Reklama

Kosowo łączy, Kosowo dzieli

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

13 września 2023, 17:07 • 13 min czytania 40 komentarzy

Siedem spotkań bez zwycięstwa i brak perspektyw na awans na wielki turniej. Kibice, którzy chcą zorganizować spotkanie z kapitanem drużyny narodowej i przekonać go, by rozpoczął akcję skutkującą dymisją prezesa federacji. Piłkarze, którzy zamiast decydować się na reprezentowanie odzyskanej ojczyzny, decydują się na grę dla sąsiadów. Gdy o Kosowie mówi cała Europa, to nie dlatego, że niewielki bałkański kraj stał się kopciuszkiem, który zadziwia wszystkich dookoła. W kotle pełnych narodowych konfliktów znów zawrzało i tak się składa, że tym razem wszystko sprowadza się do kwestii Kosowa.

Kosowo łączy, Kosowo dzieli

Ósmy września, Prisztina. Granit Xhaka pojawia się na stadionie imienia Fadila Vokrriego w stolicy Kosowa. W teorii nic nadzwyczajnego, w końcu dzień później reprezentacja Szwajcarii zmierzy się z Dardanet (przydomek reprezentacji Kosowa – wyj.) w meczu eliminacji EURO 2024. Xhaka nie bierze jednak udziału w treningu swojej drużyny, a odwiedza kumpli z Kosowa. Są uśmiechy, zbite piątki, misie. W międzyczasie jego reprezentacyjny kolega, Xherdan Shaqiri, w mediach społecznościowych oznajmia:

Marzyłem o tym, żeby kiedyś zagrać w Kosowie, gdzie się urodziłem. Będę się cieszył każdą sekundą.

Dzień później trzynaście tysięcy ludzi na stadionie wita tę dwójkę gromkimi brawami. Oklaskiwany jest także Ardon Jashari, najmniej wylewny Szwajcar o kosowskich korzeniach z tej grupy. Uran Bislimi najchętniej ukryłby się na ławce rezerwowych. Przy jego nazwisku pojawiają się przeraźliwe gwizdy, bo pomocnik nie tylko nie składa rąk w znak orła śladem Xhaki czy Shaqiriego. Bislimi kilkanaście miesięcy temu strzelił bramkę dla reprezentacji Kosowa. Bislimi w czerwcu 2023 roku w mediach społecznościowych oznajmił:

Wielki moment!

Reklama

Ciut wyżej zdjęcie w trykocie kadry Szwajcarii. Możliwość dodawania komentarzy ograniczona. Na wszelki wypadek, gdyby kosowscy kibice chcieli podyskutować z Uranem na temat jego prawdziwej narodowości.

Kosowo krzyczy o uwagę

Los zadrwił z Bislimiego, dając mu szybką okazję do podróży w rodzinne strony, ale dla pozostałych trzech reprezentantów Szwajcarii utożsamiających się z Albanią i Kosowem, był to wielki moment. Szwajcaria uznała niepodległość Kosowa dzień po Polakach, jako dziewiętnasty kraj na świecie. Grupa państw liczy jeszcze dziewięćdziesiąt dziewięć innych rządów. Kiedyś była większa, jednak w latach 2018-2020 nastąpił exodus, głównie w Afryce, w czym palce maczali ci, co zawsze — Siergiej Ławrow i Rosja, która m.in. za sprawą Grupy Wagnera uaktywniła się na „Czarnym Lądzie”, zwiększając swoje wpływy w regionie. Przysługa za przysługę; najbardziej ucieszyli się z tego przyjaciele Kremla w Europie, czyli Serbowie.

Tych, dla których Kosowo nie istnieje, nie brakuje nawet w grupie eliminacyjnej. Dardanet mierzą się w niej z Białorusią i Rumunią.

Łatwo nie jest, dlatego maleńki kraj wykorzystuje każdą okazję na zwrócenie na siebie uwagi. Wybory Miss Universe traktują jak światową scenę, a nagroda „najlepszego narodowego stroju” otrzymana w debiucie w tym konkursie, była dla Kosowa spełnieniem marzeń. Nic więc dziwnego, że obrazek Xherdana Shaqiriego, który przed pierwszym gwizdkiem stanął na baczność i z ręką na sercu odśpiewał hymn państwowy — mimo że na boisku stał po przeciwnej stronie — stał się wiralem i zyskał niezwykłą popularność w tamtejszych stronach.

