W Arabii Saudyjskiej spotkaliśmy się z selekcjonerem tamtejszej reprezentacji kraju. Herve Renard w wywiadzie dla Weszło opowiada o pracy na Bliskim Wschodzie, planach i pomysłach na mistrzostwa świata, mundialu w Rosji, na którym prowadził Maroko, pracy w Afryce czy polskich korzeniach. Zapraszamy!
Pierwsze uczucie, które towarzyszy panu, gdy myśli pan o zbliżających się mistrzostwach świata?
Pierwsze to takie, że trafiliśmy do trudnej grupy. Argentyna jest na trzecim miejscu w rankingu FIFA, Meksyk na trzynastym, Polska na dwudziestym szóstym — to wszystko bardzo wysokie pozycje, my jesteśmy najniżej notowaną drużyną w grupie. Jeśli chodzi o personalne odczucia — gdy byłem dzieckiem, marzyłem o mistrzostwach świata, a teraz jadę na nie po raz drugi. Jako trener klubowy najbardziej chcesz zagrać w Lidze Mistrzów, tak samo myślisz o mundialu, jeśli jesteś selekcjonerem drużyny narodowej. To wielki zaszczyt, cieszymy się, że udało nam się zakwalifikować, ale teraz musimy się przygotować do tego turnieju.
Przed premierowym spotkaniem podczas Mistrzostw Świata w Rosji był pan bardziej podekscytowany czy zestresowany, przejęty?
W takiej sytuacji nie możesz się stresować. Zrobiliśmy wszystko, żeby dostać się na mistrzostwa i nawet jeśli czekało nas trudne wyzwanie, była to jedynie wspaniała motywacja.
A same mistrzostwa to niekończąca się praca, żeby przygotować się do kolejnych spotkań czy raczej niekończąca się euforia, że doświadcza się takiego turnieju?
W tym przypadku pracę zaczynamy bardzo wcześnie, mamy miesiąc na przygotowanie się do meczów w grupie i myślę, że to będzie nasza przewaga, zaleta. Zawsze żartuję, że skoro jesteśmy najsłabsi na papierze, to musimy pracować najwięcej. Gdy prowadziłem Maroko, kilka spraw nam nie pomogło, dlatego ostatecznie zdobyliśmy tylko punkt, mimo że moim zdaniem wykonaliśmy dobrą robotę. Tamte mistrzostwa nauczyły mnie, że będąc kopciuszkiem, niżej notowanym zespołem, musisz być naprawdę silny, żeby postawić się faworytom. Istotne było też wsparcie kibiców, bo w meczu z Portugalią chyba 40 tysięcy osób na stadionie wspierało właśnie nas. Teraz będzie podobnie, bo wiem, że wielu fanów z Arabii Saudyjskiej wybiera się do Kataru.
Banega i Krychowiak w drodze po tytuł. Pokazujemy Al-Shabab od kulis!
Herve Renard: Team spirit to klucz do sukcesu na mundialu
Podczas Mistrzostw Świata w Rosji w Polsce chwaliliśmy Maroko za to, jak się prezentowaliście. Graliście odważny, dobry futbol. Mówiliśmy wręcz, że skoro już mieliśmy odpaść, to lepiej byłoby to zrobić w takim stylu, jak wy.
Graliśmy bardzo dobrze, ale w piłce równie ważne są wyniki, a tego nam brakowało. Oczywiście możemy mówić, że bramka dla Hiszpanii nie powinna paść, bo rzut rożny był wykonany ze złej strony boiska i nadal nie rozumiem, jak do tego doszło, jednak w futbolu trzeba być gotowym i na taki scenariusz. Powtórzenie wrażenia, jakie w 2018 roku zrobiło Maroko, jest na pewno jednym z naszych celów, ale to plan minimum, bo wierzę, że stać nas na to, żeby zaprezentować się jeszcze lepiej.
Bardzo bolał pana wynik meczu z Hiszpanią, który został wypaczony przez sędziów?
Tak, a przecież było jeszcze spotkanie z Portugalią, w którym bramka padła po faulu jednego z rywali na naszym piłkarzu przy krótszym słupku. Nadal mam w telefonie wideo z tej sytuacji i zawsze będę je miał. Takie rzeczy ciężko zrozumieć: piłka trafiła do zawodnika, który strzelił gola tylko dlatego, że wcześniej ktoś popchnął naszego piłkarza.
Jaki jest klucz do sukcesu, do dobrej postawy na mistrzostwach świata?
Mam na to tę samą odpowiedź: najważniejszy jest team spirit, dobra atmosfera. Podczas przygotowań czy głównego turnieju musisz umiejętnie zarządzać drużyną, żeby utrzymać dobre relacje, gdy przez tak długi czas obracasz się w tej samej grupie ludzi. To było naszą siłą w Rosji. Z reprezentacją Arabii Saudyjskiej pracuje blisko cztery lata, jestem bardzo zadowolony z drużyny, którą mamy. Zawsze dostaję od niej to, czego oczekuję i jestem pewien, że tak będzie także w Katarze.
A co z kwestiami taktycznymi?
Zostając przy meczu z Portugalią — graliśmy wysoki pressing i bardzo dobrze nam to wychodziło. Straciliśmy bramkę po stałym fragmencie gry, mieliśmy swoje okazje. Jeśli na mundialu masz jedną, dwie okazje do strzelania gola, to musisz to zrobić, bo gdy nie wykorzystujesz tych sytuacji, sprawy się komplikują. To będzie waszym atutem na mistrzostwach świata. Skuteczne wykańczanie akcji jest istotne w nowoczesnej piłce, a mając w składzie tak fantastycznego napastnika jak Robert Lewandowski, jest to dużo łatwiejsze.
Jak dużo czasu poświęca pan na analizę rywala, przygotowanie się do konkretnego spotkania?
Deleguję pracę członkom mojego sztabu. Ktoś jedzie do Ameryki, żeby oglądać mecze Argentyny i Meksyku, ja byłem w Holandii i w Warszawie na spotkaniach reprezentacji Polski, mój asystent pojechał do Walii na Ligę Narodów. Każdy detal i szczegół będzie dla nas bardzo istotny, mocno się na tym skupiamy. Poprzednie mistrzostwa nauczyły mnie, że trzeba szanować silniejszych rywali, ale nie można się ich bać. Underdog też może przeżyć wspaniały turniej. Najważniejsze jest dla nas to, żeby ciężko pracować, być przygotowanym na każdą część spotkania. Jeśli będziemy o tym pamiętać, wszystko będzie dobrze.
Przed Mistrzostwami Świata w Rosji “Financial Times” nazwał Maroko “europejską kadrą”, bo wielu zawodników albo urodziło się na Starym Kontynencie, albo na nim grało. Teraz jest zupełnie inaczej — pański zespół w całości gra w lokalnej lidze.
To fakt, a mimo to nie widzę żadnej różnicy pomiędzy obydwiema sytuacjami. Ok, widzę jedną — tym razem nasi rywale nie znają pewnie nazwiska ani jednego zawodnika z mojej drużyny. To będzie naszą siłą, bo w Arabii Saudyjskiej można znaleźć dobrych piłkarzy.
Herve Renard: Liga w Arabii Saudyjskiej jest mocna. Al-Hilal wygrywa Ligę Mistrzów
Jakie są wady i zalety tego, że wszyscy reprezentanci kraju grają w tutejszych rozgrywkach?
Minusem jest to, że jest w niej wielu zagranicznych zawodników, którzy zabierają im miejsce w składzie. Jako selekcjoner jestem tym zmartwiony, chociaż gdybym był trenerem klubowym, byłbym z tego zadowolony. Plusem jest to, że co tydzień możemy obejrzeć wszystkich naszych podopiecznych. W moim sztabie jest sześć osób, kluby grają przeważnie w dwóch, trzech regionach kraju, więc jesteśmy w stanie zobaczyć każdego. Znam większość piłkarzy w Arabii Saudyjskiej, bez wątpienia. W porównaniu z poprzednim mundialem sporo zmieniliśmy, ale ci piłkarze bardzo dobrze się spisali. To duży wyczyn, żeby skończyć grupę eliminacyjną przed Australią i Japonią. Przegraliśmy tylko jedno spotkanie, ale teraz musimy o tym zapomnieć, to już przeszłość. Przyszłość będzie jeszcze trudniejsza! (śmiech)
Czy to nie problem, że pańskim piłkarzom brakuje ogrania w Europie?
Oczywiście, intensywność gry w europejskich ligach jest wyższa, byłbym głupi, gdybym temu zaprzeczał. Wam nie brakuje zawodników ogranych na wysokim poziomie — Robert Lewandowski to jedno, ale mówię także o Kamilu Gliku, Piotrze Zielińskim czy nawet Grzegorzu Krychowiaku, który teraz gra w Al-Shabab. Musimy spróbować zniwelować tę różnicę. Żeby to zrobić, musimy grać zespołowo, być silni jako jedność, a nie poszczególne indywidualności. Myślę, że to będzie nasza mocna strona, ale musimy być w tym perfekcyjni. To nasz klucz do sukcesu.
Arabia Saudyjska rozegra dziś pierwszy mecz towarzyski w ramach długich przygotowań do mundialu. O tym i o wielu innych sprawach w wywiadzie dla @WeszloCom opowie Herve Renard, selekcjoner kadry 🇸🇦. Premiera jutro, zapraszamy!
Thank you @Herve_Renard_HR, it was a pleasure 🤝🏻 pic.twitter.com/ou9bEaIX1R
— Szymon Janczyk (@sz_janczyk) October 22, 2022
Nie wiem, czy pan się ze mną zgodzi, ale to, że w Arabii Saudyjskiej gra tylu klasowych, zagranicznych piłkarzy, w pewnym sensie wam pomaga. Reprezentanci kraju muszą przecież równać do ich poziomu, żeby dostosować się do ich stylu — ofensywnej, technicznej piłki. To rozwija.
Tak, ale minusem jest to, że większość zagranicznych piłkarzy to zawodnicy ofensywni albo bramkarze. To rodzi problem, bo gdy nie grasz co tydzień, brakuje ci rytmu meczowego. Możesz trenować z Everem Banegą czy kimkolwiek innym, ale najważniejsza jest gra w meczach. Napastnik czy bramkarz po prostu musi grać. To są jednak reguły ligi, nie mogę z tym nic zrobić i nie mogę na to narzekać. Tak jak mówiłem, gdybym pracował w klubie, patrzyłbym na to zupełnie inaczej.
Skoro mówimy o bramkarzach — to faktycznie problem, bo w najwyższej lidze gra w zasadzie tylko Abdullah Al-Mayouf. Słyszałem, że chciał wrócić do kadry, ale pan odrzucił tę opcję.
Trzy lata temu zdecydował o tym, że nie chce grać w reprezentacji. To była jego własna decyzja. Teraz, walcząc o bilet na mundial, jeden z bramkarzy spisał się bardzo dobrze, pomógł nam. Muszę być sprawiedliwy, a gdybym postawił na Al-Mayoufa, nie byłoby to fair. Nasz golkiper nie zasłużył na to, żeby odsunąć go od składu.
Bramkarz z 2. ligi zatrzyma Lewandowskiego? Arabia Saudyjska i problem między słupkami
Jak pan oceni poziom ligi w Arabii Saudyjskiej?
To mój czwarty sezon, który oglądam jako selekcjoner reprezentacji narodowej i widzę, że z roku na rok poziom rośnie. Nie będę wmawiał wam, że to taka sama liga jak ta w Anglii czy Hiszpanii, ale porównując te rozgrywki z innymi azjatyckimi krajami, jest to bardzo dobra liga. Równie silna jest liga japońska, ale to Al-Hilal wygrało dwie z trzech poprzednich edycji tutejszej Ligi Mistrzów. Al-Nassr, Al-Ittihad, Al-Shabab to kolejne mocne drużyny. Młodzi piłkarze są coraz lepsi, a jeśli jesteś w stanie ściągać takich zawodników jak Banega czy Krychowiak, to oczywiste, że te rozgrywki będą stały na dobrym poziomie. Coraz więcej zawodników chce tutaj grać. Być może trochę się boją, bo nie wiedzą, jak to wygląda od środka, ale gdy już tu trafią, strach mija. Piłka nożna jest bardzo ważna w tym kraju, być może nawet najważniejsza spośród wszystkich sportów. Ludzie tutaj szaleją na punkcie futbolu.
Co ze szkoleniem młodzieży, jak to wygląda?
W ostatnim czasie wyniki młodzieżowych reprezentacji kraju są bardzo dobre — te zespoły osiągają sukcesy w mistrzostwach Azji, jeżdżą na wielkie turnieje. Arabia Saudyjska jest pełna talentów, potrzebuje jedynie rozwoju, reform. Na przykład aż do tego sezonu zespoły nie miały rezerw, więc ci, którzy nie grali w lidze, nie mieli szans się rozwijać. Zostawały im tylko sparingi. Krok po kroku się to zmienia, jestem pewien, że w bliskiej przyszłości tutejsi zawodnicy będą coraz lepsi. Nie powiem jednak, że to, co już teraz robią saudyjskie kluby, wzorowane jest na tym, jak szkoli się w Europie. Federacja wciąż musi nad tym pracować, od czterech miesięcy mamy nowego dyrektora technicznego, to Nasser Larguet, którego znam z czasów naszej wspólnej pracy w Maroku. Wiem, że zrobi tu fantastyczną robotę. Sam angażuję się w rozwój tutejszego futbolu, bo wszyscy tutaj świetnie traktują mnie i moich współpracowników. Dużą satysfakcją dla mnie byłoby móc stwierdzić na koniec, że przyczyniłem się do postępów, jakie zrobili.
Co do młodych piłkarzy — widziałem na żywo Aymana Yahyę. Wydaje się być ciekawym dryblerem.
Jest w zespole narodowym od trzech lat, ale niestety w minionym roku mocno dokuczały mu kontuzje. Trzymam za niego kciuki, bo jest bardzo utalentowanym chłopakiem. Obecnie nie jest jeszcze w optymalnej formie fizycznej. Te kontuzje dają nam się we znaki, ostatnio z gry wypadł Sultan Al-Ghanam. Takie problemy dotyczyć będą jednak wszystkich reprezentacji — przed nami Liga Mistrzów, kilka tygodni rozgrywek ligowych, więc nie da się tego uniknąć. Życzę sobie, żeby Sultan był z nami na mundialu, ale na dziś to trudny temat.
Myśli pan, że zawodnicy starają się minimalizować ryzyko kontuzji z powodu zbliżającego się mundialu?
To niemożliwe, żeby utrzymać się na poziomie Ligi Mistrzów, grając na 50%, ale mogą próbować! (śmiech) Jasne, mogą dbać o siebie nieco bardziej niż zwykle, jednak bardzo ciężko jest grać i jednocześnie nie dawać z siebie wszystkiego. W naszym przypadku część ważnych zawodników leczy urazy, ale każdy z nich to inny temat. Salem Al-Dawsari ma problem mięśniowy, Yasser Al-Shahrani i Salman Al-Faraj powoli wracają do zdrowia. Może to lepiej, że nie mogliście ich podejrzeć, bo nie wiecie, co potrafią! Będą gotowi do gry na mistrzostwach świata.
Jak wygląda ligowy hit w Arabii Saudyjskiej? Reportaż z Al-Hilal vs Al-Shabab
Herve Renard: Długie przygotowania? Chcę, żeby wszyscy byli na tym samym poziomie
Tak szybkie zakończenie rozgrywek to pańska inicjatywa. Dlaczego poprosił pan federację o to, żeby przez miesiąc zawodnicy byli pozbawieni oficjalnych spotkań?
Mamy mecze towarzyskie, więc to nadrobimy. Potrzebujemy dobrego okresu przygotowawczego. Przypominam, że w 2002 roku Guus Hiddink zaczął szykować zespół na mistrzostwa świata pół roku przed startem turnieju, co skończyło się czwartym miejscem. Jeśli nie masz do dyspozycji topowych piłkarzy, musisz pracować więcej i ciężej. Taki jest nasz cel, chcemy, żeby wszyscy zawodnicy byli gotowi w tym samym stopniu. Część z nich gra w lidze regularnie, część gra rzadziej, inni nie grają w ogóle, więc musimy sprawić, że każdy z nich osiągnie ten sam poziom przygotowania fizycznego, bo inaczej nie będą w stanie grać na mundialu. Intensywność czy szybkość działania to kluczowe rzeczy w dzisiejszej piłce, bez tego nie da się rywalizować z najlepszymi.
Wasz obóz będzie wyglądał trochę jak zgrupowania klubów przed sezonem czy w przerwie między rundami?
Czasami będziemy trenować dwa razy dziennie, ale niezbyt często. Przede wszystkim chcemy przypomnieć i odświeżyć nasze założenia taktyczne, doszlifować je. We wrześniu rozegraliśmy mocne, wymagające sparingi, które zakończyły się bezbramkowymi remisami, więc musimy też poprawić skuteczność. Ci, którzy w lidze grali mniej, będą musieli ciężej popracować nad przygotowaniem fizycznym. Wybrałem 32 piłkarzy, to wiele nazwisk. Być może z któregoś z nich będę musiał zrezygnować z powodu kontuzji, ale skreślenie kogokolwiek nie będzie łatwą decyzją.
Nie boi się pan, że przebywanie ze sobą przez tak długi czas, negatywnie wpłynie na atmosferę? Skoszarowanie takiej grupy we własnym gronie może być męczące.
Musimy mądrze zarządzać tym czasem, to oczywiste. Nie jest też tak, że zawodnicy nie będą mieli wolnego. Będą luźniejsze dni, po 11 listopada, gdy wrócimy z Abu Dabi, zespół będzie miał trzy dni przerwy, będzie mógł spędzić czas z rodziną. Spokojnie, nie zwariowaliśmy, nie chcemy ich zamęczyć. Wszyscy muszą jednak zrozumieć, jak ważny jest to moment, jak istotny turniej przed nami. Niektórzy mogą zagrać na mistrzostwach świata tylko raz w życiu.
Jak w zasadzie wygląda dzień z życia selekcjonera reprezentacji kraju?
Chciałbym wytłumaczyć to szczegółowo, ale nie wiem, czy zostałbym dobrze zrozumiany. Umysł selekcjonera pracuje przez cały dzień, zwłaszcza gdy zbliża się moment wysłania powołań. Cały czas myślisz o poszczególnych zawodnikach, o tym, kto byłby najlepszym wyborem, kto da najwięcej drużynie. Do tego dochodzi oglądanie meczów — zwykle w czwartki, piątki oraz soboty, to dni, w które jesteśmy najbardziej zajęci. Mamy też dużo spotkań w federacji, mieszkam pięć minut od jej siedziby, to pomaga. Wiele czasu zajmuje też organizacja. Chcemy, żeby wszystko było perfekcyjne i tak jest. Dlatego byłbym bardzo szczęśliwy, gdybym mógł odpłacić się Arabii Saudyjskiej, federacji, ministerstwu sportu, za to, co mi dała przez te wszystkie lata. Zrobię to, jeśli osiągniemy dobry wynik na mundialu.
Ma pan kontrakt do 2027 roku. Dobry wynik może sprawić, że będzie pan częścią przygotowań do wyjątkowych dla Arabii Saudyjskiej mistrzostw świata — tych, które chce zorganizować w 2030 roku.
Dajcie mi najpierw zagrać na mundialu w 2022 roku! Będę naprawdę zadowolony, jeśli pokażemy pozytywne oblicze saudyjskiej piłki.
Podobno jest pan miłośnikiem technologii. Trochę tak, jak Czesław Michniewicz, bo obaj uwielbiacie drony.
Lubię ich używać ze względu na to, jak przydają się w pracy nad taktyką. W szczególności jeśli chodzi o stałe fragmenty gry — mogę dzięki temu pokazać poruszanie się zawodników, łatwiej to zrobić mając widok z góry. Nie jestem jednak fanem robienia długich odpraw, obciążania zawodników dużą liczbą informacji. Lepiej skupić się na konkretnym aspekcie, szczególe. Bardzo ważna jest też świadomość odnośnie aspektów fizycznych — ile kilometrów przebiegli zawodnicy, na jakiej intensywności biegali. Także w treningu, bo trzeba zaadaptować piłkarzy do tego, czego się oczekuje. Właśnie w tym pomaga technologia, ale trzeba pamiętać, że piłka wciąż jest tą samą dyscypliną sportu, co kiedyś, że przede wszystkim musisz grać, zrobić na boisku coś, o czym rywal nie pomyśli, czego nie przewidzi.
Selekcjoner reprezentacji Polski oglądał wasze spotkania i mówił, że zaskoczyło go to, jak dobrze zorganizowanym zespołem jesteście. Uważa pan, że to wasza największa siła?
