Reklama

Kobbie Mainoo. Cichy bohater, którego potrzebował Manchester United

Paweł Wojciechowski

Autor:Paweł Wojciechowski

09 marca 2024, 09:08 • 8 min czytania 0 komentarzy

Nazywasz się Kobbie Mainoo i masz 17 lat. Jesteś w akademii Manchesteru United, a na twoje treningi zagląda trener pierwszej drużyny, Erik Ten Hag. Budzisz się rok później. Co tydzień wybiegasz na boiska Premier League w tej samej koszulce co Casemiro, czy Bruno Fernandes i pyta o ciebie selekcjoner Gareth Southgate. Prawdziwe szaleństwo rozpętuje się jednak, gdy w jednym ze spotkań dajesz swojej drużynie zwycięstwo epickim golem w siódmej minucie doliczonego czasu gry. Brzmi jak scenariusz hollywoodzkiego filmu klasy B o chłopcu spełniającym marzenia? Może i tak, ale nasz 18-latek to na pewno nie jest piłkarz klasy B, a podobieństwo do prawdziwych osób i wydarzeń jest tu absolutnie nieprzypadkowe.

Kobbie Mainoo. Cichy bohater, którego potrzebował Manchester United

1 lutego 2024 roku. Zbliża się siódma minuta doliczonego czasu gry ligowego meczu Manchesteru United z Wolverhampton. Wilki nader często potrafią napsuć krwi tym największym w Premier League i tak się dzieje tym razem. Z 1:3 wyrównują na 3:3 po golach strzelonych w końcówce (85, 90+4). Zwłaszcza ten drugi rzuca Czerwone Diabły na kolana. Deja Vu. Już zdarzało im się w tym sezonie tracić punkty po frajerskich błędach. Jednak w samej końcówce piłkę przed polem karnym dostaje rozgrywający właśnie dziewiąty mecz w Premier League piłkarz z numer 37 na koszulce, czyli Kobbie Mainoo. Wymienia ją szybko z innym młokosem, Omari Forsonem, około trzydzieści metrów przed bramką. Kiedy znów ma ją przy nodze, rusza, mija jednego gracza, drugiemu zakłada siatkę, mija jeszcze dwóch balansem ciała i uderza w długi róg obok bezradnego Jose Sa. 4:3 dla United. Ciężko w to uwierzyć. Chłopak właśnie strzela premierowego gola w Premier League, a wyglądało jakby zabawił się na konsoli i to z przeciwnikiem grającym w trybie „nowicjusz”.

Ten gol dał młodzianowi pierwsze duże zainteresowanie mediów nie tylko jego grą, bo ta wzbudzała podziw już od kilku miesięcy, ale dopiero to trafienie pokazało, że sufit Mainoo może być dużo wyżej niż się spodziewano, a jego rola na boisku może być bardziej ekscytująca niż do tej pory.

Reklama

Następca Pogby

Kobbie Mainoo, urodzony w 2005 roku, był od lat wyróżniającą postacią kolejnych roczników akademii Manchesteru. Pochodzący ze Stockport pod Manchesterem, był w klubie z Old Trafford od dziewiątego roku życia. Trenerzy widzieli w nim klona Paula Pogby, abstrahując oczywiście od pozaboiskowych „wyczynów” 30-latka. Był wszechstronny, tak jak francuski mistrz świata. Radził sobie jako szóstka, ósemka, a nawet dziesiątka. Przyciągał też zainteresowanie starszych kolegów. Rasmus Hojlund mówił, że kiedy ostatniego lata trafił do klubu, na korytarzach wszyscy mówili o Mainoo, choć ten jeszcze wtedy tylko aspirował do bycia na stałe w pierwszej drużynie. Bruno Fernandes z kolei w jednym z wywiadów już po debiucie Anglika o ghańskich korzeniach przyznał: – Obserwowałem jego grę w drużynie juniorów i już wtedy mówiłem moim znajomym, żeby oglądali tego chłopaka, bo jest wyjątkowy.

Uwagę trenera Ten Haga zwrócił jeszcze wcześniej. Pod koniec 2022 roku, podczas przerwy w rozgrywkach spowodowanej mundialem w Katarze, manager United zabrał tych podopiecznych, którzy nie uczestniczyli w mistrzostwach, na zgrupowanie do hiszpańskiego Kadyksu. Na pokładzie znalazło się też miejsce dla kilku najzdolniejszych juniorów ze szkółki Czerwonych Diabłów. Właśnie podczas tego obozu siedemnastoletni wtedy Mainoo wpadł w oko holenderskiego szkoleniowca.

