Być mistrzem – to brzmi dumnie. Bez wątpienia w tenisowym fachu taki tytuł od dawna należy się Idze Świątek. Lecz mistrzostwo potrafi mieć różne oblicza. Perfekcję, dominację, kunszt udowadniany w każdym zagraniu. A także umiejętność cierpienia. Wygrywania kolejnych punktów, gemów i setów nawet wtedy, kiedy nie idzie. Dziś w spotkaniu z Wiktorią Azarenką Iga Świątek pokazała obie te twarze. W pierwszym secie grała bowiem przeciętnie, a i tak zdołała go zwyciężyć 6:4. Druga partia to już Świątek w wersji „The Greatest Hits”, która rozniosła rywalkę 6:0.
Żadnemu szanującemu się fanowi tenisa nie trzeba mówić, kim jest Wiktoria Azarenka. Białorusinka w swojej karierze potrafiła wygrać i obronić mistrzowski tytuł na Australian Open. Co ciekawe, w tym sezonie podobnej sztuki dokonała jej rodaczka, Aryna Sabalenka, więc jak widać, korty w Melbourne służą tenisistkom zza Bugu.
Może 34-latka ma już najlepsze lata za sobą, bowiem zajmuje 31. miejsce w rankingu WTA. Ale wciąż potrafi napsuć najlepszym tenisistkom sporo krwi, stąd Świątek musiała mieć się dziś na baczności. Nawet, jeżeli Doha to jeden z jej ulubionych turniejów. W końcu w Katarze Polka triumfowała podczas dwóch poprzednich edycji.
MISTRZYNI CIERPIĄCA
Iga znakomicie rozpoczęła dzisiejszy mecz, ale jeżeli komuś wydawało się zaledwie po pierwszym gemie, że dla Polki będzie to spotkanie lekkie, łatwe i przyjemne, to Azarenka szybko skorygowała takie podejście. Liderka rankingu WTA wprawdzie zdobyła breaka, lecz Białorusinka momentalnie zaliczyła przełamanie powrotne. I to ogrywając polską mistrzynię do zera.
Doświadczona tenisistka – poza feralnym dla siebie pierwszym gemem – na początku spotkania w ogóle sprawiała wrażenie, jakby rozszyfrowała polską mistrzynię. Dość powiedzieć, że trzy kolejne gemy przy własnym podaniu Azarenka zwyciężyła… do zera. I choć Iga także trzymała serwis, to można było powoli zadać sobie pytanie, czy w pierwszym secie będziemy mieli tie-breaka. A uwierzcie, że po dzisiejszym meczu Huberta Hurkacza nie mieliśmy z tym elementem gry dobrych skojarzeń.
Iga grała bowiem przeciętnie. W ósmym gemie mogła nawet ponownie stracić serwis. Jednak utrzymała podanie, a później boleśnie odegrała się rywalce. Sama bowiem przełamała Azarenkę i tak, długimi fragmentami seta grając przeciętnie, doprowadziła do komfortowej sytuacji. To także cecha wielkich mistrzów – i to niezależnie od dyscypliny – że grając spotkanie, w którym ewidentnie się męczą, ostatecznie dowożą korzystny rezultat. Tak było w pierwszym secie tego spotkania, którego Iga wygrała 6:4.
POWRÓT DOMINATORKI
Druga partia została poprzedzona niemalże już tradycyjną przerwą, o którą Iga często prosi kiedy widzi, że nie wszystko na korcie przebiega po jej myśli. Po takiej przerwie tenisistka z Raszyna zwykle wychodzi w trybie niszczycielki rywalek. Tak było i tym razem.
Już jedna z pierwszych akcji pokazała, że w drugim secie Azarenka będzie musiała przypomnieć sobie swoje najlepsze momenty w karierze, by stawić czoła Polce. Iga w fenomenalny sposób wdawała się w wymianę piłek. Kiedy Wiktoria w pewnym momencie postanowiła zagrać bliżej siatki i posłała bardzo niewygodne uderzenie, Świątek odbiła je robiąc niemalże szpagat. Przy tym odegrała piłkę tak, że to Białorusinka nie zdołała jej sięgnąć.
Trudno zatem dziwić się, że Azarenka coraz częściej wdawała się w żywiołowe dyskusje ze swoim narożnikiem. Przecież sama nie obniżyła jakoś drastycznie poziomu gry. Ale pomimo tego, po trzech gemach miała już dwa przełamania straty. W pełni można było zrozumieć jej frustrację, bowiem dawała z siebie wszystko. Lecz na Świątek to było za mało.
Iga natomiast grała koncert. Jej forehand dziś był bezbłędny, a precyzji podczas zagrań backhandem pozazdrościliby najlepsi chirurdzy na świecie. Każde kolejne uderzenie Polki wywoływało efekt wow. A kiedy wydawało się, że już nic lepszego nie może wyczarować, Świątek posłała rywalce perfekcyjnego drop shota. Azarenka mogła tylko pogodzić się z wysokim wymiarem kary w drugim secie. Wynik brzmiał bowiem 6:0 dla liderki rankingu WTA.
Tym sposobem Świątek, pokazując mistrzostwo o dwóch różnych obliczach, awansowała do półfinału Quatar Open. Tam jej rywalką będzie zwyciężczyni meczu Karolína Plíšková – Naomi Osaka.
Iga Świątek – Wiktoria Azarenka 2:0 (6:4, 6:0)
Fot. Newspix
Czytaj więcej o tenisie:
- Gdzie oglądać mecze Igi Świątek?
- Rene Lacoste, czyli paryska ikona i pan nie tylko od mody
- Marat Safin. Dwa szlemy, tysiąc złamanych rakiet, samotność i kosmici w Peru
- Magda Fręch i jej droga do życiowego sukcesu. O bólu, depresji i wierze w siebie
- Od Kłapouchego do “najlepszego trenera w historii”. Brad Gilbert wrócił i prowadzi Coco Gauff do sukcesów