Paweł Tomczyk 9 marca wypowiedział umowę Motorowi Lublin. Dwa dni wcześniej prezes i dyrektor sportowy klubu decyzją rady nadzorczej został zawieszony w pełnieniu obowiązków z powodów zdrowotnych. Wszystko było następstwem awantury, w trakcie której trener Goncalo Feio uderzył prezesa kuwetką na dokumenty, co doprowadziło do pęknięcia łuku brwiowego i wizyty w szpitalu. Porozmawialiśmy z Tomczykiem o jego pracy, całym feralnym zdarzeniu i konflikcie z Feio. To jego pierwszy wywiad w tej sprawie. Okazuje się, że właściciel Motoru Zbigniew Jakubas początkowo chciał dyscyplinarnie zwolnić portugalskiego szkoleniowca, a później podczas pamiętnej konferencji prasowej stało się coś zupełnie innego…
Zacznijmy od tego jak z pana perspektywy wyglądało całe zajście z udziałem trenera Goncalo Feio, po którym trafił pan do szpitala z rozciętym łukiem brwiowym. Przypomnijmy, że wszystko działo się po meczu Motor Lublin – GKS Jastrzębie (2:1) z 5 marca. Co pańskim zdaniem było bezpośrednią przyczyną całej awantury, bo chyba tak można nazwać tę sytuację?
Wydarzenia zostały rzetelnie przedstawione w oświadczeniu Motoru z 6 marca – nie było żadnej awantury, zostałem zaatakowany przez trenera Feio. Prawdą jest, że stanąłem w obronie pani Pauliny Maciążek, co spotkało się z agresją ze strony trenera, który rzucił we mnie kuwetą na dokumenty, rozcinając mi łuk brwiowy w bliskiej okolicy oka. Pomimo tego co mnie spotkało – dziś postąpiłbym tak samo. Nie ma mojej zgody na upokarzanie, znieważanie drugiego człowieka.
Wasz konflikt trwał już wcześniej. Otwarcie wyszedł poza klub 4 lutego po sparingu ze Stalą Rzeszów, kiedy trener Feio skrytykował przygotowanie boiska przez MOSiR, a pan nie zezwolił na publikację jego wypowiedzi na kontach klubu. Kiedy zaczęły się nieporozumienia między wami?
Z mojej strony nie było żadnego konfliktu, zarzuty wobec mojej osoby były na tyle absurdalne, że nigdy nie brałem ich na poważnie. 3 lutego po przegranym meczu sparingowym z Górnikiem Łęczna trener zażądał, żeby kolejnego dnia mecz sparingowy ze Stalą Rzeszów odbył się również na Arenie Lublin. Było to niezgodne z ustaleniami poczynionymi wcześniej z operatorem stadionu oraz harmonogramem przygotowanym przez trenera. Wbrew temu trener, wraz ze swoją partnerką zatrudnioną w klubie (Kamilą Stępień – przyp. red.) zażądał umieszczenia komunikatu na oficjalnej stronie Motoru, że mecz ze Stalą zostanie rozegrany na Arenie, jeśli warunki na to pozwolą. Nie zgodziłem się na to i to był punkt zapalny. Po tym otrzymałem wiadomość, że trener nie widzi dalszej współpracy ze mną i że nie wie jak to zrobię, ale on z Motoru się nigdzie nie wybiera.
Od 5 marca pojawiło się wiele teorii na temat tego, dlaczego żyliście w otwartym konflikcie. Część to być może tylko plotki albo mity. Możemy je jednak potwierdzić lub obalić. Czy to prawda, że trener Feio chciał aby jego partnerka została wiceprezesem klubu ds. administracyjnych, a pan się na to nie zgodził, co później popsuło relacje między wami?
Powtarzam po raz kolejny, że ja nie żyłem w żadnym konflikcie, byłem skupiony na swoich zadaniach i nie ingerowałem w sferę przygotowania zespołu, którą zajmował się trener. Nie rozmawialiśmy na temat funkcji wiceprezesa, natomiast właściciel wspomniał, że trener zaproponował, iż sam zostanie także prezesem, więc mogło być coś na rzeczy, że oboje mieli większe ambicje. Partnerka Goncalo Feio była zatrudniona na stanowisku dyrektora administracji, zajmowała się głównie sprawami administracyjnymi, koordynacją dnia meczowego oraz przygotowaniem licencji, co było zapisane w jej zakresie obowiązków.
Byliśmy w trakcie okna transferowego, w którym wynegocjowałem i podpisałem 30 umów z zawodnikami – nie licząc umów transferowych i pośrednictw – więc pracy było naprawdę dużo. Porządek w kadrze pierwszego i drugiego zespołu stawiałem na pierwszym miejscu, ponieważ w klubie piłkarskim to jest najważniejszy obszar, w którym koszty muszą być bezwzględnie pod kontrolą. Nie można pozwolić sobie na opłacanie kontraktów zawodnikom, z którymi klub nie wiąże przyszłości. Dlatego rozwiązałem umowy z sześcioma zawodnikami, sześciu kolejnych zostało wypożyczonych, co pozwoliło zwolnić w budżecie środki na sześć transferów przychodzących oraz przedłużenie umów z dwunastoma zawodnikami, którzy stanowili trzon zespołu.
Jak to było z zatrudnieniem zarówno pana jak i Goncalo Feio w Motorze? Kto został zatrudniony pierwszy? Pan miał wpływ na to, że Feio został trenerem Motoru?
Już w lipcu 2022 roku rozmawiałem z jednym z członków rady nadzorczej Motoru o potencjalnym zatrudnieniu Goncalo Feio. 6 września 2022 dostałem sygnał, że pan Zbigniew Jakubas chce się ze mną spotkać. Do naszego spotkania ostatecznie doszło 12 września, a dwa dni później spotkaliśmy się pierwszy raz we trójkę: Zbigniew Jakubas, ja i trener Feio. Całą sytuację zgodnie z prawdą przedstawił także Goncalo Feio w „Prześwietleniu” Łukasza Olkowicza na łamach „Przeglądu Sportowego”. Najlepiej będzie zacytować fragmenty tamtej rozmowy.
„Łukasz Olkowicz: Zacznijmy od początku. Kto kogo musiał przekonywać – Zbigniew Jakubas pana czy pan właściciela Motoru?
Goncalo Feio: Na każdym naszym spotkaniu był też Paweł Tomczyk (prezes Motoru Lublin), więc to nie była rozmowa w cztery oczy, tylko w sześć. Paweł jest wychowankiem Motoru i bez niego nie znalazłbym się w tym klubie.
Olkowicz: Z prezesem Tomczykiem poznaliście się w Rakowie, tam współpracowaliście. Uniknął pan sytuacji, że wchodzi do nowego środowiska, gdzie nikogo nie zna, bo przynajmniej jedna twarz była znajoma.
Feio: Tak, to było kluczowe, żebym się zdecydował. Nie chodzi jedynie o to, że pracowaliśmy razem. Wiem, jaki to człowiek. I wiem, z kim chcę przebywać, pracować. To dla mnie najważniejsze. Mogę na nim polegać, jak będę potrzebował od niego wsparcia, to je dostanę. W piłce mieć obok kogoś, na kim można polegać, to największa z możliwych wartości. Jeżeli ma mi coś do przekazania, to też nie będzie mówił za plecami, tylko w cztery oczy. Znam jego wizję co do ludzi, budowania drużyny, zawodników. Mamy podobną.
Olkowicz: To Tomczyk podpowiedział pana nazwisko?
Feio: Tak myślę. Na pewno doprowadził do spotkania z panem Jakubasem. Wiem, że właściciel wcześniej dopytywał o mnie w środowisku, ale nie spotkaliśmy się wcześniej. Paweł zadzwonił i powiedział, że pan Jakubas chce porozmawiać. Od tego zaczęliśmy”.
Na Weszło pisaliśmy o tym, że niekontrolowane wybuchy agresji zdarzały się trenerowi Feio już wcześniej. Przytoczyliśmy historię z Rakowa, kiedy starł się z kierownikiem drużyny czy z Wisły Kraków, kiedy doszło do przepychanek na trybunie VIP. Pan o tych zdarzeniach wiedział przed tym jak zaczęliście współpracować?
Tak, wiedziałem. Poinformowałem o tym właściciela Motoru, zanim zdecydował się zaprosić trenera na spotkanie.
Obaj znaliście się ze wspólnej pracy w Rakowie. Pan był dyrektorem sportowym, a trener Feio był asystentem Marka Papszuna. Jak wtedy wyglądały wasze relacje?
Rozumieliśmy się w kwestiach sportowych, doprowadziliśmy wspólnie do wielu wartościowych transferów, byłem przekonany, że z dostępnych na rynku trenerów będzie w stanie najbardziej pomóc Motorowi.
Co się działo po tym, jak trafił pan do szpitala na szycie? Później następnego dnia ktoś z kierownictwa klubu kontaktował się z panem?
Byłem w stałym kontakcie z właścicielem klubu, który zadbał o to, żebym został przebadany szczegółowo, łącznie z tomografią głowy. Następnego dnia rozmawialiśmy jeszcze późnym wieczorem – wzburzony właściciel powiedział, że nie będzie czekał na decyzję Komisji Dyscyplinarnej PZPN i rano rada nadzorcza dyscyplinarnie rozwiąże kontrakt z trenerem.
Przed konferencją prasową z 7 marca, na której był właściciel Motoru Zbigniew Jakubas i trener Feio, wiedział pan, że będzie zawieszony na trzy miesiące w pełnieniu obowiązków prezesa klubu, czy o wszystkim dowiedział się pan oglądając konferencję?
Zostałem zawieszony ze względu na stan zdrowia, który nie pozwalał mi pełnić obowiązków i w moje miejsce został delegowany pełniący obowiązki prezesa członek rady nadzorczej (Robert Żyśko – przyp. red.), co uzgodnione zostało z panem Jakubasem, natomiast decyzja podjęta wobec trenera Feio była dla mnie zaskoczeniem.
Pan Jakubas zdecydował, że trener Feio zostanie przy pierwszym zespole, pan zostanie zawieszony na trzy miesiące, a z klubu została zwolniona rzeczniczka Paulina Maciążek. Jak pan to skomentuje? Z boku wygląda to trochę tak, że agresor umocnił swoją pozycję.
Tak, trudno to odbierać inaczej. Wygląda to na legitymizowanie przemocy fizycznej i słownej w miejscu pracy. Podczas konferencji zostały naruszone także moje dobra osobiste, moja praca na rzecz Motoru została zdyskredytowana. Klub zostawiłem w następującym składzie personalnym: 11-osobowy sztab szkoleniowy oraz kadra zawodników złożona z 32 piłkarzy, w tym 11 młodzieżowców. Dodatkowo był zespół pracowników wspierających drużynę i trenera. Moja praca i zaangażowanie pozwoliły na stworzenie wyjątkowych warunków do rozwoju drużyny. Goncalo Feio dostał możliwość zaprezentowania swojego trenerskiego talentu i warsztatu w naprawdę komfortowych warunkach.
Wyobraża sobie pan powrót do klubu po tych trzech miesiącach?
Moja przygoda z RKS Motor, którą oficjalnie zacząłem jeszcze jako dziecko 4 marca 1993 roku, zakończyła się. 9 marca 2023 roku złożyłem wypowiedzenie umowy o współpracy z Motor Lublin S.A. jako dyrektor sportowy i prezes klubu. Nigdy nie sądziłem, że klub, któremu oddałem serce na boisku i w pracy na jego rzecz, będzie dla mnie powodem tak trudnych i bolesnych doświadczeń. Całe moje życie sportowe i zawodowe zostało oplute. Stając w obronie pracownika przed niewłaściwym i naruszającym jego godność zachowaniem ze strony trenera sam stałem się ofiarą ataku fizycznego, hejtu, a nawet kierowano pod moim adresem groźby.
Z perspektywy czasu, uważa pan, że wszystko co zrobił podczas swojej pracy w Motorze było właściwe czy popełnił pan jakieś błędy, do których dziś może się przyznać?
Wszystko co robiłem było podyktowane tylko i wyłącznie interesem klubu. Warunki jakie obecnie ma Motor są wreszcie adekwatne do możliwości finansowych, jakie posiada klub. Prowadziłem długie negocjacje z MOSiR w sprawie wielopłaszczyznowej współpracy z klubem. Zaowocowało to dodatkowym wsparciem z Urzędu Miasta, dodatkowym przychodem z wynajmu lóż – bo klub pierwszy raz od powstania Areny Lublin, stał się ich wyłącznym dysponentem. Udało się też zagospodarować na terenie stadionu dodatkowe powierzchnie m.in. na siłownię i to po preferencyjnych stawkach. Dogadałem również to, że możliwe było rozegranie dwóch sparingów przed rundą wiosenną na głównej płycie Areny Lublin. Raz trzeba było to zamienić na trening taktyczny przed meczem z Górnikiem Polkowice. Zająłem się też wprowadzeniem elektronicznych czytników biletów z urządzeń mobilnych czy obrandowaniem tunelu stadionu symbolami i barwami klubu, dzięki czemu Arena powoli stawała się domem Motoru. Wcześniej tego wszystkiego nie było. Walczyłem o jak najlepsze warunki dla klubu każdego dnia. Podwoiliśmy też liczbę sprzedanych karnetów na rundę, mimo że w styczniu nie prowadziliśmy sprzedaży z uwagi na negocjacje warunków współpracy z MOSiR. Wprowadzone przeze mnie zmiany, wynegocjowane umowy czy uporządkowanie spraw z niekorzystnymi kontraktami przyniosły klubowi korzyść na kwotę ponad 1 mln zł. Nie popełnia błędów tylko ten, kto nic nie robi. Z perspektywy czasu żałuję, że uległem trenerowi i zatrudniłem w klubie jego partnerkę, mimo że moje przeczucie i doświadczenie podpowiadało, że nie jest to dobry pomysł.
A jak było z cenami biletów na mecz 1/4 finału Pucharu Polski z Rakowem? Przypomnijmy, że najtańsze wejściówki kosztowały 55 zł. Nie było też biletów ulgowych.
Decyzja dotycząca wysokości cen biletów oraz braku biletu ulgowego była tylko i wyłącznie w gestii właściciela klubu, który zastrzegł to podczas spotkania rady nadzorczej w styczniu 2023 roku. Pierwsza zaproponowana cena biletów była znacznie wyższa niż ostatecznie ustalona. Przedstawiciele kibiców, byli ze mną w kontakcie i wiedzieli dokładnie o cenie początkowej i o mojej interwencji, dzięki której udało się obniżyć finalną cenę. Ta i tak okazała się zbyt wysoka, jednak nie było zgody właściciela na żadne ustępstwa w tej kwestii, wobec nasilającej się krytyki kibiców. Wiedział o tym także trener i postanowił wykorzystać ten fakt, żeby osłabić moją pozycję w klubie.
Jest pan wychowankiem Motoru, a trener Feio to człowiek z zewnątrz. Mimo wszystko kibice, piłkarze i pan Jakubas stanęli po jego stronie. To boli?
Wychowankowie Motoru zawsze mieli najtrudniej w Motorze.
Podczas swojego wystąpienia na konferencji prasowej z panem Jakubasem, trener Goncalo Feio nie przeprosił personalnie pana, jak również pani Maciążek. Może doszło do takich przeprosin prywatnie?
Nie, trener nie wykazał jakiejkolwiek woli pojednania.
Toczy się postępowanie w sprawie trenera Goncalo Feio przed Komisją Dyscyplinarną PZPN. Może on zostać zdyskwalifikowany, może zostać zawieszona jego licencja i może zostać skreślony z listy uczestników kursu UEFA PRO. Jaka kara będzie w pańskiej ocenie adekwatna do przewinienia?
Do dnia dzisiejszego nie zabierałem w tej sprawie publicznie głosu licząc na uczciwą i rzetelną pracę członków komisji. Wierzę, że podejmą słuszną decyzję na podstawie przedstawionych dowodów.
Dużo jest osób w Motorze, na których pan się zawiódł w trakcie swojej pracy i po tej feralnej sytuacji?
Znacznie więcej spotkałem w Lublinie wartościowych osób, które społecznie włączyły się w pracę w klubie, uwierzyły w wizję i pomysł jaki miałem na prowadzenie Motoru. To między innymi dzięki takim osobom powstały nowe projekty koszulek – zarówno ligowych, jak i tej dedykowanej na mecze pucharowe – przygotowana została autorska i innowacyjna strategia rozwoju Akademii, w której uwzględniona była współpraca z klubami partnerskimi z Lublina oraz całego województwa. Zrobiliśmy dwie niezależne ścieżki rozwoju dla młodych zawodników. W styczniu dotarliśmy też do 70 firm, którym zaproponowaliśmy współpracę i wsparcie Motoru. Z tego miejsca chciałbym podziękować wszystkim osobom, które okazały mi wsparcie, jak również sponsorom, którzy trafili do klubu podczas mojej pracy. Największe słowa podziękowania kieruję jednak przede wszystkim mojej rodzinie, na której wsparcie zawsze mogę liczyć.
Zawiódł się pan na Zbigniewie Jakubasie? Myśli pan, że swoją decyzje o pozostawieniu trenera Feio podjął po to, żeby nie podpaść kibicom czy może aż tak bardzo zależy mu na wynikach?
Przyznaję, że osobiście bardzo liczyłem na konferencję, która miała odbyć się w poniedziałek 6 marca i w której miałem uczestniczyć. Przypomnę, że oprócz mnie miał w niej wziąć udział właściciel klubu Zbigniew Jakubas oraz trener Goncalo Feio, który chwilę przed atakiem na mnie – po meczu z GKS Jastrzębie – publicznie ogłosił, że na wspomnianej konferencji się nie stawi. Tym samym nie dał mi szansy na konfrontację z jego pomówieniami na mój temat. Mówił przecież o „rzucaniu kłód pod nogi”. Szkoda, bo chciałem przedstawić twarde fakty. To dla mnie największy zawód. Pan Jakubas miał pełen obraz sytuacji w klubie, jednak pozostał bierny. Miał mój wniosek o wyciągnięcie konsekwencji wobec trenera i jego niewłaściwego zachowania z 4 lutego. Gdyby pan Jakubas zareagował, to być może klub nie znalazłby się w tak trudnej sytuacji w jakiej jest obecnie.
Po tym wszystkim chce pan dalej pracować w piłce? Przypomnijmy, że był pan już dyrektorem i szefem skautingu w Rakowie, wicedyrektorem sportowym w Legii i teraz była prezesura w Motorze.
Piłka nożna to moja pasja. Na ten moment na pewno potrzebuję odpoczynku i szerszej perspektywy, bo praca w Motorze to było największe marzenie mojego życia, które zostało brutalnie przerwane. Patrząc na wyniki jakie osiągały kluby, kiedy w nich pracowałem i to jak się zmieniały, przychodzi mi tylko jedno słowo na myśl: progres. Dlatego ze spokojem patrzę codziennie rano w lustro i wiem jak dobrą pracę wykonywałem. Nie muszę o tym wszystkim opowiadać ze szczegółami i robić z tego niesamowitej historii. Ta praca broni się sama.
Rozmawiał Maciej Wąsowski
WIĘCEJ O SPRAWIE PAWŁA TOMCZYKA I GONCALO FEIO:
- Apel do organów PZPN: zróbcie to, czego nie potrafił Jakubas!
- Stanowski o Motorze: Klub-kukułka, Jakubas i spalarnia śmieci
- Rzeczniczka Motoru zwolniona. „Z trenerem nie było chemii”
- Goncalo Feio zostaje w Motorze Lublin. Prezes Tomczyk zawieszony
- Oświadczenie PZPN w sprawie Goncalo Feio
- Decyzja w sprawie Feio w przyszłym tygodniu. Uczestnicy zajścia złożyli zeznania
Fot. Newspix