Reklama

Djoković ma problem. Rywale są lepsi, on kiepsko wszedł w sezon. Czy Nole kończy się paliwo?

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

18 marca 2024, 17:25 • 13 min czytania 3 komentarze

Jeszcze do niedawna Novak Djoković zdawał się wręcz nie do ruszenia. W ciągu ostatnich kilku miesięcy padły jednak dwa jego bastiony. Najpierw na Wimbledonie – gdzie wygrywał nieprzerwanie od 2018 roku – pokonał go Carlos Alcaraz. A potem w Australii – gdzie jest dziesięciokrotnym triumfatorem turnieju – ograł go Jannik Sinner. Dwaj młodzi, fantastyczni tenisiści, pokazali staremu mistrzowi, że zaczyna się nowa era. I choć nikt nie wątpi, że Nole może w każdej chwili odzyskać najlepszą formę, to jego kiepski start w sezon wiele osób zastanawia. Jak to więc jest z tym Novakiem? Czy okres jego dominacji faktycznie dobiega końca? Czy też już za niedługo możemy spodziewać się odrodzenia Djokovicia?

Djoković ma problem. Rywale są lepsi, on kiepsko wszedł w sezon. Czy Nole kończy się paliwo?

Wielka Czwórka

Żeby odpowiedzieć sobie na to pytanie, zacząć musimy od innej kwestii – sytuacji za plecami Djokovicia. Ten bowiem nadal przewodzi rankingowi ATP, większość punktów do obrony – o czym jeszcze wspomnimy – ma bowiem w okresie od Roland Garros do końca sezonu. Ale za nim ukształtowała się wyraźna grupa pościgowa i, po raz pierwszy od kilku dobrych sezonów, możemy tak naprawdę mówić o Wielkiej Czwórce w zestawieniu ATP. Należy do niej zresztą trzech mistrzów wielkoszlemowych, którzy na drodze do tego mistrzostwa pokonywali Serba: Carlos Alcaraz, Jannik Sinner i Daniił Miedwiediew.

Pierwszy i ostatni zmierzyli się wczoraj w finale Indian Wells, wygrał Hiszpan. Sinner uległ mu wcześniej w półfinale tej imprezy. W poprzednim sezonie wszyscy wygrali łącznie 13 turniejów, w tym Wimbledon (Alcaraz) i pięć tytułów rangi Masters (po dwa Alcaraz i Miedwiediew, jeden Sinner). Ten rok od wielkiego triumfu zaczął Włoch, w finale Australian Open pokonując Miedwiediewa – który pod koniec poprzedniego sezonu znalazł się też w meczu o tytuł na US Open, gdzie przegrał z Djokoviciem. Regularność całej trójki jest więc znakomita i stanowi koronny dowód na to, że po raz pierwszy od kilku lat mamy w Tourze tenisistów nie z Serbii, na których triumfy można stawiać w ciemno przed rozpoczęciem każdego turnieju, w którym biorą udział.

Ranking też to potwierdza. Różnica między pierwszym Djokoviciem, a czwartym Miedwiediewem wynosi w tej chwili 1960 punktów (9725-7765). Może się co prawda powiększyć po turnieju w Miami (Daniił broni tam 1000 oczek za wygraną sprzed roku), ale całkiem prawdopodobne, że i tak pozostanie mniejsza, niż między Miedwiediewem, a Saschą Zverevem, zajmującym aktualnie piąte miejsce (2705 punktów, 7765-5060). i to kolejny dowód na to, że Djoković głównych rywali ma w osobach trzech tenisistów.

Reklama

A to schemat, który na poziom męskiego touru działa najlepiej.

Ranking ATP

Czołowa piątka rankingu ATP po turnieju w Indian Wells. Fot. ATP

Bo to też nie tak, że zawodnicy znajdujący się za plecami przewodzącej rankingowi czwórki, wyraźnie od nich odstają. Nie, na przestrzeni jednego turnieju czy meczu są w stanie zagrozić każdemu z nich. Czy to Alexander Zverev, czy Andriej Rublow, czy nawet znajdujący się nieco dalej Hubert Hurkacz, Stefanos Tsitsipas, Tommy Paul i reszta tej ferajny. Właściwie każdy tenisista z obecnego TOP 20 może pokonać rywala ze ścisłej światowej czołówki. Tyle że zrobi to co najwyżej od czasu do czasu.

