Wiele powiedzą nam suche fakty oraz liczby. Victor Wembanyama ma przynajmniej 224 cm wzrostu oraz 243 cm rozpiętości ramion. W wieku 19 lat został MVP ligi francuskiej. A jutro stanie się graczem San Antonio Spurs, a więc i kolegą z zespołu Jeremy’ego Sochana. „Wemby” jest uważany za największy koszykarski talent od czasu LeBrona Jamesa. Natomiast ile już teraz znaczy w swojej ojczyźnie? Postaraliśmy się dowiedzieć.
To już norma, że najlepsi koszykarze na świecie niekoniecznie pochodzą ze Stanów Zjednoczonych. Ba, w ścisłym gronie topowych graczy NBA znajdziemy Serba, Greka oraz Słoweńca. Wkrótce może dołączyć do nich Francuz.
Yann Casseville, redaktor naczelny magazynu „Basket le Mag” oraz autor książki „2001, l’Odyssée d’Allen Iverson”, zdradza nam kulisy ostatnich miesięcy Wembanyamy we Francji.
Mówi, że agent koszykarz otrzymuje kilkanaście zapytań o wywiad z „Wembym”… każdego dnia. Opowiada o istotnej roli jego rodziny, która woli pozostawać w cieniu. Opisuje relacje 19-latka z kibicami. A także podkreśla, że zawodnik, który jutro trafi z pierwszym numerem draftu do San Antonio Spurs, bywa porównywany do samego Kyliana Mbappe.
Zapraszamy do poznania tych historii bliżej.
KACPER MARCINIAK: Czy wszyscy we Francji mówią teraz o Victorze Wembanyamie?
YANN CASSEVILLE: Tak, obecnie mówią o nim wszyscy, w tym najbardziej mainstreamowe media. Każdy też chce zrobić z nim wywiad. Co nie jest proste, bo jego agent otrzymuje kilkanaście zapytań o rozmowę z Victorem każdego dnia. Również ze Stanów Zjednoczonych. To szalone, ale tak to wygląda już od momentu, gdy w październiku zagrał w Las Vegas.
Myślę też, że nigdy czegoś takiego we Francji nie widzieliśmy, jeśli chodzi o koszykówkę. Gdy karierę zaczynał Tony Parker, social media nawet nie istniały. A Internet też nie wyglądał tak jak dzisiaj. Teraz mamy zatem kompletnie inną sytuację.
W ubiegłych latach mieliście wielu zawodników, którzy szli wysoko w drafcie. Choćby Killian Hayes czy Sekou Doumbouya. Ale na pewno nie generowali takiego zainteresowania.
Absolutnie. Choć możemy cofnąć się do roku 2016, kiedy do New York Knicks trafił Frank Ntilikina. Po drafcie zaczął pojawiać się na budynkach, billboardach w Nowym Jorku. Coś niesamowitego. Ludzie we Francji zareagowali: o, co to za gość i czemu jest tak popularny w USA? Ale oczywiście nie możemy porównać tego, co działo się w przypadku Franka, Sekou czy Killiana, do szaleństwa, jakie zapanowało w związku z Victorem.
Wspomniałeś o Las Vegas [w październiku drużyna Victora zmierzyła się z zespołem Scoota Hendersona, supertalentu z USA – przyp. red.]. Czyli to tak naprawdę był początek „boomu” na Wemby’ego?
Tak. To ciekawe, ale kiedy mówię o Vegas, do głowy przychodzi mi też mecz, który zagrał wcześniej we Francji. Pojawiło się na nim tylko dwóch francuskich dziennikarzy oraz trzech dziennikarzy z „New York Times”. To wszystko. Ale potem, kiedy już zagrał w Stanach Zjednoczonych, jego klub zaczął dostawać dziesiątki zgłoszeń akredytacyjnych na każdy mecz ligi francuskiej. Vegas zatem było „game-changerem”.
Dostrzegli go wówczas w końcu LeBron James, Stephen Curry czy Kevin Durant i wypowiadali się o nim w samych superlatywach. To podchwyciły media z mainstreamu i wszystko zaczęło się rozkręcać. Co zatem ciekawe – Victor najpierw poleciał do Stanów, a dopiero potem oszaleli na jego punkcie Francuzi.
A kiedy ty i inne osoby ze środowiska francuskiej koszykówki po raz pierwszy usłyszały o Wembanyamie?
Rozmawiałem o tym z kolegą dziennikarzem parę dni temu. Kiedy po raz pierwszy o nim usłyszeliśmy? Chyba kiedy brał udział w młodzieżowym turnieju z Barceloną. Miał trzynaście lat. Było to dla nas zaskakujące, że zawodnik z Francji gra w Hiszpanii w takim wieku. W tym samym czasie Jonathan Givony z „DraftExpress” [czołowy ekspert od draftu w USA – przyp. red.] też zaczął pisać o Victorze. Ale generalnie tylko osoby bardzo zaznajomione z francuską koszykówką wiedziały, że jest ktoś taki jak Wembanyama. Byliśmy też w stosunku do niego ostrożni. Tak, miał talent, ale był bardzo młody. Podchodziliśmy do tego na zasadzie: „zobaczymy, jak będzie grał za dwa lata”.
Trudno było powiedzieć, czy jest faktycznie dobry, czy po prostu bardzo wysoki jak na swój wiek?
To po pierwsze. A po drugie – jak rozwinie się fizycznie? Czy będzie w stanie przy swoich warunkach szybko biegać? Myślę zatem, że nie możesz być pewny umiejętności tego typu zawodnika, dopóki nie będzie nieco starszy.
Wróćmy do 2023 roku. Czy kibice we Francji byli w stanie do niego dotrzeć? Pytam ze względu na status i sławę, jakie zaczęły go otaczać.
Nie było to aż tak trudne. Co prawda bilety na wszystkie mecze jego zespołu były kompletnie wyprzedane. Gdyby miał spełnić prośbę każdego fana, siedziałby na hali przez ponad godzinę. A on ma przecież różne zobowiązania, musi dbać o regenerację. Ale i tak po każdym spotkaniu poświęcał kibicom dziesięć, piętnaście minut. Podpisywał autografy, robił sobie z nimi selfie. I wyglądał, jakby lubił to robić. Kiedy zapytaliśmy go, czy nie przeszkadza mu to, jak jest oblegany przez fanów, powiedział:
„Wiem, że to mój ostatni sezon we Francji i wkrótce będę w USA. Dlatego chcę cieszyć się takimi momentami w moim kraju”.
Myślę, że to były szczerze słowa. Wspomniałbym jeszcze o sytuacji po meczu przeciwko Nanterre, jego byłej drużynie. Metropolitans 92 odniosło zwycięstwo, a on miał z 20 punktów oraz 10 zbiórek. Ale od razu po końcowej syrenie pobiegł do sektora Nanterre i wpadł w ramiona kibiców.
To budujące, jak przywiązany czuł się do swoich klubów we Francji. Biorąc pod uwagę, że był na autostradzie do NBA.
Tak, choć on autografy podpisywał nie tylko we Francji. Osoby z krajowej federacji powiedziały mi, że kiedy miał zagrać swój debiutancki mecz w reprezentacji, to ludzie czekali na niego na lotnisku. A było to w Litwie, w listopadzie! Nie był jeszcze aż tak znany, ale już wtedy wzbudzał wielkie zainteresowanie w obcym kraju.
W sezonie 2022/2023 został najlepszym zawodnikiem ligi francuskiej. To was zaskoczyło?
Tak, nawet bardzo. On sam na konferencji prasowej powiedział, że zdobycie MVP było jednym z jego celów. Trudno mu nie uwierzyć. Ale ktokolwiek inny we Francji nie stawiałby na początku sezonu, że w wieku 19 lat będzie aż tak dominował. Szczególnie że rok wcześniej nie zagrał nawet w połowie możliwych spotkań z powodu kontuzji. No i wtedy też wchodził z ławki, nie grał w pierwszej piątce.
Wiedzieliśmy więc, że będzie dobry. Ale nie tak szybko. Notował 20 punktów, 10 zbiórek i 3 bloki na mecz, grając na dodatek w zespole, który zajął drugie miejsce na koniec sezonu. To niesamowicie imponujące. Nie chodzi nawet o samą grę, ale o to, jakim stał się liderem. Bo o tym nie można zapominać: był prawdziwym liderem, mimo młodego wieku.
Do tego rozwinął się pod kątem fizycznym.
Bez wątpienia. Grał we wszystkich spotkaniach. Po dwadzieścia, czasem ponad trzydzieści minut. Był podwajany w ataku, a w obronie był najważniejszym graczem zespołu. A mimo tego na koniec nie opuścił ani jednego meczu. Choć pamiętajmy, że we Francji grał zazwyczaj raz na tydzień. A w NBA czasem będzie miał trzy czy cztery mecze w tygodniu. Nie da się tego porównać. Cieszy jednak, że w ciągu minionego sezonu zrobił bardzo duży postęp, jeśli chodzi o aspekty wytrzymałościowe.
Ludzie będą porównywać go do Cheta Holmgrena [numer drugi w drafcie NBA w 2022 roku – przyp. red.], który doznał poważnego urazu i stracił przez to cały sezon. Według mnie Victor to kompletnie inny zawodnik.
Pamiętam, że rozmawialiśmy z nim oraz Bilalem Coulibalym [kolejny francuski talent – przyp. red.]. I powiedział, że nie da się nawet porównać poziomu, na jakim rywalizują oni, a ich rówieśnicy w Stanach Zjednoczonych. Uważam, że miał zdecydowanie rację. We Francji musiał przepychać się z dorosłymi facetami. Nie grał z wieloma zawodnikami w swoim wieku. Tempo, fizyczność w Europie są znacznie intensywniejsze.
Matka Victora grała w koszykówkę, a jego ojciec uprawiał lekkoatletykę. Jaka jest ich rola w życiu zawodowym Victora?
Są wszędzie tam, gdzie on. Chodzą na jego wszystkie mecze, spędzają czas przed nimi i po nich. Victor ma bardzo bliskie relacje ze swoimi rodzicami. Pomagają mu odnaleźć się w tym całym zamieszaniu. Ale sami kompletnie nie udzielają wywiadów. Jakichkolwiek. Dbają o Victora, ale nie zależy im na rozmowach z mediami. Jeśli jest na boisku, to go dopingują. A poza nim są zawsze dla niego, jeśli potrzebuje wsparcia. Zresztą nie tylko oni, ale też jego brat oraz siostry, którzy również grają w koszykówkę.
Natomiast sprawami zawodowymi Victora zajmują się wyłącznie jego menadżerowi z agencji Comsport. Myślę, że to dobrze, że ma rodzinę, która go wspiera, ale na końcu pozostaje po prostu rodziną.
Jaki element gry czy osoby Victora jest według ciebie najbardziej niedoceniany?
To zabawne, bo we Francji często oskarża się media o to, że niepotrzebnie wywierają na niego presję. Słyszymy: dajcie mu żyć, pozwólcie mu skupić się na koszykówce, przestańcie tyle o nim pisać, ma tylko 19 lat. Ale sęk w tym, że Victor jest na to wszystko gotowy. To, co się dzieje obecnie, nie opuści go również w San Antonio. To będzie jego życie. On o tym wie. Przygotowywał się do NBA przez wiele lat. Miał świadomość, że będzie jednym z najlepszych zawodników swojej generacji.
W Stanach wciąż będzie o nim głośno, wciąż będzie udzielał wielu wywiadów. I dobrze, bo w wywiadach też jest świetny. Ludzie gadają o presji, ale on o tym kompletnie nie myśli. Stawia sobie cele szalenie wysoko. Chciał zostać MVP ligi francuskiej. Dla wielu było to niemożliwe, a on to zrobił.
Więc nie powinno się mówić o żadnej presji. Presja go nie obchodzi.
W trakcie loterii draftu NBA powiedział: „bądźcie gotowi, bo chcę wkrótce zdobyć mistrzostwo”. To niesamowity poziom pewności siebie.
(śmiech) Ja myślę, że to szalone, mówić coś takiego. Ale to po prostu cały on.
Zastanawia mnie, czy Francuzi porównują Victora Wembanyamę do Kyliana Mbappe. Może to zabrzmieć dziwnie, ale mówimy o dwóch wyjątkowych talentach uprawiających dwie najpopularniejsze dyscypliny zespołowe na świecie.
To bardzo dobre pytanie. Bo kiedy mainstreamowe media zaczęły opowiadać o Wembanyamie, jedną z rzeczy, które robiły, było właśnie porównywanie go do Mbappe.
NBA jest oczywiście bardzo popularne we Francji, ale liga francuska już nie tak bardzo. Przeciętny kibic nie wie o niej zbyt wiele. Stąd media zestawiały tych dwóch sportowców. Na zasadzie: „wiecie już wiele o Kylianie, ale Francja ma teraz nowego Mbappe, tylko w innej dyscyplinie, oto Victor, a to jego historia”.
Więc tak, to porównanie we Francji zdecydowanie istnieje. I ma sens. Bo obaj są znani na całym świecie, pochodzą z naszego kraju i reprezentują go na arenie międzynarodowej. Zresztą zdarzyło się, że spotkali się po spotkaniu PSG i zrobili wspólne zdjęcie. Potem Kylian, chyba w kwietniu, również przyszedł na mecz Victora.
To porównanie przyjęło się zatem na stałe? Ludzie we Francji mówią: mamy nowego Mbappe, tylko w koszykówce?
Dokładnie tak.
Czego Francuzi oczekują od Wemby’ego na początku jego kariery w NBA?
Są różne opinie, różne perspektywy. Jak wspominałem: istnieje wiele ostrożnych głosów. Bo Victor ma tylko 19 lat, będzie debiutantem w NBA. Jest też bardzo szczupły. Dlatego trzeba być co do niego spokojnym i cierpliwym. To głosy pierwszej grupy. Ale wiele ludzi uważa, że będzie bardzo dobry już na samym początku kariery w NBA.
Wspominaliśmy wcześniej o meczach w Las Vegas: to były dwa najlepsze występy w jego karierze. Oczywiście, rywalizował z drużyną z G-League, ale wielkość boiska, zasady sędziowania, długość kwarty – wszystko było takie jak w NBA. Zdobył wtedy 36 oraz 37 punktów. Myślę, że to nie przypadek.
Styl koszykówki w Stanach Zjednoczonych może być po prostu dla niego wygodniejszy. Będzie miał więcej swobody na boisku. Niewykluczone, że zdobywanie punktów będzie dla niego jeszcze łatwiejsze. Przecież choćby Luka Doncić o tym mówił: gra w ataku w NBA jest łatwiejsza niż w Europie. I myślę, że Victor się pod tym podpisze.
Już wzrost pomoże mu zebrać trochę piłek w ataku. Będzie miał więcej miejsca, żeby wchodzić pod kosz, dryblować. A z racji, że będzie pierwszym numerem draftu, nikt się nie przyczepi, kiedy odda kilka „złych”, trudnych rzutów. Sędziowie też mogą gwizdać wiele faulów na jego korzyść. Dlatego myślę, że około 20 punktów i 8 zbiórek na mecz to realistyczne cele statystyczne dla niego w debiutanckim sezonie.
On cały czas się rozwija. Obecnie jest lepszy, niż był dwa dni temu. Wkrótce zagra na mistrzostwach świata. To też wpłynie na jego doświadczenie.
Myślisz, że na jakiej pozycji będzie grał w NBA?
Zależy to trochę od wizji San Antonio Spurs. W Boulogne-Levallois Metropolitans 92 grał zarówno jako skrzydłowy, jak i środkowy. W NBA może występować na tej drugiej pozycji, jeśli chodzi o defensywę. Ale w ataku to zdecydowanie skrzydłowy. Chce grać na obwodzie i nie można mu tego zabronić. To zawsze był jego styl, od dziecka.
A jak widzisz współpracę Victora Wembanyamy z Jeremym Sochanem?
Nie wiemy na ten moment, jak dokładnie będzie wyglądał skład Spurs w przyszłym sezonie. Ale jedna rzecz, której możemy być pewni: nie zabraknie w nim właśnie Sochana. Jeremy jest atletyczny, szybko porusza się po boisku. Myślę, że może idealnie zgrać się z Victorem, który we Francji grał trochę jako „point-forward” [skrzydłowy sprawnie operujący piłką i notujący sporo asyst – przyp. red.]. W Spurs też będzie mógł zebrać piłkę i potem znaleźć w kontrataku Sochana. Powinno to dobrze wyglądać.
KACPER MARCINIAK
Czytaj więcej o NBA:
- Konie, bracia i altruizm. Historia Nikoli Jokicia
- „Wygrałem w życiu”, czyli jak Carmelo Anthony zamienił ulice Baltimore na miliony w NBA
- Z dobrego domu do NBA, z NBA… w gangsterkę? Przypadek Ja Moranta
- LeBron James i jego 5 najważniejszych momentów w NBA
- „Wesołych, k****, świąt”. Larry Bird – wirtuoz trash-talku
Fot. Newspix.pl