Reklama

Lech Poznań byłby dobrym mistrzem Polski

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

12 maja 2025, 18:19 • 8 min czytania 101 komentarzy

Przez długi czas, gdy Lech Poznań oglądał plecy Rakowa Częstochowa w tabeli, o Kolejorzu mało kto mówił jak o godnym, potencjalnym mistrzu Polski. Wypominano mu, że nie potrafi odwracać wyników. Albo że przegrał osiem spotkań w sezonie. Jeśli jednak zespół Nielsa Frederiksena dowiezie prowadzenie do mety, będzie dobrym, zasłużonym zdobywcą tytułu. Oto dlaczego tak sądzę.

Lech Poznań byłby dobrym mistrzem Polski

Już po meczu z Radomiakiem, gdy szanse Lecha Poznań na tytuł stopniały; gdy gęstniał klimat wokół trenera Nielsa Frederiksena — Zbigniew Boniek stwierdzał wręcz, że należy go zwolnić, jeśli nie zdobędzie mistrzostwa Polski — podkreślałem, że finisz na drugim miejscu nie będzie oznaczał, że Kolejorz rozegrał kiepski sezon. Pisałem wtedy:

Niels Frederiksen został do Poznania ściągnięty po coś. Nie tylko po tytuły, ale po to, żeby wznieść kilka aspektów na wyższy poziom. Intensywność, z jaką zaczął grać Lech, zaprocentuje w przyszłości i pomoże zawodnikom. Styl gry, który preferuje Frederiksen, także”.

Czego brakuje Lechowi Poznań, żeby zostać mistrzem Polski?

Ekstraklasa. Lech Poznań byłby tak samo dobrym mistrzem Polski jak Raków Częstochowa

Zwracałem uwagę, że w przypadku porażki w mistrzowskim wyścigu Lech i tak powinien finiszować ze średnią punktów powyżej 2,00/mecz — bardzo dobrą, w wielu przypadkach gwarantującą tytuły. To była prawda o zespole z Poznania, która istniała równolegle do prawdy o gubionych punktach, niemocy w kontekście odwracania wyników, kłopotach mentalnych, z którymi drużyna nie mogła się uporać.

Reklama

Niektórzy stwierdzali, że taki zespół nie może zostać mistrzem Polski, bo mistrzowi to wszystko nie przystoi. Nie przystoi dostać w czapkę osiem razy w sezonie, w tym od Widzewa, Motoru, Puszczy, Górnika, Lechii czy Śląska — zestaw niezbyt chlubny, lecz skoro Lech lidera wyprzedził, to przecież także dlatego, że i Raków punkty gubił, ani razu w minionym sezonie nie pokonał Cracovii (częstochowska tradycja!) czy Jagiellonii, którą w Poznaniu Kolejorz zdemolował pięć do zera.

Lepiej, żeby mistrzem został zespół, który nie potrafi pokonać poprzedniego triumfatora rozgrywek, czy ten, który wytarł nim podłogę?

Spokojnie, nie chcę sprowadzać tej dyskusji do argumentum ad absurdum, natomiast w przekroju sezonu to, jak Lech Poznań radzi sobie z czołowymi zespołami Ekstraklasy, jak najbardziej stanowi dowód na to, że byłby z niego godny, zasłużony czempion. Fakt, nie wygrał z Rakowem Częstochowa (choć zremisował z nim w Częstochowie), lecz bilans z całą resztą ma najlepszy ze wszystkich. Dwukrotnie ograł Legię Warszawa, dwa razy pokonał Pogoń Szczecin (bez straty gola), o demolce Jagiellonii już wspomnieliśmy.

Gdyby ułożyć tabelę najlepszej piątki ligi na podstawie meczów bezpośrednich, wyglądałaby ona tak:

  1. Lech Poznań – 16 punktów; bramki – 17:5
  2. Raków Częstochowa – 14 punktów; bramki – 9:7
  3. Jagiellonia Białystok – 12 punktów; bramki – 9:11
  4. Pogoń Szczecin – 8 punktów; bramki – 3:7
  5. Legia Warszawa – 2 punkty; bramki – 5:13

Dodam, że wciąż możliwy jest scenariusz, w którym po meczu Jagiellonii Białystok z Pogonią Szczecin ci pierwsi wyprzedzą w powyższej tabeli Raków. Mówią, że mistrzostwa nie zdobywa się w rywalizacji czołówkę, lecz z dołem tabeli, ale tak się składa, że w tym momencie szalę na korzyść Lecha przechyla właśnie to, że rzadziej potykał się z najlepszymi, więc nie można tego ignorować.

