Reklama

200 milionów dla Irvinga? Ile zarobi najbardziej kontrowersyjny gracz NBA?

redakcja

Autor:redakcja

29 kwietnia 2022, 19:28 • 9 min czytania 32 komentarzy

Kyrie Irving to jeden z najbardziej utalentowanych koszykarzy w NBA. A zarazem nawrócony płaskoziemiec, antyszczepionkowiec i człowiek, który wielokrotnie zostawiał po sobie spalony grunt. W ciągu ostatnich dwóch lat z przeróżnych powodów opuścił więcej meczów, niż zagrał. Mimo tego może wkrótce podpisać kontrakt na… nawet 246 milionów dolarów.

200 milionów dla Irvinga? Ile zarobi najbardziej kontrowersyjny gracz NBA?

Powiedzieć, że to ryzykowny biznes, to nic nie powiedzieć. Irving jest szczególnie niewygodnym pracownikiem. Takim, którego w jakikolwiek sposób nie można kontrolować. Ale zarazem też takim, którego umiejętności w wielu przypadkach przysłaniają wady.

Talent 30-latka jest bowiem niepodważalny. Problem w tym, że w trwającym sezonie wielokrotnie nie mógł go zaprezentować. Bo z powodu braku szczepienia przez długi czas nie mógł grać w meczach domowych rozgrywanych w Nowym Jorku (kwestia stanowych zasad covidowych, które dopuszczały do wejścia na hale tylko osoby zaszczepione). Zresztą w przeszłości opuszczał spotkania też innych powodów.

Kontuzje, problemy mentalne i… Ramadan

Pierwszym z nich są oczywiście kontuzje – bo mówimy o zawodniku o dość kruchym zdrowiu. Zdarzyło się też, że Amerykaninowi w drogę wchodziły problemy rodzinne. W styczniu 2021 roku natomiast, tuż po pamiętnym „ataku na Kapitol”, Irving… zniknął. Przez niemal kilka dni nikt z klubu nie miał z nim kontaktu. Kiedy wreszcie został odnaleziony (na imprezie rodzinnej), bronił się, że w związku z niepokojącymi wydarzeniami w Stanach Zjednoczonych nie mógł skupić się na sporcie.

Reklama

Znany dziennikarz ESPN Stephen A. Smith jest zapewne najbardziej zagorzałym krytykiem Irvinga w amerykańskich mediach. Ostatnio wyraził swoje zdziwienie, że inwazja Rosji na Ukrainę również nie posunęła Kyriego do opuszczenia kilku meczów. To oczywiście żart, ale oddający reputację, jaka krąży wokół koszykarza Brooklyn Nets.

Wspomniany Smith mówił zresztą rok temu, że Irving powinien po prostu skończyć karierę. Bo widocznie nie jest zainteresowany grą w koszykówkę. Z tym akurat trudno się zgodzić, ale nie ma co ukrywać, że Amerykanin jest daleki od bycia skupionym wyłącznie na baskecie. Poniekąd wzorem Kareema Abdula Jabbara – w ostatnich latach zaangażował się w sprawy społeczne oraz akcje charytatywne (przekazywał pieniądze bankom żywności, opłacał stypendia młodzieży z biedniejszych rodzin, wspierał ruch Black Lives Matter) oraz przeszedł na islam.

W playoffach, które dla jego Brooklyn Nets już się zakończyły (przegrali 0:4 z Boston Celtics w pierwszej rundzie), praktykował zresztą ramadan. Co w NBA nie jest niczym oczywistym – niewielu zawodników faktycznie się posuwa do poszczenia w trakcie tak wymagających fizycznie rozgrywek (oprócz Irvinga możemy wymienić Jaylena Browna, który gra w Celtics, Jusufa Nurkicia z Blazers, oraz Enesa Kantera, który jednak już wypadł z NBA).

Teraz Irving jest już natomiast na wakacjach. Na horyzoncie pojawiają się jednak dziesiątki miliony dolarów, które może wkrótce otrzymać.

Marionetki, czyli media

Osoby Kyriego Irvinga nie można podsumować w paru akapitach. Jego kontrowersyjne zachowania dotyczą bowiem nie tylko opuszczania meczów, ale choćby ścieżki wojennej, na której znalazł się z dziennikarzami.

Reklama

– To kolejna ludzka tragedia, że martwimy się, co inni mają do powiedzenia na nasz temat. Czemu miałbyś się kiedykolwiek tym przejmować? Myślę, że byłem ofiarą tej pomyłki w przeszłości, martwieniem się o rzeczy, których nie mogę kontrolować. Ludzie mają wahania nastroju. To normalne – mówił trzy lata temu Irving.

Już wtedy czuł się traktowany niesprawiedliwie przez media. Spotykał się z krytyką nie tylko ze względu na wygłaszane teorie (głosił, że Ziemia jest płaska, z czego się później wycofał, mówiąc, że lubi dyskutować na różne tematy), ale bycie słabym kolegą z zespołu, kimś, kto nie radzi sobie z rolą lidera. Choć właśnie przez chęć bycia liderem opuścił Cleveland Cavaliers i LeBrona Jamesa.

Irving, już grając w barwach Boston Celtics, błyskawicznie stał się kopalnią cytatów. Mówił, że przeszedł na dietę wegańską, bo steki wołowe nie pochodzą z naturalnego źródła. Sugerował, że medytacja pomogła zbliżyć się mu do Nikoli Tesli. Pytany o Święto Dziękczynienia, odpowiadał „pieprzyć Święto Dziękczynienia”. Można było się tylko zastanawiać, co w kolejnych dniach „palnie” Kyrie. Pół żartem, pół serio był ulubionym zawodnikiem każdej redakcji w USA, bo regularnie lądował na nagłówkach.

W końcu jednak Amerykanin obraził się na media. Przed sezonem 2020/2021 w NBA, kiedy grał już w Brooklyn Nets, zaczął odmawiać brania udziału w konferencjach prasowych. – Jestem zdeterminowany do pracy, gotowy do rywalizacji i wygrywania tytułów z moimi kolegami z drużyny i innymi członkami organizacji. Moim celem na ten sezon jest sprawienie, że moja praca i gra będą mówić same za siebie. Życie było trudne w ostatnim czasie. I sprawiło, że powinienem, powinniśmy iść w innym kierunku. Tak więc, to jest początek tej zmiany – tłumaczył swoje zachowanie.

W swoim postawieniu wytrwał jednak krótko, bo władze NBA nałożyły na niego sporą grzywnę. Wrócił do rozmów z mediami. Ale to nie znaczy, że zszedł z wojennej ścieżki. Tak jak nazywał dziennikarzy „marionetkami”, tak robi to do dzisiaj.

„Kiedy widzę, że moje nazwisko albo moi braci/sióstr jest obrzucane błotem, zwracam się w kierunku patrzenia, kim są ci ludzie, którzy to robią […] Ich pracą jest kontrolowanie publicznej opinii, przy jednoczesnym czerpaniu korzyści z dyskutowania, dyskredytowania i lekceważenia ludzkiego życia dla rozrywki” – to… wczorajsze cytaty z Twittera koszykarza.

Gdyby liczyło się tylko to, co na parkiecie…

W tym wszystkim niesamowite jest to, jak najbardziej kontrowersyjny człowiek w NBA regularnie broni się swoją formą sportową. Bo to nie tak, że odpływa w swoich wypowiedziach, opuszcza mecze, a w międzyczasie potyka się o własne nogi na boisku. Wręcz przeciwnie – może nie grać przez kilka tygodni, a następnie zanotować kapitalny występ.

W marcu potrafił „ustrzelić” Orlando Magic na 60 punktów, albo trafić 15 z 19 rzutów z gry i zdobyć 50 oczek przeciwko Charlotte Hornets. Choć w sezonie regularnym w NBA (z powodu braku szczepienia) rozegrał tylko 29 meczów, zdobywał w nich średnio 27.4 punktów. Nikt nie może powiedzieć, że Irving nie daje rady, kiedy ma piłkę w rękach.

Po pierwszym meczu playoffów z Celtics pojawiały się nawet głosy, że Irving został „okradziony” z bycia jednym z 75 najlepszych graczy w historii NBA (zostali wyłonieni na bazie głosowania, zorganizowanego przez ligę z okazji 75-lecia jej istnienia). Takiego zdania byli m.in. LeBron James oraz CJ McCollum, czyli prezydent NBPA, Związku Zawodników najlepszej ligi świata.

Gracz Nets jest uważany przez niektórych nie tylko za jednego z najbardziej utalentowanych koszykarzy obecnie, ale w całej historii basketu. Wybitnego technika, posiadającego balans ciała, kontrolę piłki, z którymi równać może się co najwyżej Allen Iverson. – Jest najlepszym technicznie graczem w historii NBA. Z całym szacunkiem do Michaela Jordana. Z całym szacunkiem do wielkiego Kobego Bryanta. Z całym szacunkiem do Hakeema Olajuwana i reszty – opowiadał Kendrick Perkins, były zawodnik i ekspert ESPN.

Generalnie, gdyby nie kwestie pozasportowe, mówilibyśmy o koszykarzu, którego w swoich szeregach widziałby każdy zespół w NBA. No ale właśnie – sprawa, jak wspomnieliśmy, nie jest prosta. Szczególnie że Irving w tym roku skończył już trzydzieści lat.

Jego kontrakt dobiegnie końca tego lata, jeśli nie skorzysta z tak zwanej „opcji zawodnika” pozwalającej na przedłużenie umowy do 2023 roku. Wtedy stanie się wolnym agentem. I Brooklyn Nets staną przed pytaniem – czy faktycznie są skłonni zaoferować Kyriemu nową umowę, wartą ponad 200 milionów dolarów, i uczynić go jednym z najlepiej zarabiających koszykarzy wszech czasów?

Czy jest inna opcja?

Mówimy o bardzo napiętej relacji. Po tym, jak stało się jasne, że przez brak szczepienia Kyrie Irving nie będzie mógł grać w domowych meczach Nets, ci kompletnie odsunęli go od zespołu. Nie brał udziału w treningach, nie pojawiał się na ławce rezerwowych. Dopiero kiedy zespół Brooklynu znalazł się w tarapatach, bo przegrywał sporo spotkań, „syn marnotrawny” powrócił. I grał do końca sezonu.

Irving nie chowa urazy. Podczas konferencji prasowej po ostatnim meczu z Celtics w playoffach chętnie mówił o planach na przyszłość. – Nigdzie się nie wybieram. Czekam na lato i budowanie przyszłości z ludźmi w Brooklynie. Kiedy mówię, że jestem tu z Kevinem [Durantem przyp-red.], myślę o zarządzaniu organizacją wraz z Joe [Tsaiem, właściciel Nets] oraz Seanem [Marksem, menadżer generalny Nets].

W tej wypowiedzi możemy znaleźć dwie rzeczy, które się nie do końca zgadzają. Po pierwsze – koszykarz stawia siebie w gronie „osób decyzyjnych”, do którego oczywiście nie należy. Po drugie – w swojej wyliczance pominął trenera Nets, czyli Steve’a Nasha. W każdym razie – widać doskonale, że 30-latek chce zostać w Brooklynie. A jak to wygląda z perspektywy klubu?

Zacznijmy od tego, że obóz Irvinga może zażądać pięcioletniego kontraktu o wartości nawet 248 milionów (byłby najwyższy w historii NBA, gdyby nie to, że za parę miesięcy Nikola Jokić otrzyma 254 miliony za 5 lat). Według dziennikarza ESPN Briana Windhorsta – Nets mogą przekonać Amerykanina do skrócenia umowy, tak aby trwała cztery lata. Wtedy jej wartość spadłaby do około 200 milionów.

To wciąż kosmiczne pieniądze. Sęk jednak w tym, że Nets trudno odpuścić Irvinga. Bo jeśli to zrobią, automatycznie wypiszą się z walki o mistrzostwo. NBA działa w ten sposób, że jeśli nie przedłużasz umowy ze swoją gwiazdą, to praktycznie nie masz jak znaleźć kolejnej. Chyba, że akurat na rynku wolnych agentów znajduje się łakomy kąsek. Co jednak w 2022 roku nie będzie miało miejsca – bo żaden zawodnik o zbliżonym potencjale do Kyriego nie stanie się wkrótce „bezrobotny”.

Klub z Brooklynu musi zatem liczyć w dobre intencje oraz motywację Irvinga. Jakby nie patrzeć – Amerykanin wziął na siebie winę za nieudany sezon Nets. Mówił, że czuł, iż zawodzi kolegów z zespołu swoją absencją. No ale właśnie – to przecież nic odkrywczego. Brooklyn Nets potrzebowali Irvinga na boisku. Słowa po fakcie w żaden sposób im nie pomogą.

Dostanie rykoszetem?

– Już nigdy nie dałbym mu długoletniego kontraktu. Nie można mu zaufać. Płaciłbym rok po roku. Nie obchodzi mnie, ile pieniędzy otrzyma. Ale powinien podpisywać jednoroczne kontrakty. Dlaczego? Bo musisz mieć pewność, że będzie przychodził do pracy. W NBA jest od jedenastu sezonów. I tylko w czterech zagrał ponad 60 meczów. Jest absolutnym profesjonalistą w opuszczaniu pracy. Nie dajesz mu długoletniej umowy, chyba oszalałeś – komentował kwestię umowy dla Irvinga Stephen A. Smith.

To ciekawy pomysł, który jednak nie ma szansy na realizację. Bo Irving oraz jego współpracownicy doskonale wiedzą, że prędzej czy później znaleźliby klub, który dałby im oczekiwane pieniądze. Nets mają jednak pierwszeństwo, bo Amerykanin chce u nich grać –  i zapewne z niego skorzystają. Pytanie tylko, ile dokładnie pieniędzy wyłożą na stół? 150, 200, 248 milionów?

„Odegrać” będą się mogli natomiast… w 2024 roku. Wtedy końca dobiegnie umowa zawarta między NBA a Związkiem Zawodników, regulująca podstawy funkcjonowania rozgrywek, a przede wszystkim kwestie finansowe. Właściciele klubów – podając przykład Irvinga, a także Bena Simmonsa, który również zarabiał miliony pozostając poza parkietem – będą walczyć o swoje. Podkreślać, że nie chcą płacić olbrzymich pieniędzy pracownikom, którzy mogą pozwolić sobie na odpuszczanie obowiązków.

Niewykluczone zatem, że uda się im wynegocjować podział zysków, przez który kontrakty zawodników w NBA specjalnie nie urosną, a wręcz zmaleją w porównaniu do tego, co miało miejsce w latach 2017-2022. Zachowanie Irvinga – który opuszczał mecze przez brak szczepienia, problemy rodzinne oraz mentalne czy zewnętrzne wydarzenie – może zatem pośrednio kosztować jego kolegów po fachu miliony dolarów.

Kyrie Irving walczył o wolność wyboru (nawiązując do szczepień), społeczną sprawiedliwość i prawa czarnoskórych (nawiązując do wszelkich inicjatyw, wsparcia „Black Lives Matter”) oraz, powiedzmy, zdrowie psychiczne sportowców (nawiązując do odpuszczania konferencji i konfliktu z mediami). Tylko czy nie zabrakło mu patrzenia na szerszy obraz? Bo psucie interesów osób mu bliskich, czyli innych koszykarzy, to przecież ostatnie, czego chciał dokonać. Sam jednak wkrótce powinien otrzymać niewyobrażalną wypłatę.

Fot. Newspix.pl

Czytaj więcej o NBA i koszykówce:

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

32 komentarzy

Loading...