, którą przywdział w życiu, był trykot Borussii Dortmund z Matthiasem Sammerem na plecach.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

City znów szasta pieniędzmi, a co ze 115 zarzutami? Media podają nowe informacje

Aleksander Rachwał
0
City znów szasta pieniędzmi, a co ze 115 zarzutami? Media podają nowe informacje
Francja

Kolo Muani dogadał się z Juve, ale transfer został wstrzymany. Winne PSG

Szymon Piórek
2
Kolo Muani dogadał się z Juve, ale transfer został wstrzymany. Winne PSG

MMA

Anglia

Erling Haaland jak Wojciech Stawowy. Skończy się podobnie?

Szymon Piórek
6
Erling Haaland jak Wojciech Stawowy. Skończy się podobnie?

Komentarze

18 komentarzy

Loading...