Reklama

Liga straciłaby bez Puszczy lub Korony. Fajna walka o utrzymanie!

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

29 kwietnia 2024, 21:23 • 4 min czytania 24 komentarzy

Gdybyśmy mieli odpowiedzieć na pytanie, kto powinien spaść z szesnastego miejsca, by liga jak najmniej straciła na kolorycie, stwierdzilibyśmy, że ani nie Puszcza, ani nie Korona. Zwłaszcza nie w takiej wersji, w jakiej obie ekipy obejrzeliśmy dzisiaj w meczu dwóch drużyn walczących o uniknięcie spadku. Wielkiej jakości w tym spotkaniu może i nie było, ale pasja, zaangażowanie, chęć rozstrzygnięcia spraw tu i teraz? Jak najbardziej! Choć starcie zakończyło się remisem, to żadnego z zespołów ten podział punktów nie urządza. I żaden z zespołów nie wyglądał, jakby jeden punkt spełniał jego ambicje.

Liga straciłaby bez Puszczy lub Korony. Fajna walka o utrzymanie!

W pierwszej połowie zdecydowanie lepsza była Puszcza.

W drugiej znacznie lepsza była Korona.

Rezultat jest więc sprawiedliwy.

Mecze tego pokroju kojarzą nam się raczej z wielką rąbanką, ponadprogramową liczbą fauli i co za tym idzie – niecodzienną liczbą kartek. Ligowcy chcą zwykle załatwić porachunki cechami wolicjonalnymi, a nie piłkarskimi. W starciu Puszczy z Koroną było inaczej. Ci pierwsi chcieli przybliżyć się do utrzymania tym, co potrafią najlepiej – stałymi fragmentami gry. Ci drudzy próbowali dominować swojego rywala i załatwiać sprawy z piłką przy nodze. I taka gra o utrzymanie nam się jak najbardziej podoba.

Reklama

Korona zupełnie przespała pierwszą połowę. Jaki miała na nią pomysł? Trudno stwierdzić. Szykawka zajmował się czekaniem na piłki. Remacle’owi nic nie wychodziło. Krogstad, jak to on, podawał głównie do najbliższego. Podgórski stwierdził, że zagra jak Kamil Kuzera z najlepszych lat w „Bandzie Świrów” – naparzał się z rywalami, chamsko wszedł barkiem w szczękę Zapolnika (ten nie wyszedł na drugą połowę, pojechał do szpitala), wcześniej zdemolował też Serafina, piłki w tym wszystkim było niewiele. Trejo? Akurat wylosował się dzień, w którym był kompletnie bezproduktywny i zszedł w przerwie. Kielczanie najbardziej zagrozili po bombowym strzale sprzed pola karnego Kwietnia. Piłka leciała jak jakiś pocisk, ale Zych zdołał zbić ją na słupek swojej bramki. Niby było blisko, ale nie można powiedzieć, że Korona miała ten mecz w garści.

Wręcz przeciwnie. Ten sam Kwiecień mówił sfrustrowany w przerwie, że Puszcza stoi całą drużyną w polu karnym i z tego powodu trudno z nią grać. Sprowadzanie gry drużyny z Niepołomic do stania dupą w szesnastce to jednak grube nieporozumienie. Bo ekipa Tułacza, owszem, solidnie broniła i w zasadzie nie dopuszczała Korony do konkretów, ale przecież też sprawnie atakowała i często gościła pod polem karnym gości. Strzeliła – szok, niedowierzanie, niespodzianka, coś kompletnie nie do przewidzenia – po stałym fragmencie gry. Piłka na Craciuna, ten strzela na bramkę, Dziekoński zbija do boku, Korona popełnia błąd w kryciu (Zator zupełnie nie wiedział, co robić), piłkę z bliskiej odległości pakuje do siatki Jakuba.

Scenariusz jak najbardziej do przewidzenia.

Oczywiście to niejedyny moment, gdy Puszcza stwarzała zagrożenie po stałych fragmentach gry. Była blisko jeszcze w drugiej połowie, gdy wrzutkę Serafina próbował nożycami (!) wykorzystać Hajda, lecz na swoje nieszczęście (miałby gola kolejki) trafił w słupek. Z kolei do jedenastki kolejki mógłby aspirować Jakuba, gdyby nie błąd, który podłączył Koronę do tlenu. Wydawałoby się, że Podgórski oddaje całkowicie bezsensowną próbę uderzenia, jakiś strzał po ziemi lewą nogą z dystansu bez precyzji i siły, ale sensu nadał mu ukraiński obrońca z Niepołomic, który pokracznie odbił ten strzał przed siebie, gdzie z prezentu skorzystał Remacle. Belg nie rozgrywał dziś rewelacyjnych zawodów, ale akurat w tym momencie zachował chłodną głowę i bez problemu pokonał dobrze dysponowanego dziś Zycha.

Bramkarz Puszczy wykazał się także przy strzale Trojaka, który zbił na poprzeczkę. Z kolei rezerwowy Lee przymierzył technicznie prosto w słupek. Tak jest, cztery razy piłka trafiła dziś w obramowanie bramki. Nie działały strzały Forsella, który pojawił się na boisku w drugiej połowie i najpierw uderzał sytuacyjnie z powietrza, a poźniej z wolnego z idealnej dla siebie odległości. Pierwsza próba powędrowała nad bramką, druga zatrzymała się na stojących zawodnikach w murze.

Dobra informacja dla Puszczy jest taka, że nie dała się w tym bezpośrednim starciu wyprzedzić drużynie z Kielc (gdyby goście wygrali, ekipa spod Krakowa spadłaby na szesnastą pozycję, a więc to ją bardziej urządza ten remis). Z kolei Korona dalej ma w zasięgu kilka drużyn, które muszą mieć się na baczności, a ona sama – powinna grać tak, jak w dwóch ostatnich spotkaniach, jeśli myśli o utrzymaniu. Dziś kielczanie nie wykorzystali swojej szansy, ale nie można o nich powiedzieć, że są w ciemnych czterech literach. Coś w drużynie Kuzery drgnęło. Pytanie, czy to „drgnęło” wystarczy do zapewnienia sobie ligowego bytu na kolejny sezon.

Reklama

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. newspix.pl

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

24 komentarzy

Loading...