Reklama

Największe problemy Miedzi na starcie sezonu w Ekstraklasie

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

23 sierpnia 2022, 14:11 • 8 min czytania 45 komentarzy

Jak radzi sobie Miedź Legnica w Ekstraklasie – każdy widzi. Po pięciu meczach beniaminek uciułał zaledwie jeden punkt, co obecnie jest najgorszym wynikiem w lidze. W ekipie mistrza 1. ligi mówiło się z pokorą przed początkiem sezonu, że gra o utrzymanie w piłkarskiej elicie będzie twardym orzechem do zgryzienia. Ale chyba nikt się nie spodziewał aż takiego falstartu. Pełnego pechowych sytuacji, błędów indywidualnych i generalnie kilku problemów, które na razie mocno ograniczają potencjał „Miedzianki”.

Największe problemy Miedzi na starcie sezonu w Ekstraklasie

W jakichkolwiek zapowiedziach sezonu 2022/2023 w Ekstraklasie – nie tylko naszych – Miedź najrzadziej trafiała do grona trzech klubów, którym wieszczono spadek. Stałymi bywalcami takich zestawień były Korona z Widzewem, ale, ku zaskoczeniu wielu, do tej pory właśnie drużyny w pierwszej kolejności spisywane na straty prezentują się najlepiej wśród beniaminków. Nie będziemy tutaj jednak zajmować się „świeżakami”, którzy względnie dobrze weszli w sezon. Najwięcej powodów do przemyśleń mają w Legnicy, gdzie ciekawe transfery póki co nie idą w parze z ciekawym początkiem sezonu.

Największe problemy Miedzi Legnica na starcie sezonu

Uzależnienie do Maxime’a Domingueza

Kozak w 1. lidze, jeden z najlepszych pomocników, przedstawiciel jedenastki sezonu. Nie trzeba mówić więcej, chcąc dobrze przedstawić Domingueza osobom, które dopiero poznają jego możliwości. Szwajcar wypracował 14 bramek na zapleczu Ekstraklasy, był jedną z kluczowych postaci Miedzi w drodze do awansu. Fajna sprawa, warto mieć takiego playmakera w składzie. Ale skok na wyższy szczebel trochę ten atut weryfikuje.

Nie chodzi o to, że Dominguez nie daje rady na poziomie Ekstraklasy. W pięciu meczach zanotował asystę i dwie asysty drugiego stopnia. Jest też w czołówce ligi, jeśli chodzi o kluczowe podania (11, trzeci najwyższy wynik). Nie można mieć do niego pretensji, bo kreuje kolegom sytuacje, z których powinno rodzić się coś więcej. Problem w jego osobie polega na tym, że Miedź jest od niego silnie uzależniona. Widać to szczególnie w chwili, gdy 26-latek schodzi z boiska. Wówczas kreatywność „Miedzianki” wyraźnie spada.

Reklama

Najprostszym rozwiązaniem tej sytuacji jest rozłożenie akcentów na kilku, podobnie łebskich w tworzeniu gry zawodników. Wiosną w 1. lidze kimś takim był Chuca, ale w Ekstraklasie nie dojechał na swoje najwyższe obroty. Patrząc dalej, Miedzi pozostaje wierzyć w chłodną głowę Kobackiego i powtarzalność Narsingha, który powinien mieć już co najmniej dwie asysty. W innym razie trudno będzie o punktowanie. Nie chcemy mówić, że Miedź jest przewidywalna, bo niektóre podania posyłane przez Szwajcara mają w sobie namiastkę europejskiej klasy. Trzeba jednak spojrzeć na tę kwestię realistycznie – inni zawodnicy muszą wziąć na siebie większą odpowiedzialność.

Poważne błędy obrońców

Z pięciu meczów Miedzi w Ekstraklasie można by zrobić kompilację błędów, którą dałoby się obdzielić jej cały mistrzowski w 1. lidze i to z nawiązką. Niewytłumaczalne są momentami gafy, jakie popełniają obrońcy beniaminka. Na tle pewnej gry na tyłach w ostatnim sezonie to naprawdę spory kontrast. Na razie wygląda to tak:

  • Mecz nr 1: czerwona kartka Mijuskovicia
  • Mecz nr 2 (Warta): –
  • Mecz nr 3: babol Mijuskovicia i Lenarcika
  • Mecz nr 4: samobój Aurtenetxe
  • Mecz nr 5: czerwona kartka Matyni

W wielu newralgicznych sytuacjach obrońcom Miedzi brakuje lepszej kalkulacji, ot, zwykłego spokoju w podejmowaniu decyzji. To o tyle zastanawiające, że mówimy o jednej z najlepszych linii defensywnych w historii 1. ligi. W przeciwieństwie do poprzedniego awansu do Ekstraklasy, „Miedzianka” dała powody, żeby myśleć, że teraz tyły ma wystarczająco dobrze obsadzone. Realia nie są jednak tak kolorowe. Wydaje się, że ta formacja nie została odpowiednio wzmocniona.

