Reklama

Jak wygląda futbol na saudyjskiej prowincji? Dwa dni z życia Al-Fateh

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

19 października 2022, 11:08 • 13 min czytania 16 komentarzy

Z Al-Ahsy bliżej jest do stolic sąsiednich krajów — Bahrajnu i Kataru — niż do stołecznego miasta Arabii Saudyjskiej. Gdyby jednak po drugie wojnie światowej w tych okolicach nie odkryto największego na Ziemi złoża ropy naftowej, Rijad nie wyglądałby tak, jak wygląda dziś. Mowa także o futbolu, bo bez pieniędzy zarobionych na eksporcie surowca wydobywanego na wschodzie kraju Al-Hilal, Al-Nassr i Al-Shabab nie byłyby w stanie opłacać milionowych kontraktów swoich gwiazd.

Jak wygląda futbol na saudyjskiej prowincji? Dwa dni z życia Al-Fateh

Ahsa, Hasa lub Hofuf. Szóste co do wielkości miasto królestwa to chyba jedyna miejscowość na świecie, którą można nazwać na trzy różne sposoby, nie popełniając przy tym żadnego błędu czy przejęzyczenia. Różnorodność przejawia się też w innych tematach – Al-Ahsa jest bogata nie tylko w ropę, ale i daktyle, będąc jednym z największych producentów tych owoców na naszej planecie.

W końcu Hofuf ma także trzy kluby piłkarskie, z których dwa grają w najwyższej dywizji. Al-Fateh, które odwiedzamy, dekadę temu sięgnęło po mistrzostwo kraju. Był to zarazem pierwszy przypadek w historii, gdy tytuł powędrował w ręce klubu wywodzącego się z ośrodka, którego liczba mieszkańców nie przekracza miliona. Hasa po raz kolejny udowodniła wówczas, że bycie prowincją nie wyklucza bycia najlepszym.

Banega i Krychowiak w drodze po tytuł. Pokazujemy Al-Shabab od kulis!

Reklama

Futbol w Arabii Saudyjskiej. Odwiedzamy Al-Fateh

Rijad i Al-Ahsę dzielą cztery godziny jazdy samochodem, w dodatku jazdy przez pustynię. Perspektywa ta nie przerażała mnie, dopóki nie doświadczyłem tego, jak Saudyjczycy zachowują się na drodze. Kierunkowskazy ani pasy ruchu nie mają tu żadnego znaczenia — jedzie się po prostu przed siebie, skręcając kiedy ma się na to ochotę. Nawet czerwona światło ma tutaj inne zadanie: gdy je widzisz, możesz na chwilę przystanąć, żeby upewnić się, że droga jest wolna. Ale w sumie nie musisz, jeśli nawet nie muśniesz hamulca, to pewnie też jakoś przeciśniesz się między zygzakującymi autami. Pomysł wynajęcia auta więc odpuściłem, choć nie całkowicie, bo druga z opcji zakładała podróż lotniczą, tyle że do sąsiedniego miasta, co i tak skazywałoby mnie na półtorej godziny demolition derby z udziałem tutejszych kierowców.

Po kilku dniach rozterek znajomy, który pomagał mi na miejscu, odkrył przede mną fakt istnienia saudyjskich linii kolejowych, co wcale nie było oczywistością — komunikacja publiczna w królestwie w zasadzie nie funkcjonuje. Wspomniane już pociągi jeżdżą zaledwie kilka razy dziennie między większymi miastami, na bilet trzeba było polować jak na otwartą linię w „Hugo”, jednak szybko okazało się, że wycieczka do Hofuf była dobrym posunięciem. Al-Fateh było najbardziej otwartym klubem, na jaki trafiłem podczas całego wyjazdu. Zobaczyłem budowę nowego stadionu i remont bazy szkoleniowej, obejrzałem nawet fragmenty meczu tamtejszej Centralnej Ligi Juniorów.

Odwiedziłem też drugi z klubowych ośrodków, w którym jest nie tylko boisko ze sztuczną murawą w hali, ale także basen olimpijski, zabrano mnie za kulisy meczu ligowego, a trener Giorgios Donis, który w przeszłości sięgnął po trzy trofea z Al-Hilal, sam podzielił się ze mną tajnikami pracy w egzotycznym kraju.

Teraz nasze przygotowania do meczów wyglądają trochę inaczej, bo gramy co trzy, cztery dni, a nie co tydzień. Taktycznie jesteśmy przygotowani na rywala, pokażemy piłkarzom jeszcze kilka nagrań, sprawdzimy kilka opcji w grze wewnętrznej. Gdy wrócimy do gry po przerwie na mistrzostwa świata, temperatury spadną i będziemy mogli trenować częściej, wydzielać grupy według pozycji i pracować nad detalami aż do marca. Pozostała część roku to wyklucza, dwukrotnie trenowaliśmy tylko przez trzy tygodnie, na zgrupowaniu w Słowenii — opowiada szkoleniowiec, który swego czasu był przymierzany do Legii Warszawa. À propos temperatur — w Al-Ahsa w lipcu 2020 roku termometry wskazały ponad 50 stopni Celsjusza, co zostało rekordem regionu.

Reklama

Al-Fateh idzie w stronę Europy – buduje dział skautingu

Jeśli jednak myślicie, że jeden trening dziennie oznacza większy wycisk dla zawodników, to jesteście w błędzie. Zajęcia były dość luźne, choć może także z powodu zbliżającego się spotkania. Trener Donis obserwował wszystko popijając arabską kawę na krzesełku obok boiska. Zgodnie z tradycją towarzyszyli mu klubowi działacze, ale pewnym wyjątkiem była duża grupa gości w tradycyjnych muzułmańskich strojach. Kilkanaście minut wcześniej poczułem się jak w filmie, gdy wychodząc z sali zobaczyłem tę ekipę żywiołowo dyskutującą na korytarzu — okazało się, że w klubie odbywa się akurat zlot piłkarzy sprzed lat, wśród których zapewne przewinęło się kilka mocnych nazwisk, bo Al-Namothji może się pochwalić sukcesami w przeróżnych sekcjach.

Al-Namothji, czyli w tłumaczeniu „wzór do naśladowania”. Fateh chce działać zgodnie ze swoim przydomkiem, o czym opowiadał nam kiedyś Maciej Gil, polski skaut pracujący w klubie.

Nie ma czegoś takiego jak rozwinięte działy skautingu, my dopiero zaczynamy to budować. Ostatnio byłem w Arabii i szkoliłem dwie osoby, które są naszymi skautami. Nasz prezydent chce, żebym przeszkolił skautów, którzy będą pracowali w niższych ligach w Arabii: pierwszej, drugiej i rozgrywkach młodzieżowych. W ten sposób chce zarabiać na transferach. Al-Hilal czy inne czołowe kluby zgarniają wyróżniających się zawodników, to nie jest dla nich żadne ryzyko. Dlatego otwieramy dział skautingu, żeby ich wyprzedzać. Mamy duże pieniądze na pensje czy premie, ale u nas dwa razy oglądamy dolara, zanim go wydamy. Nasz prezydent zgarnia nagrody za zarządzanie klubem, nie robimy kominów płacowych, nie chcemy przepłacać za transfery.

Na miejscu słyszymy, że w samym dziale prasowym pracuje na co dzień blisko 20 osób, które odpowiadają za przeróżne sprawy — jest nawet stanowisko „operatora drona”, który nagrywa treningi i mecze. Pod tym względem Al-Fateh nie odstaje od drużyn z Rijadu, ma także podobne centrum treningowe, ale to już zasługa rządu. Ośrodki budowane są z publicznych pieniędzy, więc wszystkie wyglądają bardzo podobnie, a największą różnicę stanowi wystrój wnętrza. W Hofuf stawiają na skromność, nie znajdziemy tu złotych mebli, jak w siedzibie Al-Nassr. No, chyba że na stadionie, bo w Arabii Saudyjskiej VIP to VIP, musi mieć złote krzesło i pić kawę z pięknego, ozdobnego dzbanka. Te dzbanki to zresztą kolejna rzecz, z której słynie położona na wschodzie kraju Al-Ahsa.

Maciej Gil o kulisach pracy skauta w Arabii Saudyjskiej

Młodzież w krajowej czołówce i rodzynek z reprezentacji Arabii Saudyjskiej

Czy wkrótce będzie słynąć z nowej siły na piłkarskiej mapie królestwa? Prześcignięcie potęg z Rijadu i Dżuddy to misja z pogranicza cudów i rzeczy niemożliwych, jednak inwestowanie w talenty się opłaca. W ostatnich sezonach Al-Nassr zapłaciło kilkanaście milionów za duet wychowanków Al-Fateh: Ali Al-Oujami & Ali Al-Hassan. Ten drugi najpewniej znajdzie się w ścisłej kadrze na mundial, na który pojedzie gość, którego skauci Al-Namothji wypatrzyli właśnie w… Nassr. Firas Al-Buraikan może zostać bohaterem największego transferu w historii klubu, bo jest jednym z niewielu Saudyjczyków regularnie grających i strzelających w tamtejszej ekstraklasie. Rok temu uzbierał 11 trafień, a kluczem do tego było po prostu zaufanie.

Firas strzela gole, bo dostał od nas szansę. To jedyne, czego potrzebował. W Al-Nassr woleli stawiać na zagraniczne gwiazdy, nie grał tam regularnie — mówi mi jeden z trenerów Fateh. Z drugiej strony ciężko się jednak dziwić „Zwycięzcom”, skoro w ich barwach grał wówczas Marokańczyk Abderrazak Hamdallah, jeden z najlepszych snajperów w historii ligi, autor rekordowe liczby bramek w pojedynczym sezonie, gość, który inkasował 7,5 milionów euro rocznie.

Krzyżakiem też strzeli, zwłaszcza, gdy patrzą miejscowe legendy.

W Hofuf są przekonani, że takich Firasów jest jeszcze wielu i można ich znaleźć albo wychować. W poprzednim sezonie ligi u-19 Al-Fateh zajęło piąte miejsce w stawce, teraz jest wiceliderem. Zespół u-17 był przed rokiem wicemistrzem kraju, u-15 finiszował cztery punkty za drugą drużyną w tabeli, a mistrzostwo regionu w kategorii u-12 było wewnętrzną sprawą tego klubu: w finale zagrały ze sobą pierwszy skład i rezerwy. Jeśli ktoś spoza grona największych firm w Arabii Saudyjskiej wyróżnia się na tym polu to tak, zdecydowanie jest to właśnie Fateh, które wkrótce będzie miało jeszcze lepsze warunki treningowe. Klubowy teren to dziś plac budowy: powstają nowe boiska i infrastruktura, lada moment przy siedzibie zespołu stanie stadion na 15000 miejsc. Sama siedziba zostanie zresztą wyburzona i przeniesiona kilkaset metrów dalej, choć zapewne niewiele się zmieni w porównaniu z tym co widzimy obecnie.

Basen, siłownie, sala gier dla relaksu, hala dla niedawnego koszykarskiego mistrza kraju. Saudyjski treningowy klasyk.

Bramkarz z 2. ligi zatrzyma Lewandowskiego? Arabia Saudyjska i problem między słupkami

Al-Fateh od kulis – nowoczesne centrum treningowe

Al-Fateh ma jednak jeszcze jeden ośrodek treningowy, którym zdecydowanie warto się pochwalić. Gdy dotarliśmy do dużego kompleksu sportowego z górującym nad nim złotym stadionem, nie przypuszczałem, że nie jest to docelowe miejsce ligowych potyczek drużyn z Al-Ahsy. Szybko zostałem wyprowadzony z błędu: owy nowoczesny obiekt ma jedynie 8000 miejsc, a w dodatku i sztuczną murawę, więc służy uczniom miejscowego uniwersytetu, a nie ligowcom, nawet jeśli dla przykładu polscy ligowcy mogliby o takim cudeńku pomarzyć. Nie spodziewałem się też, że złoty stadion to tylko intro, a jeszcze więcej atrakcji czeka na mnie wewnątrz centrum treningowego. Na przykład pełnowymiarowy basen olimpijski…

… a także boisko ze sztuczną nawierzchnią w hali, z trybunami i lożą VIP.

Obiekt miał na stanie także trzy czy cztery siłownie, w tym jedną naprawdę imponującą, zajmującą całą halę, kilka sal do treningów judo, oddzielną salę ze stołami do tenisa czy też pomieszczenia do gry w squasha. Na co dzień odbywają się tu lekcje, a gdzieś pomiędzy kolejnymi salami trenują także e-sportowcy. Poza sekcją piłkarską i koszykarską w Al-Fateh funkcjonują także sekcje: kolarska, tenisowa, siatkarska, piłki ręcznej, taekwondo, judo czy karate. Wszystkim zarządza rozbudowany dział dyrektorów, menedżerów i strategów, którzy mają uczynić z klubu prawdziwy wzór do naśladowania ze zbilansowanym budżetem niezależnym od rządowych programów.

Będąc przywiązanym do naszych wartości, chcemy stworzyć skuteczny model biznesowy, dzięki któremu kolejne pokolenia będą mogły się pochwalić czołowym klubem w kraju — tak brzmi oficjalna misja klubu.

Dzień meczowy w Al-Fateh: prezenty dla widzów, strefa kibica i badania dla kobiet

Ważną częścią tego planu jest wpływ na lokalną społeczność, integracja z nią i sprawienie, żeby całe Hofuf czuło więzi z największym klubem w mieście, bo w Arabii Saudyjskiej podkreśla się, że publiczne pieniądze wkłada się w ligę po coś, czy raczej — dla kogoś. Dla ludzi, którzy mają mieć rozrywkę i pasję, którzy albo sami zarażą się miłością do aktywności fizycznej, albo wychowają swoje dzieci w myśl zasad zdrowego trybu życia. Al-Fateh przy okazji ligowego spotkania z Al-Raed, które nie było przesadnie wielkim wydarzeniem w skali ligi, pokazało mi, co to oznacza w praktyce. Przed stadionem, tym razem już tym właściwym, natknąłem się na strefę kibica z prawdziwego zdarzenia. Dzieci mogły tu pograć w przeróżne zręcznościówki, które zakładały tak kopanie piłki, jak i rzucanie patykiem do celu.

Na kobiety i mężczyzn czekały specjalnie przygotowane przez pracowników miejscowego szpitala punkty badań i profilaktyki. Kilkadziesiąt pań dyskutowało z pielęgniarkami i lekarkami o leczeniu raka i o tym, jak ważna w tej kwestii jest świadomość czym w ogóle jest ta choroba i jak się objawia. Być może arabska muzyka taneczna, która przygrywała w tle, średnio pasowała do poważnego klimatu tych rozmów, ale było to ciekawe doświadczenie — w Rijadzie kibice skupiali się raczej na budkach z herbatą, kawą czy przekąskami, podobnych fanzon tam nie uświadczyliśmy. Marketingowcy Al-Fateh wytłumaczyli mi, dlaczego poszli w tym kierunku.

Nie jest łatwo przyciągnąć kibica na stadion, gdy może obejrzeć spotkanie w klimatyzowanym pokoju, nie ruszając się z domu. Na trybunach klimat jest jednak mniej sprzyjający, dlatego musimy zaoferować coś ekstra. Stąd pomysł utworzenia strefy kibica: rodzina może przyjść z dziećmi, pobawić się, na stadion zajrzeć w zasadzie przy okazji. To jednak nie koniec, bo mamy też upominki: dziś rozdaliśmy 500 kibicowskich koszulek, oferujemy darmowe przekąski i napoje.

Inwestowanie w kibica i przyciąganie go na stadion opłaca się z dwóch powodów. Pierwszy to zysk z dnia meczowego, drugi — jeszcze większy zysk dzięki premiom od Ministerstwa Sportu. Rząd postawił sobie za cel zwiększenie frekwencji na spotkaniach ligowych, więc kluby zgarniają premie za procent wypełnienia stadionu. Połowa obiektu zapełniona kibicami to milion w kieszeni. Do tego dochodzą też premie dla kibiców — sponsorzy drużyn oferują im przeróżne zniżki.

Czy ta strategia ma sens? Liczba widzów na trybunach rośnie w całej lidze, a Al-Fateh może się obecnie pochwalić czołową średnią frekwencją — 8500 kibiców to piąty wynik w Arabii Saudyjskiej, lepszy niż w przypadku lidera rozgrywek z Al-Shabab. Mecz z Al-Raed obejrzało blisko 12000 osób, taką samą widownię spotkałem na nowoczesnym Mrsool Park, gdzie grało znane i lubiane Al-Nassr. Względem poprzedniego sezonu średnia wzrosła o ponad 6%, a w samym 2022 roku odnotowano już sześć spotkań z pięciocyfrową liczbą sprzedanych biletów. To o tyle ciekawe, że jeszcze trzy lata temu tego progu nie udało się przebić ani razu.