Serdeczne powitanie „swoich Szwajcarów” było jednak zdarzeniem spodziewanym, wręcz zapowiadanym od momentu, w którym poznaliśmy skład grup eliminacyjnych. To, że wydarzenia z udziałem Kosowa przejęły cały reprezentacyjny cykl w Europie, jest już niespodzianką. W tej sensacji mamy zresztą swój udział.

Kto zbrodniarzem, kto idolem?

2002 rok, Gnjilane. Dwaj młodzi Albańczycy śmiertelnie ranią 17-letniego Serba. Sąd skazuje ich na piętnaście lat więzienia. „Tygodnik Przegląd” rozmawia z Markiem Antonim Nowickim, rzecznikiem praw obywatelskich w Kosowie. – Przy umiarkowanym ryzyku Serbowie odważają się tu wychodzić w dzień na ulicę, żeby zrobić zakupy — informuje Nowicki, a „Przegląd” dodaje, że miasto jest witryną normalizacji.

Reklama

2008 rok, Gnjilane. Kilku Albańczyków decyduje się na podróż w rodzinne strony. Święta, Nowy Rok, okazja na spotkanie z najbliższymi. Spokój zakłóca serbska policja, która aresztowała dziewięć osób. Zarzuty: niemal dekadę temu rzeczeni Albańczycy jako partyzanci z Wyzwoleńczej Armii Kosowa (UCK) uczestniczyli w minimum 51 morderstwach i 159 porwaniach w Gnjilane. Grupie zarzuca się terroryzm, napady, tortury, wymuszenia i niszczenie mienia niealbańskich mieszkańców regionu.

Serbowie zaczęli rozliczać swoich zbrodniarzy, ale żądają sprawiedliwości dla oprawców z drugiej strony konfliktu. Zatrzymani są pierwszymi, których władze w Belgradzie postawią pod sądem. W mieście rozpoczyna się protest w celu uwolnienia Albańczyków. Bezskuteczny. Trzy lata później dziewięciu eksrebeliantów trafia do więzienia. Sąd orzekł, że partyzanci zabili około osiemdziesięciu cywili i porwali kolejnych 153. Serbia ponawia apel o pomoc w schwytaniu ośmiu pozostałych członków grupy, którym udało się ukryć.

2009 rok, Gnjilane. Albańczycy odkrywają w pobliżu miasta masowy grób. Po trzech dniach pracy orzeczono, że znajdują się w nim szczątki jedenastu osób, w tym czwórki dzieci. Ofiary to etniczni Albańczycy zabici w pierwszych dniach wojny przez serbskie siły.

***

Xherdan Shaqiri miał rok, gdy jego rodzina musiała opuścić tereny dzisiejszego Kosowa. Jego historia rozpoczęła się w tym samym miejscu, w którym kilka lat później na świat przyszedł Mirlind Daku — w Gnjilane. W teorii obaj mogli się spotkać na boisku w Prisztinie; to z Daku Xhaka mógł zbić piątkę podczas treningu. Problem w tym, że Mirlind był wtedy dwieście kilometrów dalej, w Tiranie. Szykował się do meczu z reprezentacją Polski, w którym zdobył debiutanckiego gola w narodowych barwach. Daku wyprowadził w las Mateusza Wieteskę, trafił do siatki i w szale radości pobiegł pod trybunę, demonstrując kibicom tatuaż z napisem: „Katana 138”.

Mirlind Daku i jego tatuaż

Nawiązanie jest jasne dla każdego Albańczyka, ale i Serba. Media z kraju ze stolicą w Belgradzie rozpoczęły akcję nawołującą UEFA do ukarania zawodnika za prowokację polityczną. W Albanii Agim Ramadani pseudonim „Katana” jest bohaterem narodowym. W kosowskiej Prisztinie ma nawet ulicę nazwaną swoim imieniem. Serbowie podchodzą do niego zgoła inaczej, to w końcu zasłużony żołnierz 138. brygady Wyzwoleńczej Armii Kosowa. Tak jak Daku i Shaqiri, Ramadani pochodził z regionu Gnjilane.

Dedykuję tę bramkę rodzinie i wszystkim męczennikom, którzy oddali życie za niepodległość Kosowa. Dzięki nim dziś tu jesteśmy, dzięki nim jednoczą się albańskie ziemie — wyznał po meczu napastnik albańskiej drużyny.

– Ogromny skandal. Gloryfikacja terrorystycznej organizacji — komentowały sprawę media w Serbii.

Języczkiem u wagi jest fakt, że Mirlind swoją bramkę świętował pod sektorem zajętym przez rodaków. Kosowska ekipa „Plisat” z Prisztiny regularnie pojawia się na trybunach podczas meczów reprezentacji Albanii. Gdy Shqiponjat grali z Polską, fani z sąsiedniego kraju wywiesili transparent:

„Jestem w Kosowie, odkąd nie zabiły mnie kule. Albania to dar od Boga, Albania jest wieczna”.

Kosowo kocha Albanię, ale prosi o szacunek

Mirlind Daku i jego wyznanie wzbudziło kolejną falę radości w albańsko-kosowskiej bańce w mediach społecznościowych. Relacje między tymi krajami są więcej niż przyjacielskie. Kosowo zamieszkują Albańczycy; Albania jako pierwsza uznała niepodległość Kosowa; obydwa kraje wzajemnie świętują sukcesy i płaczą po porażkach. W ogólnej euforii wywołanej kolejnym zaistnieniem w oczach świata znalazła się jednak łyżka dziegciu. 25-letni Daku, świeżo upieczony debiutant w narodowych barwach, ma bowiem za sobą pięć gier w reprezentacji Kosowa.

Mało tego: debiutował w niej na albańskiej ziemi, w towarzyskim starciu braterskich drużyn.

Daku nie jest piętnowany za zmianę zdania, w końcu został w rodzinie. W Kosowie coraz głośniej mówi się jednak o tym, że takie migracje trzeba ukrócić; że nie wynika z nich nic dobrego; że psują atmosferę. O ile można zrozumieć Etrita Berishę, który debiutował w reprezentacji Albanii, gdy Kosowianie nie mieli jeszcze własnej drużyny, tak Daku, Ardian Ismajli i Arbnor Muja byli powoływali do kadry Dardanet, a i Ylber Ramadani mógł zacząć karierę międzynarodową w kraju, z którego pochodzi. W Prisztinie chwalą się, że ichniejsze akademie są lepsze niż albańskie, ale jednocześnie dostrzegają, że Albania nie gra fair. Powołania dla zawodników, którzy mają za sobą debiut w kosowskich barwach, uznawane są za policzek.

Z całym szacunkiem, ale FSHF powinno przestać zabiegać o kosowskich piłkarzy, skoro ci decydują się na reprezentowanie Kosowa w kategoriach juniorskich czy w seniorskiej drużynie narodowej. Niech zajmą się Albańczykami, którzy jeszcze nie zdecydowali, kogo chcą reprezentować. Grajmy fair — pisał w 2022 roku najpopularniejszy profil dedykowany kosowskiemu futbolowi na Twitterze/X.

Albańczycy nic sobie jednak z tego nie zrobili. Głośnym echem odbiła się sprawa Lumbardha Dellovy, środkowego obrońcy, który odmówił gry dla bratniego narodu. O komentarz pokusił się wówczas Agim Ademi, szef kosowskiej federacji piłkarskiej.

– Mamy dobre relacje z FSHF, ale uważam, że to niestosowne, że powołuje ona piłkarzy, którzy są częścią naszej drużyny narodowej. Dellova to reprezentant Kosowa i to niedopuszczalne, że jest zapraszany do innej drużyny narodowej.

Kosowian można zrozumieć. Faktem jest, że w ich drużynie znajdziemy Milota Roshicę, Amira Rrahmaniego, Fidama Altiego, którzy zaliczyli epizody w kadrze Albanii czy nawet Samira Ujkaniego, który reprezentował ją dwadzieścia razy. Wszystkie przypadki dotyczą jednak zawodników, którzy ledwie otarli się drużynę Shqiponjat, a decyzję o zmianie podjęli w momencie, w którym rodziła się drużyna Kosowa. Podobnych przykładów w najnowszej historii brakuje, więc sprawa zaczyna bałkańską rodzinę dzielić.

Skandal w Rumunii. „Kosowo jest serbskie” i przerwany mecz

Zgrzyty i rysy na relacjach szybko odchodzą jednak w zapomnienie, gdy Albania i Kosowo jednoczą się we wspólnej sprawie. Dyskusje o prawdziwej ojczyźnie Mirlinda Daku przerwał atak na albańską sprawę w Rumunii. Wtorkowy wieczór w Bukareszcie przyniósł jeden z większych skandali w międzypaństwowych meczach w ostatnim czasie – spotkanie eliminacji EURO 2024 zostało przerwane, gdy kibice gospodarzy wywiesili transparent z popularnym antyalbańskim hasłem:

„Kosovo je Srbija”.

Goście w mediach społecznościowych ironizowali: Rumuni twierdzą, że Europa należy do Australii! Na murawie było jednak poważnie. Sztab szkoleniowy i piłkarze reprezentacji Kosowa zeszli do szatni i oznajmili, że nie wyjdą z niej dopóki obraźliwe hasło nie zniknie z trybun. Delegatom UEFA oznajmiono, że napięcie trwa od pierwszych minut.

– Gdy odgrywano hymn Kosowa, kibice zaczęli śpiewać „Serbia, Serbia!”. Organizatorzy starali się to zagłuszyć, grając hymn coraz głośniej. Po kilku chwilach na trybunach pojawił się transparent, race i śpiewy „Kosowo jest serbskie”. Kosowianie zeszli do szatni, mecz został przerwany, a kibiców proszono o zaprzestanie śpiewów – relacjonuje nam Emanuel Rosu, rumuński dziennikarz.

Transparent został ściągnięty, spotkanie ostatecznie wznowiono. – To nieakceptowalne w 2023 roku. Obrażali nasz kraj, trzymali nas w zamknięciu przez 40 minut. Nie powinniśmy wracać na boisku. Straciliśmy rodziny dla tego kraju, to, co zrobili Rumuni, było brakiem szacunku – grzmiał później Mergim Vojvoda.

Po meczu policja otoczyła ultrasów, którzy odnosili się też do własnego „konfliktu” – obok hasła „poprawiającego” granice Serbii pojawił się transparent stwierdzający, że „Besarabia to Rumunia”. Mołdawianie, do których adresowane były te słowa, zapewne zareagowali zupełnie inaczej niż obywatele Kosowa. W Kiszyniowie językiem urzędowym jest rumuński, ponad milion obywateli tego kraju ma rumuński paszport, a spora część społeczeństwa uważa, że Mołdawia powinna przenieść stolicę do Bukaresztu.

– Mołdawianie etnicznie są Rumunami. Rumuni nie uznają różnorodności narodowej, a Mołdawianie w sprawie swojej tożsamości i przyszłości ich kraju są dziś podzieleni. Duża część uznaje fakt tożsamości czy dużej bliskości kultury mołdawskiej i rumuńskiej. Akceptują fakt, że Mołdawianie to etniczni Rumuni, mówiący w tym samym języku, mający taką samą kulturę, pieśni ludowe czy literaturę, tradycję i religię. Część tej grupy – około 30% Mołdawian – uważa, że skoro osobne państwo powstało w wyniku interwencji rosyjskiej, to powinno dojść do zjednoczenia i przyłączenia się Mołdawii do Rumunii. Jest też część – pewnie również około 30% społeczeństwa – która akceptuje wszystkie zbieżności, ale twierdzi, że niepodległość powinna być zachowana. No i wreszcie mamy ostatnie 30-40%, która twierdzi, że to wszystko nieprawda, że Mołdawianie to odrębny naród – objaśniał nam niedawno Kamil Całus, ekspert „Ośrodka Studiów Wschodnich”.

„Kraj ludzi, którzy chcieliby żyć inaczej”. Kamil Całus o Mołdawii

Można więc dostrzec pewną zbieżność interesów. Mołdawianie i Rumuni tkwią w relacji podobnej do Kosowian i Albańczyków. Dla Rumunów nie była to jednak przeszkoda przed stwierdzeniem, że tylko jeden z tych przypadków ma prawo do wspólnoty. W Prisztinie rzecz jasna zawrzało. Ismet Munishi, ekspiłkarz z Gnjilane, żałował, że selekcjoner Primoż Gliha nie wybrał się na trybuny, żeby zerwać i podrzeć transparent i zapewniał, że na jego miejscu tak właśnie by postąpił.

Gliha tak skory do poświęceń nie był. Być może dlatego, że jest Słoweńcem, choć z Kosowem faktycznie coś go łączy. To tam w 1987 roku odbębnił służbę wojskową w bazie lotnictwa Jugosłowiańskiej Armii Ludowej.

Wieczny konflikt musi trwać

Aleksandra Wojtaszek w książce „Fjaka. Sezon na Chorwację”, pisze:

„Jeszcze kilka lat temu, jeśli ktoś przypadkiem zamówił kafę zamiast kavy albo odwrotnie, musiał liczyć się z tym, że jego rachunek zostanie pomnożony przez trzy albo pięć. Słynny słoweński antropolog Bożidar Jezernik miał rację – perspektywa kawocentryczna to na Południu idealny papierek lakmusowy. 'Bośnia jest krajem, w którym wszyscy piją cappucino, bo nie wiedzą, czy powinni zamówić kavę, kafę czy kavhę’. Po tym, jakiej nazwy kto użyje, łatwo poznać chociażby jego przekonania polityczne”.

Autorka reportaży z Dalmacji, Slawonii i Zagrzebia opisuje jednak nie tylko tamtejszą rzeczywistość. Pisząc o tym, że podsycanie konfliktów etnicznych służy chociażby chorwackim politykom, odnosi się do całych Bałkanów. Echa wojny, która przetoczyła się przez region, nie milkną i nie umilkną, nie tylko z powodu wielkiego patriotyzmu i oddania narodowej sprawie, więc incydenty podczas spotkań międzynarodowych co jakiś czas będą się powtarzać. W końcu już w czerwcu w Prisztinie doszło do skandalu, gdy Rumuni odśpiewali „Kosowo jest Serbskie”, po czym zostali wyproszeni ze stadionu.

***

Jak reagujecie na często spotykane w sieci komentarze w stylu „Kosovo je Srbija”? To wściekłość, żal, rozczarowania, irytacja? Czy może po prostu patrzycie na to z politowaniem, zażenowaniem? – pytaliśmy przed rokiem Ekrema Idriziego, kosowskiego dziennikarza.

– Mogę tylko współczuć Serbom, bo ich rozpaczliwe, żenujące komentarze nie zdadzą się na nic. Oznacza to tylko tyle, że utknęli w przeszłości. Muszą przestać się nad nią rozwodzić i pogodzić się z nową rzeczywistością. Rzeczywistością, w której mamy własny kraj. Życie dawnymi czasami może im tylko zaszkodzić – odpowiadał nasz rozmówca.

Spokój w kraju, chaos w lidze, nadzieja w reprezentacji. Jak wygląda sytuacja w Kosowie?

***

W Kosowie żyje dziś około stu tysięcy Serbów, którzy nie uznają władzy w Prisztinie. Stanowią około cztery procent populacji, podczas gdy po drugiej wojnie światowej mniejszość serbska dobiła do 25 procent całego społeczeństwa. Gdy Tito próbował ratować Jugosławię dopuszczając równouprawnienie narodów, Serbowie masowo tracili pracę, a wielu z nich uciekło. Albańczycy błyskawicznie odbudowali swoją pozycję – stanowili już 90% populacji kraju. Ciężko było jednak mówić o spokoju. Wojna zmusiła ponad 800 tysięcy Albańczyków do ucieczki.

Kosowscy kibice z grupy „Plisat” podczas meczu z Polską

Porażka Serbów skutkowała rewanżem: nawet w 2004 roku mówiliśmy o masowych ucieczkach Serbów z Kosowa. W wyniku zamieszek kraj opuściło ponad 3500 Serbów, którzy nie czuli się bezpiecznie po tym, jak trzej albańscy chłopcy utonęli w rzece Ibar zastraszeni przez Serbów. Albańczycy zaczęli się rewanżować, wybuchły zamieszki, zginęło trzydzieści osób.

„W opowieściach zazwyczaj nie chodzi o jakiegoś konkretnego Serba z krwi i kości, raczej o mityczną figurę wroga, która pomaga uprościć rzeczywistość i skanalizować gniew. Figura ta staje się jednak wyjątkowo niebezpieczna, jeśli ten wróg mieszka dwa domy dalej” – to znów fragment „Fjaki”.

Gdy serbskie media domagały się ukarania Mirlinda Daku, posądzając go o szerzenie nacjonalistycznych haseł, serbscy koszykarze wspólnie z Novakiem Djokoviciem i kibicami odśpiewał piosenkę „Raduj się narodzie serbski”, upamiętniającą narodowych bohaterów kraju i odwołującą się do Kosowa, jako kolebki historii, kultury i wiary Serbów.

Wojna na transparenty, hasła, okrzyki i tatuaże nie ustanie, nie ma sensu się łudzić, że będzie inaczej. Trzeba jednak pamiętać, że jej konsekwencje wykraczają daleko poza czterdziestominutową przerwę w kopaniu piłki.

WIĘCEJ O PIŁCE NOŻNEJ NA BAŁKANACH:

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

EURO 2024

Raport kadrowiczów na pięćdziesiąt dni przed meczem Polaków na Euro [ANALIZA]

Piotr Rzepecki
1
Raport kadrowiczów na pięćdziesiąt dni przed meczem Polaków na Euro [ANALIZA]

Piłka nożna

EURO 2024

Raport kadrowiczów na pięćdziesiąt dni przed meczem Polaków na Euro [ANALIZA]

Piotr Rzepecki
1
Raport kadrowiczów na pięćdziesiąt dni przed meczem Polaków na Euro [ANALIZA]

Komentarze

40 komentarzy

Loading...