Reklama

Lech Poznań broni tak samo dobrze, jak Raków Częstochowa

Argumentem, którego używa się zwracając uwagę na fenomenalny sezon Rakowa Częstochowa, jest liczba straconych bramek. Fakt, niesamowita. To, w jaki sposób zespół Marka Papszuna broni pola karnego, jest imponujące. Gdy Dawid Szwarga mówił, że to najwyższy europejski poziom, był niesłusznie wyśmiewany. Tak, to naprawdę topka. Niemniej Lech Poznań nie jest lebiegą pod tym względem. Trzynaście czystych kont to jedno, ale mało kto zwraca uwagę na to, jak blisko rekordowej serii bez wpuszczonego gola Kacpra Trelowskiego jest wynik Bartosza Mrozka z tego sezonu.

  • 631 minut — Kacper Trelowski
  • 610 minut — Bartosz Mrozek

O drużynie Frederiksena mówi się głównie przez pryzmat ofensywnego polotu, który towarzyszy jej meczom częściej niż spotkaniom Rakowa Częstochowa pod wodzą Marka Papszuna, ale to nie tak, że Lech broni zdecydowanie gorzej niż konkurent w walce o mistrzowski tytuł. Hudl StatsBomb wylicza, że współczynnik przewidywanych goli rywali w meczach Rakowa to 0,76/90 minut, z kolei w przypadku Lecha – 0,89. To dwa najlepsze wyniki w lidze.

Jeśli jednak zmierzymy jakość pojedynczych szans, okaże się, że Lech dopuszcza przeciwników do gorszych sytuacji niż Raków. Minimalnie – 0,068 vs 0,070 – ale jednak. Zespół z Poznania gorzej broni z gry, bo z racji stylu częściej natyka się na kontrataki (druga najczęściej kontrowana drużyna w stawce!), lecz jest wręcz wybitny pod względem stałych fragmentów gry w defensywie (0,2 xG rywali).

Lech czy Raków – kto byłby lepszym reprezentantem Ekstraklasy w walce o Ligę Mistrzów?

Wreszcie, da się usłyszeć, że to Raków Częstochowa jest większym gwarantem sukcesu w europejskich pucharach. Pal licho z wypominaniem Lechowi Poznań porażki ze Spartakiem Trnawa. Wiadomo, że Raków w Europie nie zaliczył żadnej kwalifikacyjnej kompromitacji, która przylgnęłaby do niego w taki sposób, lecz przecież nie zanotował też takiej przygody, jak Lech walczący z Fiorentiną o półfinał międzynarodowych rozgrywek.

Kierowanie się pojedynczymi przypadkami nie ma większego sensu, ale argumentem przeciwko Lechowi jest też to, że ludzie średnio wierzą w sens „wesołej piłki” w Europie. Utarło się, że jeśli polski zespół ma coś osiągnąć, to raczej poprzez fazy przejściowe, kontrataki, nie przez próbę zdominowania przeciwnika. Nawet ci, którzy doceniają Jagiellonię Białystok, która nie zeszła z obranej ścieżki, dostrzegają, że Adrian Siemieniec potrzebował trochę drużynę przeprogramować, bo gdyby Jaga ciągle grała tak, jak z Ajaksem Amsterdam, nie dotarłaby do etapu, na którym spotkała Real Betis.

Mało osób zwraca jednak uwagę na największe osiągnięcie Nielsa Frederiksena w Poznaniu i na aspekt, w który w ogóle Lech inwestuje najmocniej. Intensywność gry. To na tym przede wszystkim polega gra w Europie. Jeśli potrafisz fizycznie i motorycznie dostosować się do dowolnego rywala, możesz grać mniej pragmatycznie, próbować różnych rozwiązań. Nie wszystkie drużyny, startujące z poziomu, na którym jest Ekstraklasa, oparły swój sukces na fazach przejściowych.

