Reklama

Lech przełamał fatalną passę. Choć to bardziej fart niż mistrzowski charakter

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

18 maja 2025, 20:16 • 5 min czytania 45 komentarzy

Lech Poznań wykazał w bieżącym sezonie zdumiewającą niemoc w sytuacjach, gdy to jego rywal otwierał wynik spotkania. Dlatego fani Kolejorza mogli mieć jak najgorsze przeczucia, kiedy GKS Katowice strzelił dziś podopiecznym Nielsa Frederiksena bramkę na 1:0. Poznaniakom udało się jednak wreszcie przełamać tę fatalną passę – wprawdzie nie wygrali w Katowicach, ale zdołali przynajmniej wyszarpać rywalom z gardła remis, który zagwarantował im powrót na pozycję lidera Ekstraklasy przed ostatnią kolejką ligowych zmagań.

Lech przełamał fatalną passę. Choć to bardziej fart niż mistrzowski charakter

Nie widzieliśmy dziś jednak Lecha mocnego, pewnego siebie, idącego po tytuł jak po swoje, odważnego i pozytywnie nakręconego potknięciem Rakowa z Koroną. To był raczej Kolejorz w wersji z początków rundy wiosennej – rozedrgany, zauważalnie pogubiony w defensywie, popełniający proste błędy.

A to oznacza, że w walce o tytuł może się jeszcze wiele wydarzyć.

Lech Poznań wyszedł z opresji. Ale miał mnóstwo szczęścia

Jako się rzekło, dotychczas utrata bramki na 0:1 była prawdziwym koszmarem dla Lecha. Aż trudno w to uwierzyć, ale przed dzisiejszym starciem z GKS Katowice podopieczni Nielsa Frederiksena przegrali WSZYSTKIE mecze w tym sezonie, kiedy to przeciwnikowi udało się otworzyć wynik.

  • 0:1 z Widzewem na wyjeździe -> porażka 1:2
  • 0:1 z Resovią na wyjeździe -> porażka 0:1 (Puchar Polski)
  • 0:1 z Puszczą na wyjeździe -> porażka 0:2
  • 0:1 z Górnikiem na wyjeździe -> porażka 1:2
  • 0:1 z Lechią na wyjeździe -> porażka 0:1
  • 0:1 z Rakowem u siebie -> porażka 0:1
  • 0:1 ze Śląskiem na wyjeździe -> porażka 1:3

Pewnie można tłumaczyć niepowodzenie Kolejorza na przykład w starciu z Rakowem Częstochowa. Bo wiadomo, że to najmocniejszy przeciwnik w ligowej stawce, bezpośredni konkurent w walce o tytuł, który potrafi naprawdę skutecznie bronić dostępu do własnej bramki, zwłaszcza gdy strzeże jednobramkowej zaliczki. No ale Lechia, Śląsk, Puszcza? Drugoligowa Resovia Rzeszów?! No nie są to przecież drużyny, które byśmy kojarzyli z umiejętnego bunkrowania się we własnej szesnastce. Tymczasem nawet przeciwnicy tego kalibru zgarniali Lechowi sprzed nosa trzy punkty, jeśli tylko udało im się trafić do siatki na 1:0.

Reklama

“Radomiak ma najlepszą mentalność w lidze”. Lech Poznań na drugim biegunie

Żeby była jasność, nie jest też tak, że poznaniacy w ogóle z żadnych tarapatów nie potrafili jak dotąd w tym sezonie wyjść i sięgali po komplet punktów jedynie wtedy, kiedy mecz od pierwszej do ostatniej minuty układał się po ich myśli. Wystarczy sięgnąć pamięcią do wrześniowej konfrontacji Kolejorza z Koroną Kielce. Lech prowadził wówczas 1:0, potem dwa trafienia zanotowała ekipa z województwa świętokrzyskiego, ale koniec końców zespół Frederiksena zatriumfował 3:2.

No ale to za mało. O wiele za mało.

Chcesz być mistrzem Polski? To poza spektakularnym 8:1 z Puszczą pokaż też, że potrafisz odwrócić losy meczu z GieKSą.

Lech utrzymał pozycję lidera choć prosił się o kłopoty

Katowiczanie dali dzisiaj Lechowi kolejną okazję do udowodnienia, że nie jest tylko drużyną na dobrą pogodę. Umówmy się bowiem, że to spotkanie od początku do końca się ekipie ze stolicy Wielkopolski nie układało. Przed przerwą katowiczanie byli po prostu od Lecha lepsi i zasłużenie prowadzili, ale Dawid Kudła popełnił fatalny błąd przy próbie obrony strzału Patrika Walemarka i podłączył przyjezdnych do tlenu. Tylko że po zmianie stron przewaga GieKSy stała się jeszcze wyraźniejsza i nie mówimy tu tylko o bramce Bartosza Nowaka na 2:1. Stuprocentową szansę strzelecką zmarnował przecież także Mateusz Mak.

Dodajmy jeszcze kontrowersję z brakiem rzutu karnego po wślizgu Michała Gurgula w Marcina Wasielewskiego…

Reklama

źródło: Canal+Sport

Zanosiło się więc na zawstydzającą wywrotkę ekipy z Poznania. I to w starciu z kim? Z beniaminkiem z Katowic, który gra już tylko o sprawienie frajdy swoim kibicom i zajęcie jak najwyższej lokaty w Ekstraklasie. Tymczasem dziś momentami wyglądało to tak, jakby GKS walczył zajadle o tytuł, a Lech był myślami na wakacjach.

Tak naprawdę dopiero w końcowej fazie meczu goście zaczęli przypominać zespół z najwyższego stopnia podium. Faktycznie przejęli pełną kontrolę nad spotkaniem, przestali panikować w obliczu pressingu rywala, zepchnęli GKS do głębokiej defensywy. I po raz drugi w dzisiejszym spotkaniu odrobili jednobramkową stratę. Po akcji bramkowej, która – umówmy się – do najpiękniejszych nie należała, ale to już kompletnie bez znaczenia. Grunt, że udało się wcisnąć futbolówkę do sieci.

Dzisiejszego starcia nie dopiszemy zatem do powyższej rozpiski.

  • 0:1 z GKS Katowice na wyjeździe -> REMIS 2:2

Tylko czy to oznacza, że w grze Lecha nastąpił jakiś zasadniczy przełom, że podopieczni Frederiksena zademonstrowali mistrzowski charakter i odporność na presję? No niekoniecznie. Zrealizowali plan minimum, ale przy bardzo dużej dozie – po prostu – farta. Okres, w którym Kolejorz narzucał dziś rywalowi swoje warunki gry, był zdecydowanie zbyt krótki, biorąc pod uwagę różnicę potencjału obu ekip, no i rzecz jasna sytuację w tabeli.

Dalej mamy emocje w walce o mistrzostwo Polski

Sporo ostatnio pojawiało się w przestrzeni medialnej analogii do sezonu 2021/22. Wtedy też Raków Częstochowa spadł bowiem z pierwszego miejsca w stawce po potknięciu w 32. serii spotkań. Wtedy też ekipę Marka Papszuna przeskoczyli poznaniacy, dowodzeni wówczas przez Macieja Skorżę. I wreszcie po trzecie – wtedy też Lech w 33. kolejce musiał odrabiać straty, bo Michał Kopczyński zapewnił Warcie Poznań prowadzenie w derbowej potyczce z Kolejorzem. Na tym jednak podobieństwa się kończą, ponieważ ekipa Skorży jeszcze przed przerwą trafiła do siatki dwukrotnie, a po zmianie stron nie dała Warcie nawet cienia szansy na cokolwiek.

W tej samej kolejce Raków nie poradził sobie z Zagłębiem Lubin i walka o tytuł została definitywnie rozstrzygnięta.

Tym razem emocje będziemy mieli do ostatniej kolejki, bo Lech Frederiksena – choć ma niewątpliwie mnóstwo atutów, które ostatnio podkreślił w swojej analizie Szymon Janczyk – nie jest tak mocną ekipą, jak Lech Skorży przed trzema laty. Zresztą Raków Papszuna sprzed lat też robił chyba trochę większe wrażenie niż ten tegoroczny. Dlatego emocje w wyścigu po mistrzostwo Polski wcale nam się nie kończą. Niby nic nie ma się już prawa wydarzyć, skoro w finałowej kolejce Lech zagra u siebie z Piastem, a Raków przed własną publicznością z Widzewem. Na papierze – dwa łatwe zwycięstwa gospodarzy, tytuł dla Kolejorza, koniec dyskusji.

Ale i Lech, i Raków mogą tu jeszcze porządnie poddymić. Ku radości lub zgrozie własnych kibiców.

Czekamy na Multiligę.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. NewsPix.pl

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

45 komentarzy

Loading...