Dwóch rzutów karnych potrzebował Radomiak Radom, żeby pokazać wyższość nad trzecioligowcem, ale cóż — mając w pamięci ostatnie popisy ekstraklasowych klubów z rywalami z niższych lig — nie ma co się z tego śmiać. Oni przynajmniej awansowali.
Radomiak nie byłby jednak sobą, gdyby nie skomplikował sobie tego zadania tak mocno, jak tylko się dało. Już na starcie spotkania śmierdziało bramką dla gospodarzy, gdy Tiago Matos postanowił wystawić piłkę rywalowi, ale chyba nawet sam Zawisza był zaskoczony takim obrotem spraw, bo ofensywni zawodnicy nie mieli pojęcia, czy rozklepać ostatniego obrońcę dzielącego ich od Jakuba Ojrzyńskiego, czy może jednak zwolnić akcję i dać radomianom szansę do naprawienia błędu.
Wygrała opcja numer dwa, ale spokojnie. Radomiak chcąc zapewnić Zawiszę o swoim pokojowym nastawieniu chwilę później powtórzył ten manewr.
Problemy Radomiaka. Thabo Cele wypada z gry na dłużej
Zawisza trafił pierwszy
Tym razem nie popisał się Raphael Rossi, który w tym sezonie nie przypomina zawodnika, którego rok temu wyróżnialiśmy jako jednego z czołowych stoperów ligi. Brazylijczyk niedokładnie zagrał do tyłu, Jakub Ojrzyński próbował ją wykopać, ale trafił pod nogi Piotra Okuniewicza. Gdy zawodnik Zawiszy pakował piłkę do siatki, bardziej doświadczeni kibice z Radomia mogli przypomnieć sobie czasy drugiej ligi i końcowy etap przygody z klubem Jerzego Cyraka. Obecny szkoleniowiec też pewnie poczuł, jak chybocze się pod nim krzesełko, bo pucharowa wpadka z trzecioligowcem już raz pozbawiła go pracy. Teraz jednak pomocną dłoń wyciągnął do niego Michał Feliks, który w kilka minut trzykrotnie pokazał się w polu karnym.
- najpierw oddał niecelny strzał głową
- potem przymierzył lepiej, ale na jego drodze stanął bramkarz
- na końcu zaś został sfaulowany, a rzut karny na gola zamienił Filipe Nascimento
Mniej zrozumiałe było jednak to, że po doprowadzeniu do remisu Radomiak nie poszedł za ciosem. Dopiero w końcówce pierwszej połowy zapachniało golem po strzałach Dariusza Pawłowskiego i Raphaela Rossiego, jednak dwukrotnie na wysokości zadania stawał Michał Oczkowski.
Radomiak odpalił dopiero w końcówce
Po przerwie Radomiak poszedł po bramkę sprawdzonym sposobem. Feliks i Leandro nie dali rady strzelić gola z gry, więc przydał się kolejny rzut karny. Dość kontrowersyjny, trzeba przyznać, bo Patryk Urbański faktycznie zablokował strzał Lisandro Semedo ręką, tyle że piłka najpierw odbiła się od jego nogi, a ręka defensora Zawiszy była ułożona naturalnie, przy ciele. Paweł Pskit poczekał na opinię VAR, ale Damian Kos i Dominik Sulikowski podtrzymali jego decyzję. Filipe Nascimento ponownie wykorzystał „jedenastkę” i goście mogli odetchnąć.
A oddech im się przydał, bo chociaż trzecioligowiec z Bydgoszczy nie zaprezentował się tak dobrze, jak np. trzecioligowcy z Bielska-Białej czy Zielonej Góry, ale chwilę przed drugim golem Ojrzyński musiał ratować zespół po strzale z pola karnego.
W końcówce spotkania potencjalną wpadkę udało się oddalić na dobre, chociaż trzeci gol dla Radomiaka padł po zupełnie przypadkowej akcji. Semedo puścił podanie-farfocla, obrońcy i tak nie potrafili sobie poradzić z wybiciem piłki, a ta w końcu dotarła pod nogi Mauridesa, który pewnym strzałem pokonał Oczkowskiego. Golkiper Zawiszy może być jednak zadowolony, bo zaliczył jeszcze dwie dobre interwencje, zatrzymując najpierw Dominika Sokoła, a potem Jakuba Nowakowskiego.
Zawisza Bydgoszcz – Radomiak Radom 1:3 (1:1)
Okuniewicz 15′ – Nascimento 28′, 73′, Maurides 81′
WIĘCEJ O RADOMIAKU RADOM:
- Analizy, organizacja, wsparcie. Jak wygląda praca asystenta trenera?
- Nascimento: Jeśli chcesz odnieść sukces, słuchaj Bryanta
- Michel Huff o przygotowaniu fizycznym Radomiaka. Jak wygląda jego praca?
- Semedo: Noga wygięła mi się tak, że koledzy płakali na jej widok [WYWIAD]
- Michał Feliks: Chcę dać kilka bramek i asyst, być solidny i zrobić krok do przodu
fot. Newspix