Maciej Skorża, który odpowiednio poukładał klocki. Odrodzony Joao Amaral. Jakub Kamiński, który nie rzucał słów na wiatr. Dominujący w środku pola Jesper Karlström, wszechstronny Mikael Ishak.
Oto pięciu bohaterów kluczowych dla mistrzostwa Lecha Poznań.
Pięciu największych bohaterów mistrzowskiego sezonu Lecha Poznań
Spis treści
JOAO AMARAL
2244 minuty spędzone na boisku tylko w meczach ligowych sezonu 2021/22. Czternaście bramek, osiem asyst. Fundamentalna rola w ofensywnej układance Lecha Poznań. Z dzisiejszej perspektywy naprawdę trudno uwierzyć, że Joao Amaral trafił do stolicy Wielkopolski aż cztery lata temu i w pewnym momencie znalazł się na wylocie z klubu, a właściwie to sam chciał się wyrwać z Polski. – Miałem dobry sezon w Lechu, ale pod koniec przyszedł trener z zespołu rezerw. Z jakiegoś powodu mi nie ufał i nie podobała mu się moja gra. Nie byłem nawet opcją. Chciałem mieć radość z gry. Trener mi to odebrał – mówił Portugalczyk o Dariuszu Żurawiu. Wiele można zarzucić temu ostatniemu, jeśli chodzi o jego dotychczasowe przygody trenerskie, ale niepoznanie się na możliwościach Amarala z pewnością jest jednym z najcięższych grzechów obciążających sumienie byłego szkoleniowca „Kolejorza”.
Jeżeli zaś mowa o Macieju Skorży, sytuacja jest odwrotna. Odzyskanie Portugalczyka dla drużyny należy postrzegać jako wielką zasługę trenera. To właściwie jak gratisowy transfer do klubu. – Myślę, że największy udział w jego odbudowie ma kończący się kontrakt – żartował kilka miesięcy temu sam Skorża.
Czy Amaral to najlepszy zawodnik całej ligi w sezonie 2021/22? Portugalczyk podchodzi do tego ze skromnością. – Prawda jest taka, że na chwilę obecną to nie jest wybór „albo Amaral, albo Lopez”. Na ten moment Ivi jest najlepszy w Ekstraklasie. Ma najlepsze statystyki.
Jedno jest pewne – gdyby nie rewelacyjna postawa Amarala, mistrzostwa dla „Kolejorza” by nie było.
WYWIAD Z JOAO AMARALEM
HISTORIA JOAO AMARALA
JESPER KARLSTRÖM
Z Ekstraklasy do reprezentacji Szwecji? Jak się okazuje – to możliwe. Jesper Karlström prezentował się w dobiegających końca rozgrywkach tak imponująco, że zyskał uznanie w oczach selekcjonera Janne Anderssona. I naprawdę trudno się temu dziwić, mówimy bowiem o niekwestionowanym liderze drugiej linii Lecha. Ludzie z otoczenia klubu byli wręcz zaskoczeni, że Andersson tak długo zwleka z powołaniem szwedzkiego pomocnika do kadry.
Analizowaliśmy w marcu: „Tuż po objęciu posady Maciej Skorża wprost mówił, że w jego taktyce defensywny pomocnik musi otworzyć się na bardziej ofensywną grę i szukać zagrań do przodu, napędzających akcje zaraz po odbiorze piłki. Oczywiście w Lechu każdy musi dawać coś od siebie w rozegraniu, ale początkowo Karlström najczęściej towarzyszył Pedro Tibie, zabezpieczał go jako defensywny zawodnik. Jesienią sztab „Kolejorza” potrzebował diabła z pudełka. Nieoczywistego piłkarza z drugiego szeregu, który pomoże zrobić przewagę w momencie, gdy czołowe postaci ofensywy będą przytłoczone przez rywala. Jesper wpisał się w rolę kogoś, kto potrafi zidentyfikować wolną przestrzeń, wchodzić w pół-przestrzenie, atakować z głębi pola. Świetnie pokazał to mecz z Jagiellonią Białystok, gdy zbiegł ze środkowej strefy przed polem karnym w piątkę, na bliższy słupek, zaliczając asystę przy bramce Mikaela Ishaka.
Kluczowy dla Karlströma okazał się moment, w którym błysnął jako ten, który idealnie wypełnia założenia szybkiej reakcji na stratę piłki. Gdy Lech robił to z precyzją szwajcarskiego zegarka, najlepiej wypadał właśnie Szwed, który doskonale odczytywał, kiedy doskoczyć do rywala, kiedy zaasekurować kolegów i jak pomóc im odebrać piłkę. Lata gry na szóstce, gdzie Jesper rozbijał rywali, wyróżniając się agresywnym i skutecznym doskokiem, dały mu przewagę”.
Znaczenia Karlströma dla mistrzostwa Lecha nie oddaje klasyfikacja kanadyjska, Szwed nie błyszczał ani bramkostrzelnością, ani precyzją otwierających podań. Ale zaawansowane statystyki dobitnie przekonują o tym, że wszelkie komplementy pod jego adresem są w pełni zasłużone.
ANALIZA GRY JESPERA KARLSTRÖMA
JAKUB KAMIŃSKI
– Możemy cieszyć się z eliminacji, ze zrywów w fazie grupowej Ligi Europy. Tego, że pokazaliśmy piękny futbol, że strzeliliśmy dużo goli, ale jedenaste miejsce w tabeli Ekstraklasy to olbrzymie rozczarowanie. Tak nie wypada. To mnie, jako wychowanka, bardzo zabolało. Można się tłumaczyć, że odeszli Guma, Józiu, Modziu, ale to nie usprawiedliwienie. W przyszłym sezonie chcę napędzać ten zespół. Walczymy o mistrzostwo i Puchar Polski. Mentalność zwycięzców musi panować w całym zespole. Jeśli będziemy prezentować wysoki poziom, przyjdą wyniki i przyjdą statystyki – mówił nam w czerwcu 2021 roku Jakub Kamiński.
Wówczas z tego rodzaju – dość śmiałych, przyznajmy – deklaracji można było delikatnie pokpiwać. Tymczasem Kamiński na boisku dowiódł, że nie rzuca słów na wiatr. Dziewiętnastolatek pokazał i odpowiedni charakter, i umiejętności. Brał na siebie ciężar gry ofensywnej, zaczął kręcić co najmniej niezłe statystyki. Już zimą władze „Kolejorza” dogadały się z Wolfsburgiem w sprawie sprzedaży wychowanka za 10 milionów euro. Nastolatek został jednak w Poznaniu do lata, jak się okazało – by pożegnać się z Lechem w najlepszym możliwym stylu. Mistrzostwem kraju zdobytym przy okazji obchodów stulecia istnienia klubu.
Takich historii się nie zapomina.
Jasne, pewnie sympatycy Lecha życzyliby sobie, żeby Kamiński został przy Bułgarskiej jeszcze przez jakiś czas, żeby dalej rósł wraz z klubem, żeby pomógł drużynie w europejskich pucharach. No ale realia współczesnego futbolu są nieubłagane. Pretensji do Kuby mieć nie sposób – swoje zrobił.
Do mistrzowskiego tytułu dołożył nie tyle cegiełkę, co pokaźną cegłę.
MIKAEL ISHAK
Mikael Ishak roztacza wokół siebie aurę walczaka, a nawet boiskowego łobuza. Ale takiego gościa Lech Poznań też w tym sezonie potrzebował. Zresztą na koniec dnia napastnika rozlicza się w dużej mierze z dokonań strzeleckich, a snajper „Kolejorza” swoje przecież zrobił – strzelił osiemnaście goli, dorzucił do tego sześć trafień wypracowanych partnerom. Mimo że trudno go postrzegać jako ograniczonego łowcę goli, dziewiątkę skupioną wyłącznie na czyhaniu na okazje strzeleckie. Wręcz przeciwnie, Ishak z pewnością należy do najbardziej wszechstronnych napastników w Ekstraklasie.
Co nie zmienia faktu, że wciąż może mu przypaść tytuł króla strzelców rozgrywek.
Pisaliśmy na Weszło: „Gra Ishakiem z przodu to tak, jak gra dwójką napastników, ale załatwiona jednym graczem. Ishak wykończy, Ishak się znajdzie, Ishak ma stuprocentową skuteczność oddawania celnych strzałów głową, czyli i w powietrzu wygra pojedynek blisko bramki. Ale też Ishak doskonale odnajduje się w ofensywnej machinie Lecha – podania otwierające, klepka, pożyteczna gra przed szesnastką, pamiętamy nawet, jak przeciw Radomiakowi zagrał piętą na wolne pole. Po prostu widać, że z każdym w formacji ofensywnej dobrze gra się z Ishakiem”. Nic dodać, nic ująć.
MACIEJ SKORŻA
Prawda, trener Lecha Poznań dostał naprawdę pokaźny zestaw narzędzi do skonstruowania mistrzowskiej ekipy. Gdyby „Kolejorz” w tym sezonie nie zdobył tytułu, byłoby to spore rozczarowanie. Gdyby w ogóle nie włączył się do walki o trofeum – mówilibyśmy wręcz o wielkiej kompromitacji szkoleniowca. No ale poznaniacy ostatecznie uplasowali się na najwyższym stopniu podium, cel został zatem wykonany, zresztą w niezłym stylu, a przecież trzeba pamiętać, w jakim momencie Maciej Skorża obejmował zespół. Na finiszu sezonu 2020/21 Lech był kompletnie rozbity, sprawiał wrażenie zespołu wypalonego, pozbawionego liderów. Zagubionego. Skorża zdołał temu szybko zaradzić. Odzyskał dla klubu Joao Amarala, pod jego okiem rozkwitł Jakub Kamiński, na bardzo wysokie obroty wskoczyli Bartosz Salamon, Mikael Ishak czy Jesper Karlström. Ściągnięty zimą Dawid Kownacki też bardzo szybko zaczął zapewniać drużynie jakość.
I tak dalej, zasługi można mnożyć. Generalnie – trener Lecha do bardzo wielu zawodników po prostu dotarł i wycisnął z nich to, co najlepsze. Przy okazji bezboleśnie dokonując swego rodzaju zmiany warty, bo przecież choćby
Dla Skorży to czwarte mistrzostwo kraju. Trzykrotnie wywalczył też Puchar Polski, dołożył do tego Puchar Ekstraklasy. Co tu dużo gadać, pokaźny dorobek. Pogłoski o zawodowej śmierci 50-letniego szkoleniowca okazały się przesadzona. Skorża spektakularnie powrócił na trenerski top.
ANALIZA TAKTYCZNA LECHA POZNAŃ
POCZĄTKI TRENERSKIE MACIEJA SKORŻY
HISTORIA MACIEJA SKORŻY W WIŚLE KRAKÓW
REPORTAŻ O MACIEJU SKORŻY
WYWIAD Z MACIEJEM SKORŻĄ
POZOSTALI BOHATEROWIE
Oczywiście znaczące postaci dla mistrzostwa Lecha Poznań można wymieniać dłużej. W defensywie świetnie prezentował się wspomniany Bartosz Salamon, znakomite noty zbierali też inni obrońcy – choćby Antonio Milić, Pedro Rebocho, Lubomir Satka czy Joel Pereira. Kilka ważnych trafień – na przykład przeciwko Pogoni Szczecin czy Wiśle Płock – zapisał na swoim koncie Dawid Kownacki. Wreszcie, na pochwały zasługują także działacze „Kolejorza”. Co tu dużo mówić, wiosną trener Skorża mógł sobie pozwolić na komfort częstego trzymania na ławce Douglasa, Kędziory, Tiby, Ramireza czy Kwekweskiriego.
Krótko mówiąc – w Lechu o miejsce w wyjściowym składzie bili się gracz, którzy w wielu innych klubach, nawet tych czołowych, mogliby co weekend grać pierwsze skrzypce w wyjściowej jedenastce. Zbudować taką kadrę, to też jest sztuka.
A kto waszym zdaniem jest MVP sezonu 2021/22 w ekipie nowych mistrzów Polski?
CZYTAJ WIĘCEJ O LECHU POZNAŃ:
- Derby do przerwy, piknik po przerwie. Lech ogrywa Wartę
- Pedro Tiba zostanie w Ekstraklasie? Kusi go Legia Warszawa
- Rzecznik etyki PZPN: „Dodatkowa motywacja” jest nieetyczna, ale przepisów nie łamie
fot. NewsPix.pl