To już nie schemat, jaki widzieliśmy często, gdy jeszcze grała cała oryginalna Wielka Trójka i weterani wyraźnie odstawali od reszty, a ta się mieszała, bo nikt nie potrafił być tak regularny, jak Djoković czy też, nieco wcześniej, Rafa Nadal lub Roger Federer. Teraz takich tenisistów obok Novaka jest trzech. I każdy z nich pokonywał go już w niezwykle ważnych meczach. Również w Szlemie.

A sam Djoković na starcie tego sezonu wydaje się być słabszy, niż kiedykolwiek na przestrzeni ostatnich kilku lat.

Reklama

Kiepski start

Początek sezonu 2024 w wykonaniu Novaka Djokovicia? Kiepski, nawet bardzo. Oczywiście jeśli oceniać w skali “djokoviciowej”, bo przecież w rankingu ATP Race – zliczającym tylko punkty z trwającego sezonu – to w tej chwili 11. tenisista świata. Serb jednak przez lata przyzwyczaił nas, że poniżej pewnego poziomu nie schodzi, a miejsce poza czołową “10” takich zestawień było u niego rzadkością. Tymczasem jak na razie w pierwszych trzech miesiącach sezonu 2024 zgromadził ledwie 910 punktów.

Ledwie, bo zwykle na tym etapie miał już co najmniej 2000 i wystarczał mu do tego triumf w Australian Open. W dodatku wiemy, że do kwietnia tego wyniku nie poprawi, wycofał się w końcu z Miami Open. – Niestety nie zagram w tym roku w Miami Open. Na tym etapie swojej kariery, staram się zachować równowagę między prywatnym a profesjonalnym terminarzem. Przykro mi, że nie spotkam jednych z najlepszych i najbardziej pełnych pasji fanów na świecie. Czekam na występy w Miami w przyszłości – pisał w swoich social mediach.

ZWROT 50% DO 500 zł – BEZ OBROTU W FUKSIARZ.PL!

Decyzja o odpuszczeniu turnieju na Florydzie ma w jego przypadku dużo sensu. To ostatnia impreza na kortach twardych przed sezonem gry na mączce, Novak będzie mógł w spokoju przygotowywać się do obrony tytułu w Roland Garros. W dodatku nie bronił w Miami żadnych punktów, bo rok temu nie grał tam przez przepisy związane z pandemią. Poza tym nawet we wcześniejszych latach z różnych względów nie odnosił tam sukcesów – od 2016 roku (gdy po raz ostatni wygrał w tym turnieju) na Florydzie:

  • nie grał z powodu urazu (2017);
  • odpadł w drugiej rundzie (2018);
  • odpadł w czwartej rundzie (2019);
  • turniej się nie odbył (2020);
  • nie wystąpił ze względu na pandemiczne przepisy (2021, 2022, 2023).

Skoro już jednak przy tym jesteśmy, warto zadać sobie pytanie, jak tegoroczny start Djokovicia wypada w porównaniu do lat poprzednich. Przyrównywanie tego sezonu do ostatnich kilku jest jednak trudne – z oczywistych względów pandemiczne rozgrywki wyglądały inaczej, a sam Novak, ze względu na brak szczepienia, nie wszędzie mógł grać. Spróbujmy jednak. Tak więc w 2023 roku Djoković wygrał turniej w Adelajdzie, a po nim Australian Open. Poleciał też do Dubaju, ale tam w półfinale zatrzymał go Daniił Miedwiediew. Bilans meczów na tym etapie sezonu wynosił u Serba 15-1. Sezon 2022 musimy odpuścić – Nole nie mógł wówczas wystąpić ani w Australii, ani w USA. W 2021 za to był bezbłędny w fazie grupowej ATP Cup i wygrał Australian Open (9-0). W 2020, zanim rozszalała się pandemia, triumfował we wszystkich spotkaniach ATP Cup, Australian Open, a potem jeszcze w Dubaju. Bilans spotkań? 18-0.

W porównaniu do tych wyczynów jego tegoroczny wynik – 8-3 – po prostu nie imponuje. Bo imponować nie może.

Na domiar złego słabo w tym okresie wygląda sama gra Novaka. Nie chodzi bowiem tylko o rezultaty, porażkę z Sinnerem w Melbourne właściwie można by zrozumieć, Jannik już pod koniec poprzedniego sezonu wskoczył na fantastyczny poziom i dwa razy Serba ograł (w fazie grupowej ATP Finals i w półfinale Pucharu Davisa). Ale już dwusetowa (4:6, 4:6) wpadka z Alexem De Minaurem w United Cup i, zwłaszcza, porażka z lucky loserem, Lucą Nardim w Indian Wells, pokazały, że coś z Novakiem jest nie tak. Nardi był przecież w tamtym momencie klasyfikowany na 123. miejscu w rankingu ATP, a Serb nigdy wcześniej nie przegrał w żadnym (!) turnieju ze szczęśliwym przegranym z kwalifikacji.

W dodatku w czasie Australian Open miał właściwie jeden mecz, o którym napisalibyśmy: spokojna wygrana. Z Adrianem Mannarino, kiedy Francuzowi w trzech setach oddał ledwie trzy gemy. Bez straty seta wygrał jeszcze z Tomasem Martinem Etcheverrym, a poza tym problemy sprawiali mu 187. w rankingu światowym Dino Prizmic czy Alexei Popyrin, tenisista tak jednowymiarowy, jak tylko się da, który nie potrafił skorzystać z wielu szans, jakie otrzymał od Serba w czasie ich spotkania. Bo to właśnie widoczne jest gołym okiem – Novak nie jest tak dokładny, precyzyjny, tak zabójczo skuteczny, jak zawsze. Popełnia sporo błędów, momentami nie nadąża za akcjami.

Wygląda trochę tak, jakby popełnił błąd w przygotowaniach i nie do końca trafił z formą fizyczną na start sezonu lub zawiodło zdrowie. A jeśli tak, to odpuszczenie Miami jest tym lepszą decyzją. Choć jest też oczywiście jeszcze inna możliwość – że to już kwestia rocznika.

Rafa i Roger też pękali

Problemy ze zdrowiem to możliwy scenariusz. Sam Nole podkreślał, że miał drobne w czasie przerwy międzysezonowej, a przy okazji Australian Open dopadło go w dodatku jakieś przeziębienie. Stąd grał tam inaczej – więcej i szybciej atakował, bardziej naciskał na rywali. A taki styl często niesie za sobą błędy, tym bardziej jeśli nie czujesz się w pełni sprawny fizycznie.

– Przez ostatni tydzień nie czułem się i nie grałem najlepszego tenisa. Momentami frustruje mnie poziom gry, jaki prezentuję na korcie i niecodzienne dla mnie błędy. Ale taki jest sport. Nie zawsze możesz czuć się najlepiej czy grać najlepiej. Mimo tego musisz znaleźć sposób by wygrać mecz. […] Czy mogę być usatysfakcjonowany z powodu gry? Nie bardzo, ale z powodu wygranej już tak. Gorsze momenty trzeba zaakceptować i na nich budować. W miarę rozwoju turnieju, taką mam nadzieję, wszystko zacznie iść w dobrym kierunku – mówił po wygranej w II rundzie w Melbourne.

Potem faktycznie zagrał kilka lepszych spotkań. Ale z Sinnerem – a więc rywalem z najwyższej możliwej półki był bezradny. Tak samo nie poradził też sobie, po zaordynowanej sobie przerwie, w Indian Wells. Część osób sugeruje, że problemy zdrowotne z Australii mogły zostawić za sobą ślad. Albo przytrafiły się inne, które uniemożliwiły Novakowi dobre przygotowanie się do sezonu czy wykorzystanie w pełni przerwy pomiędzy Australian Open a wyprawą do Kalifornii. Na teraz trudno jednak stwierdzić, jaki jest powód słabej dyspozycji Serba.

Ale może to już po prostu moment, gdy takie turnieje będą mu się przytrafiać?

Novak w maju – tuż przed Roland Garros – skończy 37 lat. Tylko dwóch ludzi w całej historii profesjonalnego męskiego touru dochodziło do wielkoszlemowych finałów, będąc w takim wieku – Roger Federer (raz) i Ken Rosewall (trzykrotnie). Jedynie Rosewall zdołał Szlema po 37. urodzinach wygrać. Jednego, gdy miał na karku 37 lat, miesiąc i 24 dni. Rekord Federera to z kolei 36 lat, 5 miesięcy i 7 dni. Gdyby triumfował na Wimbledonie w 2019 roku, to zostałby najstarszym mistrzem w dziejach. Ale wtedy w finale pokonał go… Djoković.

Roger Federer

Roger Federer w trakcie finału Wimbledonu 2019. Fot. Newspix

Roger w wieku 37 lat powoli zaczynał zwijać żagle. Zdrowie, które przez lata mu odpuszczało, lub był w stanie je opanować (jak w 2016 roku, gdy po przymusowej przerwie, na kolejny sezon wrócił w wielkim stylu), wtedy dołożyło problemów. Po finale Wimbledonu 2019 zaczęły się u Szwajcara przeboje z kolanami. Z czasem przyszedł jeden zabieg, potem drugi, do tego doszła pandemia. Finalnie Federer skończył karierę po ponad roku przerwy, występem w Pucharze Lavera. Na zawodowych kortach ostatni raz zaprezentował się z kolei w trakcie Wimbledonu 2021, gdy po trzysetowym meczu lepszy okazał się od niego Hubert Hurkacz.

Rafa Nadal – starszy od Novaka o niemal równy rok, a młodszy od Federera o pięć – swoje ugrał jeszcze jako 36-latek. Triumfy w Australian Open i Roland Garros 2022 pokazały Hiszpanowi, że wciąż wiele może. W jego przypadku jednak problemy zdrowotne były normą w trakcie całej kariery. Wcześniej zawsze dawał radę wracać, gdy jednak wypadł na początku ubiegłego sezonu, tak do tej pory w pełni nie powrócił. 37. urodziny świętował w trakcie rehabilitacji. W tym sezonie wystąpił tylko w turnieju w Brisbane, przed Australian Open, ale już z udziału w imprezie w Melbourne się wycofał. I od tamtej pory na kortach go nie było. Teraz wszystkie siły rzuca najpewniej na mączkę, bo na niej w tym roku odbędą się też igrzyska.

Ale czy zdoła jeszcze się podnieść? Trudno stwierdzić.

Na ten moment wygląda więc, że dla Wielkiej Trójki – czy szerzej: w ogóle tenisistów – okolice 37., maksymalnie 38. urodzin to magiczna granica, po przekroczeniu której jest już tylko trudniej. Djoković, oczywiście, w każdej chwili może odżyć i pokazać, że w jego przypadku będzie inaczej. W końcu już gdy przekraczał trzydziestkę – w 2017 roku – akurat zaliczał jeden z gorszych sezonów w karierze i był po sporych problemach zdrowotnych. Ale w 2018 nagle nastąpił wystrzał jego formy, poparty triumfem w Wimbledonie i US Open. I od tamtej pory Serb pobijał właściwie wszelkie rekordy, jakie tylko mógł. On też od zawsze słynął ze znakomitego przygotowania fizycznego i umiejętności wyciągania wniosków oraz wprowadzania zmian w swoim tenisie.

Inna sprawa, że tenis to sport niezwykle wymagający. Pracuje w nim całe ciało, właściwie każdy mięsień musi być przygotowany na wysiłek, który w organizmie po prostu się odkłada. I w końcu może się okazać, że twoje ciało już dłużej tego wszystkiego w pełni nie wytrzymuje, zwłaszcza z wiekiem. Na razie jeszcze za wcześnie, by wysnuwać wnioski, czy u Novaka właśnie tak będzie. Bo w końcu może się okazać, że to wszystko nie ma żadnego znaczenia.

To o niczym nie świadczy

Przede wszystkim – Djoković właściwie nie traci obecnie w rankingu. Jasne, sporo zleciało mu ich przy okazji Australian Open, ale nie aż tyle, by miało go to przesadnie zaboleć. Właściwie do Roland Garros Serba może nic nie obchodzić – w turniejach w USA nie grał rok temu, bo nie było mu wolno. W Monte Carlo, Banja Luce i Rzymie odpadał stosunkowo szybko. Łącznie z tych trzech imprez uciułał 315 punktów. Dla porównania – w okresie od French Open do końca sezonu, bronić będzie 7500 oczek. Bo – poza Wimbledonem, gdzie był w finale – każdy indywidualny turniej, w którym wziął wówczas udział, wygrywał. Najlepszy był we French Open, Cincinatti, US Open, Paryżu (w hali) i wreszcie w ATP Finals (nie dostał jednak za triumf kompletu punktów, ze względu na grupową porażkę z Sinnerem).

Od początku Roland Garros do końca ATP Finals wygrał 35 meczów. Przegrał tylko 2. W pewnym momencie miał na koncie serię trzynastu triumfów z rzędu. A gdy przegrał, to później zrobił jeszcze lepszą – dwudziestu.

Tymczasem jego wyniki od wylotu z Australii do początku paryskiego Szlema za nic nie wskazywały, że coś takiego może nastąpić. Serb w kolejnych turniejach był odpowiednio w półfinale, trzeciej rundzie i dwukrotnie ćwierćfinale. Przegrywał nie tylko z rywalami z najwyższej półki (Daniił Miedwiediew i będący wówczas w znakomitej formie Holger Rune), ale też z tymi ze zdecydowanie niższych – Lorenzo Musettim i Dusanem Lajoviciem. Na marginesie: z Włochami Novak ma od jakiegoś czasu wielkie problemy. Od początku 2023 roku wygrał dwa mecze (oba z Sinnerem), za to przegrał aż pięć – trzy z Sinnerem, po jednym z Musettim i Lucą Nardim.

Jakie z tego wszystkiego możemy wysnuć wnioski? Że nie mamy pojęcia, jak prędko Djoković może się odbudować. To człowiek zdolny wygrać turniej wielkoszlemowy na jednej nodze. Jasne, teraz ma dwójkę rywali takich, jakich najpewniej nie miał jeszcze wśród młodszych pokoleń (Sinner i Alcaraz, bo Miedwiediewa na mączce raczej nie należy zaliczać do grona faworytów), do tego kilku innych, zdolnych z nim powalczyć. Ale to nadal Nole jest największym spośród wszystkich tenisistów. A przy tym takim, w którego możliwości nie można zwątpić ani na moment. To on pozostanie głównym kandydatem do wygranej na Roland Garros, nawet jeśli przed turniejem do rywalizacji powróci Rafa Nadal.

I pewnie będzie w stanie w Paryżu wygrać.

Natomiast nawet jeśli tego nie zrobi, to… nadal nic nie znaczy. Podobnie porażka na Wimbledonie akurat w tym sezonie nie miałaby na Djokovicia przesadnie wielkiego wpływu. Jasne, zabolałaby, gdyby po trzech Szlemach w kalendarzu nie miał na koncie żadnego triumfu, to byłby w końcu pierwszy taki przypadek od 2017 roku, ale w gruncie rzeczy dla Novaka w tym sezonie liczy się przede wszystkim jedno – igrzyska olimpijskie. Serb wielokrotnie podkreślał, że tylko tego brakuje mu w jego niesamowicie bogatym dorobku. I że oddałby wiele, by złoto zgarnąć. Jak na razie ma tylko jeden medal, ledwie brązowy i to… sprzed 16 lat. Jego najwięksi rywale swoje za to w turnieju olimpijskim zdobyli – Rafa Nadal ma dwa złota (singlowe z Pekinu i deblowe z Rio de Janeiro), a Roger Federer złoto i srebro (deblowe z Pekinu i singlowe z Londynu).

Z kolei Novak na złoto wciąż czeka. Jak sam mówił, jeszcze w trakcie zeszłego sezonu:

– Czekam na te igrzyska. Mam nadzieję, że będę zdrowy i będę mógł zagrać w Paryżu. Znam dobrze te korty, liczę, że to będzie jeden z moich najlepszych olimpijskich wyników. Zawsze staram się jasno ustalać swoje cele. Takie nastawienie wielokrotnie pomogło mi w mojej karierze. Liczę, że w Paryżu będę gotów na wszystko fizyczne i mentalnie. […] Złoto igrzysk to zawsze wielkie marzenie. Wielokrotnie oglądałem swój mecz ze Zverevem z Tokio [przegrany półfinał – przyp. red.]. Próbowałem dociec, co zrobiłem tam nie tak. Do pewnego momentu grałem znakomicie, a potem jakby wyczerpały mi się siły. 

CZYTAJ TEŻ: NAJLEPSZY BEZ ZŁOTA? DJOKOVIĆ WCIĄŻ WALCZY O OLIMPIJSKIE MARZENIE

Jak już ustaliliśmy – jak będzie ze zdrowiem, na ten moment nie mamy pojęcia. Ale jeśli tylko okaże się, że Novak jest sprawny, to dla tego złota wyleje na korcie choćby ostatnią kroplę potu, jaka tylko zostanie w jego ciele. I jeśli je zdobędzie, pewnie i tak będzie usatysfakcjonowany sezonem. Niezależnie od całej reszty.

SEBASTIAN WARZECHA

Fot. Newspix

Czytaj więcej o tenisie: 

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Ekstraklasa

Piast Gliwice bez licencji na grę w Ekstraklasie od 1 stycznia? Klub stoi pod ścianą

Arek Dobruchowski
37
Piast Gliwice bez licencji na grę w Ekstraklasie od 1 stycznia? Klub stoi pod ścianą

Komentarze

3 komentarze

Loading...