Od porażki rozpoczęli sezon 2023/24 gracze San Antonio Spurs. Ostrogi przegrały z Dallas Mavericks, ale wydarzeniem dnia w Teksasie był nie sam mecz, a fakt, że debiutował w nim Victor Wembanyama, jedynka ostatniego draftu. Francuz zaliczył solidne spotkanie, zresztą podobnie jak Jeremy Sochan.
Oczekiwanie na Wembanyamę w hali Frost Bank Center było ogromne, o czym świadczyły wypełnione po brzegi trybuny. O możliwościach 19-letniego Francuza mówiło się w końcu od kilku lat i było pewnym, że ktokolwiek wylosuje pierwszy pick w drafcie, ten wybierze właśnie Wembanyamę. Francuz zagrał też w dodatku niezłe mecze sparingowe w okresie przygotowawczym, a Spurs wielokrotnie promowali jego współpracę z Jeremym Sochanem, wybranym przez San Antonio z “9” w poprzednim drafcie.
Polak – już obyty na parkietach NBA – rozpoczął zresztą dzisiejszy mecz w podstawowym składzie swojej drużyny, ale na nowej pozycji – rozgrywającego. To on też zaczął punktowanie w całym spotkaniu, trafiając spod kosza. Z tego typu rzutami miał jednak problem przez pozostałą część spotkania, a mimo to i tak zanotował niezły występ. Jego linijka na koniec prezentowała się następująco: 13 punktów (4/12 z pola, 2/4 za trzy i 3/6 z wolnych), osiem zbiórek i pięć asyst. Do tego jeden przechwyt i trzy straty. Innymi słowy: niezły początek sezonu.
SOCHAN THE DESTROYER‼️ pic.twitter.com/k9j16G9G84
— San Antonio Spurs (@spurs) October 26, 2023
O ile jednak my mogliśmy zwracać głównie uwagę na występ Sochana, o tyle świat obserwował Wembanyamę.
CZYTAJ TEŻ: “Porównujemy go do Mbappe”. Jak Francuzi oszaleli na punkcie Wembanyamy
Francuz nie zawiódł, ale też przesadnie nie zachwycił. Ze względu na kłopoty z nagromadzeniem fauli, na parkiecie spędził tylko 23 minuty. W tym czasie zdobył 15 punktów (6/9 z pola) i zaliczył pięć zbiórek. W niezłym stylu wspomógł swój zespół, ale ze względu na przymusowe posadzenie go na ławce na dużą część spotkania, nie można oprzeć się wrażeniu, że mógł zrobić więcej. Wszedł co prawda na parkiet na powrót w drugiej części gry i wspomógł kolegów, wtedy jednak wyszedł nieco brak doświadczenie ekipy Spurs, który wykorzystali ich rywale.
Całe spotkanie rozstrzygnęło się bowiem w samej końcówce. Jeszcze na dwie minuty przed końcem prowadzili w nim Spurs, 117:115. Wtedy jednak wyższy bieg wrzucili Mavs, głównie za sprawą Luki Doncicia i Kyriego Irvinga. Słoweniec zresztą zanotował znakomity występ, uwieńczony zdobyciem triple-double. Na koncie miał ostatecznie 33 punkty, 13 zbiórek i 10 asyst. Dodajmy, że podstawowym obrońcą na Donciciu był dziś Jeremy Sochan, który spisał się w tej roli dobrze. Ale że Luka to jedna z największych i najlepszych gwiazd NBA, to swoje i tak zrobił.
SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ
Gamechangerem dla Mavs był jednak nie tylko Słoweniec, ale też – a może nawet przede wszystkim – wchodzący z ławki Dereck Lively. 19-letni Amerykanin spisał się znakomicie – zdobył 16 punktów i zanotował 10 zbiórek, a z nim na parkiecie Dallas osiągnęli wskaźnik +20 punktów.
Spurs swój kolejny mecz rozegrają w nocy z piątku na sobotę o 2 polskiego czasu. Ich rywalami będą koszykarze Houston Rockets.
San Antonio Spurs – Dallas Mavericks 119:126 (43:36, 25:28, 23:32, 28:30)
Fot. Newspix
Czytaj też: