Reklama

Matka w sporcie, czyli przed jakim wyzwaniem stanie Sułek?

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

18 lutego 2024, 13:46 • 11 min czytania 7 komentarzy

Nikomu nie trzeba tłumaczyć, jak wymagający proces stanowi macierzyństwo od samych początków poprzez kolejne lata opieki nad dzieckiem. Co jednak jeśli matka jest czynnym sportowcem? Wyzwanie staje się jeszcze większe. Ostatnio mierzyć z nim zaczęła się Adrianna Sułek , co odbiło się sporym echem w mediach czy środowisku. O tym, jak wyglądają realia macierzyństwa w sporcie czy jak zmieniał się jego odbiór, porozmawialiśmy z Renatą Mauer-Różańską oraz Kamilą Lićwinko.

Matka w sporcie, czyli przed jakim wyzwaniem stanie Sułek?

Allyson Felix, czyli wielki krok w przełamywaniu stereotypów

Jak wygląda miejsce, w którym obecnie się znajdujemy? Ogłoszenie ciąży przez sportsmenkę nie wywołuje zbyt wielkiej sensacji. Nie zastanawiamy się też przesadnie nad tym, w jakim wieku znajduje się zawodniczka. Nie mówimy: no tak, nie mogła już dłużej z tym czekać. No i co też istotne – nie analizujemy, czy jeszcze zdoła wrócić do wysokiej formy.

Ten ostatni stereotyp, dotyczący wpływu ciąży na fizyczne możliwości czy motywację zawodniczki, utrzymywał się w sportowym środowisku pewnie najdłużej. Przykład stanowi tu historia Allyson Felix. Wielkiej gwiazdy lekkoatletyki, która w momencie planowania rodziny odbiła się od ogromnej ściany.

A tą ścianą było Nike. Amerykański gigant z jednej strony zaoferował Felix kontrakt reklamowy niższy o 70 procent od poprzedniego, a z drugiej odmówił zapewnienia Amerykance ubezpieczenia finansowego w przypadku ciążowych komplikacji. Dlaczego? Zapewne uznał, że mająca zostać matką lekkoatletka, nie będzie już w stanie robić tego, co dawniej. A więc straci też na marketingowej atrakcyjności.

Reklama

Ostatecznie Felix pokazała, że Nike było w błędzie. Od czasu urodzenia dziecka sięgnęła po dwa medale olimpijskie i cztery krążki z mistrzostw świata. A jej marka i sława weszły na jeszcze na wyższy poziom niż kiedykolwiek.

W międzyczasie wybitne wyniki osiągała też inna matka w lekkoatletyce, czyli Shelly-Ann Fraser-Pryce, a na tenisowych kortach po urodzeniu dziecka świetnie radziły sobie Elina Switolina czy Wiktoria Azarenka, które tym samym szły w ślady takich zawodniczek jak Kim Clijsters i Serena Williams, innych gwiazd odnoszących sukcesy po ciąży.

Takich przykładów uzbierało się wystarczająco wiele, żeby wszelkiego rodzaju pracodawcy, sponsorzy nie patrzyli już na temat ciąży u swoich zawodniczek z wielką obawą.

Jak wyglądają pierwsze kroki po porodzie?

Adrianna Sułek, której dziecko przyszło na świat na początku lutego, wcale nie zniknęła w ostatnich miesiącach z lekkoatletycznej mapy. Regularnie informowała o swoim procesie na social mediach, a także – co wzbudziło spore zainteresowanie – nie zaprzestała treningów w czasie ciąży.

– Czy byłam tym zdziwiona? Zdziwiona może nie, ale patrzyłam na to z zaciekawieniem – opowiada nam Kamila Lićwinko, była lekkoatletka i medalista mistrzostw świata, która w 2017 roku urodziła córeczkę, Hanię. – Szczególnie że sama byłam w podobnej sytuacji i kompletnie nie trenowałam. Może poza jakimiś marszobiegami, rozciąganiem się, pracą nad stabilizacją, żeby moje stawy skokowe były w ruchu. Ale ona wykonywała ciężkie, wielobojowe ćwiczenia. Obserwowałam jej poczynania z podziwem, bo nie wiem, jak dawała radę.

Reklama

Dlaczego działania Sułek były tak zaskakujące? Przyjęło się, że trenowanie przed urodzeniem dziecka jest o tyle nieefektywne, że sam poród stanowi takie obciążenie dla organizmu, że po nim powrót do wysokiej formy fizycznej wciąż zajmie sporo czasu. Niezależnie od poziomu aktywności jeszcze w trakcie ciąży.

Sułek, jak wspomnieliśmy, poszła jednak inną ścieżką, praktycznie nie odpuszczając treningów (z wyjątkiem ostatnich dni przed porodem). Teraz już jako matka ruszy w kierunku wielkiego celu – czyli walce o medal na igrzyskach w Paryżu. O procesie powrotu do sportu po ciąży porozmawialiśmy również z Renatą Mauer-Różańską.

Historia dwukrotnej mistrzyni olimpijskiej jest na dobrą sprawę analogiczna do tej Adrianny Sułek. Też w lutym (1996 roku) urodziła dziecko. A pięć miesięcy… triumfowała w zawodach strzeleckich w trakcie imprezy olimpijskiej w Atlancie. Wieloboistka będzie chciała zatem pójść w jej ślady.

– Pamiętam, że potrzebowałam czasu, żeby zmieścić się w strój strzelecki – mówi Mauer-Różańska. – Wraz z ciążą zmienia się oczywiście ciało kobiety, a po urodzeniu dziecka choć wraca się do poprzednich rozmiarów, to nie następuje to od razu. Nie wiem, jak będzie to wyglądać u Adrianny Sułek, ale ja już po czterech tygodniach po porodzie zaczęłam wykonywać ćwiczenia ogólnorozwojowe, które miały mnie przygotować do treningu strzeleckiego.

– Podczas pierwszego treningu od czasu urodzenia dziecka zrobiłam sobie próbną konkurencję, składającą się z czterdziestu ocenianych strzałów – kontynuuje mistrzyni olimpijska. – Uzyskałam 395 punktów, czyli dokładnie tyle samo, ile potem na igrzyskach olimpijskich w Atenach w czasie kwalifikacji.

Nieco dłużej zajął powrót do treningów skoczkini wzwyż, Kamili Lićwinko.

– Po urodzeniu dziecka do treningów wróciłam po sześciu tygodniach. Choć warto podkreślić, że rodziłam poprzez cesarskie cięcie, więc wszystko potem musieliśmy robić powoli i z głową. Jak wyglądały moje pierwsze treningi? Były bardzo wymagające. Brakowało mi koordynacji. Czułam, że moje ruchy są ciężkie. Ale ta pamięć mięśniowa bardzo szybko mi wracała. W trakcie pierwszego treningu technicznego byłam zdziwiona, jak dobrze mi szło. Skoczyłam około 180 cm. Więc pamięć mięśniowa mi pomagała, ale później ten brak odpoczynku, regeneracji odbijał się poprzez drobne urazy. Trochę musiałam przejść, zanim wróciłam do formy sprzed ciąży – wspomina lekkoatletka.

Czy dalej się chce?

Nie da się ukryć, że po urodzeniu dziecka świat jego rodziców zmienia się na zawsze. Mowa tu nie tylko o dodatkowych obowiązkach i odpowiedzialności, ale też kwestii priorytetów. To naturalne, że matka zaczyna stawiać swoją pociechę na pierwszym miejscu. Ale to nie znaczy, że musi rezygnować z własnych ambicji.

Z tym, że role matki oraz sportsmenki są do pogodzenia, zgadza się Mauer-Różańska.

– Jeśli chodzi o motywację oraz zasób energii kobiety, która urodziła dziecko, to mówimy o naprawdę niesamowitym potencjale – opowiada strzelczyni. – To absolutnie normalne, że z małym dzieckiem dochodzi nam więcej obowiązków i więcej nieprzespanych nocy, a mimo tego sobie z tym radzimy. Pamiętam, że po urodzeniu córki sypiałam około czterech godzin na dobę. Karmiłam piersią, miałam bardzo dużo pracy, a mimo tego utrzymywałam wysoki poziom koncentracji oraz motywacji do treningów. Po dwóch latach mój organizm faktycznie powiedział: odpocznij. Ale wcześniej miałam tej energii bardzo, bardzo dużo.

Inną rzecz dostrzegła w rozmowie z nami Kamila Lićwinko. Przetasowanie na liście priorytetów może pozornie pomóc zawodniczce. Jeśli ta ma już wypracowane zaplecze techniczne oraz bogate doświadczenia to fakt, że z powodu dziecka nie może być skupiona wyłącznie na sporcie, nie stanowi złej rzeczy.