Złoto wśród VIP-ów i ambitne plany

Na Al-Fateh nie ma tak imponującego sektora ultrasów (chociaż potrafią oni dać show z udziałem pirotechniki), jak na Al-Nassr czy Al-Ittihad, ale — jak na każdym saudyjskim obiekcie — furorę robi sektor VIP. Saudyjscy ważniacy oglądają mecze ze złotych foteli, z telewizorami zawieszonymi na ściance, na których mogą bez problemów przyjrzeć się wszelakim kontrowersjom. Tych akurat nie brakowało, bo sędziowie nie mieli najlepszego dnia. Każdą z czterech kluczowych decyzji (rzuty karne, czerwona kartka, spalone) podejmowano dopiero po podbiegnięciu do monitora. Nic dziwnego, że znany z ognistego temperamentu Marius Sumudica, trener Al-Raed, zaprezentował prawdziwy koncert emocji przy linii bocznej. VIP-owskie telewizorki przydały się także jemu — Rumun miał na trybunach swoich ludzi, którzy zawsze, gdy na boisku robiło się gorąco, wystawiali głowy niczym surykatki wypatrując powtórek i przekazywali szkoleniowcowi, że jak najbardziej, była ręka, że brak kartki to skandal, a w ogóle to sędzia non-stop się myli na niekorzyść gości.

Jak wygląda ligowy hit w Arabii Saudyjskiej? Reportaż z Al-Hilal vs Al-Shabab

Do strefy VIP wejść się nie dało — wojskowi dobrze wiedzieli kogo wpuszczać, a komu zamknąć drzwi przed nosem. W przerwie meczu odwiedziłem jednak drugi zakątek dla możnych: pomieszczenie wewnątrz stadionu, oczywiście z telewizorem, złotymi fotelami i stołami, po którym kręcił się pan ze złotym dzbankiem z kawą i złotą tacą, wypełniając naparstki arabskim napojem. Drugi z kelnerów na innej złotej tacy podsuwał pod nos ciastka ze złotem regionu, czyli świeżymi daktylami. Jeśli ktoś nie miał ochoty podziwiać spotkania z trybun, mógł spędzić tam pełne 90 minut. W takich warunkach nawet polski działacz nie kręciłby nosem na niewłaściwą zawartość wspomnianych już dzbanków.

Ale to warunków, w jakich funkcjonuje cały klub, najbardziej można Saudyjczykom zazdrościć. Dziś traktujemy ich pobłażliwie, z przymrużeniem oka słuchając planów o tym, jak to mundial 2030 ma odbyć się właśnie u nich, a cztery lata później Zielone Sokoły mają być już w TOP 20 Rankingu FIFA. Pamiętajmy jednak, że mówimy o kraju, który zmierza w kierunku realizacji wizji stworzenia prawdziwej utopii. Buduje parki i gigantyczne centra rozrywki, wydaje miliardy na wszystko, czego tylko zapragnie rodzina królewska, bo pieniądze to ostatnie, czego w Arabii Saudyjskiej brakuje. Jeśli nawet klub z prowincji rozwija się w takim tempie, to niewykluczone, że na Bliskim Wschodzie faktycznie urodzi się coś większego niż na przykład w Chinach, bo tutaj do inwestycji w futbol podchodzą nieco inaczej (czytaj: lepiej) niż tam.

A może jednak szejkowie okażą się niewytrwali w swoich postanowieniach i wszystko, co rozpisali przy udziale doświadczonych dyrektorów i doradców z Europy, wkrótce obróci się w piach? Jak wygląda punkt wyjściowy już wiemy. O tym, co zastaniemy na mecie, przekonamy się, gdy wrócimy do Hofuf za kilka lat, być może znów przy okazji wielkiej imprezy, ale tym razem nie w niezbyt odległym od tego miejsca Katarze, a już w samym Al-Ahsa, które póki co musi zadowolić się rolą bazy wypadowej dla kibiców wybierających się na turniej.

WIĘCEJ O PIŁCE NOŻNEJ W ARABII SAUDYJSKIEJ:

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
5
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Piłka nożna

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
5
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

16 komentarzy

Loading...