Reklama

Emre Celtik. Talent z Altinordu, czyli tureckiej akademii przyszłości

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

28 marca 2022, 12:33 • 15 min czytania 9 komentarzy

Turecka La Masia. Tak jeden ze znanych, zagranicznych tytułów opisał szkółkę Altinordu FK. Drugoligowy klub znad Bosforu produkuje największe talenty w swoim kraju. Jednym z nich jest Yigit Emre Celtik, kapitan reprezentacji Turcji do lat 19, który zimą trafił do Podbeskidzia Bielsko-Biała i opowiedział nam o miejscu, w którym dorasta nowe pokolenie drużyny narodowej.

Emre Celtik. Talent z Altinordu, czyli tureckiej akademii przyszłości

“Złota Armia” – tak w dosłownym tłumaczeniu brzmi nazwa Altinordu. Rzadko kiedy możemy powiedzieć, że coś pasuje do klubu tak dobrze, jak to określenie. W latach 2017-2021, gdy akademia zespołu z Izmiru zaczęła wydawać pierwsze „plony”, aż 21,7% młodzieżowych reprezentantów Turcji wywodziło się właśnie z tej szkółki.

Pamiętam jeden obóz, na którym było 16 zawodników z naszego klubu. Zagrałem ponad 40 meczów dla kadry Turcji i myślę, że wygraliśmy większość z nich. Zaliczyliśmy może cztery, pięć porażek. Mój rocznik, 2003, to świetna generacja. Mamy wielu utalentowanych kolegów i ogromny potencjał. Moi koledzy grają już w dużych klubach — Omer Beyaz jest w Stuttgarcie, Emre Demir latem trafi do Barcelony B. Większość zawodników gra w pierwszych zespołach w Turcji, czy to w najwyższej, czy w drugiej lidze — mówi nam Emre Celtik.

Talent jego i jego kolegów wciąż pozostaje nieodkryty dla szerszej publiki. Oni dopiero wypływają na szerokie wody. Ale w czołowych ligach Europy są już dużo bardziej znane nazwiska, które zawdzięczają swoją karierę temu drugoligowemu klubowi.

Reklama

Emre Celtik – śladem Cengiza Undera i Caglara Soyuncu

44 i 37. To liczba występów w dorosłej reprezentacji Turcji odpowiednio Caglara Soyuncu oraz Cengiza Undera. Pierwszy z nich wykręcił 50 występów w Bundeslidze, zbliża się do 100 meczów w Premier League. Drugi rozegrał ponad 100 spotkań w trzech z pięciu topowych lig w Europie: angielskiej, francuskiej oraz włoskiej. Obaj mają wspólny mianownik w postaci kilkudziesięciu gier dla Altinordu.

Miałem wybór: dołączyć do akademii dużego klubu w Turcji, albo grać w niższych ligach w Altinordu. Posłuchałem trenera i właściciela tej drużyny i grałem nawet na amatorskim poziomie, żeby zbierać doświadczenie. Kolega, który wybrał wtedy szkółkę Galatasaray, powiedział mi, że skoro nie gram w znanym klubie, to jestem nikim. W tamtym momencie pewnie miał rację, ale obiecałem sobie, że nigdy się nie poddam — wspominał Soyuncu w rozmowie z “Guardianem”.

Prezydent Seyit Mehmet Ozkan robi nieprawdopodobną robotę. Nikt nie ma takich zasług w rozwój szkolenia w Turcji, jak on. Jestem wdzięczny wszystkim, trenerom, z którymi pracowałem. Nie byłby w Romie, gdyby nie ten okres — to z kolei opowieść Undera dla oficjalnego portalu Giallorossich.

Cengiz Under dziękuje nie tylko Altinordu, ale także Bucasporowi. Zanim Ozkan kupił Altinordu, największe talenty Turcji szkoliły się pod jego skrzydłami w Buca. Podobnie było z Emre Celtikiem.

Przez pięć lat grałem w Bucaspor, to klub z Izmiru. Potem przeniosłem się do Altinordu, które kupił prezydent Seyit Mehmet Ozkan, właściciel Bucasporu. Chciał, żebym trafił do jego nowego klubu, gdzie spędziłem osiem lat — mówi nam pomocnik Podbeskidzia. – Mam takie marzenie, żeby na zakończenie kariery wrócić do Bucasporu i rozegrać tam ostatni sezon. To nie jest duży klub, zwykle grał w drugiej lidze tureckiej, obecnie jest poziom niżej. Od dziecka jednak kibicowałem tej drużynie, tam się urodziłem, tam dorastałem i została tam moja rodzina — starszy brat, który jest wojskowym i młodsza siostra. W piłkę zaczynałem grać razem z bratem, ale on szybko zrezygnował z piłki — dodaje.

