Reklama

Jak przygotować zespół do sezonu? Michel Huff i kulisy pracy trenera przygotowania fizycznego

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

17 lipca 2022, 08:25 • 13 min czytania 6 komentarzy

Czym właściwie jest przygotowanie fizyczne zespołu? Co kryje się pod tym pojęciem? Jak sprawić, by drużyna znosiła trudy rozgrywek ligowych? Dlaczego praca w Brazylii nie jest bezpieczna? Jak odnieść sukces na wschodzie Europy? Która światowa gwiazda do talentu dokładała najwięcej pracy nad ciałem? Michel Huff z Radomiaka Radom zabiera nas za kulisy pracy trenera przygotowania fizycznego.

Jak przygotować zespół do sezonu? Michel Huff i kulisy pracy trenera przygotowania fizycznego

Jak przygotować zespół do rozgrywek?

Zakończyliśmy okres przygotowawczy, zawodnicy bardzo dobrze się spisali. Teraz, w ostatnim tygodniu przed startem rozgrywek, najważniejsza jest głowa, przygotowanie mentalne. Jeśli piłkarze będą pamiętali o tym, jaką pracę wykonaliśmy i w kwestii przygotowania fizycznego i piłkarskiego, możemy osiągnąć dobry wynik, bo ciężko na to pracowaliśmy. Zespół udowodnił mi, że ma świetną mentalność. Piłkarze chcą się rozwijać, poprawiać, a to bardzo istotne. Starałem się wdrożyć moją koncepcję przygotowania fizycznego. Przykładowo: przywiązuję uwagę do mocnej pracy, profilaktyki i współczynniku oporu. Przez dwa tygodnie pracowaliśmy na dużych obciążeniach, na które piłkarze zareagowali pozytywnie.

Ciężko jest przestawić piłkarzy na inną pracę niż ta, którą wykonywali wcześniej?

Żeby przygotować zespół do sezonu, potrzeba minimum trzech tygodni, my je mieliśmy. Oczywiście jest to ciężkie, bo nie od razu ma się do dyspozycji wszystkich zawodników. Np. Lisandro Semedo przyszedł do nas tydzień przed startem ligi. Takim piłkarzom nie możesz narzucić zbyt dużych obciążeń, bo mogą być potrzebni już w pierwszym meczu. A jeśli będą pracowali na dużych obciążeniach, to jak mieliby zagrać? Taki zawodnik byłby zmęczony. Kontrola obciążeń jest bardzo ważna, zarówno indywidualnie, jak i drużynowo. Klub kupił system Catapult, dzięki któremu możemy kontrolować dosłownie wszystko. Do dobrych założeń i dobrej kontroli trzeba jeszcze dołożyć właściwą interpretację tego, co pokazują dane z każdej sesji treningowej. Dzięki temu wszystkiemu udało nam się przejść przygotowania bez problemów i urazów — jedyne dwa są spowodowane kontaktem z rywalem. Nie wyeliminujemy kontuzji całkowicie, ale zminimalizujemy ich ryzyko. Takie narzędzia to podstawa treningów.

Reklama

Radomiak rozmawia z Danim Ramirezem

Jak wygląda ta kontrola zawodników? Mamy się spodziewać, że podczas meczów będzie pan siedział z komputerem na ławce?

Podstawą jest kamizelka z nadajnikiem, którą ma każdy piłkarz. Dzięki nim znamy tętno, poziom zmęczenia, przebiegnięty dystans, maksymalną prędkość, przyśpieszenie, zwalnianie itd. Te dane dają mi obraz całej pracy, jaką zawodnik wykonuje na treningu, ale także podczas meczu. Jak jego ciało reaguje na obciążenia. Nasz dietetyk, Alex Buza, raz w tygodniu przegląda wszystkie pomiary. Raz w miesiącu robimy także dokładniejsze badania, sprawdzamy procent tkanki tłuszczowej czy to, jak dany zawodnik powinien nawadniać organizm. Widziałeś nasze treningi, więc wiesz też, że podczas rozgrzewek zawsze pracujemy nad profilaktyką. Wprowadziliśmy także bardziej sprofilowane treningi na siłowni, dopasowane do zawodników, skupione na częściach ciała, nad którymi muszą pracować. Do tego dochodzą zajęcia z fizjoterapeutami. Nie martwię się danymi z meczów, tylko tym, jak piłkarze czują się po meczu. Czy są zmęczeni, co ich boli, czy narzekają na urazy mięśniowe? Najważniejsze jest to, żeby odpowiednio regenerować się po meczu. Jeśli tej regeneracji nie ma, zespół nie jest dobrze przygotowany fizycznie. Po każdym treningu zbieramy odpowiedzi od zawodników, którzy oceniają, jak się czują po treningu, jak ciężkie były ich zdaniem zajęcia. Myślę, że to wszystko składa się na dobrą kontrolę, wiemy w zasadzie wszystko o naszych piłkarzach. Klub jako organizacja też się rozwija, czekamy na nowe szatnie, centrum treningowe. Dzięki temu nasza praca będzie mogła być jeszcze lepsza.

Może pan zdradzić nam, jakie rezultaty widać po tych kilku tygodniach pańskiej pracy w Radomiaku?

Wyniki pokazują mi postęp naszych założeń. W pierwszym czy drugim tygodniu naszym celem było ustabilizowanie tętna zawodników i zaadaptowanie ich do dużych obciążeń. Dzięki systemowi Catapult mogłem porównać założenia, jakie nakreśliłem, z tym, jak wypełnili je piłkarze. Po dwóch tygodniach widziałem, że zespół wypełnił cel, poprawiła się ogólna kondycja. Wtedy zaczęliśmy pracę nad szybkością. Jeśli zawodnik ma siłę i stabilne tętno, może poprawiać prędkość. Nie da się tego zrobić odwrotnie, zamienić kolejność tych działań. Pracujemy nad przyśpieszaniem i zwalnianiem. Mamy trzy strefy intensywności biegu: pierwsza – 16-20 km/h, druga, przyśpieszanie – 20-25 km/h, trzecia, najważniejsza w dzisiejszym futbolu to >25 km/h.

Czyli sprint.

Reklama

Tak jest. Dzięki systemowi Catapult widzę, kto osiąga jakie wyniki. W poprzednich klubach skonstruowałem własne narzędzia — coś w rodzaju planszy, modelu porównującego dane całego zespołu. Dzielę treningi na takie, w których zakładamy niewielkie obciążenie, średnie, wysokie i największe. Dla przykładu: dziś chcemy pracować na dużym obciążeniu, ale widzę, że jeden z zawodników nie osiąga wyników, jakie zakładaliśmy. Na następnych zajęciach staram się poprawić jego wynik, żeby zrealizował założenie. Niezależnie od tego, jaki mamy cel, piłkarze muszą go wypełnić, to podstawa.

Kto jest najlepiej przygotowanym fizycznie piłkarzem Radomiaka? Dla laika takie wrażenie zawsze sprawiał Dawid Abramowicz.

To fakt, jest pod tym względem najlepszy. Ma dobre wyniki i będzie je osiągał także w meczach. Jeśli chodzi o treningi i sparingi, zawsze pracował na maksa, zaliczał przykładowo po 15 sprintów co mecz, to bardzo dobry wynik. Oczywiście musimy pamiętać, że piłka nożna to nie tylko przygotowanie fizyczne. To dobry fundament, ale musisz wiedzieć, co robić na boisku, jak się ustawiać. Bez tego bieganie nic nie da.

