Shinzo Koroki ma trzydzieści sześć lat. W przeszłości zaliczył szesnaście występów w reprezentacji Japonii. Przebiegał już ponad czterysta meczów i władował prawie sto pięćdziesiąt goli w J-League. Jest ikoniczną postacią dla ostatniej dekady historii Urawy Red Diamonds. Właśnie powiedział, że Maciej Skorża jest „jednym z najlepszych trenerów, z jakimi pracował w całej swojej długoletniej karierze”. Pewnie było w tym trochę kurtuazji, ale to duży komplement. I nieprzypadkowy.

Polak zrewanżował się Korokiemu. Nazwał go „generałem”. I „szogunem”. Na to drugie określenie doświadczony napastnik trochę się wprawdzie skrzywił, ale obyło się bez obyczajowego skandalu, którego swojego czasu nie uniknął prezydent Bronisław Komorowski ze swoim kultowym już „chodź, szogunie”, skierowanym do generała Stanisława Kozieja w parlamencie Kraju Kwitnącej Wiśni. Ot, głupotka.
Nieważne.
Maciej Skorża zaczyna podbijać Japonię.
Sztuka opanowywania burzy
Zakłada eleganckie garnitury. Nie farbuje włosów. Japończycy chwalą go za szykowność. I opanowanie. Podczas konferencji prasowych komunikuje się przyzwoitym angielskim. Przemawia spokojnym głosem. Nie poucza. Nie filozofuje. Nie intelektualizuje. Chyba doskonale wie, że trafił do kraju, w którym ludzie są nie tylko przewrażliwieni na punkcie grzeczności, ale przede wszystkim uczuleni na bufonadę.
Poległ na tym chociażby Lukas Podolski, którego wielkopańska arogancja zbuntowała szatnię Vissel Kobe. I cała plejada zagranicznych trenerów, których na japońskiej ziemi zgubiły skłonności do sytuowania się w centrum wszechświata i wygłaszania moralizatorskich kazań w papieskim trybie ex cathedra.
Skorża próbuje uniknąć błędów ich pychy. Na każdym kroku podkreśla, jak istotne są dla niego relacje z piłkarzami. Dba o małe gesty. Wita się po japońsku. Otwarcie cieszy się z decyzji tamtejszych władz, które złagodziły obostrzenia dotyczące noszenia maseczek ochronnych na twarzach. Szuka drobnych smaczków kulturowych. Uwielbia Formułę 1, więc zdradził niedawno, że tylko czeka na lukę w kalendarzu, żeby odwiedzić legendarny tor Fuji International Speedway, na którym w latach siedemdziesiątych ścigali się James Hunt i Niki Lauda. Albo, że przebiera nogami w oczekiwaniu na wrześniowe Grand Prix Japonii. Może brzmieć to trywialnie, ale na takich szczególikach buduje się tożsamość w obcych środowiskach.
– Najtrudniejszy był dla mnie pierwszy miesiąc po przyjeździe do Japonii. Wnikliwie analizowałem moje zachowanie na ławce trenerskiej. Doszedłem do wniosku, że moje reakcje są bardzo istotne dla całokształtu odbioru mojej pracy i mojego warsztatu. Całym sobą muszę prezentować spokój, opanowanie, cierpliwość. Nie reagować impulsywnie, nie ponosić się emocjom, nie denerwować się. Tak jest najlepiej dla zespołu. Nie jest to łatwe, uwierzcie mi. W środku mnie szaleje burza – mówił na jednej z konferencji prasowych.
Sztuki opanowywania burzy doświadczył już zresztą na Bliskim Wschodzie. W saudyjskim Ettifaq FC i młodzieżowej kadrze Zjednoczonych Emiratów Arabskich prowadził młodych bogaczy. Ludzi przyzwyczajonych do luksusu i odzwyczajonych od harowania na własną pozycję, nieprzystosowanych do zbierania reprymend i przyjmowania brutalnie szczerej krytyki, rozbijających się po kraju w wypasionych autach marki Porsche czy Ferrari. – Ciężko zmusić do pracy kogoś, kto jest tak bogaty, że nie musi pracować, właściwie nic nie musi – mówił i śmiał się, że stał się delikatny, bo nigdy nie wiedział, czy zaraz nie straci roboty. Teraz zgrabnie dostosował swój wizerunek do warunków Japonii. Ponownie: nie chciał przekreślić się już na samym starcie.
Szogun
Chyba nie ma już w nim starego Skorży. „Trenera na spokojne czasy”. Krytykowanego za uprawianie „sztucznego profesjonalizmu”, zabraniającego piłkarzom zamawiania kawy pod pretekstem „obawy przed wypłukiwaniem magnezu z organizmu”, pompującego autorytet za pośrednictwem krzyku, urządzającego dzikie awantury, szukającego winnych i kozłów ofiarnych wszędzie wokół siebie. Człowieka popadającego w drobne manie i fiksacje. Obsesyjnie samodzielnego i irytująco zaborczego. Samokrytycznie przyznającego się do przekonania o „byciu najlepszym trenerem świata, który wszystko musi robić na własną rękę”.
Nowy Skorża objawił się już w Lechu. Rozsądny. Bezkonfliktowy. Rzeczowy. Zarażający mądrością i doświadczeniem. Wygrywamy? Spokojnie, przyjdą gorsze dni. Przegrywamy? Spokojnie, przyjdą lepsze dni. Rozwinął pojedynczych zawodników. Skonstruował zespół. Tchnął w drużynę zwycięską mentalność i nadał jej spektakularny styl. I wygrał mistrzostwo na stulecie, po którym potrafił przyznać, że wyleczył się z myśli, że wszystko najlepiej zrobi sam. Uwierzył w siłę sztabu, którego rolę wcześniej konsekwentnie marginalizował. Przestał być „najmądrzejszy na całym świecie” i „wszystko robić na własną rękę”.
W Urawie Red Diamonds po prostu kontynuuje wcześniej obrany kierunek. Z Polski przylecieli z nim Rafał Janas i Wojciech Makowski. Pierwszy odpowiada za ofensywę, drugi za defensywę. Jest też Wojciech Ignatiuk, specjalista od przygotowania fizycznego z wieloletnim doświadczeniem pracy na Bliskim Wschodzie. Skorża nadzwyczaj często dodaje przy tym, że aklimatyzację w Japonii ułatwia mu obecność lokalnych asystentów: przede wszystkim Nobuyasu Ikedy, Masato Maesaki i Tatsuru Ishiguriego. Trenowanie to praca zespołowa. Oto jego nowe motto.
Urawa Red Diamonds nie przegrała od sześciu meczów. W lidze zwyciężyła w czterech kolejnych spotkaniach. Niby zaczęło się od dwóch porażek – po 0:2 z FC Tokyo i Yokohama FM, ale potem wszystko było już ładnie, pięknie i kolorowo. Cerazo Osaka w lidze? 2:1. Shonan Bellmare w pucharze? 0:0. Vissel Kobe w lidze? 1:0. Niigata w lidze? 2:1. Shimizu S-Pulse w pucharze? 1:1. Kashiwa Reysol w lidze? 3:0. Efekt? Sześć meczów, dwanaście punktów, trzecie miejsce w J-League.
Skorża trochę kręci nosem. Że za mała liczba zawodników bierze udział w ataku pozycyjnym, że jeszcze bardziej napastliwie wyglądać powinien pressing, że wciąż szwankuje atak pozycyjny i przechodzenie do fazy defensywnej, ale Japończycy zwracają uwagę, że w tym zespole już widać rękę nowego trenera. Urawa Red Diamonds wcale nie musi prowadzić gry, oddawać dziesiątek strzałów, klepać podań i sztucznie nabijać statystyki posiadania piłki, żeby punktować rywali w całkiem ofensywnym stylu. Najczęściej przytaczana statystyka: piłkarze polskiego szkoleniowca wykonują najwięcej sprintów w lidze.
Nowoczesny futbol wymyka się ramom. Zresztą, kiedy Japończycy pytają Polaka, na kim się wzoruje, ten rzuca nazwiska z różnych czasów i bajek – Rafael Benitez, Zdenek Zeman, Thomas Tuchel, Juergen Klopp, Stefano Pioli czy Pep Guardiola. Kociołek pomysłów, koncepcji i filozofii.
Czy w Urawie Red Diamonds ma kim grać?
Ma!
Hiroki Sakai to wielokrotny reprezentant Japonii. David Moberg Karlsson zahaczył o kadrę Szwecji. Alexander Scholz to były piłkarz FC Midtjylland i Standardu Liege. Marius Hoibraten liczył się w rotacji Bodo/Glimt. Bryan Linssen władował ponad sto goli w Eredivisie. Alex Schalk postrzelał w Szkocji, Szwajcarii i Holandii. Shinzo Koroki jest „szogunem”. Niedawno pojawił się też znany i lubiany obieżyświat Jose Kante, którego Skorża przedstawił jako „swojego czasu jeden z najlepszych napastników Ekstraklasy”. Ten zespół ma zdobyć mistrzostwo J-League.
Podbić nieznane i zbudować markę
Mistrzostwo Japonii? Mało. Fani Urawy Red Diamonds – atmosfera na stadionach J-League może robić wrażenie, nie jest to może europejski fanatyzm, ale w tym azjatyckim stylu też jest coś szalonego – lubią chełpić się, że Czerwone Diabły to specjaliści od sięgania po trofea we wszelkiego rodzaju pucharach i turniejach. Na przełomie kwietnia i maja okazja do potwierdzenia tego nieco bałwochwalczego przekonania będzie więcej niż wybitna: finał Azjatyckiej Ligi Mistrzów. O triumf w najbardziej prestiżowych rozgrywkach w tej części świata Urawa Red Diamonds powalczy w dwumeczu z Al-Hilal.
Maciej Skorża musi dopełnić dzieła Ricardo Rodrigueza. Hiszpański poprzednik Polaka potrafił wygrać Puchar Cesarza i Superpuchar Japonii, ale też zająć dopiero dziewiąte miejsce w J-League i wylecieć z Saitamy w niezbyt przyjaznej atmosferze. On sam uważa, że Azję opuszczał na własnych zasadach, żeby móc spełniać marzenia o pracy w Premier League. – Mam nadzieję, że Urawa wygra Ligę Mistrzów – powiedział niedawno w Sky. W przeszłości wygrała już dwa razy – w 2007 i 2017. Raz skończyła jako finalista – w 2019. Dwa poprzednie finały to boje właśnie z Al-Hilal, saudyjskim rekordzistą i obrońcą tytułu Azjatyckiej Ligi Mistrzów – 1992, 2000, 2019, 2021.
Presja na zwycięstwo w Champions League jest duża, a zadanie Urawy Red Diamonds nie będzie łatwe. Al-Hilal znajduje się ostatnimi czasy w cieniu Al-Nassr, które wyprzedziło potężnego stołecznego rywala w wyścigu transferowym po podpis Cristiano Ronaldo i wyrosło na faworyta do wygrania Saudi Pro League, ale to Al-Za’eem niezmiennie mienią się najbardziej utytułowanym i zasłużonym klubem w Arabii Saudyjskiej. Skład? Odion Ighalo, Luciano Vietto, Salem Al-Dawsari, Michael, Moussa Marega czy Hyun-soo Jang. Duże kluby i silne reprezentacje w CV. Mocna ekipa.
Wyzwanie to wyzwanie.
Japończycy przedstawiają jednak Skorżę jako specjalistę od wygrywania trofeów. Wyczytali, że to najbardziej utytułowany polski trener w XXI wieku. Czasami pytają go, dlaczego nie chciał prowadzić reprezentacji Polski, skoro wymieniano go w gronie głównych kandydatów do przejęcia schedy po Czesławie Michniewiczu. On sam kulturalnie milczy. Miał swoje powody, dla których opuścił ojczyznę. Przed nim olbrzymi sprawdzian. Czy największy w karierze? Być może.
Celem jest podbić nieznanego.
I zbudowanie marki.
Wygranie Azjatyckiej Ligi Mistrzów wyniosłoby go na szczyt rynku trenerskiego w tej części planety. Pewnie nie oznaczałoby, że z miejsca rzuciłyby się na niego uznane europejskie marki i kluby z lig top pięć, ale czy o to na pewno chodzi, czy tego właśnie życzyłby sobie sam zainteresowany?
Nie wiadomo.
Niewątpliwie jednak polskiej myśli szkoleniowej potrzebny jest spektakularny sukces w zagranicznym futbolu. Bo w tej kwestii pustynia, posucha, bida z nędzą, marność nad marnościami.
Kazimierz Górski i Jacek Gmoch w Grecji? Zbigniew Boniek we Włoszech? Henryk Kasperczak i Ryszard Kulesza w Afryce? Antoni Piechniczek na Bliskim Wschodzie? Wojciech Łazarek w Sudanie, Szwecji, Izraelu, Egipcie i Arabii Saudyjskiej? Andrzej Strejlau na Islandii, w Grecji i Chinach? Henryk Apostel w USA i w Chinach? Janusz Wójcik, Edward Lorens i Jerzy Engel na Cyprze? Czasy odległe i zamierzchłe.
Coś bardziej współczesnego? Franciszek Smuda w Regensburgu? Dajcie spokój. Michał Probierz w Arisie Saloniki? Ewakuacja po dwóch miesiącach. Tomasz Kaczmarek w 3. Lidze? Nie wyszło. Marek Zub na Litwie, Łotwie, Białorusi i w Estonii? Ligi znacznie słabsze od polskiej. Piotr Nowak w Stanach Zjednoczonych? Byłby to jakiś ewenement, ale ten słynny entuzjasta przesuwania kapselków już wcześniej wyrobił sobie tam markę jako piłkarz, więc startował z nieco innej pozycji, a poza tym skończył jako persona non grata. Jan Urban w Hiszpanii? Łapał byka za rogi w analogicznej sytuacji i też jakoś nie poszło.
Czas na sukces.
Bo kto, jeśli nie Maciej Skorża?
Czytaj więcej o Macieju Skorży:
- Maciej Skorża jest zwycięzcą. I życie toczy się dalej
- Poznań nigdy nie zapomni panu tego, jak mocnym jest pan człowiekiem
- Student, wolontariusz, uczeń Janasa. Jak zaczynał Maciej Skorża
- Wzlot i upadek na polskim Olimpie. Maciej Skorża i Wisła Kraków
Fot. Newspix
Czy z tym szogunem to nie było tak, że Koziej powiedział do Komorowskiego: złaź szogunie?
Nie, nie, właśnie: nie. W japońskim parlamencie Bronisław Komorowski wołał z mównicy do szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego generała Stanisława Kozieja „chodź, szogunie”, a potem w Polsko-Japońskim Forum Biznesu mówił o „samurajach biznesu”. Kancelaria Prezydenta przekonywała, że wszystko przebiegało zgodnie z protokołem i etykietą, w Polsce przyjęto to za wpadkę i nietakt, ale po prawdzie: chyba trochę była moda na śmianie się Komorowskiego, stąd też takie święte oburzenie.
Oburzenie było nie za szoguna tylko za wejście w parlamencie na krzesło, żeby zrobić zdjęcie, które właśnie „szogun” Koziej robił.
Przecież nie wszedł na krzesło, tylko podest do zdjęć. Na ten sam podest wchodzili też inni, co widać na zdjęciach z wizytacji innych przywódców. Wszedł na niego za szybko, bo Japończycy chcieli zrobić zdjęcie później, a w Polsce rozeszło się że hehe wlazł na krzesło
Nie na podest do zdjęć lecz na niski fotel spikera, co było nietaktem, ale głównie w PL.
Stary, weź po prostu wbij w google „komorowski szogun”, wejdź w galerię, i zobacz zdjęcia, gdzie widać że stoi na podeści, bo ten podest to długa ławka i wystaje z lewej strony. Są tez inne zdjęcie pokazujące wielu innych polityków na tym podeście?
Zamiast pierdolić bzdury i powtarzać pisowską narrację, po prostu wejdź na google.com, i zobacz. A jak mimo tego co zobaczysz nadal będzisz móił „hehe Komorowski na krześle” to znaczy że cynicznie łżesz dla zasady zaprzeczając faktom.
Obawiam sie, ze oni sa glusi na takie argumenty. Dla nich to jest ”krzeslo” i koniec kropka. Komorowskiego trzeb wyszydzic i tyle. A ze fakty sa inne? tym gorzej dla faktow.
Te fakty o wynoszeniu rzeczy i obrazów w Pałacu też pewnie?
„Gesiarka” jej chyba było, nie?