Reklama

Yigit Emre Celtik był zwyczajnym chłopakiem z Izmiru. Lubił kopać z kolegami, a tata obiecał mu, że jeśli miłość do futbolu będzie w nim rosła, w końcu zapisze go do klubu. Tak też się stało. – Futbol to dla mnie pasja i wolność. Kiedy gram, wyłączam się i relaksuje — mówi zawodnik „Górali”.

SKĄD SIĘ BIORĄ CIEKAWE TRANSFERY PODBESKIDZIA? WYJASNIA ŁUKASZ PIWOROWICZ

Altinordu FK. Turecka akademia przyszłości i kuźnia reprezentantów

W Bucasporze, a później w Altinordu, trafił na warunki, które kompletnie nie pasują do Turcji. Prezydent Ozkan wzoruje się na Europie, bo to tam mają grać jego podopieczni. Media porównują jego akademię do La Masii, jednak “Złotej Armii” bliżej do Athletiku Bilbao. Dopiero niedawno w klubie pojawił się pierwszy zagraniczny piłkarz. W szkółce też próżno szukać zawodników spoza Turcji, chyba że z podwójnym paszportem.

Najważniejsze było wychowywanie nowych piłkarzy dla reprezentacji Turcji. Istotą nie jest jednak jakieś nacjonalistyczne budowanie kadry, ale nie pamiętam, żeby wychowali jakiegoś dobrego nie-Turka. Pojawiają się tam piłkarze z innym obywatelstwem, ale raczej jako dorośli zawodnicy w pierwszej drużynie — wyjaśnia nam Filip Cieśliński, ekspert od tureckiej piłki.

Choć mówimy o drugoligowym klubie, Altinordu przewyższa wiele ekstraklasowych klubów, jeśli spojrzymy na to, co oferuje swoim podopiecznym. Kilka baz treningowych i blisko 30 boisk, do tego setki szkółek piłkarskich rozsianych po całym kraju. Naturalne i sztuczne murawy, a także pierwsza drużyna, która chętnie wprowadza młodzieżowców do gry. Brzmi to wręcz zbyt idealnie.

To największa akademia w Turcji. Infrastruktura, warunki, trenerzy — wszystko jest na znakomitym poziomie. Mamy trzy ośrodki treningowe. Główny mieści się w centrum Izmiru, gdzie jest jedno pełnowymiarowe boisko i trzy mniejsze. Drugi ośrodek służy m.in. pierwszej drużynie, a trzeci, najnowszy, to sześć boisk i dwa mniejsze. To najwyższy poziom. Kiedy prezydent powiedział mi, że mogę dołączyć do tego klubu, ojciec powiedział mi, żebym zdecydował, co będzie dla mnie najlepsze. Widziałem, co oferuje ten zespół, mają inną mentalność niż inne tureckie drużyny. Myślą jak kluby z najsilniejszych lig w Europie i chcą zrobić z nas piłkarzy na takim poziomie. Dlatego nie miałem wątpliwości — tłumaczy Celtik.

Wychować dobrego człowieka

Dobry człowiek, dobry obywatel, dobry piłkarz. In that order, chciałoby się dodać. Te trzy cechy to hasło przewodnie tureckiej akademii. Młodzież odbiera w niej lekcję życia i ani trochę nie przesadzamy. Altinordu ma nawet własną farmę, na której pracują młodzi piłkarze. Hodują to, co potem ląduje na ich talerzach. Sprzątają lasy i okolice, pomagają potrzebującym. Prezydent Ozkan przyznaje, że wie, iż tylko niewielki procent adeptów akademii będzie mogło utrzymać się z futbolu. Reszta ma otrzymać lepszy start w pozapiłkarskim życiu.

Wszystko w Altinordu jest niesamowicie zaplanowane, jak w zegarku. Kiedy masz śniadanie, trening, lunch, analizy. Do tego mamy lekcje języka angielskiego, psychologii, dietetyki i historii futbolu. Czasami mamy też indywidualne zajęcia w tych tematach. Mamy też ścisłe zasady: nie możemy zabierać telefonów na lekcje i posiłki. Inaczej każdy patrzyłby w telefon, a nie rozmawiał z kolegami. Dzięki temu możemy się lepiej poznać i bardziej ze sobą zżyć. Każdy z nas ma osobne pokoje w internacie. Po meczach mogliśmy jeździć do domów, a jeśli ktoś mieszkał daleko od ośrodka, jeździł do domu co trzy tygodnie — wyjaśnia nam Emre.

Wyróżniają się tym, że nie chodzi im tylko o to, żeby wychowywać piłkarzy ze względu na korzyści finansowe. Zdarzało im się oddawać zawodników za darmo czy za grosze, kiedy mieli okazję do rozwoju. Pieniądze są wydawane na utrzymanie akademii i stypendia dla zawodników. Innych wydatków za bardzo nie ma. Jako że są na fali to nikt im pod kołderkę nie zagląda, ale na podstawie tego jak działają ostatnią rzeczą, o którą można ich oskarżyć jest to, że ich właściciele chcą się wzbogacić — dodaje Filip Cieśliński.

Seyit Mehmet Ozkan – ojciec sukcesu Altinordu

Kilka lat temu prezydent Ozkan snuł ambitne plany w rozmowie z “ESPN”. – Do 2020 roku chcemy grać w Super Lig. Z kolei w 2023 roku chcemy zakwalifikować się do europejskich pucharów grając składem złożonym w zupełności z wychowanków — deklarował. Wiadomo już, że te wizje nie mają prawa się spełnić. Altinordu obecnie walczy o utrzymanie w drugiej lidze tureckiej. Sięgnęło nawet po doświadczonych ligowców, żeby ocalić ligowy byt.

Niezależnie od wyników, od 10 lat pracuje tam trener Huseyin Eroglu, który zrobił z nimi awans z trzeciej do drugiej ligi. Czterokrotnie otarł się o awans do Super Lig, mieli serię trzech sezonów, w których różnicą bramek przegrywali szansę gry w barażach. Wyglądało to na wręcz intencjonalne odpuszczenie, żeby nie wrzucać większej presji na tych chłopaków, tylko dalej spokojnie i powoli rozwijać klub. Struktura klubu jest w skali Turcji trochę inna niż większość. Galatasaray, Fenerbahce, Besiktas i Trabzonspor to stowarzyszenia, drużyny zbudowane tak jak Barcelona czy Real Madryt. Członkowie wybierają prezesa, prezes wydaje nieswoje pieniądze. Altinordu jest klubem własnościowym, prezes inwestuje swoją kasę i z tego co pamiętam budowa akademii była w całości sfinansowana z jego pieniędzy. Na pewno nie jest to inwestycja państwowa, bo za czasów Erdogana rząd Izmiru nie znosi. To miasto z europejskim myśleniem, z małym odsetkiem muzułmanów. Dlatego jak każda drużyna z Izmiru łatwo w Turcji nie mają – przybliża temat nasz ekspert.

Caglar Soyuncu i Cengiz Under - najsłynniejsu wychowankowie Altinordu

Bogiem a prawdą nagła chęć sukcesu pierwszej drużyny wyrażona przez Ozkana brzmiała nieco absurdalnie, bo jego oczkiem w głowie pozostaje akademia. Prezydent Altinordu wręcz zachwyca się młodymi piłkarzami. Wyjaśnia ze szczegółami, że w wieku 12 lat nie musisz wyróżniać się fizycznie, żeby zostać przez niego i jego skautów uznany za talent. Kluczem jest boiskowa inteligencja, umiejętność czytania gry i szybkość, motoryka. W klubie wpadli na pomysł lekcji gry w szachy dla młodzieży. Właśnie po to, żeby rosła ich sportowa inteligencja i umiejętność przewidywania wydarzeń. Seyit jest nie tylko biznesmenem, który postawił sobie szczytny cel. On autentycznie żyje wszystkim, co związane z młodzieżowymi zespołami “Złotej Armii”.

Najważniejszy w projekcie Altinordu jest właściciel klubu. Seyit Mehmet Ozkan najbardziej dba o drużyny młodzieżowe. Nie chodzi na wszystkie mecze pierwszej drużyny, ale co tydzień jest na spotkaniach zespołów juniorskich. Zna każdego zawodnika w akademii, zna nawet imiona rodziców każdego z nich. Zawsze powtarzał nam, że jesteśmy dla niego jak rodzina. Mówił, że jego marzeniem jest, żebyśmy pewnego dnia zagrali w najlepszych ligach w Europie. To udało się już Cengizowi Underowi i Caglarowi Soyuncu. Myślę, że w najbliższym czasie 2-3 kolejnych piłkarzy trafi do topowych lig — mówi nam Emre Celtik.

“W młodzieżowym zespole Altinordu wygraliśmy 32 z 34 meczów”

Seyit Mehmet Ozkan kupił klub za 10 milionów dolarów. Co roku ma wkładać w akademię kolejne 2 miliony. Projekt rzecz jasna już się zwrócił, bo tylko w ostatnich latach Altinordu zarobiło ponad 25 milionów euro na transferach. Jak na drugoligowy zespół są to absolutnie kosmiczne sumy. Dla porównania zespoły z polskiej 1. ligi według raportów Deloitte w ostatnich pięciu latach wyciągnęły ze sprzedaży zawodników 4 miliony euro. Wszystkie kluby, przez pięć lat łącznie. Rekordowe przychody Turków dziwią mniej, gdy zorientujemy się, jak wygląda ich pozycja na rodzimym rynku.

Altinordu nie jest ogólnokrajową siatką, która wyszukuje talentów na drugim końcu Turcji, transferuje ich i wykupuje. Raczej skupiają się na okolicach Izmiru. Grali w młodzieżowej Lidze Mistrzów, chyba na każdym poziomie wiekowym mają drużynę w najwyższej klasie rozgrywkowej. Patrząc na to, że dorosłą drużynę mają na zapleczu, nie jest to oczywiste. Jakbyśmy podsumowali sobie sukcesy z ostatnich lat, to faktycznie dominują w zasadzie w każdym roczniku. Jak oglądałem reportaże dotyczące tej szkółki, to nie jest taka akademia, do której rodzic przywozi dziecko, ono tam sobie gra, a potem wraca przed komputer. Te dzieciaki spędzają dużo czasu w obiektach szkoleniowych — objaśnia Cieśliński.

Zerkamy na najważniejsze osiągnięcia wypisane na stronie tureckiego klubu. Mistrzostwo U17 i U15, mistrzostwo U19 i U17, mistrzostwo U17, U16 i U13, mistrzostwo U19 i U14, mistrzostwo U13. – Kiedy grałem w Altinordu byliśmy mistrzem swojego rocznika. Wygraliśmy też Superpuchar Turcji, w finale zwyciężając 5:1. W lidze zagraliśmy 34 mecze w sezonie i wygraliśmy 32 z nich, remisując kolejne dwa. Bez porażki. Strzeliliśmy wtedy ponad 100 bramek. Zaliczyłem wtedy mnóstwo asyst, najczęściej — sześć czy siedem razy — asystowałem mojemu przyjacielowi Enesowi Destanowi, który dziś gra w Trabzonsporze. Nasza taktyka polegała na grze małymi podaniami, posiadaniu piłki i szukaniu przestrzeni za plecami przeciwników. Po stracie przechodziliśmy od razu do kontrpressingu, żeby jak najszybciej ją odzyskać — tłumaczy nam Emre Celtik.

BONIFACIO: PODBESKIDZIE ORGANIZACYJNIE BYŁOBY W TOP 10 LIGI W ARGENTYNIE

Maszyna do wygrywania młodzieżowych tytułów. Nic dziwnego, że w najbliższych latach możemy spodziewać się kolejnych nazwisk rodem z Izmiru w topowych ligach w Europie. Pytamy naszego eksperta o to, po kim spodziewać się najwięcej.

Ravil Tagir w 2020 roku trafił do Basaksehiru jako 17-latek, lider młodzieżowej reprezentacji. Walczy o miejsce w podstawowym składzie, ale tylko dlatego, że to jest obecnie jedna z najlepszych tureckich drużyn, więc nie jest łatwo to sobie wybiegać. Jak spojrzymy na czołówkę klubów z Turcji, to zespoły, które mają dużo pieniędzy i szukają inwestycji w przyszłość, mają kogoś z Altinordu, kto może w najbliższych latach wystrzelić. Trabzonspor ściągnął Enisa Destana, który był już nawet powoływany do pierwszej reprezentacji. To ciekawa historia, bo Altinordu było gotowe rozwiązać z nim kontrakt, gdy zrobił awanturę w drodze do szatni. Odsunęli go od gry, wydali komunikat, że złamał zasady klubu i nie będzie już grał w zespole. A mówiło się o tym, że to może być gracz, który przyniesie kilka milionów euro po transferze. Finalnie, gdy rozmowy z Trabzonsporem były zaawansowane, pozwolili mu wrócić na jeden czy dwa mecze. Fajnym dzieciakiem był Burak Ince, który poszedł do Niemiec. Fenerbahce trzy czy cztery lata temu podpisało krótkoterminową umowę o współpracę z Altinordu i z marszu ściągnęło dwóch obiecujących zawodników. Jeden to Berke Ozer, drugi to Baris Alici.