Najbardziej może zaskakiwać forma postaci, które w Miedzi są od dłuższego czasu. Choćby Mijusković był jednym z najlepszych środkowych obrońców w 1. lidze, a wejście do Ekstraklasy ma poniżej oczekiwań. Trudno stwierdzić, czy taki stan utrzyma się w dłuższej perspektywie, ale zimą Łobodziński z Ubychem prawdopodobnie będą musieli poszukać transferów. Tym bardziej, że Miedź w odwodzie ma tylko jednego sensownego stopera na zmianę (obiecujący Gulen za brutalnie weryfikowanego Aurtenetxe), a Carolina – lewy obrońca, o którego jeszcze kilka miesięcy temu pytały czołowe kluby Ekstraklasy – wrócił z wakacji w takiej formie fizycznej, że nawet nie nadaje się do bycia w kadrze meczowej.

Niezgrany zespół

Miedź zrobiła w letnim okienku 9 transferów. Nie ma sensu gadać o tym, ilu z nich to obcokrajowcy, bo problem leży gdzieś indziej. Chodzi o to, że trener Łobodziński chyba za bardzo uwierzył, że nowych zawodników da się szybko wkomponować do systemu wypracowanego przez rok w 1. lidze. Gra „Miedzianki” nie wygląda już na tak spójną, za dużo w niej przestojów i sygnałów, że między poszczególnymi piłkarzami brakuje zrozumienia. To oczywiście kwestia, która np. po 10 meczach może stracić na znaczeniu. Ale, tu i teraz, to mankament, który w jakimś stopniu wpływa na słaby start.

W Miedzi słusznie zaznaczali, że udało się skompletować kadrę na ponad tydzień przed startem Ekstraklasy, co było kolejnym plusem względem pierwszego podejścia do Ekstraklasy. Ale potem pojawił się jeszcze Narsingh i Naveda – okazje, które na papierze z pewnością mogły kusić. Trudno na razie powiedzieć, czy tego było już za dużo, ale wajcha z nowymi zawodnikami została przesunięta w taką stronę, że trudno mówić o wypracowanych automatyzmach. Harmonia w zespole chyba została zaburzona.

Reklama

Obecnie widzimy na nowo rozpoczętą operację na żywym organizmie, która potrwa i będzie beniaminka kosztować punkty. Nadzieją Miedzi jest fakt, że Wojciech Łobodziński jakoś bardzo nie rotuje składem, nie podejmuje desperackich kroków, wymieniając co mecz połowę składu.

Problem z defensywnym pomocnikiem

Od dłuższego czasu było wiadomo, że Miedź potrzebuje nowej „szóstki”. Poważna kontuzja Damiana Tronta zachwiała planem na Ekstraklasę, w którym kluczowa – acz nie tak widoczna – postać Miedzi miała być gwarancją pewności na tyłach. Sam Nemanja Mijusković przyznał w rozmowie z nami (pokój na TT o Miedzi Legnica), że to defensywny pomocnik, przy którym czuł największą pewność. Raczej było jasne, że zastępcy nie zagwarantują tego samego poziomu.

Miedź zaczęła sezon z Szymonem Matuszkiem, który od października 2021 roku wszedł na boisko 16 razy z ławki na nie więcej niż 30 minut. Był po prostu rezerwowym. O dziwo, w Ekstraklasie prezentuje się poprawnie, lecz w sztabie szkoleniowym panowało przekonanie, że trzeba czegoś więcej. Sęk w tym, że to „coś więcej” jeszcze nie nadeszło. Naveda dopiero wdraża się do zespołu, a Cacciabue ma problem z aklimatyzacją, choć u boku Navedy w meczu z Jagiellonią wyglądał już solidnie. Może się okazać, że to będzie para „szóstek”, która ma być lekiem na problemy Miedzi. Jeśli trener Łobodziński uzna, że takie założenie taktyczne jest konieczne, dopiero za jakiś czas będzie można je ocenić.