Po powrocie do Anglii młody pomocnik zaczął pojawiać się najpierw na ławce rezerwowych, a w końcu dostał możliwość debiutu w pierwszej drużynie. W meczu z Charlton w Pucharze Ligi wyszedł w pierwszym składzie, zagrał przez 60 minut, a jego drużyna wygrała 3:0. Potem były dwa kilkunastominutowe epizody w Premier League i Pucharze Anglii, ale kiedy gwiazdy United odpoczęły już po mundialu, nastolatek wrócił do gry z rówieśnikami.

Erik Ten Hag i Kobbie Mainoo

Ten Hag pamiętał jednak o swoim zimowym odkryciu. Zabrał chłopaka na lipcowe amerykańskie tournee, gdzie ten już w pierwszym meczu z Arsenalem wyglądał jak rutyniarz. Kiedy już zaczęto snuć opowieści jak świetnie będzie funkcjonować linia środkowa z Casemiro i Mainoo, nastolatek doznał kuriozalnej kontuzji. W meczu z Realem Madryt na stadionie w Houston musiał zejść z boiska już w 2. minucie w asyście lekarzy, a powodem jego urazu był faul… Casemiro. Brazylijczyk wykosił swojego rodaka Rodrygo, a ten upadł tak niefortunnie, że poturbował przy okazji Mainoo stawiającego pierwsze kroki w drużynie z Manchesteru. Staw skokowy, choć ledwie z osiemnastoletnim przebiegiem, goił się przez kilka miesięcy.

Reklama

Wyjście z cienia

Pomocnik zdolny do gry był dopiero w listopadzie i choć Ten Hag czekał aż będzie gotowy na sto procent, to jego premierowy mecz w sezonie 2023/24 został lekko przyśpieszony z powodu problemów holenderskiego szkoleniowca z kontuzjami w środku pola. Mainoo zagrał w meczu z Evertonem pierwszy raz w podstawowym składzie w Premier League, a debiut w nowym sezonie wypadł bardzo okazale. Po meczu Gary Neville powiedział, że „wyglądał niczym piłkarz Manchesteru City stworzony do systemu Pepa Guardioli”. Efektowne zwycięstwo nad Evertonem 3:0 musiało spowodować radość podwójną. I pewnie o fantastycznym występie 18-latka mówiłby wtedy cały świat, gdyby show nie ukradł Alejandro Garnacho swoim kosmicznym golem z przewrotki (TUTAJ).

Co ciekawe, kiedy gwiazda Mainoo zaczęła błyskać na futbolowym firmamencie, to wciąż w Wielkiej Brytanii popularnością bił go na głowę starszy brat, Jordan, lokalny celebryta. Ten uczestnik telewizyjnych reality shows, a później model luksusowych marek modowych był już wtedy bardzo rozpoznawalny. Chociaż bracia nie ogłaszali własnych rodzinnych powiązań, to internauci szybko odkryli pokrewieństwo, znajdując stary wpis w mediach społecznościowych Jordana, na którym pozował z młodszym bratem w dniu jego debiutu w drużynie U-18, w wieku piętnastu lat.

Kobbie tymczasem robił swoje, a od momentu meczu z Liverpoolem (17 grudnia ubiegłego roku), to od niego Ten Hag zaczynał ustalanie składu i to jemu dobierał partnerów w środku pola. Raz Scotta McTominaya, innym razem Sofyana Amrabata, a jeszcze innym Christiana Eriksena. Ostatnio jednak najczęściej gra w parze z Casemiro. Dopiero od początku lutego mieliśmy okazję sprawdzić, jak dobrze może funkcjonować współpraca 18-latka z Brazylijczykiem, który również leczył kontuzję przez kilka miesięcy. Mając za plecami „ochroniarza”, Mainoo może grać jako ósemka i częściej ryzykować, co daje Manchesterowi dodatkowy atut, a młokosowi okazję do strzelania goli, jak we wspomnianym na początku meczu z Wolverhampton.

Choć jeszcze nie wszedł na elitarny poziom, to na boisku daje gwarancję dojrzałości i odpowiedzialności. Notuje niewiele strat, mimo brania na siebie ciężaru gry. Emanuje też spokojem na murawie, co biorąc pod uwagę wiek pomocnika jest wartością unikatową. Ten Hag mówił też w jednym z wywiadów o „skanowaniu przestrzeni”. Mainoo ma świetny przegląd pola i potrafi stabilizować grę. Nawet gdy znajduje się pod presją przeciwnika, zawsze zdaje sobie sprawę co się dzieje wokół niego, co pozwala mu kontrolować sytuację na boisku. Choć na początku często wybierał najprostsze, skuteczne do bólu rozwiązania, z biegiem czasu, a także wraz z pojawieniem się Casemiro, rozwijał repertuar zagrań i potrafił minąć rywala z piłką przy nodze.


Kobbie Mainoo i Casemiro

Od grudniowego meczu z The Reds rozegrał jedenaście spotkań w Premier League i trzy w Pucharze Anglii, tylko w jednym wchodząc z ławki. Chwalą go dziennikarze, eksperci i byli gracze Manchesteru. Nawet rozdający komplementy od wielkiego dzwonu Roy Keane, potrafił powiedzieć po jednym ze spotkań 18-latka: – Był fantastyczny. Nie chcę dać się ponieść, ale myślę że wkrótce wszystkich nas poniesie. To idealny gracz dla United. Odważny i odpowiedzialny. Uwielbiam go oglądać.

Junior pod specjalnym nadzorem

Ten Hag wciąż ostrzega przed zbyt dużym dmuchaniem balonika i zagłaskaniem 18-latka. – To nadal jest młody gracz. Ci sami, którzy teraz go wychwalają pod niebiosa, za chwilę będą go mieszać z błotem po słabym występie. On wciąż robi progres, nawet z meczu na mecz, co cechuje największe talenty, ale jeszcze będzie miał słabsze momenty.

Erik Ten Hag jest świadomy zamieszania wokół młodego podopiecznego i zablokował wszystkie wywiady i aktywności medialne, w których ten miałby brać udział. Tę taktykę stosował już Alex Ferguson, który Ryanowi Giggsowi pozwolił na pierwszy wywiad dopiero cztery lata po debiucie. Jedynym wyjątkiem była krótka rozmowa po meczu z Wolves dla stacji TNT, współwłaściciela praw telewizyjnych Premier League, która mogła złamanie takich wewnętrznych klubowych ustaleń „wymusić”. Jednak obok Mainoo stanął wtedy kapitan zespołu, Bruno Fernandes.

Młody piłkarz dalej mieszka z rodzicami, którzy nie tylko dbają o jego finanse, ale też o to, by nie odleciał. Do niedawna parkował samochód na parkingu akademii, mimo że przysługiwał mu wjazd do części przeznaczonej dla pierwszej drużyny. Kilka dni temu dziennik Daily Mail poinformował, że Mainoo właśnie zyskał stałe miejsce w szatni pierwszego zespołu Czerwonych Diabłów – do niedawna wciąż korzystał z pomieszczeń należących do drużyny juniorów. Styczniowe wypożyczenia z United pozwoliły na roszady w klubowej szatni i znalazło się miejsce dla 18-latka.

Perła akademii

Mainoo spadł trochę z nieba akademii Manchesteru United. Ta w ostatnich latach nie funkcjonowała najlepiej, a jej najzdolniejsi absolwenci ginęli w dorosłej piłce. Co jeszcze boleśniejsze, pod tym względem (umówmy się, nie tylko pod tym) odjechał im też lokalny rywal, City. Do tego dochodziły zarzuty po adresem infastruktury, jak te w słynnym wywiadzie Cristiano Ronaldo u Piersa Morgana. Flagowa postać akademii, czyli Marcus Rashford, też w tym roku miał swoje „przygody”. Gwiazda szkółki, gwiazdą w seniorskiej piłce? Takim sukcesem Czerwone Diabły nie chwaliły się dawno.

Tymczasem w składzie Manchesteru mamy coraz więcej nastolatków, lub takich, którzy jeszcze przed chwilą nimi byli, coraz częściej decydujących o losach meczu. Mainoo, Alejandro Garnacho, Rasmus Hojlund, ale też wciąż niebędący jeszcze pierwszym wyborem trenera, ale coraz śmielej pukający do drzwi pierwszej drużyny Omari Forson czy Willy Kambwala. Może to nie jest jeszcze Class of ’92, ale na pewno widać zalążek zmiany na lepsze.

Jeszcze za wcześnie, żeby obwoływać już Mainoo nowym Bellinghamem, ale jego potencjał na pewno może być w niedługim czasie liczony w dziesiątkach milionów euro, a popularność w Anglii już wkrótce przebić jego brata Jordana. Zwłaszcza, jeśli potwierdzą się plotki o potencjalnym powołaniu pomocnika na czerwcowe Euro przez Garetha Southgate’a. Jego klub z kolei liczy, że projekt oparty między innymi na młodym pomocniku, przywróci dawną świetność czerwonej części Manchesteru.

WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. Newspix

Kibic FC Barcelony od kiedy Koeman strzelał gola w finale Pucharu Mistrzów, a rodzice większości ekipy Weszło jeszcze się nawet nie znali. Fan Kobe Bryanta i grubego Ronaldo. W piłce jak i w pozostałych dziedzinach kocha lata 90. (Francja'98 na zawsze w serduszku). Ma urodziny tego dnia co Winston Bogarde, a to, że o tym wspomina, potwierdza słabość do Barcelony i lat 90. Ma też urodziny tego dnia co Deontay Wilder, co nie świadczy o niczym.

Rozwiń

Najnowsze

Francja

Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Piotr Rzepecki
0
Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Anglia

Francja

Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Piotr Rzepecki
0
Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Komentarze

0 komentarzy

Loading...