Abramowicz o przygotowaniu i zdrowych nawykach [WYWIAD]

Ważne jest to, jak zawodnik porusza się bez piłki, gdy zespół jest w jej posiadaniu. Mając piłkę, musisz mieć do kogo podać, mieć jak najwięcej rozwiązań kontynuowania akcji. W jednym z rosyjskich klubów mieliśmy bardzo dobrego zawodnika, ale miał jeden problem — często podejmował złe decyzje. Gdy tylko dostawał piłkę, robił coś nie tak. Żartowałem z trenerem: to świetny piłkarz. Do momentu, gdy dostanie podanie.

Co jest ważniejsze w przygotowaniu fizycznym zespołu? Charakterystyka ligi czy pomysł na grę danego trenera i zespołu?

Moja praca polega na tym, żeby jak najlepiej przygotować zespół do modelu gry, który preferuje dany trener. W Polsce przez 50-60% gry mamy do czynienia z fazami przejściowymi. Jeśli nie przygotujesz drużyny do dużej liczby sprintów, nie poradzisz sobie w takiej lidze. Ciągle gra się tu “pionowo” – tracisz piłkę i się cofasz, odzyskujesz piłkę, idziesz wyżej. Góra, dół, góra, dół, cały czas. W zasadzie nie ma drużyn, które większą część spotkania spędzają z piłką przy nodze na połowie rywala, tak jak i tych, które przez większość czasu bronią się przed własnym polem karnym. Dla przykładu na Ukrainie jest inaczej: masz dwa zespoły, które przez 90 minut kontrolują mecz, są też zespoły, które grają bardzo defensywie. Dynamo, Szachtar cały czas posiadają piłkę, grają po obwodzie, szukając przestrzeni na podanie w wolną strefę, za linię obrony.

Lepiej biegać mniej, jeśli chodzi o dystans całkowity, ale mieć lepsze rezultaty sprintów, niż biegać dużo, ale mieć słabe rezultaty sprintów. W meczu nie jest istotne to, jak spacerujesz czy truchtasz, liczy się intensywność i sprinty. Ja muszę przygotować zespół na bardziej wertykalną grę, przyzwyczaić go do szybkiego reagowania na boisku. Pewnie widziałeś, że na rozgrzewce zawsze robimy ćwiczenia reakcyjne. Piłkarze muszą być ciągle podpięci pod prąd, gotowi, żeby zareagować. Tak samo ma być na boisku: kiedy stracą piłkę, mają momentalnie reagować pressingiem. Kiedy ją odzyskają, mają momentalnie podejść wyżej, zaatakować, poszukać pionowego podania, unikać gry do tyłu. Dlatego tak ważne jest dla nas przyśpieszanie i zwalnianie, to klucz i podstawa do stosowania pressingu. Dla przykładu: “szóstka”, defensywny pomocnik, musi być silny, mieć “parę” w nogach, żeby pressować rywala.

Model gry zawsze trzeba dopasować do zawodników. Nie mając skrzydłowych, nie możesz kazać piłkarzom atakować bokami. Nie mając napastnika, nie ma sensu dośrodkowywać piłki w pole karne. Dla mnie ważna jest też atmosfera w zespole. Jeśli każdy się ze sobą dobrze czuje, stać cię na wszystko, ze wszystkim sobie poradzisz, dostosujesz się do każdego modelu gry. Trzeba też pamiętać, że model gry rozwija się cały czas, jest nieskończony. Zawodnicy z meczu na mecz czują się coraz lepiej. Albo gorzej, jeśli brakuje wyników.

Michel Huff na treningu Radomiaka Radom

Jakie są podstawy pana metod treningowych? Kluczowe założenia?

