Reklama

Odejścia, zaległości, konflikt prezesa z kibicami. Co się dzieje w Górniku Łęczna?

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

11 lipca 2022, 12:56 • 11 min czytania 10 komentarzy

Niespełna tydzień przed startem rozgrywek ligowych Górnik Łęczna ma kadrę w rozsypce i zaległości wobec zawodników. Spadkowicz z Ekstraklasy myśli też o zmianie planów na nadchodzący sezon. Stwierdzenie, że klub zmierza w złą stronę, będzie być może przesadą, ale faktem jest, że na Lubelszczyźnie pojawiły się dawno niewidziane problemy.

Odejścia, zaległości, konflikt prezesa z kibicami. Co się dzieje w Górniku Łęczna?

Poniedziałek, 11 lipca. Dziś piłkarze Górnika Łęczna mają dostać dwie pensje — za maj i czerwiec. Ta pierwsza powinna pojawić się na ich kontach już miesiąc temu. To niewielkie opóźnienie zaskoczyło wszystkich. Zawodników, bo do tej pory dostawali wypłaty na czas, ale i ludzi skupionych wokół klubu, bo jeszcze kilka miesięcy temu w sprawozdaniu finansowym Górnika stało jak byk, że klub w 2021 roku odnotował zysk.

Powtórki z ostatniego spadku nie będzie. Finanse wyglądają znacznie lepiej, będziemy spokojnie funkcjonowali w pierwszej lidze, nie będzie katastrofy — zapewniał kibiców Piotr Sadczuk w wywiadzie na oficjalnym kanale Górnika.

Stowarzyszenie Kibiców wydało jednak dwa komunikaty w alarmującym tonie, zwracając uwagę na szereg problemów, z jakimi mierzy się klub.

  • kadra miała być gotowa na starcie przygotowań
  • Górnik miał mieć budżet na miarę TOP 6 w 1. lidze
  • zaległości finansowe
  • brak obiecanych transferów z listy przygotowanej przez pion sportowy

Fani informowali też o tym, że prezes Sadczuk jest niewiarygodny, bo to, co zapowiada, nie pokrywa się z rzeczywistością. Dlatego nie wierzą w jego słowa i chcą czynów. Co dzieje się w Łęcznej i co dzieje się z Górnikiem?

Reklama

Problemy Górnika Łęczna po spadku z Ekstraklasy

Jeśli wrócimy do wywiadu „Zapytaj prezesa”, który już cytowaliśmy, odkopiemy wiele nieścisłości. Sadczuk kilkukrotnie zapewniał, że za jego kadencji nie dojdzie do problemów finansowych, że trener Marcin Prasoł nie może wyjść na pierwszy trening bez skompletowanej kadry, że Górnik ma podpisane kontrakty z kręgosłupem drużyny, które pozwolą mu obejść się bez rewolucji kadrowej po spadku. Mówił, że jeśli nakreślony plan wypali, łęcznianie będą walczyli o awans, jako cel wymieniał awans do baraży, zapewniał także, że jest otwarty na dyskusje i rozmowy z kibicami.

Kolejne tezy upadały jednak jedna po drugiej. Zaległości się pojawiły, zresztą zdaniem ludzi, którzy są blisko klubu, sygnały o potencjalnym problemie na koniec sezonu były wysyłane od dawna. Na pierwszym treningu zamiast pełnej kadry wielu twarzy brakowało. Kręgosłup drużyny został rozebrany: wielu podstawowych piłkarzy odeszło z klubu, część chce odejść i czeka na oferty.

Sytuacja po spadku wygląda inaczej niż to sobie wyobrażałem, taka jest prawda. W Wiśle Kraków czy Bruk-Bet Termalice Nieciecza też jest dużo odejść. Odpływ zawodników przerósł moje oczekiwania, musimy trochę przebudować kadrę, co nie jest łatwe — wyjaśnia nam Sadczuk. – Nie ma co ukrywać: mamy dyscyplinę finansową, która sprawia, że nie możemy się zadłużać. Nasz tegoroczny budżet jest o ok. 70-80 tys. zł miesięcznie większy niż w sezonie, w którym awansowaliśmy do Ekstraklasy, ale mimo to nie jesteśmy w stanie stworzyć drużyny tak mocnej, jak wtedy. Oczekiwania zawodników i menadżerów są coraz większe — dodaje.

Plany, jak się okazuje, także się zmieniają. Górnik ma w składzie 21 zawodników, w tym dziewięciu młodzieżowców. Ostatnio zablokowano kilka transferów, a prezes Sadczuk w rozmowie z nami potwierdza pomysł na walkę o premię za Pro Junior System.

Skoro nie udało nam się utrzymać doświadczonych zawodników, to usiedliśmy i pomyśleliśmy, czy nie zmienić planu. To nie będzie tak, że będzie grało 11 młodzieżowców, ale myślimy o Pro Junior System. Chcemy postawić na Dawida Tkacza, przyszło dwóch zawodników z Legii Warszawa, jest jeszcze nasz Łukasz Szramowski. Chcemy, żeby młodzież była obudowana solidnymi zawodnikami. W świetle tego, co się wydarzyło między sezonami, to pewnie bardziej pójdziemy w stronę Pro Junior System niż walki o awans. Jeśli nam się uda wywalczyć baraże, to świetnie, ale być może pieniądze z Pro Junior System pozwolą nam powalczyć o wyższe cele w przyszłym sezonie. Ten plan nie powstał teraz, już 9 czerwca przedstawiliśmy go radzie nadzorczej.

Reklama

W 1. lidze i w Ekstraklasie mieliśmy zaawansowaną wiekowo kadrę, chcieliśmy ją odmłodzić, choć może nie w tak dużym stopniu, jak teraz. Mamy trzech, czterech młodzieżowców, którzy powinni grać. Nagłośnienie w ten sposób sytuacji przez kibiców sprawiło, że zawodnicy, z którymi rozmawialiśmy o transferach, przeczytali to, odmówili i czekają, co się wydarzy. Jeden zawodnik jechał na testy medyczne, drugi miał ustalone warunki kontraktu i z tego powodu zrezygnowali — dodaje prezes Górnika.

Zmianę planów i priorytetów można zrozumieć, choć to, że trenera ściągano z obietnicą walki o awans i mocnych transferów, a potem to samo powtórzono kibicom, na pewno nie ułatwia sprawy. Zwłaszcza że fani czują, że coś tu nie gra, bo wielu zawodników chciało w Łęcznej zostać, a jednak nie zobaczymy już ich w barwach Górnika.

Transfery. Górnik Łęczna traci piłkarzy, wzmocnień nie widać

Janusz Gol nie kwapił się do odejścia do Arki Gdynia. Bartosz Rymianiak otrzymał minimalnie lepszą ofertę. W „Zapytaj prezesa” Piotr Sadczuk mówił, że z obaj piłkarze są bliscy pozostania w Łęcznej, ale o awans powalczą gdzie indziej. Wcześniej do Trójmiasta przeniósł się także Paweł Sasin, klubowa legenda, który także chciał zostać w zespole. To wtedy kibice po raz pierwszy starli się ze sternikiem Górnika, który ich zdaniem wręcz wypchnął piłkarza z drużyny.

Nie podobało mi się to, jak traktowani byli piłkarze, którzy byli w klubie od dawna. Przychodzili ludzie z zewnątrz, którzy dostawali o wiele lepsze kontrakty. Niektóre osoby powinny być bardziej doceniane, bo trochę dla tego klubu zrobiły — mówi nam jeden z rozmówców. Prezes Sadczuk wyjaśnia, jak widział rozstania ze swojej perspektywy.

Paweł Sasin odszedł zimą, mając pół roku do końca kontraktu. Zaproponowałem mu podwyżkę i przedłużenie o rok. W międzyczasie Paweł przyszedł do mnie z ofertą z Arki, gdzie dostał kontrakt na dwa lata. Zażądał wyższych pieniędzy i dwuletniej umowy. Paweł był w zaawansowanym wieku, chcieliśmy przedłużać z nim kontrakt o rok, on to przemyślał i wybrał Arkę. Januszowi Golowi i Bartoszowi Rymaniakowi kończyły się kontrakty, chcieliśmy ich zatrzymać. Umowy były na stole, ale wybrali inną ofertę. Mieli zaproponowane dwuletnie kontrakty, dobre pieniądze. Janek chciał zostać w Górniku, ja tak samo tego chciałem, ale czasami życie tak wygląda.

W klubie aktualnie panuje nie najlepsza atmosfera. Nie chodzi tylko o brak wypłaty, raczej o to, że wszyscy dookoła widzą i czują, że obecna kadra nie wróży wiele dobrego przed startem sezonu. Z drużyny odeszło:

  • czterech stoperów
  • dwóch prawych obrońców
  • po dwóch skrzydłowych z obydwu stron boiska
  • lewy obrońca, defensywny i środkowy pomocnik, napastnik oraz bramkarz

Natomiast lista wzmocnień ogranicza się do środkowego obrońcy, lewego defensora, ofensywnego i środkowego pomocnika oraz jednego piłkarza, który może grać w drugiej linii lub na stoperze. Dyrektor sportowy ani trener nie chcą komentować sytuacji. Z otoczenia klubu słyszymy jednak, że rozczarowanie pionu sportowego i zawodników jest spore. Czują się oszukani.

Nikitović: Chcę, żeby nowy trener pracował w Górniku przez pięć lat

Prezes Piotr Saczuk i łatka oszusta

Kolejna z osób mówi nam, że w Górniku Łęczna zawsze panowała rodzinna atmosfera. Dodaje jednak jedno “ale”. Wyłącza z tej „rodziny” Piotra Sadczuka, który w jego opinii jest osobą trudną w kontakcie, niedotrzymującą ustaleń. W trakcie kadencji prezesa dochodziło do sytuacji, w których transfer wysypywał się na ostatniej prostej przez nagłą zmianę dogadanych warunków. Wprost mówił nam o tym testowany zimą Vanja Marković.

Nie było tak, jak było mówione. Jak robisz cały obóz z zespołem w Turcji, robisz grupowe zdjęcie z drużyną, to uważam, że jesteś zawodnikiem klubu. Wyjazd na taki obóz bez kontraktu jest średni, ale zgodziłem się na to. Byłem na obozie przez trzy tygodnie, mówili mi, że wszystko jest dobrze, że zaraz podpiszemy. Może kiedyś zdarzy nam się jeszcze współpracować, ale nie było tak, jak powinno być.

Prezes Górnika twierdzi, że nigdy nie wycofuje się z ustaleń. – Oferty przedstawia dyrektor sportowy, który doskonale wie, jakie są pieniądze na zespół. Zarząd uruchamia takie środki, na jakie mamy możliwości, a dyrektor chce więcej, to oczywiste. Nie przypominam sobie momentu, żebyśmy się poróżniliśmy z zawodnikami czy żeby wyszło co innego, niż mówiliśmy na początku. Czasami zdarza się, że jak rozmawiamy z kimś na początku czerwca, a potem wracamy do rozmów w lipcu, to oferta się zmienia. Nigdy nie było jednak tak, że miałem ustalenia, a na kontrakcie pojawiały się inne kwoty.

Problemy z dogadaniem się potwierdza jednak wiele osób, które w różny sposób były związane z klubem. Dotyczyło to różnych spraw, nie tylko transferów. – Czy oszukuje? Oszukiwał cały czas — twierdzi jedna z osób, z którą rozmawiamy. Słyszymy też historie o wycofywaniu się z obietnic czy deklaracji, nie są to odosobnione przypadki, dlatego o nich wspominamy. Nazwisk osób, z którymi rozmawiamy, nie możemy ujawnić z powodu prawa do ochrony źródła.

To nie my w Polsce mamy opinie człowieka, z którym nie da się porozumieć. Mamy informacje od ważnych ludzi z innych klubów, którzy komunikowali się z panem w ostatnim czasie. Wiemy również, jak nasz klub jest postrzegany i co w czasach pana władzy mówi się o Górniku w szatniach i gabinetach innych zespołów — piszą kibice w swoim oświadczeniu.

bartosz-spiaczka

Sadczuk: “Sytuacja finansowa Górnika Łęczna jest dobra

Poważnym zarzutem w kierunku prezesa Piotra Sadczuka jest nie tylko to, co dzieje się w Górniku obecnie, ale to, jak zarządzał klubem przez całą kadencję. Chodzi na przykład o pozyskiwanie sponsorów, których zdaniem których zdaniem kibiców nie udało mu się załatwić, przez co mimo topniejących długów, sytuacja nie była idealna. Słyszymy, że umowy z firmą bukmacherską i jednym z mniejszych sponsorów to zasługa innego pracownika klubu. W Łęcznej mówi się też, że największą rolę w wyjściu na prostą odegrał nie prezes, a jego zastępca.

Sebastian Buczak, wiceprezes klubu, ma tak zwany „piękny umysł”. Potrafi wszystko tak wyliczyć, pospinać i zorganizować, że wszystko się zgadza w “Excelu”. To dzięki niemu długi maleją — mówi nam jeden z rozmówców. – To, że Górnik w końcu kogoś sprzedał (Bartosz Śpiączka, Jason Lokilo — przyp.) jest zasługą dyrektora sportowego, Veljko Nikitovicia — dodaje kolejna osoba.

Oczywiście są to rzeczy nie do rozstrzygnięcia. Jakby nie patrzeć klub nie jest w dramatycznej sytuacji finansowej, nie upada. Sponsorzy się przy klubie pojawiali, niezależnie od tego, kto ich załatwiał. Prezes Sadczuk tłumaczy nam, jak wygląda to z jego perspektywy.

W sezonie 2021/22 w ESA była to kwota 1 mln 240 tys. zł. poza naszym sponsorem strategicznym. Najwięksi sponsorzy: Urząd Marszałkowski, STS, Jagodowi Pasjonaci, Perła, Malinex i kilku pozostałych. Jest też kilka umów barterowych: woda Bystra, Toyota, Weron — odżywki, Jako — sponsor techniczny itd. Od 1 lipca 2022 r. sponsorem technicznym na co najmniej 4 sezony będzie N010 – Adidas. Jest to największa umowa na dostawę sprzętu w historii klubu. Dotyczy pierwszej drużyny, drużyny Ekstraligi kobiet oraz całej Akademii.

Piotr Sadczuk odnosi się też do liczb, o których pisali kibice. Według nich Górnik miał 14 milionów zł wpływów, wydał 12 mln, ale dziura w budżecie i tak powstała.

Spadek w 2017 roku mało nie zakończył się likwidacją klubu, dzisiaj sytuacja finansowa jest diametralnie inna. Nasze położenie jest dobre. Odejść jest dużo, ale mam nadzieję na dwa, trzy transfery, tylko atmosfera wokół klubu musi się uspokoić. Pracujemy nad tym, żeby wyglądało to lepiej. Dług się roluje, jest zmniejszany. Idziemy małymi krokami do przodu, taką koncepcję przyjęliśmy. 14 milionów wpływów za Ekstraklasę było, ale skąd wzięło się 12 milionów wydatków — nie mam pojęcia. Wyszliśmy na plus, ale niewielki.

Jak trudno wrócić do Ekstraklasy po spadku? [ANALIZA]

Prezes Górnika Łęczna zaprasza kibiców do rozmów

Wiadomo już, że Górnik Łęczna w pierwszej lidze nie będzie funkcjonował tak, jak się spodziewano. Klub ma jeszcze półtora miesiąca na dokonywanie transferów, więc pewnie nie będzie też tak, że trener Marcin Prasoł zostanie z wąską, niezbyt silną jak na pierwszoligowe warunki kadrą. Oczywiście czas ucieka, więc co smaczniejsze kąski z transferowego rynku znikają, więc nie można też dziwić się rozgoryczeniu wśród kibiców i wewnątrz drużyny. Z rozmowy z Piotrem Sadczukiem wnioskujemy, że rozwiązanie sporu na linii klub — fani powinno być priorytetem, bo obecna sytuacja ma wpływ na to, jak Górnik postrzegany jest na zewnątrz.

Przyjęliśmy strategię, według której co roku chcemy osiągać zysk, żeby spłacać dług po poprzednim spadku z Ekstraklasy, ale też żeby sytuacja sportowa była na miarę naszych oczekiwań. To się udaje. Sytuacja finansowa nie jest zła, ale pojawił się problem z płynnością. Zdarzyło się to w momencie budowania kadry, co nam nie pomogło — mówi prezes zespołu z Lubelszczyzny i zaprasza kibiców do kontaktu.

Drzwi do mnie są otwarte, zapraszam wszystkich, żeby porozmawiać. Zapraszałem też kibiców, ale nie przyszli. Wiem, że podczas spotkania u naszego sponsora strategicznego zostały im przedstawione argumenty sportowe i finansowe, ale one do nich nie trafiły.

Czy rozmowy się odbędą: nie wiadomo. Fani twierdzą, że rozmowy z szefem klubu mają sens tylko przy świadkach, kamerach i dyktafonach. – Inaczej znowu będzie kłamał i wypierał się tego, co mówił — słyszymy.

Na teraz „rozmowy” prowadzone są przez transparenty na płotach. Na ostatnim sparingu przed startem ligi pojawiły się hasła:

“Sadczuk sędzio zawodowy skończ nam niszczyć klub sportowy!”

“Stadion to nie cyrk, a kibice to nie małpy. Sadczuk wypierdalaj skończyły się żarty”

Pierwsze domowe spotkania także nie zapowiadają się pokojowo. Cóż, nie jest to najlepszy moment dla klubu, który przed chwilą, za kadencji Kamila Kieresia, świętował dwa awanse z rzędu. Wygląda na to, że na kolejną promocję Łęczna poczeka nieco dłużej.

WIĘCEJ O 1. LIDZE:

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
2
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Felietony i blogi

Komentarze

10 komentarzy

Loading...