Jak Emre Celtik trafił do Podbeskidzia Bielsko-Biała?

A jak mają się sprawy z tureckim talentem z Bielska-Białej? W 2020 roku “The Guardian” wybrał go do grona 60 najbardziej obiecujących piłkarzy z rocznika 2003 na świecie. Bruno Concalves, Jamal Musiala, Xavi Simons, Aleksander Buksa i on, a obok niego wspomniany wcześniej Tagir. – To przedstawiciel drugiej fali talentów z klubu z Izmiru. Lewoskrzydłowy wygląda bardzo obiecująco, stylem gry przypomina Edena Hazarda i zdołał już zadebiutować w pierwszym zespole — czytamy.

Porównanie do Hazarda okazuje się bardzo trafne. – Kiedy Under przechodził do Romy, grałem w akademii Altinordu i powtarzałem sobie, że kiedyś będę jak on. Jest dla mnie wzorem do naśladowania. Jeśli chodzi o idoli, to wymienię także Edena Hazarda. On też jest niskim piłkarzem, który gra na “dziesiątce” albo na skrzydle. Mamy podobny styl gry, jest bardzo inteligentnym zawodnikiem. Podpatrywałem go i jego sposób poruszania się po boisku, uczyłem się jego ruchów. Z kolei wśród tureckich piłkarzy podziwiałem Emre Belozoglu. Nie miałem możliwości oglądania go w najlepszych latach na żywo, ale zawsze oglądałem wideo z nim. Był zawodnikiem grającym z pasją i dużym zaangażowaniem — mówi nam Celtik.

TALENT Z LISTY GUARDIANA. SPOTKALIŚMY SIĘ Z DASHMIREM ELEZIM, NADZIEJĄ MACEDOŃSKIEJ PIŁKI

Grałem na różnych pozycjach na boisku. Zaczynałem jako “ósemka”, grałem też na “dziesiątce”, na skrzydle, a nawet na “dziewiątce”. Powtarzano mi, że muszę grać na różnych pozycjach, bo to najlepsze dla mojego rozwoju. Czasami zaczynałem mecz na środku pomocy, a po przerwie przechodziłem na skrzydło. Osobiście najlepiej czuję się na “dziesiątce”, ale skrzydło też mi pasuje. Lubię mieć dużo wolnego miejsca na boisku. Uważam, że mam dobrą wizję gry, jestem kreatywny, potrafię też dryblować. Na tych pozycjach to się sprawdza. W Altinordu najmocniej pracowałem nad dryblingiem i balansem ciała podczas niego. Tak, żeby uwalniać się od rywali i nie musieć wchodzić z nimi w pojedynki fizyczne. A jeśli już tak się dzieje, to żeby kończyło się to faulem przeciwnika — dodaje, przybliżając nam swój styl gry.

Jak to wygląda w praktyce? Wiosną Emre zagrał dopiero 161 minut, jednak widać pewne prawidłowości. W meczu z Puszczą Niepołomice był najczęściej faulowanym zawodnikiem na boisku: sześciokrotnie. Poza tym faktycznie szuka podań do dobrze ustawionych kolegów (średnio pięć zagrań w tercję ataku na mecz) oraz dryblingów. Jego najlepszy mecz w seniorskiej piłce to starcie z Bursasporem na zapleczu tureckiej ekstraklasy. Przynajmniej patrząc na statystyki:

  • 3/3 udane dryblingi
  • 4/5 wygranej pojedynki ofensywne
  • 2 wywalczone rzuty wolne
  • 1/3 udane podania w pole karne

W piłce młodzieżowej zabawił się z kolei ze Stanami Zjednoczonymi (xG 0.41, xA 0.38, 4 asysty przy strzałach, 5/6 udanych dryblingów, 5 progresywnych biegów, 5 wywalczonych wolnych). To oczywiście zbyt mało, żeby piać z zachwytu, jednak na pewno warto mieć Celtika na uwadze, bo przecież dopiero wchodzi do seniorskiej piłki.

