Reklama

Po co Liga Mistrzów, gdy Ronaldo spod Siedlec strzela przewrotką w doliczonym czasie gry?

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

05 kwietnia 2022, 23:28 • 5 min czytania 7 komentarzy

Wielkie powroty po kontuzjach serwowali nam w przeszłości giganci futbolu. Totti walczył z czasem przed mundialem w Niemczech i przywiózł z niego złoto. Ronaldo nie tylko wygrał mistrzostwa świata, zdobył nawet Złotą Piłkę. Ale co tam powroty gwiazd, kiedy tuż pod naszym nosem Jacek Kiełb w wieku 34 lat błyskawicznie staje na nogi po zerwaniu więzadeł i w drugim meczu po powrocie ładuje przewrotką w doliczonym czasie gry na wagę trzech punktów.

Po co Liga Mistrzów, gdy Ronaldo spod Siedlec strzela przewrotką w doliczonym czasie gry?

Tak, to naprawdę się wydarzyło. Jacek Kiełb zawsze był charakternym gościem, zawsze też miał w sobie odrobinę magii. Może nie taką, która pozwoliła mu błyszczeć na salonach, jednak w Kielcach robił za prawdziwego kozaka. Ale chyba nawet najwięksi fani „Ryby” Ronaldo spod Siedlec nie spodziewali się takiego gola w jego wykonaniu w meczu z Podbeskidziem. Meczu, dodajmy, bardzo ważnym, bo choć Korona wiosną jeszcze nie przegrała, to ze zwycięstwami też była na bakier (jedno w pięciu meczach), a teraz mierzyła się z dołującym, ale jednak kandydatem do walki o TOP 6, albo nawet i drugie miejsce.

No i cóż — znów nie powiemy, że kielczanie mają za sobą występ życia, w którym zmietli rywala z powierzchni ziemi, ale wspomniana przewrotka Kiełba dała im najważniejsze jak do tej pory wiosenne punkty.

Reklama

Błanik znów kluczowy

Cudaczny był to mecz, naprawdę, choć znając Koronę i Podbeskidzie możemy też powiedzieć: typowy dla tych drużyn wiosną. Gospodarze grali tak, jakby znów mieli nie przegrać, goście zaś tak, jakby ponownie mieli nie wygrać. Ci drudzy zaczęli od jednej z niewielu rzeczy, która wiosną im wychodzi. Czyli od niezłego pressingu i szybkich wymian piłek. Co jak co, ale technika i pomysłowość w tej ekipie jest na ponadprzeciętnym poziomie. Tyle że „Górale” tradycyjnie kopali wszędzie, tylko nie w bramkę. A jeśli już w nią trafiali to tak, żeby odczuł to Konrad Forenc. I właśnie dzięki temu kielczanom wystarczyła tylko jedna kontra, żeby ukrócić zapędy rywala. Łatwa strata, Jakub Łukowski obsługuje Dawida Błanika i niezawodny duet daje Koronie prowadzenie już na wstępie meczu.

Niezawodny, bo ta dwójka odpowiada za niemal wszystkie gole z gry ekipy Leszka Ojrzyńskiego wiosną. W dodatku dla Błanika był to już 10. gol w tym sezonie i nie ma co ukrywać, że jego nazwisko w kolejnych miesiącach powinno przebić się do mainstreamu. Mówimy przecież o 25-latku ze świetnymi liczbami w 1. lidze.

Świetna nie była za to pozostała część pierwszej połowy meczu. Podbeskidzie — znów powiemy: tradycyjnie — po stracie gola nie potrafiło się ogarnąć. Dlatego też kolejne 40 minut możemy z czystym sumieniem pominąć.

Ekspresowe akcje bramkowe

Drugie 45 minut też w zasadzie moglibyśmy przemilczeć, wyciągając z tego okresu dwa krótkie momenty. Bo poza doliczonym czasie gry i krótkim urywkiem między 50. a 52. minutą oglądaliśmy dla przykładu albo kopanie po kostkach i piszczelach Emre Celtika, albo rajdy Błanika lub Jeppe Simonsena, albo też nierówną walkę z koniecznością biegania w wykonaniu Luki Zarandii, który ewidentnie jest jeszcze kilka tygodni (i kilka kilogramów) od formy, z której pamiętamy go z czasów Arki. W każdym razie obydwa zespoły postawiły na streszczenia i zaserwowały nam dwa kilkuminutowe skróty pełne fajerwerków.

  • 51. minuta meczu — lekkie zamieszanie w okolicach bramki Podbeskidzia, piłka po strzale i rykoszecie trafia do Adama Frączczaka, a ten trafia do siatki.
  • 51. minuta i 30 sekunda meczu — VAR zauważa, że Frączczak był na spalonym i bramkę cofa.
  • 52. minuta meczu — Podbeskidzie rusza z kontrą, Emre Celtik dostaje podanie od Kamila Bulińskiego i pewnie wykorzystuje sytuację sam na sam z Forencem.

Emre Celtik – talent z tureckiej akademii przyszłości

Reklama

W Kielcach długo nie mogli uwierzyć, że w taki sposób mogą stracić punkty. Zeszło im z tym tyle, że w doliczonym czasie gry tyłek swoim kolegom musiał ratować Konrad Forenc do spółki z poprzeczką. Ta druga przyjęła strzał Daniela Mikołajewskiego, z kolei bramkarz Korony przytomnie zatrzymał dobitkę Marcela Misztala z bliskiej odległości. Co więcej: tym razem role się odwróciły. Kilkadziesiąt sekund później byliśmy już bowiem pod bramką Podbeskidzia. Obrońcy niezbyt dobrze poradzili sobie z wybiciem piłki po dośrodkowaniu Adriana Danka, Jewgienij Szykawka zgrał piłkę głową, a co zrobił Ronaldo spod Siedlec, już wspominaliśmy.

Ósmy mecz z rzędu bez wygranej Podbeskidzia

Żeby było ciekawiej, „Górale” postanowili raz jeszcze sprawdzić jakość materiałów, z których wykonano bramki na stadionie w Kielcach. Giorgi Merebaszwili, który chwilę wcześniej spartolił doskonałe podanie Zarandii (to nie pomyłka, a jeśli już, to nie nasza, po prostu Gruzin podał do rywala), tym razem huknął z 30 metrów. Futbolówka się zakręciła, mignęła jak pocisk i trafiła w słupek. Podbeskidziu ewidentnie nic nie chce wpaść i był to kolejny dowód na niebywałą niemoc bielszczan w ostatnim okresie.

135 dni. Cztery i pół miesiąca. Od tak dawna spadkowicz z Ekstraklasy nie wygrał meczu. Zespół Piotra Jawnego i Marcina Dymkowskiego jest już na 10. miejscu w tabeli. Plusy? Niżej po tej serii gier nie będzie. Minusy? Cztery punkty straty do strefy barażowej. Wiemy, że w Bielsku założyli sobie spokojny, dwuletni plan powrotu do najwyższej ligi w kraju, ale chyba trochę przesadzili z tym chilloutem.

WIĘCEJ O 1. LIDZE:

Korona Kielce – Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:1 (1:0)

Błanik 10′, Kiełb 90+5′ – Emre Celtik 52′

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Komentarze

7 komentarzy

Loading...