Pomału dobiega końca kadencja Macieja Skorży w Urawa Red Diamonds i już wiemy, że polski szkoleniowiec nie uświetni jej triumfem w Klubowych Mistrzostwach Świata. Niespodzianki nie było, podopieczni Skorży gładko przegrali dziś w półfinale turnieju z Manchesterem City. Dopóki na zegarze stadionu w Arabii Saudyjskiej utrzymywał się bezbramkowy remis, dopóty Japończycy mogli jeszcze marzyć o spłataniu faworytom z Premier League figla. Ale jak już Anglicy napoczęli ekipę Skorży, to – co tu dużo gadać – nie było czego zbierać.
Różnica klas, po prostu.
Przed Urawa Red Diamonds starcie o 3. miejsce z egipskim Al Ahly, natomiast zespół Pepa Guardioli zmierzy się w finale mistrzostw z Fluminense.
Skorża próbował murować
Przebieg pierwszej połowy dość dobitnie pokazał, jaki plan przygotował Skorża na dzisiejsze spotkanie. Mówiąc w skrócie: przetrwać za wszelką cenę. Zawodnicy Urawa Red Diamonds nawet nie udawali, że mają zamiar walczyć o przejęcie inicjatywy na murawie. Rzadko przekraczali z piłką linię środkową boiska, w stu procentach koncentrując się na pilnowaniu dostępu do własnego pola karnego. Wymowne są zresztą statystyki pierwszej odsłony meczu – japoński zespół nie oddał ani jednego strzału na bramkę Manchesteru City i zanotował zaledwie 23% posiadania piłki. Zresztą momentami posiadanie oscylowało nawet wokół 15%.
Murarka, autobus, antyfutbol – nazywajcie to jak chcecie.
Podopiecznych Skorży do odważniejszej postawy nie zachęcił nawet fakt, że w ekipie Pepa Guardioli zabrakło kilku gwiazd, żeby wspomnieć choćby Haalanda czy de Bruyne. Japończycy zdawali się wierzyć, że poprzez zagęszczenie okolic własnej szesnastki uda im się całkowicie odciąć Anglików od klarownych sytuacji strzeleckich, a prędzej czy później sami doczekają się też tej jednej jedynej okazji do wyprowadzenia zabójczego w założeniu kontrataku.
No i w sumie trzeba przyznać, że do pewnego momentu ograniczanie ofensywnych możliwości City wychodziło japońskiemu zespołowi całkiem nieźle. “Obywatele” niby naciskali, niby dominowali, niby dokręcali śrubę, lecz nie wynikało z tego zbyt wiele konkretów. Aż do pierwszej minuty czasu doliczonego do pierwszej połowy, gdy obrońca Marius Höibraten fatalnie się zachował przy prostym w sumie wstrzeleniu futbolówki w pole bramkowe i skierował ją do własnej siatki. Tym sposobem Urawa Red Diamonds sami strzelili sobie gola do szatni i – jak się okazało – już się po tym babolu Höibratena nie podnieśli.
Brak planu rezerwowego
Skorża przygotował bowiem na dzisiejsze spotkanie plan A, opierający się na zmasowanej defensywie, ale planu B już nie wymyślił. Efekt był taki, że po przerwie obejrzeliśmy chyba jeszcze bardziej jednostronne spotkanie niż przed nią. Mateo Kovacić już w 52. minucie gry podwyższył prowadzenie “Obywateli”, a kilka chwil później trzeciego gola dla mistrzów Anglii zdobył Bernardo Silva. Piłka po strzale Portugalczyka odbiła się jeszcze od wyjątkowo dziś pechowego Höibratena i wpadła do siatki. Portugalczyk chyba poczuł ukłucie litości dla pognębionego defensora rywali, bo nawet nie cieszył się specjalnie z tego trafienia.
Tak czy owak, przy takim rezultacie było już po meczu.
Końcowa faza spotkania nie przyniosła żadnych emocji. The Citizens mieli kilka szans na podwyższenie rezultatu, ale na ogół za bardzo kombinowali w polu karnym przeciwników. Przodował w tym przede wszystkim wyraźnie zdekoncentrowany dziś Jack Grealish. Z kolei Japończycy razy czy drugi przedarli się w okolice bramki strzeżonej przez Edersona, ale dużo było w tym wszystkim chaosu i przypadku. Guardiola ani przez moment nie musiał się martwić o postawę swoich piłkarzy.
Wiemy już zatem, że Maciej Skorża nie zostanie klubowym mistrzem świata, a przed wspomnianym Guardiolą już tylko jeden krok do poszerzenia kolekcji trofeów o kolejny cenny skalp. Polak pewnie będzie dzisiejsze spotkanie długo wspominał, analizował. Natomiast Hiszpan – podobnie jak prawie cała reszta futbolowego świata – już o tym meczu zapomniała. Bądźmy bowiem szczerzy – było to spotkanie kompletnie, ale to kompletnie bez historii.
URAWA RED DIAMONDS 0:3 MANCHESTER CITY
M. Høibråten 45+1′ (sam.), M. Kovacić 52′, B. Silva 59′
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Pamiętne zwycięstwo bez większego znaczenia. Jak Skorża pokonał Guardiolę?
- Burlikowski: Zagłębie jest w stanie rywalizować o coś więcej niż siódme miejsce
- Najlepsi na koniec potwierdzili klasę. Kozacy i badziewiacy 19. kolejki
fot. NewsPix.pl