No ale to i tak pikuś, w porównaniu z sowiecckim bydłem co cimoszewicz odwalił, jak opuszczał leśniczówkę. Dokładnie takie same zniszczenia jakie pijani czerwonoarmiści robili przy „wyzwalaniu i utrwalaniu”
🙂 hahaha „Twoi’ kradli to pikuś, ale że czerwoni robili to samo, a może nawet ukradli więcej xD .. na pohybel, nie?
Excellent work, Mike. I greatly commend your effort because I currently generate more than $36,000 each month from just one simple web business! Even with just $29,000, you may start developing a reliable online income and these are just the most basic internet operations occupations.
.
.
Switch the connection—————————————>>> https://worksmartporfit24.blogspot.com/
Polscy politycy – europejscy i światowi też – kompulsywnie kłamią i hołdują populizmom, faszyzują i komunizują, wycierają sobie buty patriotyzmem i szczytnymi hasłami, bezczelnie kradną, kręcą, dbają tylko o swoje tyłki, doją państwowe koryto, przepalają miliardy publicznych pieniędzy, skandal goni skandal, a zmanipulowana opinia publiczna ma to w poważaniu.
Tamta klocowatość manier prezydenta Komorowskiego mnie po prostu życzliwie śmieszy. Robienie z tego wielkiego skandalu było pomieszaniem wagi czynów.
Chodzę. I zawsze będę chodził. Na razie mój entuzjazm jest niezrażony, głupio byłoby na początku życia ukrywać się za maską cynizmu, ale prawda jest taka, że w każdym cyklu kandydaci są rozczarowujący.
Polityk to polaczenie dziwki, zlodzieja i oszusta.
Kazdy polityk!
No, i nic nie ma sensu…
Oni uwielbiają takich pożytecznych!
Od dziwek sie odczep. One pracują na swoje
Ale odróżnia Pan Prezydenta Kraju od jakiegoś innego gościa?
problem jest w tym, że Komorowski na żadne krzesło nie wchodził, tylko wszedł na podest, który służy tam głównie po to, by na nim robić zdjęcia.
ale wtedy wszyscy się z Komorowskiego śmiali, więc poszła plota, że wszedł na krzesło i wszyscy to łyknęli, bo po co coś sprawdzać
Wg. Aadama Michnika podobno na pasach przejechał ciężarną zakonnicę…
Wszystko było zgodne z protokołem, zwłaszcza to jak półgłówek bul skakał po stoliku w japońskim parlamencie
po prostu był i jest śmieszny i czasami żenujący,taki janusz ,pierdzący i opowiadający sprośne suchary ……..
Mlody Janas to bedzie sie wozil na plerach Skorzy do konca swoich dni asystenckich bez ambicji i umiejetnosci na samodzielna prace ha ha ha.
Troche wyglada to na sytuację ze dostal ofertę I wykręcił sie z kontraktu w Lechu zeby pobyc w Japoniii za dużą kasę.
Wschodniak z Radomia zawsze wschodniakiem pozostanie.
Zaczyna się… Jeszcze tylko trochę i dojdziemy do etapu „Pinokio” i „Judasz”. Święte oburzenie kiboli, którzy zawsze są honorowi i prawdomówni. Nigdy się nie wykręcają i zawsze mówią wprost. Nigdy nie walczą ze sprzętem, nigdy nie kłamią w sprawie rac, „jebać policję” mówią tylko w twarz większemu od siebie policjantowi, a nie stojąc bezpiecznie w grupie na trybunie, i nigdy nie napadają innych kiboli dziesięciu na jednego, zawsze jest to honorowa solówa. Nie wspomnę o tym, że kobiety i dzieci są nietykalne, nie ma wjazdów na turnieje młodzieżowe, nie ma krojenia barw zwykłych kibiców nieuwikłanych w porachunki.
Ja tylko przypomnę, że Skorża rozwiązał kontrakt w Lechu oficjalnie „z powodów osobistych”. Takie było jego oficjalne stanowisko. Reszta to były domysły kiboli, że może chora żona itd. Powody osobiste mogły być takie, że dostał lepszą ofertę i prezesi Lecha o tym wiedzieli i puścili go wolno, bo jest zasłużony dla klubu. I miał do tego pełne prawo.
Ciekawy pseudonim wybrałeś do podpisania komentarza, w którym dyskutujesz sam ze sobą.
SSIJ JAJA.
O ile mi wiadomo to syn mu się prawie wyhuśtał także dajcie mu spokój. Właśnie m.in. przez takie komentarze zdecydowal sie potem wyjechać bo przynajmniej tego nie słucha i nie czyta a nagonka by byla jeszcze większa
tak, pół roku wcześniej wykręcił z kontraktu, a wtedy japoński klub na to, spokojnie Maciej, poczekamy pół roku aby to nie wyglądało podejrzanie, odpoczywaj, a u Nas już podkopujemy obecnego trenera dla Ciebie…
taaa Polaczkowe teorie spiskowe, aby tylko oczernić drugą osobę
Ja tej wersji do końca nie odrzucam, ale jest ona o tyle nieistotne, że Lech też już się otrząsnął po rozstaniu. Można wręcz zaryzykować tezę, że w miejsce MS przyszedł lepszy trener na pucharowe czasy (teza oczywiście nie do zmierzenia, ale fakt jest taki że mamy kwiecień a Lech gra w Europie).
Ja bym jednak powiedział że do zmierzenia, Skorża wiele razy miał okazję prowadzić zespół z Ekstraklasy w Europie i wyników jakichś super nie miał, w zasadzie raz wyszedł z grupy po szczęśliwym losowaniu LE, raz pokonał Barcelonę która przyjechała na trening bo pierwszy mecz wygrała 4:0 i to by było na tyle z jego sukcesów.
Stawiam bardziej że ze Skorżą by Bodo nie przeszli, o ile wyszliby z grupy LKE.
Skrro już o Lechu, to przypomina mi się skorumpowany „sędzia” Raczkowski,
no i reszta spółki.
No jak to kto jeśli nie Skorża?
Przecież Czesław już wygrał Premier League. Co prawda na razie tylko w Football Managerze, ale ten kontakt z Southampton na pewno będzie, już za chwilę 😀
Tylko Czesław, ale w lidze rosyjskiej tak jak sobie zamarzył
Maciej Skorża to świetny trener!
Do pierwszego meczu, bo później to już weszłopolaccy nie dadzą mu żyć,
a co się naczyta na swój temat… że niby debil, cwaniak i patałach.
Mam marzenie – niech Santosowi się wszystko uda ale potem zamiast szukać kolejnego Portugeo Portugala czy ryja lokalnego z gatunku Probierz czy Czesio, niech prezes PZPNu zrobi wszystko co w swojej mocy żeby ściągnąć nam tu Skorze
Wydaje mi sie, ze Skorza naturalnie zostanie nastepnym selekcjonerem. Wydaje mi, ze to jest nieuniknione. Super, niech chlopak zdobywa praktyke.
Fajny tekst!!!
jan gazrurek: lepiej niż dobrze. Chłop się wyrobił ale chłop nie przesadza z tymi głupotkami bo wrażenie grafomani po wstępie, ale im dalej w las tym lepiej. I niech chłop nie zrozumie mnie źle bo kwiecista forma wspomagana tetrahydrokanabinolem to rzecz piękna i niejako sygnatura rzeczonego chłopa, jednak jest to tak potężna broń narracyjna że należy używać jej z największą ostrożnością.
Powodzenia ,a za kilka lat kadra Polski ,tak to powinno wyglądać.
Obawiam się że po Santosie Pan Marek zabetonuje stanowisko selekcjonera na lata. W końcu.
Fajnie, że w końcu jakiś trener radzi sobie poza Polską. Czesio też by tak chciał – na wschód. Ale nie aż tak daleki. Tylko teraz to nie za bardzo wypada.
Komorowski to idiota bez mózgu. Skorża wybitna osobowość i pełna kultura.
Mit o rzekomym wypłukiwaniu magnezu przez kawę został obalony 🙂
Chętnie przeczytałbym wywiad z którymś z członków sztabu szkoleniowego na MŚ 2006r. Już od dawna chodzą pogłoski, że Janas był tylko twarzą, a całą merytoryczną robotę odwalał za niego właśnie Skorża.
Janas miał g… do powiedzenia. Powołania wysyłał PZPN, analizę robił młody Skorża. Dlatego robił jeszcze mniej niż myślisz:)
Najlepszy polski trener!
Super się czyta w zalewie gówna o polskiej piłce;)
Pan Maciej przestał brać kokainę i wszystko się ułożyło.
Urawa ma najdroższy skład w lidze wg transfermarkt i tak było również w poprzednim sezonie, więc to zrozumiałe, że zespół ma wygrać J-League. Oczekiwanie mistrzostwa jest tam w pełni uzasadnione.
No tak tylko od oczekiwań do realizacji długi dystans. Ta urawa daaaawno nie była tym mistrzem i pewnie nie przypadkowo.
Witam, dla mnie skorrza to słaby trener, no może średni, chociaż w sumie jest nie zły, pozdrawiam moich fanów i innych ćwokuw
Serdeczne gratulacje! Pozwoliłem sobie ułożyć okolicznościowe haiku:
Od Kioto
po Katagami
jaz
dasku
rwa
mi!
Oszukał nas i czmychnął do Japonii. Człowiek niehonorowy
Pewnie.. Ja też oszukałem i zamiast poloneza to lexusa kupiłem.i wcale z kraju nie wyjeżdżałem.. A to lump ze mnie
a to było wtedy kiedy Brąka trzeba było ściągać w japońskim parlamencie – bo wlazł na krzesło (czy to był jednak stół)
ech to było czasy skoro taki melepeta mógł być „Prezydętem” tego biednego kraju
Ta. Wstyd był. Co gorsza – od niego zaczęło się równanie w dół. Każdy kolejny to większy pajac.
A i wcześniej poprzeczka nie była zawieszona wysoko.
To zobacz kto jest prezydentem usa – biden to większy kretyn niż komoruski. Dodatkowo kretyn z demencją. Nie ma lepszego dowodu na nonsense demokracji niż komoruski czy biden. W Polsce to każdy może być prezydentem, nawet największy idiota – wystarczy że bespieka, która rządzi mediami będzie chciała by nim został i zostanie.
Nie ma lepszego dowodu na to, ze edukacja w Polsce ponosi porazki, niz twoj glupkowaty wpis. I taki dzban nazywa kogos kretynem..
Moze byc i prostak po zawiodowce ( nie obrazajac tych którzy maja w rekach fach) który nie potrafi mówić po polsku i który donosil na kolegów za judaszowe srebrniki.
Taki dialog
– Czesiu,ale to nie wyjdzie?
– po moim trupie!
*zawodowce
Bryan Linssen grał w holandii po minimum 30 meczów w sezonie praktycznie bez kontuzji – poszedł tam i już w sparingu z PSG w 9 minucie debiutu złapał uraz mięśnia który go kilka miechów kosztował bez gry. Linssen to bardzo dobry zawodnik pasował w Feyenoordzie bo dużo pressował – szkoda że poszedł byłby dobry teraz z ławki. Do taktyki Slota idealny, tylko problem z nim był ten że dużo pudłował – pomimo 13 goli strzelonych to nie był dla niego jakiś świetny sezon.
W polskiej lidze jak skrzydłowy ma 13 goli to go po dupie całują.
Skoro pudłował i zrobił 13, to pomyśl ile musiał mieć akcji.
jak skrzydłowy ma 13 strzałów w sezonie w PL to już jest kozak.
dla mnie taki szlauf z niego. Nie dość ze pracował w Wiśle, Lechu i Legii (czyli 3 historycznym rywali) to z Lecha uciekł pod pretekstem chorej żony, a pół roku później wylądował w Japonii.
dla mnie kawał aroganckiego fiuta
Uwaga, bydło się zesrało.
Paweł Janas nigdy syna by się nie mógł wyprzeć patrząc na jego podobieństwo, ale teraz to Rafał wygląda 1:1 jak ojciec 20 lat temu.
Dzięki, Mazurek. :/ Po tym artykule już jest pewne, że następnego meczu w lidze Skorża nie wygra.
Pewnie jak to zwykle bywa po tego typu artykule u was karta się odwróci i zacznie przegrywać. Oby nie.
CHuj z Japonią, ja wkrótce obejmę legendarne dynamo, nie Krzysiu ? Jak nie dynamo to mistrza Lichtensteinu. Będzie dobrze, polatam dronami jak dawniej…
a co zjadł Sushi?
Powodzenia Maciek!!!