Początkujący trener zdzielił swojego prezesa w taki sposób, że ów prezes wylądował w szpitalu na szyciu łuku brwiowego. Wcześniej ów początkujący trener zwyzywał rzeczniczkę prasową i ta w końcu pękła i stwierdziła, że nie jest w stanie tego dłużej znosić.
Konsekwencje:
Prezes nie będzie już prezesem.
Rzecznika nie będzie już rzeczniczką.
Trener dalej będzie trenerem.
A dokładniej: trener dostał przykaz, żeby się nie przepracowywał, bo wtedy robi się nerwowy. Żal patrzeć jak się ten człowiek przemęcza. A szkoda by przecież było, gdyby jeszcze ktoś wylądował w szpitalu na szyciu albo u psychologa na kozetce.
Motor Lublin z hukiem dołączył do zacnego grona klubów-kukułek i kto wie, być może nawet stał się pretendentem do kukułki numer jeden. Największym zaskoczeniem jest fakt, że własnoręcznie doprowadził do tego Zbigniew Jakubas, a więc człowiek bogaty, a co w tym momencie ważniejsze: obyty w świecie. Ględził z godzinę, skwapliwie wykorzystując cały ten czas do autokompromitacji. Chciałoby się napisać, że była to najgłupsza i najbardziej absurdalna konferencja prasowa od czasów… Tylko właśnie tu pojawia się problem: nawet nie wiadomo, do czego ją przyrównać. Może do Kazimierza Grenia pokazującego portki. Wciąż jednak portki Grenia miały więcej sensu niż Jakubas zastanawiający się, ile lat ma kumpel Warrena Buffeta.
Trochę ta konferencja dała całej Polsce odpowiedź na pytanie, jak to możliwe, że wielki magnat trzy lata temu wkroczył do Motoru Lublin i po trzech latach ten Motor dalej jest na trzecim poziomie rozgrywkowym, w tabeli między Olimpią Elbląg i Pogonią Siedlce. Poczciwy dziadunio snuł jakieś dziwaczne opowieści bez ładu i składu, a obok spod byka spoglądał niepokorny Goncalo Feio, jakby zastanawiający się, czy wypłacić Jakubasowi liścia. Niemniej Feio z całego zdarzenia wyszedł jako wielki zwycięzca. Bo oto nie tylko utrzymał pracę, ale w zasadzie dostał władzę bezgraniczną – Jakubas oświadczył, że to jego ostatni szkoleniowiec w Motorze i jak się nie uda Portugalczykowi, to Jakubas rzuci zabawkami i sobie pójdzie. W sensie piłkarskim jest to więc współpraca dożywotnia i pytanie, ile ten żywot będzie trwał. Tak, poważny inwestor powiedział bez zająknięcia, żeby się do niego nie przyzwyczajać.
Co jeszcze? „Dotychczasowy prezes, pan Tomczyk, też nie był zły, trzeba mu oddać, że zrobił wiele dobrego, no ale po wpierdolu nie jest w stanie wykonywać obowiązków, więc go zawiesiliśmy” – może to niedokładny cytat, ale przesłanie się zgadza. „A rzeczniczka niech spierdala” – no, ten cytat też nie jest dokładny, ale znowu wszystko się zgadza.
Oczywiście jeden z najbogatszych Polaków wykorzystał okazję, żeby ponarzekać, że klub ma koszty i on te koszty musi pokrywać, a jednocześnie puszyć się, że te koszty są gigantyczne, bo tak je sam napompował, bo lubi. Rzecz jasna oczekuje pomocy, publicznej także. No i chce zbudować spalarnię śmieci w Lublinie, żeby finansować z niej klub, czyli spalarnię kasy. Obieg zamknięty. No i oddział zamknięty.
WIĘCEJ O GONCALO FEIO I MOTORZE LUBLIN: