Tylko trzy zespoły w Ekstraklasie, 1. i 2. lidze nie wygrały jeszcze ani jednego spotkania wiosną. Mowa o Sokole Ostróda, Skrze Częstochowa i Podbeskidziu Bielsko-Biała. O ile dwie pierwsze drużyny nie zaliczają się do grona ligowych potentatów, tak wiosna w wykonaniu „Górali” miała wykonać zupełnie inaczej.
Przed startem drugiej części rozgrywek bielszczanie zajmowali czwarte miejsce w tabeli. Do drugiego Widzewa Łódź tracili siedem punktów, co było jak najbardziej do nadrobienia. Pokazał to choćby zeszły sezon, gdy czwarty po jesieni Radomiak nadrobił 12 punktów do Bruk-Bet Termaliki Nieciecza, a nawet wyprzedził drużynę Mariusza Lewandowskiego o trzy „oczka”. Podbeskidzie powędrowało jednak inną drogą. Zamiast marszu w górę mamy zjazd — strata do drugiego miejsca wynosi dziś 13 punktów, a do strefy barażowej „Górale” tracą cztery punkty.
W Bielsku presji na powrót do Ekstraklasy w pierwszym sezonie po spadku nie było. Ale nie było też chęci na to, żeby w tabeli wiosny zajmować pozycję przedostatnią.
BONIFACIO: ORGANIZACYJNIE PODBESKIDZIE BYŁOBY W TOP 10 LIGI ARGENTYŃSKIEJ
Podbeskidzie Bielsko-Biała bez wygranej w 2022 roku
Jeden mecz z zespołem z TOP 6, cztery z zespołami z miejsc 7-12 i dwa z drużynami z miejsc 13-18. Tak wyglądał rozkład sił rywali „Górali” w momencie rozgrywania poszczególnych spotkań. Ugranie w tych meczach pięciu punktów to wynik, który nie może zadowalać trenerów Piotra Jawnego i Marcina Dymkowskiego. Zwłaszcza że teraz Podbeskidzie czekają trudniejsze wyzwania. Na dziś ich terminarz do końca sezonu wygląda tak:
- 4 mecze z zespołami z TOP 6
- 1 z klubem z miejsc 7-12
- 2 z drużynami z miejsc 13-18
Wiadomo, że sprawa nie jest tak prosta, że niżej notowany rywal oznacza automatyczne trzy punkty na koncie faworyta. W Bielsku-Białej nikt jednak nie powinien przeczyć, że zestaw rywali: Puszcza Niepołomice, GKS Jastrzębie, Resovia, Skra Częstochowa, był łatwiejszy niż zestaw: Miedź Legnica, Widzew Łódź, Arka Gdynia, Korona Kielce. Tak samo, jak i nikt nie powinien zaprzeczać, że transfery takie jak:
- Matvei Igonen (reprezentant Estonii, uczestnik Ligi Konferencji)
- Jeppe Simonsen (reprezentant Haiti z ligi duńskiej)
- Emre Celtik (kapitan reprezentacji Turcji U-19)
Jasno sugerowały, że wiosna w wykonaniu Podbeskidzia ma być walką o coś więcej niż tylko pozostanie w TOP 6. Co więcej: nie powiemy, że nowe nabytki nie spełniły oczekiwań, może poza Igonenem, który mimo parad wysokiej klasy popełniał też proste błędy. Dlatego sytuacja „Górali” jest tym bardziej kiepska.
IGONEN, SIMONSEN I RESZTA – NAJCIEKAWSZE TRANSFERY 1. LIGI
Powinni strzelić sześć bramek więcej
Warto zacząć od tego, że Podbeskidzie powinno wiosną coś wygrać. Na przykład trzy ostatnie spotkania. Tak, wszystkie trzy, bo statystyki przewidywanych bramek w tych meczach jasno wskazują na przewagę „Górali”. Nieskuteczność i błędy w defensywie to jednak mieszanka wybuchowa. Bielszczanie powinni zgarnąć komplet punktów także w dwóch pierwszych spotkaniach w 2022 roku, jednak za każdym razem nie potrafili zamienić swoich okazji na gole. Bilans expected goals Podbeskidzia w 2022 roku wygląda tak, jakby zespół Piotra Jawnego i Marcina Dymkowskiego był ligowym potentatem.
- expected goals – 12,31
- expected goals against – 7,62
Tyle że rzeczywistość jest dokładnie odwrotna. Bilans bramkowy Podbeskidzia to 6-9. Ponad sześć goli strzelonych mniej niż zakładano i bramka więcej niż można było stracić. Po rundzie jesiennej „Górale” byli drugą najlepszą ofensywą na zapleczu Ekstraklasy. Ustępowali tylko liderowi z Legnicy, mieli na koncie tyle samo strzelonych bramek co Widzew. Słabiej wyglądali w tabeli, ale tylko dlatego, że zbyt łatwo rywale trafiali do ich siatki. Teraz sytuacja jest podobna — Podbeskidzie nie za specjalnie podniosło jakość gry w obronie. Za to zdecydowanie obniżyło loty w ofensywie.
Marcin Dymkowski: Specjalizacja to jedyna droga [WYWIAD]
Pudła Bilińskiego i desperackie strzały
Do kogo można mieć największe pretensje, jeśli chodzi o skuteczność? Wiadomo, że zawsze pierwszym winnym jest napastnik. I nie ma co ukrywać — Kamil Biliński w ostatnich tygodniach nie jest sobą. Lider klasyfikacji strzelców 1. ligi powiększył swój dorobek o dwa gole, jednak powinno być ich trochę więcej. Ranking xG piłkarzy Podbeskidzia za rundę wiosenną prezentuje się tak (pięć najwyższych wskaźników):
- Kamil Biliński – 5,53
- Marcel Misztal – 0,96
- Joan Roman, Giorgi Merebaszwili – 0,9
- Ezequiel Bonifacio – 0,62
- Titas Milasius – 0,61
W jakiś sposób rozgrzeszyć można Misztala i Merebaszwilego. Swoje zmarnowali, ale też strzeli po bramce, nie są na minusie. Najsłabiej wypada więc Biliński (-3,53), a po nim Joan Roman (-0,9). Oczywiście nie jest to jedyne wytłumaczenie niepowodzeń Podbeskidzia, to nie takie proste. Zatrważające są średnie statystyki strzałów bielszczan i ich rywali w siedmiu wiosennych meczach.
Podbeskidzie | Przeciwnicy | |
Strzały | 15,71 | 8,71 |
Strzały celne | 4,29 | 3,71 |
„Górale” oddają w meczu średnio siedem strzałów więcej niż ich rywale. Skuteczniejsi są jednak przeciwnicy, którzy niemal dorównują bielszczanom w liczbie strzałów celnych. O czym to świadczy? Oczywiście możemy się pośmiać, że piłkarze Podbeskidzia nie potrafią trafić w wielki prostokąt na końcu boiska. Ale to poważny sygnał, bo może oznaczać, że zespół spod Klimczoka często oddaje strzały z nieprzygotowanych pozycji, desperackie próby.
Dobrym przykładem jest tu absurdalna seria Konrada Gutowskiego — ten piłkarz w czterech różnych meczach decydował się na strzał w końcowych minutach gry. Za każdym razem jego xG nie przekraczało 0,01. Krótko mówiąc: co tydzień czy dwa chłop marnował jedną z ostatnich akcji ofensywnych Podbeskidzia na kompletnie kuriozalny, patrząc na szanse powodzenia, strzał.
Argentyńczyk z 1. ligi: Czekamy na starcie Messiego z Lewandowskim
Stałe fragmenty gry nie pomagają Podbeskidziu
Nasza teza o desperackich strzałach broni się w liczbach. O ile w rubryce „oddane strzały” Podbeskidzie miażdży rywali, tak już porównując strzały z pola karnego wynik to 35-33. Spadkowicz z Ekstraklasy wciąż ma też problem ze stałymi fragmentami gry w ofensywie. Jesienią sztab trenerski publicznie twierdził, że nie ćwiczy nawet tego elementu, bo są istotniejsze sprawy. W niedawnej rozmowie z nami Marcin Dymkowski stwierdził, że SFG w Bielsku-Białej trenują, ale dopiero w minionej kolejce doczekaliśmy się pierwszego wiosną gola Podbeskidzia po stałym fragmencie gry, który nie był zarazem rzutem karnym (inna sprawa, że ten karny i tak był dobitką).
„Górale” długo byli w gronie czterech niechlubnych wyjątków ligi pod tym względem, a przecież SFG znacząco pomagają innym drużynom. W całej lidze wiosną pada 28% bramek po stałych fragmentach gry (bez rzutów karnych). W przypadku Podbeskidzia mówimy zaś o 17% takich bramek. Nieprzypadkowo w czołówce są drużyny, które wiosną bardzo dobrze wykorzystują ofensywne SFG. Procent bramek po nich (bez karnych):
- Miedź Legnica – 25%
- Widzew Łódź – 50%
- Arka Gdynia – 20%
- Korona Kielce – 10%
- Chrobry Głogów – 27%
- ŁKS – 22%
Wyjątek stanowi Korona, która ma na koncie aż trzy bramki z rzutów karnych. Poza tym można stwierdzić, że mniej więcej co czwarty gol czołowych ekip 1. ligi pada z rzutu wolnego, rożnego lub po aucie. Ponad tą normą jest Widzew, poniżej jest Arka, która po prostu strzeliła już aż 20 bramek, dlatego cztery gole po rogach i wolnych nie wyglądają w jej przypadku imponująco. Podbeskidzie ma jeden atut — zdecydowanie lepiej stałe fragmenty gry broni. Tyle że ten plus niwelują proste błędy, przez które bielszczanie tracą bramki z akcji i koło się zamyka.
EMRE CELTIK – TURECKA PERŁA W PODBESKIDZIU
Sezon 2021/2022 spisany na straty?
Podbeskidzie Bielsko-Biała ma jeszcze głębiej zakorzenione problemy. W obliczu kolejnych niepowodzeń trenerzy zaczęli mieszać składem, wystawiać zawodników na innych pozycjach lub w innych rolach niż te, w których czują się najlepiej. To może nawet ważniejsze niż wszelkie statystyki, bo przecież taka sytuacja musi mieć wyraźny wpływ na to, jak później gra zespół. Jeśli zaś chodzi o zarządzanie meczem, sztab „Górali” ma dwa podejścia: albo robi zmiany wyjątkowo późno, albo dokonuje ich już w przerwie. W meczach bielszczan to Podbeskidzie dokonywało roszad o średnio 2 minuty później niż rywale. Brakowało przy tym takiej historii, jak ta, w której rezerwowy Jacek Kiełb strzela bramkę na wagę zwycięstwa Korony nad „Góralami” w doliczonym czasie gry.
Problemy spadkowicza z Ekstraklasy są złożone, ale mają jeden punkt wspólny — powinny się jak najszybciej skończyć. W przeciwnym razie pierwszy sezon Podbeskidzia w 1. lidze będzie sporą klapą.
WIĘCEJ O 1. LIDZE:
- Krzepisz: Po treningach z Milikiem inaczej oglądało się mundial [WYWIAD]
- Leszek Bartnicki o zwolnieniu trenera Artura Derbina
- Widzew Łódź rozszerza dział analiz [WYWIAD]
- Pierwsza liga? Niebezpieczna dla fotoreporterów
- Twierdza Głogów i rekord Leszczyńskiego. Najlepsi gospodarze w 1. lidze
- Awantura w sektorze gości Widzewa. GKS Tychy i ŁKS zniszczyły obiekt w Łodzi
- Nemanja Nedić: Po śmierci ojca wszystko się zmieniło [WYWIAD]
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix