Kiedy Rafał Gikiewicz zaczyna mówić o zdrowiu psychicznym, to… lepiej, żeby nikt go nie słuchał. Kiedyś wymuszał transfer wymyśloną depresją żony, niedawno zaliczył populistyczną gadkę o tym, że presję może czuć kasjerka a nie piłkarz, a wczoraj zaliczył klasyczną zagrywkę w stylu atencyjnych celebrytów. Czytaj: wyciągnął z rękawa kartę “hejt” i poprawił ją kartą “samobójstwo małej dziewczynki”.
Kibicom Widzewa trudno patrzy się na ostatnie mecze ich zespołu, ale jeszcze trudniej na występy Rafała Gikiewicza, najbardziej doświadczonego gościa w drużynie, który jest pierwszym zapalnikiem. Po spotkaniu z Legią, w którym RTS znów wyglądał słabo, bramkarz stanął przed kamerami Canal+. I trochę się odpalił.
🗣️ @gikiewicz33: „Nie pozwolę obrażać siebie i kolegów z szatni, bo wszyscy dają tyle, ile mamy. Przegrać mecz to nie jest nic złego”. 🤬 pic.twitter.com/LlkWhF6ytL
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) May 15, 2025
Gikiewicz wyciera sobie twarz samobójstwem dziecka
– Rzygać mi się chce jak słucham, że w Widzewie nie ma zaangażowania, że my o nic nie gramy – tak zaczął swój monolog. – No gramy o ogromne pieniądze, które mamy zapłacone za konkretne miejsce w tabeli. Jakby nie było tego zaangażowania, to uwierz mi, że mamy osoby, które wytargałyby za ucho takiego delikwenta i by go nie było w szatni Widzewa. Przestańcie gadać głupoty, bo mi się rzygać chce. Albo jesteśmy razem jako kibice i zawodnicy, albo nie jesteśmy.
Mocna, fajna wypowiedź, w której Gikiewicz staje w obronie swoich kolegów. I gdyby na niej się skończyło, wszystko byłoby w porządku, ale nie, bramkarz musiał pójść krok dalej i wspomnieć o…
…no aż trudno w to uwierzyć…
…samobójstwie małej dziewczynki.
– W szkole mojego syna dziewczynka sobie odebrała życie. Przestańcie hejtować, bo grupa ludzi usiądzie przed komputerem, pisze bzdury. Mamy młodszych zawodników w szatni, ja wiem jak oni to niektórzy przeżywają, więc lodu na głowę, a jak trzeba to rozpęd i w ścianę. Bo Widzew raz wygra, raz przegra, to jest tylko sport, a my jesteśmy ludźmi.
Sprawa jest delikatna, więc będziemy dyplomatami i poprzestaniemy na tym, że stawianie obok siebie gnębionego dziecka, które odebrało sobie życie i zawodowych piłkarzy, którzy mierzą się z krytyką kibiców, to nie najlepszy pomysł. Choć tak po prawdzie – powinniśmy użyć znacznie mocniejszych słów.
Wycieranie sobie gęby tragedią dziecka i jego rodziców po przegranym meczu? Wykorzystywanie tragedii do wybielenia się przed kibicami? Naprawdę? To już nie można wyrazić niezadowolenia z gry Gikiewicza i jego kolegów, bo gdzieś dziecko popełniło samobójstwo? To tak niski chwyt socjotechniczny, tak słaba próba manipulacji, że aż nie wiemy, co gorszego może powiedzieć piłkarz po takim meczu.
Poza tym, zwróćcie uwagę, jak radykalnie Gikiewicz zmienił swoje zdanie w kwestii tego, co mogą czuć młodzi piłkarze, a co nie.
Teraz mówi: – Przestańcie hejtować, bo grupa ludzi usiądzie przed komputerem, pisze bzdury. Mamy młodszych zawodników w szatni, ja wiem jak oni to niektórzy przeżywają.
A jeszcze w styczniu (!) mówił: – Młody piłkarz nie może powiedzieć, że go coś paraliżuje, grając w Widzewie. No to nie graj w piłkę – idź do roboty, siedź na kasie w Lidlu i zobaczysz wtedy, jaką będziesz miał presję, bo będziesz miał. Nie będziesz sobie pił herbatki, tylko wodę z kranu.
Skąd ta zmiana u Gikiewicza? Co takiego wydarzyło się przez te pięć miesięcy, że w styczniu młodszych kolegów nie może nic paraliżować, a w maju przeżywają każdy wpis w internecie?
O co tu chodzi? Bo chyba nie o to, że Gikiewicz używa zdrowia psychicznego do swoich manipulacyjnych gierek i wybiera sobie taką wersję, która akutalnie jest dla niego wygodna?
Nie podejrzewalibyśmy o to bramkarza Widzewa, gdyby nie fakt, że kiedyś sam się przyznał do bezczelnego kłamania na temat zdrowia psychicznego. O kulisach swoich przenosin ze Śląska Wrocław do Eintrachtu Brunszwik mówił na łamach „Przeglądu Sportowego”.
– Spotkałem się z prezydentem Śląska i przeobraziłem się w aktora. Mówiłem: “Nasze dziecko ma dopiero rok, ale moja żona jest już w depresji, przechodzimy bardzo trudny okres i jeśli będę musiał tu zostać, prawdopodobnie stracę żonę i dziecko”. Uroniłem nawet kilka łez.
Echhh, Rafał, może ty już nic nie mów o zdrowiu psychicznym, co?
Gikiewicz to barwna postać. Zdarzają mu się mocne i celne diagnozy. Potrafi powiedzieć w przerwie, że jego drużyna liże się po ptakach. Nie boi się skrytykować kolegów. Zdarza mu się nie owijać w bawełnę też na swój temat. I taka postawa jest dużo lepsza niż te wszystkie manipulacyjne zagrywki niskich lotów, które powinny być zarezerwowane dla atencyjnych celebrytów, a nie lidera jednego z największych polskich klubów z wielką społecznością.
WIĘCEJ O RAFALE GIKIEWICZU:
- Gikiewicz jest dziś jednym z najgorszych bramkarzy Ekstraklasy
- Gikiewicz po meczu: Dziewczynka odebrała sobie życie. Przestańcie hejtować
- Rafał Gikiewicz populistycznie bredzi na temat presji w sporcie
Fot. screen Canal+