Zresztą eliminacyjna ścieżka Lecha sugeruje, że zachowawcza gra nie jest jedynym wymogiem, przepisem na sukces.

Kończąc, trzeba zatrzymać się także przy kadrze. Raków w Europie oznacza, że Michał Świerczewski położy na stół miliony w walce o Ligę Mistrzów, co rozbudza nadzieje. Pamiętajmy jednak, że klub z Częstochowy już raz to zrobił. Spektakularne okno po mistrzostwie Polski to blisko pięć milionów euro wydane na wzmocnienia plus duży kontrakt ściągniętego bez kwoty odstępnego Sonny’ego Kittela. Czy miało to wielkie przełożenie na eliminacje? Nie, ani trochę.

Spośród letnich nabytków w walce o Europę najbardziej przydał się Stratos Svarnas, czyli gość, który już w Rakowie był, trzeba było go tylko wykupić. Można cmoknąć nad golem Kittela, ale hold up – jeśli facet na gwiazdorskim kontrakcie rozgrywa sto minut z haczykiem, to nie była to inwestycja, która zmieniła obraz walki o puchary. Podobną liczbę minut rozegrał John Yeboah (asysta z Florą Tallinn, na 3:0), nie grał Srdjan Plavsić, Ante Crnac przyszedł, gdy gra w fazie grupowej była pewna. Najlepsze liczby wykręcił Łukasz Zwoliński, który wbił Estończykom dwie sztuki.

Chcieli go najwięksi, wybrał Raków. Ante Crnac pokazał, że Polska może łowić talenty

Jak widać, chęć i możliwość wydania wielkich pieniędzy wcale nie przekłada się na zwiększenie szans na sukces. Poza tym zapominamy chyba, że w ostatnich latach Lech Poznań regularnie wydaje ponad milion euro na transfer ofensywnego zawodnika, więc i on może wysupłać parę groszy na wzmocnienia, żeby zapewnić sobie wpływy z przykładowej Ligi Europy.

Afonso Sousa

Źródła Weszło twierdzą, że Afonso Sousa latem na pewno opuści Lecha Poznań

Dodatkowym plusem Kolejorza jest to, że ma lepszą strukturę kadry. Według najnowszych danych CIES Football Observatory ponad 54% minut w Lechu rozegrali zawodnicy poniżej 25. roku życia. Jeśli chodzi o Raków, jest to 36,9%, co przekłada się na lepsze zdolności regeneracyjne w zespole Nielsa Frederiksena. W Poznaniu mocno w ten segment inwestowali, więc dodając do tego wysoką intensywność, mówimy o naprawdę niezłym podłożu na puchary — nawet pamiętając o problemach z urazami, które ciągną się przez całą rundę.

Nie widać też wyraźniej przewagi zespołu Marka Papszuna, gdy pomyślimy o budowie drużyny na lato. Nasze źródła potwierdzają, że z Lecha Poznań odejdzie Afonso Sousa, ale Raków wciąż przecież nie zapewnił sobie wykupu Jonathana Brauta Brunesa, a transfer czeka pewnie Gustava Berggrena, czyli mózg zespołu, absolutnie kluczowego piłkarza. Naprawdę, sytuacja kadrowa czy możliwości transferowe nie premiują żadnej ze stron w sposób wyraźny i niezaprzeczalny.

***

Przed minioną kolejką znajomy analityk podesłał mi porównanie faktycznych wyników wszystkich drużyn z kursami bukmacherskimi, które uchodzą za najlepszą prognozę końcowego rezultatu. Wynika z niej, że zarówno Lech, jak i Raków notują overperformance na poziomie +0,21 punktu/mecz (punktują delikatnie ponad stan i przewidywania). To naprawdę jest starcie, w którym dwie siły idą łeb w łeb.

Nie widzę powodu, żeby Lechowi umniejszać, żeby określać go mianem „gorszego mistrza”. Kończy się sezon, w którym dwie drużyny robią naprawdę wiele, żeby po tytuł sięgnąć, w którym i Kolejorz, i Raków pokazały się ze świetnej strony. Nie będzie lepszego i gorszego mistrza. Ktokolwiek wygra, będzie miał worek argumentów potwierdzających klasę, jakość i słuszność końcowego rozstrzygnięcia.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

101 komentarzy

Loading...