Praktycznie przez całą zimę mówiło się, że do Rakowa Częstochowa może zawitać nowy napastnik i wreszcie stało się to faktem. Ilja Szkurin po raz pierwszy łączony z drużyną Marka Papszuna był już kilka tygodni temu, ale wydawało się, że może to brzmieć zbyt ambitnie. Wydarzenia na Ukrainie sprawiły jednak, że udało się ten temat sfinalizować. Zresztą, ostatnie lata w życiu białoruskiego zawodnika to ciągła ucieczka. Jak na swój wiek, doświadczył on już naprawdę wiele.
Ilja Szkurin – sylwetka napastnika Rakowa Częstochowa
Jeszcze niewiele ponad dwa lata temu niewiele na to wskazywało i mieliśmy jedną z typowych historii rozwoju młodego piłkarza. Szkurin przed sezonem 2019 zmienił klub na Eniergietik BGU-Mińsk, bo w FK Witebsk w ciągu dwóch sezonów nie zdołał na dłużej przebić się do pierwszego zespołu. Jedenaście ekstraklasowych występów i jeden gol jak na tak długi okres to mało.
W nowym miejscu jego talent eksplodował. Na początku stanowił element rotacji, ale od 15. kolejki już na stałe wskoczył do wyjściowego składu, mając wtedy na koncie dwie bramki. I zrobił furorę. W następnych piętnastu spotkaniach aż 17 razy trafił do siatki, dokładając jeszcze 6 asyst. Z dziewiętnastoma golami został królem strzelców białoruskiej ekstraklasy. Głównie dzięki niemu Eniergietik zdołał się utrzymać z czterema punktami przewagi nad strefą spadkową.
Konflikt z selekcjonerem
Szkurin strzelał jak na zawołanie, ale mimo to nie otrzymywał powołań do seniorskiej reprezentacji, która cierpiała na chroniczny niedobór skutecznych napastników. Publicznie w kadrze domagali się go kibice. Selekcjoner Michaił Marchiel tłumaczył, że najpierw musi się on sprawdzić w młodzieżówce, bo brakuje mu doświadczenia. Okazało się jednak, że sprawa ma drugie dno. Marchiel jeszcze kilka miesięcy wcześniej prowadził właśnie kadrę U-21, do której powoływał Szkurina. Ten w czerwcu wywinął mu numer, samowolnie opuszczając zgrupowanie przed meczem z Gibraltarem. Powód? Niezadowolenie z decyzji selekcjonera co do preferowanego składu. Od tamtej pory Marchiel nie rozmawiał ze swoim byłym podopiecznym i nigdy nie wezwał go do seniorskiej drużyny narodowej.
Piłkarz nie musiał się tym zbytnio przejmować, zakładając, że po takim sezonie z pewnością wiele klubów zainteresuje się 20-latkiem z taką skutecznością. Nie pomylił się. Pisano m.in. o Spartaku Moskwa i Dynamie Mińsk. Ostatecznie na zasadzie wolnego transferu przeszedł on do Dynama Brześć, ale tylko po to, aby niemal natychmiast zostać sprzedanym do CSKA Moskwa za pół miliona euro.
Ruch śmierdzący na kilometr, choć nieco więcej światła rzucił na niego dziennikarz rosyjskiego wydania Business Online Iwan Karpow. Wyjaśniał on, że Szkurin tak naprawdę był zawodnikiem Dynama już od zimy 2019, a przynajmniej jego prezesa Aleksandra Zajcewa (osoba bliska Alaksandrowi Łukaszence), który dowiedział się, że można wykupić młodego, obiecującego napastnika z Witebska. Wyłożył więc 40 tys. dolarów, żeby zawodnik zerwał kontrakt z Witebskiem, płacąc należną karę. Uznano, że chłopak nie jest jeszcze gotowy na Dynamo, dlatego najbliższy rok miał spędzić w Eniergietiku. Wyszło lepiej niż wszyscy zakładali. Po sezonie Szkurin nie wrócił już do Dynama, bo Zajcew coraz więcej uwagi zaczął poświęcać swojemu drugiemu klubowi – Ruchowi Brześć i wyprzedawał co bardziej smakowite kąski.