Moja koncepcja ma trzy podstawy. Prewencja. Kiedy klub podpisuje zawodnika, daje mu wysoki kontrakt, oczekuje, że będzie grał dobrze przez cały sezon. Nie może wypaść z powodu kontuzji, dlatego profilaktyka jest tak ważna. Oczywiście to nie daje gwarancji, że piłkarz nie odniesie żadnej kontuzji, ale procentowo liczba urazów w trakcie sezonu powinna się zmniejszyć. Jeszcze jedna ważna rzecz: mamy obecnie dwa urazy, które powstały po starciu z rywalem. Czy to oznacza, że profilaktyka nie zadziałała? Nie, bo być może bez tej prewencji, podbudowy, jaką zrobiliśmy, kontuzja byłaby znacznie poważniejsza. Teraz ich nogi, mięśnie, są bardzo silne. Mają solidną ochronę, bo pracowaliśmy nad profilaktyką.

Druga podstawa?

“Power”, moc. Jeśli nie masz siły, energii, nie możesz grać w piłkę w dzisiejszych czasach. Piłkarze muszą pokazać mi chęci do pracy, pragnienie stawania się coraz lepszym. Bez tego szybko przepadną. Jeśli zawodnik chce być silny i dobry, musi pracować na to każdego dnia, bezustannie, nie zatrzymywać się. To kwestia odpowiedniej mentalności. Oferuję im rozwiązania, ale jeśli nie będą mieli chęci, żeby z nich skorzystać, to niczego nie zmieni. Myślę, że ten zespół pokazuje te chęci. Łakną wiedzy, chcą się poprawiać.

A trzecia?

Specjalistyczna wytrzymałość. Przykładowo — podczas meczu zawodnik musi biegać 120 metrów/minutę. Jeśli na treningu nie dasz zawodnikom możliwości biegania tych 120 metrów na minutę, to jak mają to zrobić podczas spotkania? Przygotowując mikrocykl tygodniowy, musisz znaleźć jeden dzień, który przeznaczysz na takie ćwiczenia. Musisz przeznaczyć kilkadziesiąt minut na to, żeby to wdrażać, szlifować i jeśli będziesz to powtarzał, pracował nad tym, zawodnicy wyrobią sobie specjalistyczną wytrzymałość.

Jeśli te trzy podstawy zostaną spełnione, trener może bez problemu wdrażać swój model gry. Mając taki fundament, zawodnicy są gotowi, żeby przyswoić niuanse taktyczne. Przekłada się to też na dobrą atmosferę, która — jak już mówiłem — jest kluczem do dobrych wyników.

Dlaczego wybrał pan ofertę z Radomiaka?

Chcę pomóc klubowi utrzymać poziom z poprzedniego sezonu. Nikt w nas nie wierzy, ludzie mówią, że nie powtórzymy wyniku sprzed roku, że będziemy na dole tabeli. Swoją pracą chcę udowodnić tym ludziom, że się mylą. Wróciłem do Europy po to, żeby tu zostać. Po wybuchu wojny na Ukrainie pojechałem do Brazylii i przez trzy miesiące byłem bez pracy. Myślałem, że już nie uda mi się dostać pracy w Europie, ale wtedy zaproszono mnie do tego projektu.

Czemu woli pan pracować w Europie, a nie w Brazylii?

Bo w Brazylii ciężko wykonywać pracę trenera przygotowania fizycznego. Jest za dużo meczów. Największe kluby grają po 80 spotkań w sezonie, czasami wychodzisz na boisko trzy razy w tygodniu. Przy takiej liczbie meczów mogę co najwyżej je oglądać, prowadzić rozgrzewki, tyle. A nie o to w tym wszystkim chodzi. Problemem są też kibice. W Brazylii nawet jeśli pracujesz w małym klubie, przegranie jednego spotkaniu może skończyć się obrzuceniem domu kamieniami. Wracasz z przegranego wyjazdu i ludzie czekają na ciebie na lotnisku. Nie potrzebuję takich sytuacji w swoim życiu, nie chcę się bać z powodu pracy. No i kryzys ekonomiczny — klub oferuje ci dobre pieniądze, podpisujesz kontrakt, dostajesz dwie pensje i tyle. Po zakończeniu sezonu mówią ci: jak chcesz, to idź do sądu. Federacja nic z tym nie robi, drużyna idzie dalej. Tutaj czegoś takiego nie ma. Nawet jeśli nie dostaniesz pensji w danym miesiącu, masz pewność, że wszystko będzie uregulowane.

Przeżył pan trudne chwile z fanami podczas pracy w Corinthians?

Raz przegraliśmy domowy mecz, to było w czasach koronawirusa, więc stadion był pusty. Za to pod stadionem czekał na nas tłum ludzi. Przez półtorej godziny siedzieliśmy zamknięci w szatni, czekając, aż policja nas ewakuuje. Raz kibice przyszli na lotnisko, było niebezpiecznie. Nigdy nie wiesz, czy ktoś nie rzuci kamieniem, dostaniesz w głowę i tyle. Nie żyjesz. To głupota.

Plusem jest to, że pracował pan z fantastycznymi piłkarzami.

O tak, z wieloma. Ederson, który pracował ze mną w Corinthians, właśnie przeszedł z Salernitany do Atalanty Bergamo. Nie wiem, czy znasz Luana, ale kilka lat temu był najlepszym piłkarzem w Ameryce Południowej. Gremio Porto Alegre wygrało wtedy Copa Libertadores. Kiedy trafiłem do Corinthians, akurat go kupili, więc z nim też pracowałem. Cassio, bramkarz, grał w reprezentacji Brazylii.

Rodrigo Moledo z Metalista i Michel Huff

Jak wygląda praca z zawodnikami tej klasy?

Mają świetną mentalność, ale ważne jest to, żeby nie przesadzić z indywidualnościami w zespole. Jeśli jest ich zbyt wielu, czują się zbyt pewnie, jak królowie. Część zaczyna narzekać, mówić, że wiedzą lepiej, bo przecież wygrali to i to. Nie potrzebują ciężkiej pracy, przygotowania, daj im grać w piłkę w spokoju. Z takim podejściem nie osiągniesz wyników. W Radomiaku jest grupa piłkarzy, która dopiero chce coś osiągnąć. Wie, że musi udowodniać sobie, drużynie, że jest do tego zdolna.

A kto był najbardziej utalentowanym, ale zarazem najciężej pracującym nad sobą zawodnikiem, jakiego pan spotkał?

Jose Sosa. Teraz co prawda zbliża się do końca kariery, ale to fantastyczny piłkarz. Mentalność, przygotowanie fizyczne — najwyższy poziom. Grał w reprezentacji Argentyny i w wielkich klubach: Bayernie Monachium, Atletico Madryt, Napoli. Na każdym treningu i meczu dawał z siebie wszystko, był bardzo skoncentrowany i skupiony na pracy. Bardzo dbał o detale. Zatrudnił własnego fizjoterapeutę, który latał za nim po świecie i dbał o niego, zawsze chciał wiedzieć jak najwięcej po treningach i spotkaniach. To dla mnie przykład, jak to powinno wyglądać. Po zakończeniu kariery chciał zostać trenerem, więc może kiedyś będzie nam dane razem pracować.

Co wiedział pan o Polsce przed rozpoczęciem pracy w Radomiu?

Graliśmy w europejskich pucharach z Legią Warszawa i Ruchem Chorzów, pamiętam też towarzyski mecz w Gdańsku z Lechią. Wiem, że Warszawa to miasto z długą i piękną historią, słyszałem o tym, co działo się z nią w czasie wojny. Wiem, że kraj się rozwija, że największy postęp poczynił po oswobodzeniu się z rosyjskiej okupacji. Infrastruktura się poprawia, budujecie coraz więcej dróg, czego na przykład wciąż brakowało na Ukrainie. Myślę, że bliżej wam do kraju Europy Zachodniej, jesteście bardziej jak Niemcy, Francja czy Austria niż wschodnie kraje. To był dobry wybór.

Przyznam, że mnie pan zaskoczył. Sporo konkretów i szczegółów.

Kiedy dostałem ofertę z Radomiaka, zacząłem czytać o Polsce i historii kraju, o tym, jacy ludzie tu mieszkają. Przy okazji meczów widziałem, jak to wygląda na żywo, więc miałem już jakieś podstawy.

A jak żyło się panu na wschodzie Europy?

Jestem zakochany w Ukrainie, to świetny kraj do życia. Oczywiście pamiętając o tym, co dzieje się tam teraz. Życie w Mołdawii jest trudniejsze, w Tyraspolu nie masz nic poza pracą. To małe miasto, ale nie w takim sensie jak Radom. Tu są dobre restauracje, parki, można szybko wyskoczyć do Warszawy. W Mołdawii Kiszyniów jest w zasadzie tak samo mały jak Tyraspol, nie da się tego porównać. Kiedy tam pracowałem i mieliśmy wolny dzień, wsiadałem w samochód i jechałem na Ukrainę, do Odessy. Tam czułem się jak w Brazylii — pogoda, restauracje, plaża, atmosfera — wszystko było podobne. Miałem tam 100 kilometrów, jechało się dwie godziny, bo trzeba było przekroczyć granicę. Wyjeżdżałem o ósmej, o 10 byłem na miejscu i miałem przed sobą cały dzień. W Rosji żyło mi się bardzo dobrze, ale wiadomo, że teraz nikt nie chce tam mieszkać. Są jak wyspa, odizolowana od świata wyspa. Niewiele osób poza Rosjanami chce tam żyć, reszta wyjechała.

Mołdawia i Metalist to najlepszy okres pana kariery? Pierwszy epizod w tym klubie, zakończony ćwierćfinałem Ligi Europy?

Zdecydowanie, ale w Tosno też było świetnie. Trafiłem do Rosji gdy kraj szykował się do mistrzostw świata, a my wygraliśmy Puchar Rosji z małym zespołem, bez zaplecza i infrastruktury. Nie mieliśmy niczego poza dobrą atmosferą. Niewiele klubów wygrało to trofeum, zwykle w tych rozgrywkach zwyciężały najlepsze zespoły w kraju, to chyba drugie najważniejsze trofeum we wschodniej Europie. Dzięki nam na liście zwycięzców, obok Zenita, CSKA czy Spartaka, jest także Tosno. Cieszyły mnie też pierwsze sukcesy i tytuły, te wywalczone z Sheriffem Tyraspol. Dwukrotnie zostaliśmy mistrzem kraju, wygrywaliśmy Puchar Mołdawii.

Wygrywanie z Sheriffem w Mołdawii to akurat łatwizna.

Nie tak bardzo! W tamtych czasach byli jeszcze silni rywale — Dacia i Zimbru Kiszyniów. Teraz jest już tylko Sheriff.

Jakie ma pan marzenia?

Mam w swoim życiu cel — pracować w topowych ligach w Europie. Premier League, La Liga, Ligue 1 czy liga portugalska. Chciałbym w przyszłości tam trafić. Wiem, że dziś moje nazwisko nie jest silne na rynku. Było mocniejsze podczas pierwszej przygody w Metaliście Charków. Ale moja praca wciąż jest tak dobra, przynosi wyniki. Pozostaje mi na to czekać.

WIĘCEJ O RADOMIAKU RADOM:

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Niemcy

Uczestnik Ligi Mistrzów osłabiony. Reprezentant Niemiec nabawił się kontuzji

Bartosz Lodko
0
Uczestnik Ligi Mistrzów osłabiony. Reprezentant Niemiec nabawił się kontuzji

Ekstraklasa

Niemcy

Uczestnik Ligi Mistrzów osłabiony. Reprezentant Niemiec nabawił się kontuzji

Bartosz Lodko
0
Uczestnik Ligi Mistrzów osłabiony. Reprezentant Niemiec nabawił się kontuzji

Komentarze

6 komentarzy

Loading...