Pamiętam mój pierwszy mecz, to była ostatnia kolejka sezonu. Byłem nim podekscytowany, wiedziałem na co mnie stać. Początki były jednak ciężkie, bo moja budowa fizyczna odbiega od tego, jak wyglądają rywale w drugiej lidze. Byłem znacznie słabszy fizycznie od obrońców. Na tym poziomie więcej jest walki niż gry w piłkę. Zespoły mają w szeregach silnych i wysokich piłkarzy, często grają długimi podaniami i w powietrzu. Nam zaszczepiono europejską filozofię, więc zawsze staraliśmy się grać piłką. Inni tylko się bronili — wspomina w rozmowie z nami sam zainteresowany.

Emre Celtik w barwach Podbeskidzia Bielsko-Biała

Sevilla i Real Madryt. Emre Celtik marzy o Hiszpanii

Kiedy talent dostrzeżony przez światowe media, mający na koncie ponad 40 występów w młodzieżowej reprezentacji Turcji, trafia do Polski, naturalnym pytaniem jest: o co tutaj chodzi? Dla Yigita Emre Celtika Podbeskidzie nie jest pierwszym zagranicznym klubem. Latem ubiegłego roku trafił do grającej w Eredivisie Fortuny Sittard, gdzie zaliczył debiut w Pucharze Holandii. To zaskakujący, ale bardzo przemyślany ruch.

Zawsze marzyłem o tym, żeby trafić do czołowych lig w Europie. Uznałem, że gra w Holandii to najkrótsza droga do tego, żeby zrealizować to marzenie. Mnóstwo skautów śledzi ligę holenderską, przyjeżdża na mecze i szuka tam talentów. Nie chciałem zostać w Turcji, mimo że oglądali nas skauci najlepszych klubów w kraju. Uznałem, że więcej zyskam w zagranicznych ligach, gdzie inaczej gra się w piłkę. Po przyjściu do Holandii zorientowałem się, że to zdecydowanie wyższy poziom. Tempo jest szybsze, treningi są cięższe. Nikt nie przytrzymuje piłki dłużej niż przez kilka sekund, wymieniają dużo podań. W Holandii ciężko było mi żyć samemu, bez rodziny. Teraz radzę sobie z tym lepiej, przyzwyczaiłem się do tego — wyjaśnia Celtik.

Turek poważnie podszedł także do tematu Podbeskidzia Bielsko-Biała. – Podobało mi się ich podejście, mentalność, jaka tu panuje. Dostałem wideo, na którym pokazano mi warunki w klubie i bardzo mi się to spodobało. Tak jak i to, że zespół chce grać nowoczesną piłkę. Dlatego zdecydowałem, że to dobre miejsce dla mnie. Wszyscy są tu dla mnie bardzo mili i starają się mi pomóc. Ja z kolei staram się uczyć języka polskiego. Może za parę miesięcy porozmawiamy już po polsku. Jedyna rzecz, która mi się nie podoba, to pogoda, bo w Polsce bywa zimno! – opowiada Emre, który niedługo pokaże Polskę swojej rodzinie. Czeka go także sporo pracy na boisku. Celtik stawia sobie ambitne wyzwania i wie, jakie braki musi nadrobić, żeby wspiąć się na wyższy poziom.

Muszę poprawić jeszcze dwie czy trzy rzeczy, żeby wspiąć się na wyższy poziom. Jedna z nich to fizyczność, muszę stać się silniejszy. Muszę też częściej używać prawej nogi. W piłce nożnej każdy topowy zawodnik musi grać obiema nogami, chcę do tego dążyć — mówi i wspomina o marzeniu, które wciąż ma z tyłu głowy. – Pewnego dnia chciałbym być najlepszym tureckim piłkarzem i trafić do ligi hiszpańskiej. Moim marzeniem jest Real Madryt, ale bardzo lubię też Sevillę. Kiedy byłem młodszy, często oglądałem ich mecze w Lidze Europy, ciągle tam wygrywali.

Sevilla zamiast “Królewskich”? Nie brzmi źle. Pozostaje trzymać kciuki i liczyć na kilka seansów tureckiej magii na pierwszoligowych boiskach w najbliższym miesiącach.

WIĘCEJ O 1. LIDZE:

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Felietony i blogi

Ekstraklasa

Trela: Brak biegu jałowego. Czego potrzebuje Cracovia, by wejść na kolejny poziom?

Michał Trela
21
Trela: Brak biegu jałowego. Czego potrzebuje Cracovia, by wejść na kolejny poziom?

Komentarze

9 komentarzy

Loading...