– Zajcew sercem jest już bardziej w Ruchu Brześć, który od dwóch lat rywalizuje w ekstraklasie. Odrodził się w 2016 roku i nawet herbem nawiązuje do tradycji Ruchu z czasów II RP. Zajcew mawiał, że Dynamo jest jego żoną, a Ruch kochanką. Znaczną część swojego zaangażowania przenosi do drugiego klubu. Pod niego podpięta została już dotychczasowa akademia Dynama – pod koniec 2020 roku tłumaczył nam Piotr Runge z Football.by.
Odmowa gry w reprezentacji Białorusi
Ilja Szkurin ruszył zatem na podbój rosyjskiej Premier Ligi. Mógł być względnym optymistą, ponieważ trafiał pod trenerskie skrzydła swojego rodaka Wiktora Gonczarenki. Od razu zaczął grać wchodząc z ławki, ale po trzech wiosennych kolejkach liga została zawieszona z powodu koronawirusa. Gdy w czerwcu wznowiła rywalizację, Białorusin leczył kontuzję uda i na boisko wrócił dopiero w połowie lipca na dwa ostatnie mecze edycji 2019/20.
Zaczął się następny sezon i wtedy Szkurin podjął decyzję, której konsekwencje ponosi do dziś. Trwały protesty na Białorusi w związku z wyborami prezydenckimi. Pozycja Łukaszenki była chwiejna jak nigdy, więc tłumienie buntu stawało się coraz bardziej brutalne. Młody napastnik oświadczył na Instagramie, że odmawia występów w reprezentacji swojego kraju, dopóki trwać będzie reżim tego dyktatora. “Niech żyje Białoruś!” – dopisał na koniec. Znalazł się wtedy na poszerzonej liście powołanych, więc nie odnosił się jedynie do teoretycznej możliwości.
Wyświetl ten post na Instagramie
– Zrobiłem to, gdy zobaczyłem, jak do ludzi strzelano i rzucano granaty. Wtedy doszło do masowych represji i bezprawia władz. Zrobiłem to, co mogłem, by wesprzeć rodaków – mówił w listopadzie ubiegłego roku w rozmowie z “Rzeczpospolitą”.
– Zmieniło się wszystko, sport też. Mam znajomych, nie tylko wśród sportowców, którzy musieli uciekać z kraju i nawet zmienić zawód. Niektórzy trafiali do aresztów. Rząd i federacje sportowe narzucają sportowcom, po której stronie mają stać. Jeżeli się z tym nie zgadzasz, nic dobrego cię nie czeka – dodał.
Sprawa w FIFA
Wielu ludziom tak zdecydowana postawa zaimponowała, ale nie wszyscy podeszli do niej ze zrozumieniem. Dotyczyło to nawet osób z jego bliskiego otoczenia. Decyzji Szkurina nie poparł chociażby sam trener Gonczarenko.
To jednak był mały pikuś. Piłkarz przede wszystkim podpadł reżimowi Łukaszenki i musiał się liczyć z tym, że zaczną się problemy. Mimo swojej deklaracji, we wrześniu 2020 otrzymał on powołanie do młodzieżówki na mecze z Holandią i Portugalią. Oczywiście odmówił. W grudniu białoruska federacja postanowiła zatem złożyć wniosek do Komisji Dyscyplinarnej FIFA o nałożenie sankcji na Szkurina.
– Odmówił z powodów politycznych. To jego prawo, jak każdego zawodnika, ale zrobił to źle, więc teraz złożyliśmy podanie do FIFA. Nie miał do tego prawa, musiał tu przyjechać – komentował Władimir Bazanow, szef białoruskiego związku piłkarskiego.
– Przeczytałem słowa Bazanowa, że Szkurin powinien przyjechać na zgrupowanie, aby powiedzieć, że nie zagra, a oni podejmą decyzję. Ale już wtedy wiedzieliśmy, że szef federacji próbował szantażować Ilję wojskiem, to był jeden z elementów nacisku. Jeden z trenerów drużyny młodzieżowej powiedział nam konkretnie: jeśli Ilja nie przyjedzie, zostanie wcielony do wojska – mówił agent zawodnika Walery Isajew, cytowany przez belsat.eu.
Po stronie Szkurina stanął były bramkarz reprezentacji Białorusi Wasilij Chomutowski, obecnie członek Fundacji Solidarności Sportowej. – Nie jestem prawnikiem, ale wyrażę swoje zdanie: jeśli zawodnik odmawia gry w reprezentacji, nie ma znaczenia, czy jest zdrowy, czy chory – to jego osobista sprawa. Informuje federację, a federacja musi respektować decyzję zawodnika. Teraz myślę, że związek może ponieść straty wizerunkowe, jeśli FIFA stanie po stronie Szkurina. Mogłoby to doprowadzić do sankcji wobec ABFF, ponieważ Szkurin mógłby pójść dalej i w odpowiedzi złożyć pozew. Federacja musi się zastanowić dziesięć razy i mieć bardzo mocne powody, aby rozpoczynać takie sprawy – komentował.
FIFA 14 stycznia ubiegłego roku rozstrzygnęła, że Szkurin nie naruszył przepisów i żadnego zawieszenia nie będzie. Innego werdyktu w zasadzie być nie mogło. Nie da się kogoś zmusić do przyjmowania powołań. Białoruski związek mocno się ośmieszył.
Groźba wcielenia do wojska
Bazanow jakby nigdy nic przekonywał później, że Szkurin nadal ma przyszłość w kadrze. – Drzwi do reprezentacji narodowej są otwarte dla wszystkich, w tym dla Szkurina, chociaż, jak wiecie, nie będziemy słodcy na siłę. Nie wykluczam jednak, że Ilja wygłosił oświadczenie w młodości, pod wpływem emocji i być może potem tego żałował. Ważne jest, aby zrozumieć, że piłkarze reprezentacji grają dla ludzi, dla kraju, dla kibiców. Mamy nadzieję, że zrozumie swój błąd i się do niego przyzna – mówił dwa miesiące po decyzji FIFA. Nie musimy dodawać, jak zareagował sam zainteresowany.
Większym problemem niż próba robienie pod górkę w międzynarodowych gremiach przez krajową federację, stała się kwestia obowiązkowej służby wojskowej, która na Białorusi trwa półtora roku. Jako reprezentacyjny piłkarz Szkurin był z niej zwolniony, ale po swojej politycznej niesubordynacji został usunięty z listy zawodników i realna stała się groźba, że zostanie zmuszony do pójścia w kamasze. To mogłoby nawet zakończyć jego karierę.
Latem białoruskie władze zażądały deportacji Szkurina z Rosji. CSKA dostało pismo, ale białoruskie ustawodawstwo nie dotyczy innych krajów, więc klub niczego robić nie musiał. Postanowił jednak go wypożyczyć, co miało sens również z powodów czysto sportowych. Gonczarenkę na trenerskim stołku zastąpił Aleksiej Bierezucki i nie wiązał poważniejszych planów z młodym Białorusinem. Już wtedy jednym z najbardziej rozważanych kierunków była Polska. Pisano też o Turcji, Hapoelu Tel Awiw i… Krasnodarze, ale piłkarz i jego przedstawiciele nie brali pod uwagę pozostania w Rosji.
Rosji, w której piłkarsko Białorusin ciągle nie mógł rozwinąć skrzydeł. Sezon 2020/21 zaczął z debiutanckim golem w 2. kolejce. Wszedł do gry dzięki kontuzji Fiodora Czałowa. Kiedy jednak ten wrócił do zdrowia po trzech meczach, Szkurin praktycznie nie podnosił się z ławki. Do wyjściowego składu wskoczył dopiero pod koniec 2020 roku. Zagrał po 90 minut z Chimki i Uralem. W obu meczach zdobywał bramki, lecz w tym drugim w doliczonym czasie obejrzał czerwoną kartkę za faul i stracił ostatnie grudniowe spotkanie. Miniony rok znów zaczął wśród rezerwowych, w całej rundzie wiosennej zaliczył raptem dwa epizody.
Pięć asyst i mecze Ligi Mistrzów w Dynamie Kijów
Potem zaczął się temat związany z wojskiem, zmienił się trener i CSKA szukało dla niego nowego miejsca. Stanęło na wypożyczeniu do Dynama Kijów. – Wszystko nastąpiło bardzo szybko. Nie miałem nawet czasu na myślenie, ale grzechem byłoby nie skorzystać z takiej okazji. To wielka szansa – dobra liga, klub o bogatej historii – argumentował swój wybór.
Walery Isajew, wspomniany już agent piłkarza, przyznawał, że początkowo odrzucił on ofertę Dynama. – Nie dlatego, że nie kochamy Ukrainy – teraz Białorusini z definicji kochają wasz kraj. Chodzi o aspekty piłkarskie: Ilja rozumiał skalę wyzwania stojącego przed klubem i był świadomy poziomu rywalizacji. Jest wobec siebie bardzo krytyczny – tłumaczył Isajew w ukraińskich mediach.
– Ilja ma trudny charakter, ale to normalne u napastnika. 99% białoruskich piłkarzy nie może grać w lepszych ligach tylko dlatego, że podoba im się sytuacja, w której się znaleźli. Nie walczą o swoje miejsce. Uważają, że podpisując kontrakt, osiągnęli już wszystko. Nawet jeśli siedzą na ławce i tak są zadowoleni – dodał, zachwalając nastawienie mentalne swojego klienta.
Szkurin furory w Dynamie nie zrobił, ale czasu nie stracił. Nie strzelił żadnego gola, za to w ośmiu ligowych meczach zaliczył aż pięć asyst. Dwukrotnie wystąpił w fazie grupowej Ligi Mistrzów, wychodząc od początku na Benfikę i Bayern. Zapewne nie przypuszczał wtedy, że trzy miesiące później będzie finalizował swoje przenosiny do Polski, uprzednio próbując się do niej dostać samochodem z Ukrainy, którą zaatakowała Rosja.
Poparcie dla okupowanej Ukrainy
Piłkarz wyraził swoje poparcie dla kraju, w którym dopiero co występował. – To nie jest operacja specjalna. To jest prawdziwa wojna. Samoloty latają nad domem mojego dziadka i chcę, żeby wszyscy o tym wiedzieli. Ukraińcy, wszystko będzie dobrze. Jesteście prawdziwymi Kozakami i tylko wy możecie powstrzymać te potwory – powiedział w rozmowie ze sportarena.com.
Szkurin został wypożyczony do końca sezonu z opcją transferu definitywnego. Wydaje się, że Marek Papszun praktycznie od razu będzie mógł go wystawić do gry. Białorusin z powodu pozytywnego testu na koronawirusa opuścił pierwsze zimowe zgrupowanie Dynama, ale później już normalnie przepracował obóz w Turcji.
Oczywiście można się śmiać, że Raków znów bierze gościa, który nie strzela goli (ostatni raz na listę strzelców wpisał się w grudniu 2020), zwłaszcza że mowa o wysokim zawodniku, a takich w ataku preferuje Papszun. Biorąc jednak pod uwagę opisywane wyżej okoliczności, losy Szkurina mogą potoczyć się znacznie lepiej niż kilku jego poprzedników na tej pozycji w częstochowskim zespole. Swoją drogą, liczebnie Raków ma dziś kłopot bogactwa z przodu. Poza Vladislavsem Gutkovskisem nadal w kadrze są Sebastian Musiolik i Jakub Arak. Wydawało się pewne, że ktoś z tej dwójki odejdzie zimą. Jeśli jednak chcesz walczyć o mistrzostwo i Puchar Polski – a Raków chce – takie kłopoty zawsze są mile widziane.
CZYTAJ WIĘCEJ O RAKOWIE CZĘSTOCHOWA:
- Musiolik: Wiem, że pewnie z 90% chłopaków przyjęłoby tę ofertę z MLS [WYWIAD]
- „Chcę udowodnić, że da się przejść drogę od akademii do debiutu w Ekstraklasie w Rakowie” [WYWIAD]
Fot. Newspix