Drugie połowy do zapomnienia

Dochodzimy do punktu, który jest powiązany z przygotowaniem fizycznym. To symptomatyczne, że „Miedzianka” ma problem z zagraniem dwóch równych połów. Rozumielibyśmy, gdyby coś takiego zdarzało się raz na jakiś czas. Widać jednak, że w każdym dotychczasowym spotkaniu piłkarzy beniaminka w jakimś momencie odcina. Nie są już tak dynamiczni, mają problem z tworzeniem sytuacji podbramkowych. Do zmiany stron – fajnie, są sytuacje, jest pressing. Ale w kolejnych 45 minutach Miedź sprawia wrażenie bezzębnej, co na zapleczu Ekstraklasy nie było częstym zjawiskiem.

Drugie połowy Miedzi w pięciu pierwszych meczach:

  • Radomiak Radom – stracony gol w 81. minucie na 1:1
  • Warta – 0 celnych strzałów, stracony gol na 1:2
  • Wisła Płock – dwa stracone gole (z 1:2 na 1:4)
  • Zagłębie Lubin – 1 celny strzał, stracony gol na 0:1
  • Jagiellonia Białystok – 0 celnych strzałów, dwa gole stracone (z 1:0 na 1:2)

Być może zauważył to sam sztab, który w ostatnich meczach zluzował z wysokim pressingiem. Miedź częściej oddaje piłkę, stara się zagrać bardziej pragmatycznie z kontry, co generalnie może być właściwym założeniem, ale… Eh, wtedy przypomina nam się obrazek z akcją Narsingha i koszmarnym pudle Kobackiego w Białymstoku. Słowem: nawet jeśli Miedź wygląda dobrze, to wszelkie pozytywy zakopuje słaba skuteczność.

Odwracanie losów spotkań

Jedni powiedzą, że Miedź na razie bardziej pogrąża brak skuteczności, ale – nie, naszym zdaniem wyżej trzeba postawić szwankującą mentalność. Widać to było szczególnie w meczu z Zagłębiem Lubin, kiedy po bramce samobójczej Aurtenetxe legnicki zespół zgasł. Pechowe zdarzenie sprawiło, że na twarzach piłkarzy pojawiła się rezygnacja, a przecież „Miedziowi” nie byli rywalem, którego nie dało się napocząć. Może to wynika z faktu, że ci piłkarze po raz pierwszy zderzają się z taką serią porażek w Legnicy. Może to kwestia przystosowania się do nowych, trudniejszych realiów. W każdym razie, takie zjawisko może kibiców niepokoić, bo naprawdę trudno dzisiaj określić, ile to wszystko potrwa. Ostatnia porażka w 96. minucie w Białymstoku może ten problem tylko pogłębić.

Trudność z odwracaniem losów spotkań dobrze pokazuje układ bramek. Miedź do tej pory nie strzeliła gola później niż w 53. minucie (Śliwa z Radomiakiem). Straciła natomiast 7 na 10 goli w drugich połowach. A zatem, gdy „Miedzianka” nie wyrobi sobie odpowiedniego buforu w pierwszych 45 minutach, potem można być niemal pewnym, że zdobycie punktów przeistoczy się w wyzwanie graniczące z cudem. Takie są fakty.

Miedź obecnie nie potrafi wyjść z kryzysu, jaki powstaje w obrębie konkretnego spotkania, ale też kryzysu związanego z serią czterech porażek. Nie twierdzimy, że przez to pozycja trenera Łobodzińskiego jest zagrożona. Absolutnie nie. Ale z tego twardego lądowania powoli trzeba się otrzepywać, żeby złapać kontakt z odrobinę lepiej punktującymi drużynami.

Trzeba zaznaczyć, że to pierwszy tak trudny moment w krótkiej karierze trenerskiej „Łobo”. Nie wiemy, czego się spodziewać, ale wiemy, że trener Miedzi nie musi martwić się o posadę. To dla niego oraz jego sztabu ważna, dotąd odległa próba generalna, która prędzej czy później musiała nadejść.

WIĘCEJ O MIEDZI LEGNICA:

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
0
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu
Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
11
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Ekstraklasa

EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
0
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu
Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
11
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

45 komentarzy

Loading...