Tak jak mówiłem wcześniej — jeśli nie masz najlepszych piłkarzy na świecie, musisz nadrobić to grą zespołową. Powtarzam zawodnikom, że jeśli zostawią rywalowi choć trochę miejsca, jakiś odkryty fragment boiska, to on ich za to skarci. Dyscyplina taktyczna jest najważniejsza, mówię o tym wprost.
Jeden z pana zawodników powiedział w dokumencie o reprezentacji Arabii Saudyjskiej, że gra na mistrzostwach świata będzie zupełnie innym wyzwaniem niż rywalizacja na kontynencie. Wydaje się, że chodziło mu o to, że przeciwko azjatyckim zespołom często możecie dominować na boisku, a na mundialu raczej nie będziecie przeważać w posiadaniu piłki.
Bardzo często o tym rozmawiamy. Musimy zmienić nasze podejście do meczu. Gdy rywalizujemy w Azji, mamy mniej więcej 60% posiadania piłki, teraz będzie inaczej. Z góry ostrzegam kibiców, że mogą nie rozumieć niektórych moich wyborów personalnych odnośnie składu na dane spotkanie. Nie wszystkich, ale część z nich może zaskakiwać. Każdy z nich będzie jednak podyktowany myślą o jak najlepszej organizacji na boisku, o wykorzystaniu faz przejściowych i dostosowaniu się do konkretnego meczu.
Da się wyczuć, że te mistrzostwa będą dla Saudyjczyków wyjątkowe ze względu na to, gdzie się odbywają. Wiadomo, że na Bliskim Wschodzie trwa rywalizacja między poszczególnymi krajami.
Atmosfera pomiędzy Arabią Saudyjską a Katarem jest dziś dobra, ale wiadomo — rywalizacja to sól sportu, o to w tym wszystkim chodzi, żeby być od kogoś lepszym. Dla nas najważniejsze jest to, jak wielkie wsparcie otrzymamy ze strony naszych fanów. Chcemy ich po prostu uszczęśliwić.
Herve Renard: Siłą Afryki jest niekończąca się improwizacja
Dla pana presja nie jest niczym nowym. Wystarczy wspomnieć, że odczarował pan klątwę Wybrzeża Kości Słoniowej, które nie potrafiło wygrać mistrzostwa Afryki mimo wielu gwiazd w składzie. Aż do momentu, gdy to pan dał Iworyjczykom ten historyczny sukces.
Starzeję się, więc nie odczuwam już presji w ten sam sposób! Razem z doświadczeniem przychodzi zmiana podejścia. Bardziej skupiam się na moich zawodnikach, na organizacji wszystkiego niż na sobie. Tak było może 15 lat temu, teraz moim piłkarze dają mi dużo pewności, nie muszę się niczego obawiać. Mogę jedynie ekscytować się tym, że zagram przeciwko Argentynie, jednej z najlepszych drużyn świata, przeciwko Robertowi Lewandowskiemu, jednemu z najlepszych napastników i przeciwko bardzo silnej drużynie, jaką jest Meksyk.
Jakby pan opisał afrykański futbol w trzech słowach?
Fizyczność, improwizacja, atmosfera. Podczas meczów w Afryce nigdy nie widziałem na trybunach kibiców, którzy by ze sobą walczyli. To fascynuje mnie w tym kontynencie — barwy i przyśpiewki są różne, każdy dopinguje swoich, ale na koniec wszyscy bawią się razem. Te wrażenia i doświadczenia zostaną na zawsze w moim sercu, były po prostu fantastyczne.
Mówił pan, że chce poczuć każdy kraj, w którym pracuje. Afryka musiała dać panu wiele życiowych lekcji.
Pracowałem na południu, na północy i na zachodzie tego kontynentu, a on jest ogromny, więc to oczywiste, że w Maroku i Zambii rzeczywistość jest zupełnie inna. Inni są piłkarze, ale też sposób ich myślenia. Taki sam jest tylko futbol, więc moim celem było zjednoczenie wszystkich po to, żeby reprezentowali swój kraj. Dlatego lubię pracę selekcjonera — wiesz, że grasz dla swojego narodu, bronisz jego barw. Jestem Francuzem, nigdy nie grałem dla seniorskiej reprezentacji Trójkolorowych, ale wyobrażam sobie, że to niesamowite uczucie. Weźmy Polskę — gdy gracie z Niemcami jesteście zmotywowani, chcecie walczyć za swój kraj.
Dwa dni na saudyjskiej prowincji. Jak szkoli i pracuje Al-Fateh?
Co było najważniejszą rzeczą, której nauczył się pan w Afryce?
To miejsce, w którym jest wielu różnych ludzi. Część z nich nie ma niczego, a i tak jest szczęśliwa. Widziałem mecze, w których dzieci grały w piłkę czymś, co nawet nie było piłką, to był zlepek jakichś rzeczy sklejonych tak, żeby wyszła z tego kulka. Zastanawiasz się, jak to możliwe, ale na tym polega ta magia. Możesz trafić do wioski, w której nie ma nawet prawdziwego boiska i zobaczyć tam chłopaka, którego stać będzie na zrobienie wielkiej kariery. To właśnie jest siła Afryki, niekończąca się improwizacja.
Przeszedł pan tam drogę od przydomka “trener fizyczny” do pseudonimu “Biały Czarodziej”. To chyba wyznacznik sukcesu.
To tylko nazwa. We Francji byłem trenerem, pracowałem w zawodzie. Kiedy przyjechałem do Ghany selekcjoner Claude Le Roy miał już asystenta, a że zajmowałem się między innymi przygotowaniem fizycznym zespołu, przypisano mi rolę “trenera fizycznego”. Właśnie mija mi 24. rok pracy w roli trenera. Nie powiem, że jestem dobry, średni czy słaby, ale to, jak mnie wtedy opisano, było tylko pewnym tytułem.
Czyli czarodziejem też pan nie jest.
Jestem trenerem.
A był pan zwykłym robotnikiem, właścicielem firmy sprzątającej. Teraz jedzie pan na drugi mundial w karierze. Jeśli nie tamten przydomek, to taki wpis w CV na pewno jest już wyznacznikiem sukcesu.
W 1998 roku zaczynałem na piątym poziomie rozgrywek we Francji, to była amatorska piłka. Wywalczyliśmy awans na wyższy szczebel, ale chciałem sięgać jeszcze wyżej. Nie powiedziałbym ci wtedy, że pojadę na mistrzostwa świata. Liczyłem, że dojdę do Ligue 1, najważniejszej ligi w kraju, taki był mój cel. Wyszło mi co innego, poszedłem w inną stronę, widocznie takie było moje przeznaczenie. Podoba mi się praca selekcjonera, choć oczywiście nie wykluczam, że jeszcze kiedyś poprowadzę jakiś klub.
Nie mogę nie spytać pana na koniec o Polskę, czyli o pańskie korzenie.
Losowanie grup mundialu było dla mnie bardzo emocjonalnym wydarzeniem. Moja mama urodziła się we Francji w 1941 roku, jej rodzice przybyli do kraju rok wcześniej. Nigdy nie widziałem dziadka, nie poznałem go i nie mam pojęcia, jak potoczyły się jego losy. Wiem jednak, że moja babcia była wyjątkową osobą, spędziłem z nią wiele czasu. Czuję, że w moich żyłach płynie polska krew, choć na pewno nie mam polskiej mentalności, nie mogę tak powiedzieć, bo nie żyłem w waszym kraju. Bardzo ważna jest dla mnie jednak pamięć o tym skąd pochodzę. Jestem w 25 procentach Polakiem!
Musi pan w końcu odwiedzić nasz kraj, poszukać śladów swojej rodziny.
Chciałbym, bardzo. Byłem naprawdę szczęśliwy, gdy przyjechałem do Warszawy na mecz reprezentacji Polski w Lidze Narodów. To była moja pierwsza wizyta w kraju, byłem pod wrażeniem tego miasta. Stadion, atmosfera — to było wspaniałe. Zresztą podobało mi się też to, ilu kibiców pojechało do Holandii: siedziałem tuż za nimi, więc dobrze wiem, jakim byli dla was wsparciem. Jestem pewien, że na mistrzostwach świata też stworzą świetną atmosferę.
Zna pan jakieś polskie słowa?
Nie znam, ale obiecuję, że nauczę się kilku przed mundialem. Specjalnie na konferencję prasową!
WIĘCEJ O PIŁCE NOŻNEJ W ARABII SAUDYJSKIEJ: