Reklama

Międzynarodowe oblicze NBA, czyli niezwykły wyścig po nagrodę MVP

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

07 kwietnia 2022, 17:51 • 10 min czytania 15 komentarzy

Historia zaczynająca się od tego, że mamy Serba, Greka i Kameruńczyka, brzmi jak początek jakiegoś kawału. Ale to nie żart, tak to właśnie wygląda w NBA – nagroda najlepszego koszykarza sezonu zasadniczego trafi do jednego z trzech obcokrajowców. Joel Embiid, Giannis Antetokounmpo oraz Nikola Jokić mają wyjątkową przeszłość, grają wyjątkowo i są w centrum koszykarskiego świata. Świata, który się zmienia.

Międzynarodowe oblicze NBA, czyli niezwykły wyścig po nagrodę MVP

Rywalizacja o miano MVP sezonu 2021/2022 oczywiście dobiega końca. Zespołom najlepszej ligi świata zostało do rozegrania od dwóch do trzech meczów. Wspomniana trójka ma ostatnią szansę, żeby jeszcze zrobić wrażenie na wybranych dziennikarzach biorących udział w głosowaniu.

Niby trudno będzie im podbić swoje notowania – bo Giannis, Embiid i Jokić cały sezon grali fenomenalnie i jeden gorszy czy lepszy występ wiele już nie zmieni. Ale z drugiej strony – kwestia MVP wciąż nie przestaje być punktem zapalnym, głównym tematem dyskusji we wszelkich amerykańskich studiach sportowych, podcastach czy programach. Wspomniani koszykarze są tak blisko siebie w różnych notowaniach, że (choć faworytem jest ostatni z nich) dalej nie mogą spać spokojnie.

Rzeczywistość, w której się znajdujemy, jest czymś, czego nikt nie mógł przewidzieć. Trzech zawodników spoza Stanów Zjednoczonych rywalizujący o najważniejsze indywidualne trofeum w NBA? To jeszcze parę lat temu było science-fiction. Wystarczy powiedzieć, że w Meczu Gwiazd w 2016 roku oglądaliśmy… jednego obcokrajowca (albo dwóch, jeśli liczymy Ala Horforda, który urodził się na Dominikanie, ale wychował sportowo w USA).

Reklama

Był nim Hiszpan Pau Gasol. Oczywiście – to nie znaczy, że demografia NBA od tamtego czasu się drastycznie zmieniła. Przed sezonem 2015/2016 policzono, że w lidze gra 100 nieamerykańskich graczy. Przed trwającymi rozgrywkami było ich 109.

Mimo tego Europejczyków oraz Afrykańczyków, którzy odgrywają znaczące role w swoich zespołach, jest obecnie znacznie więcej niż kiedyś. Nie przeszli oni (w większości) przez amerykański system szkolenia. Ale co z tego, skoro dzisiaj są tu, gdzie są?

Serbia

Istnieje parę zdjęć Nikoli Jokicia, które robią furorę za każdym razem, kiedy zawodnik Denver Nuggets zaliczy kolejny występ. Świadczą bowiem o tym, jak długą drogę musiał przejść Serb, żeby stać się czołowym koszykarzem świata. Albo inaczej: patrząc na nie, łapiemy się za głowę i nie dowierzamy, co wyrosło z tego pulchnego dzieciaka.

Jokić był grubym, niskim rozgrywającym – i to nie są nasze słowa, tylko samego zainteresowania. W pewnym wieku wyskoczył w górę, urósł jak na drożdżach, ale niektóre rzeczy się nie zmieniły – jeszcze jako nastolatek pił trzy litry coli dziennie. Ostatnią puszkę tego napoju wyżłopał natomiast… w samolocie do Stanów.

Zdarzyło mu się wspominać, że na pierwszych treningach w NBA wszyscy jego koledzy byli bardziej fizyczni oraz atletyczniejsi od niego. I wręcz chciał wracać do domu. Moment, w którym trafił do najlepszej ligi świata, czyli draft w 2015 roku, natomiast… przespał. Obudził go jego brat, dzwoniąc do niego, a potem mówiąc, że został wybrany przez Nuggets.

Reklama

Problemy z wagą czy kondycją ciągnęły się zresztą za Jokiciem jeszcze w NBA. Dopiero przed sezonem 2020/2021 poważnie wziął się za siebie, łapiąc formę życia. Poskutkowało to tym, że kilka miesięcy później odebrał nagrodę dla najlepszego gracza sezonu regularnego.

Teraz walczy o swoją drugą nagrodę MVP. Dalej nie jest najszybszym czy najskoczniejszym graczem w NBA. I nigdy nie będzie. Ale jak już się kogoś do niego porównuje, to Larry’ego Birda, Magica Johnsona czy Tima Duncana.

Grecja

Tak jak Jokicia posądzono o nadwagę, tak w Giannisa wątpiono ze względu na jego chude, wątłe kończyny. W 2013 roku, czyli w momencie, gdy trafił do NBA, ważył 86 kilogramów przy 206 centymetrach wzrostu. Co i tak pewnie było niezłym wynikiem, patrząc na to, jak wyglądał jako nastoletni koszykarz rywalizujący w drugiej lidze w Grecji. Wtedy na jego długiej sylwetce trudno było dostrzec jakiekolwiek “mięso”.

Antetokounmpo musiał zatem walczyć nie tylko na parkiecie, ale i poza nim, starając się nabijać masę mięśniową na ciało, które widocznie nie było do tego chętne. To jednak nie stanowiło żadnego wyzwania dla chłopaka, który swego czasu sprzedawał przeróżne dobra na ulicach Aten, żeby mieć za co jeść.

Giannis – podobnie jak większości jego braci (z wyjątkiem najstarszego, Francisa) – urodził się w stolicy Grecji. Jego rodzice pochodzili jednak z Nigerii. I przez długi czas nie mogli liczyć na greckie obywatelstwo – mimo tego, że wychowali w Atenach czwórkę swoich dzieci. Brakowało im również pieniędzy. Ojciec rodziny robił za złotą rączkę, naprawiając usterki w domach, matka natomiast opiekowała się dziećmi. To oczywiście nie gwarantowało specjalnych przychodów.

– Zdarzało się, że szedłem do szkoły bez śniadania. Potem, nie zawsze, ale zdarzało się, że w domu nie było obiadu. Szedłem więc na trening, wracałem i dopiero koło jedenastej jadłem pierwszy i ostatni posiłek dnia – opowiadał Giannis w podcaście Adriana Wojnarowskiego.

Aby uzbierać trochę grosza nastoletni Giannis wraz z bratem handlowali – zapewne będącymi wątpliwej jakościami – okularami przeciwsłonecznymi oraz torbami. W wolnym czasie grali natomiast w piłkę nożną, dyscyplinę zdecydowanie popularniejszą w Grecji od koszykówki. Dopiero w wieku niespełna trzynastu lat Giannis został wyhaczony przez miejscowego trenera. I zaczął rozwijać się w kierunku basketu.

To była długa droga, ale w 2020 roku wychowany w biedzie syn imigrantów podpisał pięcioletni kontrakt z Milwaukee Bucks opiewający na 228.2 milionów dolarów. Najbardziej lukratywny w całej historii NBA.

Kamerun

Kamerun nie kojarzy się jako kraj siatkówki, ale właśnie ten sport w dzieciństwie uprawiał Joel Embiid. Blisko było mu też do piłki nożnej, choć przez swoje gabaryty raczej nie miał co marzyć o sukcesach w tej dyscyplinie. W każdym razie – w jego planach była przeprowadzka do Francji i zrobienie kariery sportowej w Europie.

Całe szczęście Joel w końcu dostrzegł koszykówkę. Liczył wówczas… szesnaście lat. Powiedzieć zatem, że miał co nadrabiać w porównaniu do rówieśników, to nie powiedzieć nic. Tak się jednak złożyło, że po trzech miesiącach zabawy z pomarańczową piłką trafił na obóz prowadzony przez Luca Mbah a Moute, koszykarza NBA. Ten szybko poznał się na talencie rosłego chłopaka.

Cele Embiida zatem się zmieniły. Chciał wylecieć do Stanów i grać w koszykówkę na jednym z uniwersytetów. Sport miał być jednak dla niego… wyłącznie przepustką do zdobycia wykształcenia. – Myślałem, że nie jestem wystarczająco dobry. Wiesz, ci ludzie grali w koszykówkę całe swoje życie. Chciałem znaleźć się w Stanach, żeby zdobyć dyplom i zrobić coś ze swoim życiem. Wrócić do domu, zarobić pieniądze, pomóc swojej rodzinie. Nigdy nie myślałem o tym, że mam jakąkolwiek szansę w koszykówce – wspominał Kameruńczyk.

Embiid wtedy jednak nie wiedział, jak szybko będzie robił postępy. Po ledwie trzech latach, owszem, trafił na uczelnię w Stanach, ale nie byle jaką, bo Uniwersytet Kansas, słynący ze swojego sportowego programu. I nie miał okazji, żeby skupić się na nauce, bo NBA błyskawicznie zawiesiło na nim wzrok. Już jako dwudziestolatek został graczem Philadelphii 76ers.

Jego kariera w najlepszej lidze świata co prawda nie potoczyła się błyskawicznie. Bo pierwsze dwa sezony spędził na leczeniu kontuzji. Ale kiedy problemy ze zdrowiem zostały zażegnane – stał się nie tylko jednym z najlepszych koszykarzy na świecie, ale jednym z najbardziej charyzmatycznych.

“Obcokrajowcy zaczynają rządzić”

Giannis, Embiid oraz Jokić nie grają w tym sezonie świetnie. Bo grają fantastycznie – na takim poziomie, że nagrodę MVP dostaliby niemal w każdym roku. Ale niekoniecznie tym, bo przecież wyróżnić w wyjątkowy sposób można tylko jednego zawodnika. Dwóch będzie musiało obejść się smakiem. Statystyk, ciekawostek, faktów które możemy przybliżyć, aby podkreślić wielkość tej trójki, jest mnóstwo. Ograniczymy się zatem do tych, które prawdopodobnie robią największe wrażenie.

Embiid ma szansę zostać pierwszym środkowym od… 1982 roku, który zdobywał przynajmniej 30 punktów na mecz. I pierwszym środkowym od czasów Shaquille O’Neala, który został królem strzelców w NBA.

Jokić prawdopodobnie (jeśli zagra w pozostałych dwóch meczach Nuggets) zostanie pierwszym koszykarzem w historii ligi, który w ciągu sezonu uzbierał przynajmniej 2000 punktów, 1000 zbiórek oraz 500 asyst. Ma też najwięcej triple-double oraz double-double ze wszystkich zawodników w NBA w kończącym się sezonie.

Giannis Antetokounmpo również ma szansę zgarnąć “koronę” króla strzelców. A jest przy tym albo najlepszym, albo jednym z najlepszych defensorów w NBA.

Kibice Bucks nie mają oczywiście wątpliwości, że MVP powinno trafić do Giannisa. Tak samo jak miłośnicy Nuggets stawiają na Jokicica, a ci od Sixers na Embiida. Kampanię na temat tego, kto powinien wygrać nagrodę, często prowadzą jednak też sami zawodnicy. LeBron James nie krył w 2020 roku rozczarowania, kiedy przegrał “wyścig” o MVP z Giannisem. James Harden w ubiegłym sezonie powiedział natomiast w rozmowie pomeczowej: “czuję, że jestem MVP”. Mimo tego, że jego nazwisko w kontekście dyskusji o najlepszym koszykarzu sezonu nie padało specjalnie często.

To prosty mechanizm – jeśli sam zainteresowany nie ukrywa, że zależy mu na MVP, to dociera to do głosujących. Choć oczywiście niekoniecznie wpłynie to na ich opinie. Co natomiast z Giannisem, Jokiciem oraz Embiidem? Pierwsza dwójka wielokrotnie powtarzała, że nie zależy im na indywidualnych wyróżnieniach (czy to prawda, nie wiemy). I absolutnie nie zawraca sobie głowy kwestią MVP. Z tej narracji wyłamał się natomiast Kameruńczyk:

– Jeśli to się wydarzy, to świetnie – mówił ostatnio pytany o to, czy zostanie najlepszym koszykarzem sezonu zasadniczego.

– Jeśli nie, nie wiem, co jeszcze muszę zrobić. Będę się czuł, jakby mnie nienawidzili. Mam wrażenie, że standardy dla chłopaków w Filadelfii czy dla mnie są inne niż w przypadku reszty graczy.

To bez wątpienia wypowiedź z podtekstem. Z drugiej strony Kameruńczyk wielokrotnie chwalił swoich bezpośrednich rywali. – Jokic? To potwór. To, co potrafi robić na boisku, jest naprawdę szalone. Kiedy myślisz o najlepszych zawodnikach w lidze, to są głównie wysocy gracze. Giannis, Jokic, Durant, Luka. Zagraniczni gracze [do których oczywiście nie można zaliczyć Duranta przyp-red.] zaczynają rządzić.

Embiid wie o czym mówi. Wielce prawdopodobne, że czwartym zawodnikiem w głosowaniu na MVP będzie Luka Doncić, czyli Słoweniec, który jednak miał gorszą pierwszą część sezonu. A kiedy to głosowanie się odbędzie i kto będzie oddawał w nim głosy? Odpowiedź na pierwsze pytanie: tuż po ostatnim meczu sezonu, który potrwa do 10 kwietnia, a zatem końca obecnego tygodnia. Odpowiedź na drugie: dziennikarze z największych amerykańskich mediów jak ESPN, Turner czy USA Today. A także kilkunastu wybranych przedstawicieli mediów, powiedzmy, lokalnych – to znaczy działających na terenie wielkich amerykańskich stanów jak Floryda czy Kalifornia.

W teorii największym faworytem do MVP jest Nikola Jokić. Po pierwsze, ma najlepsze notowania u bukmacherów. Po drugie, ankieta, którą pod koniec marca przeprowadziło ESPN, pokazała, że większość dziennikarzy zamierza oddać finalny głos właśnie na Serba. Było ich 62, przy 29 obstających za Embiidem i 9 za Giannisem. Dla porównania – identyczne głosowanie przeprowadzone przez ESPN w lutym premiowało Embiida (45 dziennikarzy było za nim, 43 za Jokiciem).

Sęk jednak w tym, że nawet ludzie, którzy mają swojego faworyta, są zazwyczaj zdania, że wybór pomiędzy Grekiem, Kameruńczykiem a Serbem to jak rzut monetą. Niewykluczone zatem, że to, co wydarzy się w ciągu paru najbliższych dni, ostatnie mecze w wykonaniu wspomnianych koszykarzy, sprawi, że media zmienią zdanie. I to nie Jokić, a Embiid zostanie MVP. A może właśnie Giannis.

Global Game

Ktoś może powiedzieć – wcale nie mówimy o pionierach. Bo zanim faworyci do wygrania tegorocznej nagrody dla najlepszego koszykarza sezonu zasadniczego przyszli na świata, po parkietach NBA biegał już urodzony w Nigerii Hakeem Olajuwon. A zanim osiągnęli pełnoletność, do najlepszych graczy świata zaliczali się Kanadyjczyk Steve Nash oraz Niemiec Dirk Nowitzki.

Owszem, nikt ostatnio “ognia” odkryć nie mógł. Ale trudno nie zauważyć, że NBA stała się bardziej międzynarodową ligą niż kiedykolwiek. Nie chodzi tylko o parę wybitnych indywidualności, ale choćby to, że w dziesiątce najlepszych zbierających tegorocznych rozgrywek znajdziemy tylko jednego Amerykanina (Jarrett Allen na dziesiątym miejscu). Albo to, że koszykarscy skauci wiedzą, iż co roku prawdziwy diament mogą odkryć równie dobrze w Europie i Afryce, co w Stanach. I nie będzie w tym niczego niezwykłego.

Talent po prostu może mieć zarówno chłopak, który pochodzi z koszykarskiej rodziny, przeszedł przez wszelkie etapy szkolenia i od dziecka grał w najlepszych butach, jak i uzależniony od słodkich napojów pulchny Serb, sprzedający graty na ulicach syn imigrantów oraz niedoszły kameruński siatkarz, który do szesnastego roku życia w ogóle nie myślał o koszykówce.

– Być tu z Michaelem Jordanem – to coś świetnego. Z LeBronem Jamesem też. Ale mieć możliwość stania obok Dirka Nowitzkiego, który otworzył dla nas drogę – to dla mnie jeszcze bardziej niesamowite uczucie – mówił Giannis Antetokounmpo, po tym, jak został wybrany jednym z 75 najlepszych koszykarzy w historii NBA.

KACPER MARCINIAK

Fot. Newspix.pl

Czytaj więcej o NBA i koszykówce:

 

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Feio zesłał piłkarza do rezerw. „W tej drużynie trzeba zasłużyć sportowo i jako człowiek”

Bartosz Lodko
8
Feio zesłał piłkarza do rezerw. „W tej drużynie trzeba zasłużyć sportowo i jako człowiek”

Inne sporty

Kolarstwo

“Murzyn z tarantulą na głowie i blondynka”, czyli jak się zbłaźnić i obrazić wybitnych sportowców [KOMENTARZ]

Sebastian Warzecha
118
“Murzyn z tarantulą na głowie i blondynka”, czyli jak się zbłaźnić i obrazić wybitnych sportowców [KOMENTARZ]
NBA

Jak Donald Trump wykorzystał sport w USA do wygranej?

Szymon Szczepanik
26
Jak Donald Trump wykorzystał sport w USA do wygranej?

Komentarze

15 komentarzy

Loading...