– Może wydawać się, że głowa jest zajęta czymś innym. A może kiedy głowa jest zajęta, to w sporcie zaczyna lepiej iść? Tak było u mnie na mistrzostwach świata: nie spodziewałam się dobrego wyniku, leciałam tylko z planem wejścia do finału. Uważałam, że to i tak będzie ogromny sukces. A ostatecznie poszło mi jeszcze lepiej, bo zajęłam piąte miejsce w stawce. Może właśnie dlatego, że startowałam bez żadnej presji – mówi lekkoatletka.

Lićwinko nie ukrywa jednak, że macierzyństwo może momentami faktycznie krzyżować sportowe plany. Ale ponownie: to nie jest koniec świata.

– Wiele razy wychodziłam z treningu, bo coś dokuczało mojemu dziecku, albo sama byłam chora – dodaje Kamila. – Pamiętam, że musiałam wyjechać z obozu, bo Hania gorączkowała, a akurat był covid, więc koniec końców musieliśmy zakończyć zgrupowanie. Tak czy siak sport czasem schodzi na dalszy plan. Ale czy to jest złe dla mamy, dla jej psychiki? Uważam, że nie. Bo mimo wszystko dalej robi to, co lubi i nie rezygnuje z własnych ambicji, mimo tego, że jest w nowej roli.

To nie jest coś, co trzeba przekładać

Nie jest żadną tajemnicą, że wiek, w którym sportowcy kończą karierę znacznie się przesunął. Również w przypadku dyscyplin generujących szczególnie dużo kobiecych gwiazd – jak tenis czy lekkoatletyka. Trudno obecnie o scenariusz, w którym zawodniczka przed trzydziestką kończy karierę, a potem decyduje się na macierzyństwo. Bo przed trzydziestką kariery – jeśli nie mowa o kontuzji – nie kończy właściwie nikt.

Przekładanie momentu na urodzenie dziecka (jeśli kobieta w ogóle go planuje) staje się tym samym coraz trudniejsze. Oczywiście, matką można zostać nawet po czterdziestce – ale jak potwierdzają różne badania: z wiekiem szansa na zajście w ciąże się zmniejsza, a ryzyko powikłań rośnie. Jeśli zatem sportsmenka nie chce czekać, to nie powinna się do tego zmuszać. Choć oczywiście wciąż musi liczyć z tym, że stanie przed sporym wyzwaniem. Naprawdę sporym, jak podkreśla Kamila Lićwinko:

– Nie wiem, czy sama drugi raz podjęłabym taką decyzję. Bo to naprawdę były dla nas bardzo ciężkie lata. Szczególnie że po urodzeniu zdecydowaliśmy się na to, żeby Hania towarzyszyła nam cały czas. Nigdzie jej nie zostawialiśmy. Myślę więc, że to normalne, że wiele kobiet okłada ten krok. Daje sobie jeszcze rok, dwa lata w sporcie, żeby osiągnąć jakiś cel i dopiero później urodzić dziecko. Osiągnąć coś w sporcie i później zająć się macierzyństwem.

Co jednak zrobić może środowisko, jeśli zawodniczka już zdecyduje się na macierzyństwo? Ubezpieczanie finansowe w czasie ciąży ze strony związku sportowego przychodzi do głowy jako pierwsze, ale istotne jest też to, co następuje po niej. Czyli pomoc albo umożliwienie matce możliwości przebywania ze swoim dzieckiem w trakcie zgrupowań albo zawodów.

Przywołać możemy tu sytuację sprzed igrzysk w Tokio. Kim Gaucher, kanadyjska koszykarka, nie mogła zabrać do wioski olimpijskiej swojej córki, z powodu pandemicznych restrykcji. Dopiero po opublikowaniu oświadczenia oraz nagłośnieniu sprawy MKOl zdecydował się umożliwić matkom zabranie do Tokio swoich pociech, jeśli jest to „konieczne”. Inaczej mówiąc: pociech, które mają do roku i są wciąż karmione piersią.

Oczywiście, realia pandemiczne wyglądały nieco inaczej. Ale Mauer-Różańska podkreśla, jak ważna jest wyrozumiałość oraz pomoc matkom w sporcie. Odwołuje się też do sytuacji Adrianny Sułek oraz wspomina swoje doświadczenia.

– Najważniejsze w takiej sytuacji jest wyjść naprzeciw kobiecie, która ma małe dziecko i potrzebuje w opiece nad nim pomocy. Trzymam kciuki, żeby Ada w nowych realiach doskonale sobie poradziła. Na szczęście igrzyska będą stosunkowo niedaleko, w Paryżu. Istnieje zatem możliwość, żeby mąż pojechał tam razem z nią i dzieckiem – opowiada dwukrotna mistrzyni olimpijska.

– Ja niestety nie miałam takiej szansy – kontynuuje Mauer-Różańska. – Do Atlanty musiałam lecieć sama. I powiem szczerze, że rozstanie z córką było dla nas obu wielką traumą. Dlatego jestem zdania, że jeżeli kobieta, która została niedawno matką, ma wystartować na igrzyskach, to należy zrobić wszystko, aby ułatwić jej zabranie dziecka ze sobą. Takich kobiet jest przecież niewiele i wierzę, że rozwiązanie tej kwestii można znaleźć, pomimo że być może nie jest to łatwe. Choć nie chcę się wypowiadać w tej sprawie za wszystkie kobiety, każda z nich ma prawo do własnego zdania.

„Ciąża to żadna choroba”

Na końcu nie wypada nie docenić drogi, jaką przeszły środowiska sportowe i kobiety będące ich częścią. Informacje o tym, że dane zawodniczki są w ciąży, nie budzą szeregu pytań czy wątpliwości. Nie sprawiają też raczej, że jesteśmy w szoku – nawet kiedy mowa o sportsmenkach tak młodych jak Adrianna Sułek czy Naomi Osaka. W przestrzeni medialnej przewijają się głównie głosy wsparcia czy gratulacje, w których ginie hejt – składnik nieunikniony, kiedy mówimy o osobach publicznych i tematach wywołujących emocje.

– Ciąża nie budzi już większej sensacji – podkreśla Kamila Lićwinko. – Ostatnio przeszła przez nią Adrianna Sułek, wcześniej Małgorzata Hołub-Kowalik. Od początku naturalne było dla mnie, że będą chciały wrócić do sportu, wziąć udział w igrzyskach. Opinia publiczna podchodzi do tego podobnie. Na zawodniczki nie wylewa się też krytyka. Nawet jak oglądałam filmy Ady z treningu, to widziałam głównie bardzo dużo słów wsparcia. Ona też pokazywała kobietom, że ciąża to nie jest żadna choroba i można będąc w niej dalej robić bardzo wiele rzeczy. Oczywiście pod kontrolą – sama Ada wielokrotnie podkreślała, że jest pod dobrą opieką lekarzy, fizjoterapeutów oraz swojego sztabu.

– Popatrzmy, jak długą drogę przeszliśmy – dodaje Mauer-Różańska. – W starożytności kobiety nie brały udziału w igrzyskach. Twórca igrzysk nowożytnych Pierre de Coubertin, również , na przykład w lekkoatletyce, ich tam sobie początkowo nie wyobrażał. Natomiast w tym roku, na igrzyskach olimpijskich w Paryżu, liczba startujących kobiet ma być dokładnie taka sama, jak liczba startujących mężczyzn. Teraz możemy wykonać kolejne kroki w kierunku potrzeb sportsmenek związanych z ich macierzyństwem i chęcią kontynuowania kariery sportowej. Jak wspomniałam: jedna z nich może dotyczyć znalezienia logistycznego rozwiązania dającego możliwość karmiącym piersią matkom zabrania na igrzyska dziecka ze sobą. Dlaczego macierzyństwo miałoby być dla nich przeszkodą w olimpijskiej karierze?

ZWROT 50% DO 500 zł – BEZ OBROTU W FUKSIARZ.PL!

Pamiętać warto też o drugiej stronie: bo czy widok rodzica odnoszącego sportowe sukcesy, oklaskiwanego przez tysiące widzów albo ubóstwianego przez komentatora, nie jest dla dziecka bezcennym doświadczeniem? Oczywiście: nikt nikomu nie narzuca macierzyństwa, nie wywiera żadnej presji na to, żeby w ogóle wejść w rolę matki. Warto jednak po prostu doceniać historie zawodniczek jak Allyson Felix, Małgorzata Hołub-Kowalik czy Adrianna Sułek. A także je wspierać. Bo proces, który przeszły albo przechodzą, naprawdę wymaga olbrzymiej, a to olbrzymiej wytrwałości.

KACPER MARCINIAK

Czytaj więcej:

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Francja

Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Piotr Rzepecki
0
Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Lekkoatletyka

Komentarze

7 komentarzy

Loading...