Po meczu z Czechami znajdą się tacy, którzy jak zwykle będą mieć pretensje do Piotra Zielińskiego. Przybić piątkę możemy sobie z tymi, którzy nie chcą już widzieć w kadrze Karola Linettego. Do pobudki nawoływać będziemy w kontekście Krystiana Bielika. Ale powoli nadszedł też czas, by zdecydowanie wyżej zawiesić poprzeczkę przed Sebastianem Szymańskim. Czas skończyć z przechodzeniem obok meczów.
Wczoraj Zbigniew Boniek w swoim stylu wpadł na Twittera i zaczął nauczać: – Jedyna rzecz co mnie dzisiaj zmartwiła to Szymański na boku. To pokazuje złe rozeznanie. Szkoda, ze Mielcarski nie przestrzegł Trenera przed tym ruchem. Przecież po to tam jest. Przy Kaminskim, Skórasiu, Frankowskim, Jozwiaku, Grosickim czy Kunie to Sebastian jest 7 wyborem – napisał.
A później uzupełnił, że wcale nie chodzi mu o to, że Szymański jest piłkarzem słabym, ale o to, że wystawianie go na boku pomocy nie ma sensu.
I my bylibyśmy w stanie kupić taką tezę, gdyby Szymański był wystawiany na takiej pozycji, jak za Paulo Sousy. Czyli na prawym wahadle, gdzie miał sporo zadań defensywnych. Wówczas byliśmy w stanie usprawiedliwić wychowanka Legii – piłkarz wówczas na wskroś ofensywny, środkowy pomocnik, miał zagrać na wahadle i to raczej jako ten pracujący w defensywie. No nie był to najmądrzejszy wybór Sousy. A jak Szymański zagrał słabiutką godzinę na tej pozycji, to wypadł z gry do końca kadencji Portugalczyka
Ale zmienił się selekcjoner, Szymański zagrał w meczu barażowym o awans na mundial, zagrał w sparingu przed mistrzostwami, zagrał z Meksykiem i Francją na mundialu, był podstawowym graczem w Lidze Narodów (był w wyjściowym składzie na oba mecze z Belgią oraz z Holandią), a wczoraj wybiegł od początku z Czechami.
I naprawdę musielibyśmy poszperać, poszukać, naciągnąć opinie, by znaleźć realnie dobry mecz Szymańskiego w tym czasie. Jedyna asysta to ta w starciu z Belgią (1:6), gdy ładnie dzióbnął piłkę do Lewandowskiego.
Rzućmy okiem na liczby. W kadrze Szymański rozegrał 1285 minut, a to przełożyło się na:
- 18 podań prowadzących do strzału
- 35 dryblingów (skuteczność 48,6%)
- piętnaście kontaktów z piłką w polu karnym
- piętnaście progresywnych rajdów
- 2,3 xA (oczekiwanych asyst)
- 27 podań w ofensywną tercję boiska
- 33 próby podań w pole karne (60% celności)
Porównujemy to sobie z jego dorobkiem w Eredivisie w tym sezonie, gdzie ma około 300 minut rozegranych więcej niż w kadrze ogółem, ale właściwie w niemal każdej statystyce ma liczby dwukrotnie lepsze. Z czego to wynika? Wiadomo, że łatwiej funkcjonować w klubie niż w reprezentacji, ale przecież po drugiej stronie boiska biało-czerwoni też mają kadry narodowe, a nie ekipy ligowe.
Szymański miał być naszą polisą na przyszłość. Uniwersalny piłkarz drugiej linii, rozwijający się też w kontekście pracy defensywnej, a zatem nie jednowymiarowy. Do tego dysponujący mocnym uderzeniem z dystansu, nieźle dryblujący, grający przestrzenią. Kiedyś liczyliśmy, że kimś takim będzie Bartosz Kapustka, ale sprawy ułożyły się inaczej. Przez moment myśleliśmy, że może przesunięty wyżej Linetty może tak grać, ale po ponad 40 meczach w kadrze już się z tych myśli wyleczyliśmy.
I powoli zaczyna nam krążyć po głowie myśl, że to już jest moment, by Szymańskiego realnie rozliczać z tego, co robi na boisku, a nie traktować wystawiania go jako “inwestycję w przyszłość” czy “ogrywanie piłkarza dla tej kadry na lata”.
No nie. Mówimy tutaj o piłkarzu, który dojrzał. Zmienił ligę na silniejszą. Gra niemal wszystko w klubie, który bije się o mistrzostwo Eredivisie. Który w meczu z Ajaksem potrafi być kluczową postacią na boisku. I który ma 29 meczów w tym sezonie – 21 w Eredivisie, 7 w Lidze Europy, łącznie strzelił osiem goli i zaliczył sześć asyst. Nie jest anonimową postacią klubu, który walczy o to, by na pięć kolejek przed końcem sezonu mieć spokojne utrzymanie. Gra pod presją? No tak. Gra o wysoką stawkę? Też. Odgrywa istotną rolę w swojej drużynie? Pewnie, że tak. Chowa się na co dzień za kolegami i czeka, aż oni coś wymyślą? Nie.
A później przychodzi kadra i oglądamy piłkarza, który dopiero po pół godzinie grania przypomina nam się, że w ogóle jest na boisku.
No nie, Sebastianie. Nadszedł już czas, by być ważną częścią tej kadry. Ale nie dodatkiem do Zielińskiego i Lewandowskiego, a współpartnerem na zbliżonych zasadach. Zwłaszcza że sytuacja jest ku temu idealna: nowy selekcjoner szuka liderów, nie ma nadal Modera, który może wejść w buty pomocnika, na którego czekamy. Krychowiak został odpalony, czas Klicha już się raczej skończył, Linetty rozczarowuje jak zwykle, alternatyw za wiele nie ma.
I na boku pomocy też można grać dobrze. Kodeks reprezentanta tego nie zabrania. Zwłaszcza że nikt nie oczekuje od Szymańskiego rajdów w stylu Grosickiego w szczycie formy, a współpracy, otwierających podań, prób zagrań w pole karne, prób strzałów z dystansu. Słowem – jakiekolwiek wpływania na ten zespół w sposób pozytywny.
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI: