Reklama

Trela: Lewandowscy swoich krajów. Najlepsi ambasadorzy piłkarskich peryferii

Michał Trela

Autor:Michał Trela

30 października 2024, 08:20 • 10 min czytania 97 komentarzy

Futbol stał się globalną grą, a migracje sprawiły, że nawet przedstawiciele najodleglejszych zakątków świata miewają reprezentantów na najważniejszych europejskich arenach. O piłkarzach stanowiących żywe dowody na to, że w ich krajach też potrafią grać w piłkę.

Trela: Lewandowscy swoich krajów. Najlepsi ambasadorzy piłkarskich peryferii

Choć Polska należy do szeroko pojętego centrum piłkarskiego świata i za sprawą pojedynczych jednostek już lata temu pokazywała na arenie międzynarodowej, że w tej części Europy też rodzą się dobrzy piłkarze, nawet tu nie trzeba tłumaczyć, jak ważna jest rola piłkarskiego ambasadora. Kogoś, kto udowadnia, że się da i polski paszport nie jest przeszkodą, by rywalizować o Złotą Piłkę, strzelać gole w El Clasico czy zdobywać sto bramek w Lidze Mistrzów. Już nie tylko w głównych piłkarskich krajach rodzą się gwiazdy tej dyscypliny. Jednym z najlepszych piłkarzy świata jest dziś Norweg, Ligę Mistrzów wygrywał niedawno Kanadyjczyk, a za kolejne wcielenie Maradony uznawano w Neapolu Gruzina.

Szlaki zostały zresztą przetarte dużo wcześniej, bo już w latach 90. najlepszym piłkarzem świata był Liberyjczyk. Mimo że talenty rodzą się wszędzie, ich rozłożenie nie jest równomierne, więc na co dzień zwykle oklaskuje się piłkarzy z liczących się piłkarsko krajów. Są jednak pojedyncze przypadki, w których dobrzy zawodnicy rywalizujący w europejskich klubach, w trakcie przerw na reprezentacje wyjeżdżają na zupełną prowincję, by w swoich zakątkach pochodzenia dawać trochę nadziei na piłkarskie sukcesy. Oto jak prezentuje się aktualnie dziesiątka najbardziej wartościowych piłkarzy z krajów drugiej setki rankingu FIFA. Za kryterium w rankingu służą wyceny wartości rynkowej według transfermarkt.de. W przypadku równej wartości rozstrzygała wyższa pozycja klubu danego zawodnika w Opta Power Ranking.

10. Oscar Dorley (Liberia/Slavia Praga) – 10 mln euro

By znaleźć się w rankingu, trzeba osiągnąć wartość przynajmniej dziesięciu milionów euro, co już wskazuje, że w drugiej setce rankingu FIFA da się znaleźć naprawdę cenionych przez rynek piłkarzy. Dość powiedzieć, że kryterium to spełnia obecnie ledwie dziesięciu polskich graczy. Zestawienie otwiera Oscar Dorley, 26-letni środkowy pomocnik z Liberii, od pięciu lat występujący w Slavii Praga. Zdobył z tym klubem dwa mistrzostwa i dwa Puchary Czech i 51 razy zagrał w europejskich pucharach. Do Czech trafił z ojczyzny okrężną drogą, bo przez Litwę. Jako 18-latek podpisał kontrakt w Trokach. Po ponad 50 meczach w tamtym klubie wypromował się do Czech, dokąd za 200 tysięcy euro kupił go Slovan Liberec. Kolejne 50 meczów później za milion euro przeniósł się do stolicy. Łącznie w czeskiej ekstraklasie ma już ponad 150 spotkań. Piłkarz regularnie jeździ na zgrupowania reprezentacji Liberii, w której wystąpił 31 razy. Nie jest może ambasadorem na miarę George’a Weaha, ale udowadnia, że w tym zakątku Afryki nadal rodzą się solidni piłkarze.

Weah uczy nas demokracji

Reklama

9. Vedad Muriqi (Kosowo – Mallorca) – 12 mln euro

Kosowo otwiera drugą setkę rankingu FIFA i jeszcze nigdy nie grało na żadnym dużym reprezentacyjnym turnieju, ale ma kilku piłkarzy, którzy trzymają się w silnych ligach. Jednym z nich jest napastnik Vedad Muriqi, który od dwóch lat gra na Majorce. Klub z Balearów zapłacił za niego Lazio osiem milionów euro. W pierwszym pełnym sezonie w La Liga 30-letni dziś piłkarz strzelił aż piętnaście goli. Łącznie w lidze hiszpańskiej uzbierał już 29 trafień. W przeciwieństwie do wielu reprezentantów Kosowa, którzy są potomkami emigrantów wychowanymi w Europie Zachodniej, Muriqi przebijał się z kosowskiej ekstraklasy. Jako 18-latek przeniósł się do sąsiedniej Albanii, w wieku 20 lat wyjechał na zaplecze tureckiej elity, wypromował się do najwyższej ligi, rozgrywając w niej przeszło sto meczów, by z Fenerbahce trafić do Lazio. Stolicy Rzymu nie podbił, w Serie A strzelił tylko jednego gola, ale w LaLiga pokazuje, że można na niego liczyć.

Kosowo łączy, Kosowo dzieli

8. Moatasem Al-Musrati (Libia/Besiktas) – 13 mln

Libijski defensywny pomocnik markę wyrobił sobie przede wszystkim w Portugalii, gdzie grał przez lata. Zaczął od występów w ojczystym Al-Ittihad, by w wieku 21 lat wyjechać do Europy. Przez rezerwy Vitorii Guimaraes stopniowo przebijał się w hierarchii piłkarskiej na Półwyspie Iberyjskim. Po trzech sezonach terminowania w drugiej drużynie, jako 23-latek dostał szansę w portugalskiej ekstraklasie. Więcej okazji zaprezentowania umiejętności miał w Rio Ave, a potem został kupiony przez Bragę. W czołowym portugalskim klubie wystąpił ponad 150 razy i za jedenaście milionów euro przeniósł się do Besiktasu. Ma w dorobku Puchar Portugalii i Puchar Ligi Portugalskiej oraz Puchar i Superpuchar Turcji. W reprezentacji Libii wystąpił 40-krotnie.

7. Kevin Denkey (Togo/Cercle Brugia) – 14 mln

Najbardziej znany togijski piłkarz to oczywiście Emanuel Adebayor, który wprowadził reprezentację tego afrykańskiego państewka na mundial w 2006 roku. Obecnie zajmuje dopiero 123. miejsce w rankingu FIFA, ale Kevin Denkey kontynuuje dobre tradycje. Na świat przyszedł w Lome, stolicy kraju. Później jego rodzina przeniosła się do Francji, gdzie przyszły napastnik był szkolony. Od początku wybrał jednak reprezentowanie kraju urodzenia, dla którego występował już w kadrze U18. Z Nimes wyjechał do Belgii, gdzie jego kariera eksplodowała. W minionym sezonie został królem strzelców tamtejszej ligi, przyczyniając się do awansu jego klubu do europejskich pucharów. W nich miał okazję zaprezentować się na tle Wisły Kraków, której w pierwszym meczu strzelił nawet gola. W tym sezonie się nie zatrzymuje, mając na koncie już dziesięć trafień we wszystkich rozgrywkach. Transfer 23-latka do silniejszego klubu to pewnie tylko kwestia czasu.

6. Levi Garcia (Trynidad i Tobago/AEK Ateny) – 15 mln

Karaibskie wyspy zaznaczyły obecność na mapie światowej piłki tak zespołowo, gdy w 2006 roku zadebiutowały pod wodzą Leo Beenhakkera na mundialu i nawet urwały punkt Szwecji, jak indywidualnie za sprawą Dwighta Yorke’a, który strzelił 123 gole w Premier League w barwach Manchesteru United, Aston Villi czy Blackburn. Jego współczesnym następcą jest Levi Garcia, również grający na pozycji napastnika. 26-latek osiem lat temu wyjechał z ojczyzny. Jego pierwszym europejskim pracodawcą był AZ Alkmaar. Nie zachwycił jednak ani tam, ani na wypożyczeniu do Excelsioru Rotterdam. Lepiej wiodło mu się w Izraelu, dzięki czemu zapracował na transfer do Grecji. Cztery lata temu przeszedł z Beitaru Jerozolima do AEK-u za dwa miliony euro. Od tego czasu świętował już mistrzostwo i puchar kraju. Łącznie dla klubu ze stolicy strzelił już blisko pół setki goli. Ma także na koncie 43 występy w reprezentacji Trynidadu i Tobago.

Reklama

5. Youssouf Ndayishimye (Burundi/OGC Nice) – 15 mln

Burundi nie znaczy wiele na mapie afrykańskiej piłki. Nigdy nie zakwalifikowało się na mistrzostwa świata i nawet w kontynentalnym turnieju grało tylko raz, przed pięcioma laty, odpadając już po fazie grupowej. Także piłkarze stamtąd raczej nie robili spektakularnych karier w Europie. Do najbardziej znanych należy Saidi Ntibazonkiza, były zawodnik Cracovii, który wcześniej występował w NEC Nijmegen. Teraz ma to jednak szansę się zmienić za sprawą Youssoufa Ndayishimye. 26-latek urodzony w Bużumburze wyjechał z kraju dopiero w wieku 22 lat. Przez tureckie Malatyaspor i Basaksehir wypromował się do Nicei, która zapłaciła za niego półtora roku temu 11,5 miliona euro. Defensywny pomocnik ma na koncie blisko pół setki występów w barwach drużyny Marcina Bułki. Regularnie jeździ też na zgrupowania reprezentacji, będąc jej największą gwiazdą.

4. Amir Rrahmani (Kosowo/Napoli) – 15 mln

Kolejny Kosowianin na liście. Podobnie jak Muriqi przebijał się z rodzimej ligi, stopniowo zbliżając się do zachodniej piłki. Najpierw grał w Albanii, później w Chorwacji, a w 2019 roku za 3,5 miliona euro z Dinama Zagrzeb kupił go Hellas Werona. Już półtora roku później Napoli wydało na niego przeszło czternaście milionów. Stoper z Prisztiny zdobył z tym klubem mistrzostwo Włoch, a łącznie w Serie A zagrał już ponad 150 razy. Jest też 60-krotnym reprezentantem Kosowa, a w 2021 roku został w tym kraju wybrany Piłkarzem Roku. Obecnie u Antonio Contego nadal jest żelaznym członkiem podstawowej jedenastki klubu z Neapolu.

3. Beto (Gwinea Bissau/Everton) – 20 mln

26-latek urodził się w Lizbonie i całą piłkarską edukację przeszedł w Portugalii, ale reprezentuje kraj pochodzenia, czyli Gwineę Bissau. Była portugalska kolonia nigdy nie grała na mistrzostwach świata i dopiero od 2017 roku zaczęła występować w turnieju głównym Pucharu Narodów Afryki. Jej najsłynniejsi piłkarze w historii zwykle w najlepszym wypadku lądowali w klubach ligi portugalskiej. Beto pisze więc dzieje futbolu w tej części Afryki. W 2022 roku Udinese zapłaciło za niego Portimonense 15 milionów euro, a rok później trafił do Evertonu za dziesięć milionów więcej. Rosły napastnik, który w Serie A strzelił 21 goli, nie spełnia na razie pokładanych w nim oczekiwań. Przez rok występów w Anglii we wszystkich rozgrywkach trafił do siatki tylko siedmiokrotnie. W reprezentacji kraju zadebiutował w październiku 2024 roku.

2. Edon Zhegrova (Kosowo/Lille) – 25 mln

Najwięcej warty Kosowianin i jeden z najlepszych piłkarzy drugiej setki rankingu FIFA. W przeciwieństwie do rodaków Muriqiego i Rrahmaniego przyszedł na świat za granicą, ale również przebijał się z Kosowa. Tyle że nie zdążył zadebiutować w tamtejszej lidze. Już jako 16-latek wyjechał z Prisztiny do Belgii. Przez Standard Liege, Sint Truiden i Genk zapracował w 2020 roku na transfer do Bazylei. Półtora roku występów w Szwajcarii zaowocowało przeprowadzką za siedem milionów euro do Lille. Skrzydłowy rozegrał dla francuskiego klubu już sto spotkań, a w tym roku przeżywa wielkie chwile w Lidze Mistrzów. Pokonał Real Madryt i Atletico, któremu strzelił gola. W reprezentacji 25-latek wystąpił dotąd 40-krotnie.

1. Yankuba Minteh (Gambia/Brighton) – 28 milionów euro

W rankingu FIFA mały kraj w zachodniej Afryce zajmuje dopiero 128. miejsce. Nigdy nie grał na mundialu i dopiero w 2021 roku zadebiutował w Pucharze Narodów Afryki, od razu dochodząc do ćwierćfinału. Jego piłkarze też nigdy nie znaczyli wiele na mapie międzynarodowej piłki. Dlatego 20-letni skrzydłowy Yankuba Minteh ma szansę zostać najlepszym graczem w historii swojej ojczyzny. Na świat przyszedł w tamtejszym Bakoteh i był szkolony w Steve Biko FC, skąd w 2022 roku kupiło go Odense. Duńczycy po roku sprzedali go do Newcastle za osiem milionów euro. Na wypożyczeniu do Feyenoordu Rotterdam zaprezentował się na tyle dobrze, że Brighton tego lata zapłaciło za niego aż 35 milionów euro. W Premier League rozegrał dotąd siedem meczów, strzelając gola Tottenhamowi. W reprezentacji wystąpił dziesięciokrotnie i ma na koncie cztery gole. Już jest żywym dowodem, że nawet z głębokiej piłkarskiej prowincji da się dostać do najlepszej ligi świata. Co zadziwiające, zajęło mu to raptem dwa lata.

Od sortowni śmieci przez Las Vegas do kadry. Jacob Mendy i uśmiech Gambii [REPORTAŻ]

EUROPEJSKI KRAJOBRAZ

Warto jeszcze spojrzeć, jak wygląda kwestia ambasadorów najsłabszych piłkarsko europejskich krajów. Bliski miejsca w światowym rankingu był Maltańczyk Teddy Teuma ze Stade Reims, wyceniany na siedem milionów euro. Piłkarzy znacznie wyrastających ponad ogólny obraz tamtejszego futbolu mają Kosowianie. Luksemburczyk Leandro Barreiro gra w Benfice i Transfermarkt określa jego wartość na aż siedemnaście milionów euro. Nie znalazł się w zestawieniu tylko dlatego, że europejski kraik należy już do czołowej setki światowego rankingu. Najsłabsze na kontynencie San Marino długo czeka na kogoś pokroju Massimo Boniniego, który grał w Juventusie ze Zbigniewem Bońkiem i zdobywał Puchar Mistrzów.

Kontakt Liechtensteinu z wielką piłką zakończył się wraz z zejściem z boiska Mario Fricka, który uzbierał przeszło sto meczów w Serie A. Litwini swojego najlepiej rokującego piłkarza Edgarasa Utkusa mają w Cercle Brugia. Mołdawianie zaś Olega Reabciuka wypromowali do Spartaka Moskwa, a Iona Nicolaescu do sc Heerenveen. Estończycy, którzy kiedyś mieli Marta Pooma w Premier League, muszą się dziś zadowolić bramkarzem Karlem Hainem w Realu Valladolid. 22-latek broni tam regularnie. Łotysze nie mogą się doczekać kogoś takiego jak Marians Pahars czy Maris Verpakovskis. Dziś na salonach reprezentuje ich jedynie Kristers Tobers, były obrońca Lechii Gdańsk, dziś dobrze radzący sobie w Grasshoppersie Zurych. Białorusini natomiast mogą tylko z rozrzewnieniem wracać do czasów Aleksandra Hleba w Barcelonie. Dziś ich najwyżej wyceniany piłkarz to… Ilia Szkurin ze Stali Mielec.

Ilja Szkurin z Rakowa – podpadł rządowi Białorusi, uciekał z Ukrainy, w tle groźba wojska

POLSCY LIGOWCY GWIAZDAMI W SWOICH KRAJACH

Szkurin nie jest jedynym graczem Stali, który w swoim kraju zajmuje czołową pozycję. Na Malcie drugą po Teumie wartość rynkową ma Matthew Guillaumier, od półtora roku występujący na Podkarpaciu. Szóstym najbardziej wartościowym wśród Estończyków jest Maarten Kuusk z GKS-u Katowice, a Amir Al-Ammari z Cracovii zajmuje pod tym względem ósme miejsce w Iraku. W czołowej dziesiątce wartości w swoich krajach są także Macedończyk Darko Czurlinow z Jagiellonii, Ormianin Wahan Biczachczjan z Pogoni, Mołdawianin Artur Craciun z Puszczy Niepołomice i Kenijczyk Erick Otieno z Rakowa. Polacy z Ekstraklasy o takiej pozycji w hierarchii piłkarskiej swojego kraju mogą jedynie pomarzyć. Dość powiedzieć, że Tomasz Pieńko, najwyżej wyceniany polski piłkarz z Ekstraklasy, zajmuje dopiero 45. miejsce na liście najbardziej wartościowych Polaków.

WIĘCEJ NA WESZŁO

Fot. Newspix

Patrzy podejrzliwie na ludzi, którzy mówią, że futbol to prosta gra, bo sam najbardziej lubi jej złożoność. Perspektywę emocjonalną, społeczną, strategiczną, biznesową, czy ludzką. Zajmując się dyscypliną, która ma tyle warstw i daje tak wiele narzędzi opowiadania o świecie, cierpi raczej na nadmiar tematów, a nie ich brak. Próbuje patrzeć na futbol z analitycznego dystansu. Unika emocjonalnych sądów, stara się zawsze widzieć szerszą perspektywę. Sam się sobie dziwi, bo tych cech nabywa tylko, gdy siada do pisania. Od zawsze słyszał, że ludzie nie chcą już czytać dłuższych i pogłębionych tekstów. Mimo to starał się je pisać. A później zwykle okazywało się, że ktoś jednak je czytał. Rzadko pisze teksty krótsze niż 10 tysięcy znaków, choć wyznaje zasadę, że backspace to najlepszy środek stylistyczny. Na co dzień komentuje Ekstraklasę w CANAL+SPORT.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

97 komentarzy

Loading...